Aldiss Brian W. - Jak jeden mąż.rtf

(86 KB) Pobierz
Aldiss Brian W

Aldiss Brian W.

 

 

Jak jeden mąż

 

 

   Cztery lata po tym jak Anna Boleyn została ścięta w londyńskim Tower, w rodzinie Gladwebb przyszło na świat dziecko niezwykłe dziecko.

   Tego ranka cztery osoby czekały w zimnym przedsionku sypialni milady, gdzie odbywał się poród matka milady, ciotka , szwagierka i paź. Mąż milady, młody Sir Frank Gladwebb, był nieobecny przebywał na polowaniu. W końcu nadszedługo oczekiwany moment, gdy połna pośpieszyła ogłosić oczekującej pod drzwiami czwórce, że Wszechmocy (który ostatnio przeszedł na protestantyzm) uznał za stosowne pobłogosławić milady synem.

Czemuż zatem nie słyszymy płaczu tego dziecięcia, kobieto? oburzyła się matka milady, Cynthia Chinfont St. Giles i stanowczym krokiem weszła do komnaty córki. Tam też powody, dla których dziecko nie płakało, stały się zrozumiałe: dziecko spało.

   Pozostało w tym „śnie” przez 19 lat.

   Cierpliwość nie była dominują cechą charakteru młodego Sir Franka. W tym tak ambitnym okresie historycznym Sir Frank cierpiałnie z powodu ambicji i wszystko, co stało między nim a karierą było natychmiast usuwane z drogi. Przerwanie polowanie tylko po to, by zobaczyć pierworodnego w stanie śpiączki bynajmniej nie ucieszyło Sir Franka. Sytuacja została jednak załagodzona narodzinami drugiego syna w rok później i trojga następnych dzieci w ciągu czterech kolejnych lat. Całe to potomstwo prezentowało się jak najbardziej normalnie, a jeden z chłopców przyjął później święcenia kapłskie i został w ostateczności opatem St. Duckwirt, gdzie symonia uzupełniała i tak już obfite dochody.

   Śpiące dziecko spało i rosło. Poruszało się we śnie, czasami ziewało i nie gardziło butelką mleka. Sir Frank trzymał je w pokoju gdzieś na tyłach rezydencji i wyznaczył do opieki nad swoją latorośużą o imieniu Nan i wyglądzie wiedźmy. W chwilach ślepego gniewu, lub też gdy był pijany, Sir Frank zarzekał się, że przeszyje dziecko mieczem, lecz były to czcze słowa, o czym przekonali się wkrótce jego bliscy. Między Sir Frankiem a śpiącym dzieckiem istniała dziwna więź. Chociaż więc widywał je rzadko, nigdy o nim nie zapominał.

   W dniu trzecich urodzin dziecka Sir Frank poszedł je zobaczyć. Leżo na środku ła z baldachimem, a na jego twarzyczce malował się spokój. Kierowany przypływem tkliwości Sir Frank wziął je na ręce i pokołysał, słabe i bezbronne, w ramionach.

To śliczny chłopaczek, panie rzekła Nan. W tym momencie dziecko otworzyło oczy i wlepiło je w twarz ojca. Z okrzykiem przerażenia Sir Frank przechylił się do tyłu, niby odrzucony, przygnieciony rozmiarem tego niezwykłego wydarzenia. Runął na łóżko, trzymając dziecko tak, by nie zrobić mu krzywdy. Kiedy odurzenie minęło, spojrzał na syna i zobaczył, że jego oczy są już zamknięte. I takimi pozostały przez dośćugi czas.

 

   Mijały kolejne wiosny i zimy panowania dynastii Tudorów. Śpiące dziecko nie widziało ani jednej z nich. Wyrosło w tym czasie na przystojnego młodzieńca, który otrzymał teraz służącego. Jednak jego oczy nie otwierały się nigdy, może z wyjątkiem rzadkiej okazji, gdy jego ojciec zajęty teraz na dworze królewskim przychodził w odwiedziny. Z powodu słabości, jakie nawiedzały Sir Franka w tym okresie, ograniczał on te wizyty do minimum.

   Zmarł dobry król Henryk, sukcesja przeszła w ręce kobiet i dzieci, Sir Frank wstąpił w sł Roberta Devereux, hrabiego Essex, a w roku koronacji Elżbiety śpiące dziecko obudziło się.

   Sir Frank, czterdziestojednoletni teraz mężczyzna, cieszący się ogólnym poważaniem, przybył, żeby zobaczyć pierworodnego po raz pierwszy od trzydziestu miesięcy. Na łu z baldachimem leżodzieniec lat dziewiętnastu, na którego policzkach sypał się pierwszy zarost bęcy zapowiedzią brody równie eleganckiej jak u jego ojca. Służącego nie było w komnacie.

   Czując dziwne zaniepokojenie, tak jakby coś nieokreślonego czaiło się tuż pod powierzchnią jego świadomości, Sir Frank podszedł do łóżka i połce na ramionach chłopca. Wydawało mu się, że stoi na skraju przepaści.

Frank wyszeptał, bo śpiące dziecko nosiło jego imię. Frank, dlaczego się nie budzisz?

   W odpowiedzi na te słowa oczy młodzieńca otworzyły się. Charakterystyczne dla nich nieprzytomne spojrzenie zniknęło jak płomień zdmuchniętej świecy. Sir Frank uświadomił sobie, że patrzy w swoje własne oczy.

   Uświadom sobie coś więcej.

   Odkrył nagle, że jest dziewiętnastoletnim młodzieńcem, którego, jestestwo pozostawało dotychczas w zamknięciu. Odkrył, że może usiąść, przeciągnąć się, przejechać po włosach i krzyknąć: „Na Boga!”. Odkrył, że może wstać, popatrzeć na kipiący zielenią świat za oknem, a potem odwrócić się i spojrzeć na samego siebie.

   A w tym samym czasie „on sam” oglądał całe to przedstawienie swoimi własnymi oczyma. Drżąc, ojciec i syn usiedli razem na łu.

Co to za czary? wykrztusił Sir Frank.

   To nie były czary, a przynajmniej nie w tym sensie, w jakim rozumiał je dziedzic Gladwebb. Po prostu zdobył on jeszcze jedno ciało dla własnego ego. Nie był to taki przypadek, w którym dusza wybiera sobie od czasu do czasu inne ciało. Sir Frank był w obydwu ciałach jednocześnie. Bo kiedy syn odzyskał w końcu świadomość, była ona świadomością jego ojca.

   Tegoż dnia i przez kilka następnych, podczas gdy całe domostwo radowało się przebudzeniem młodego panicza, Sir Frank przeprowadzał ostrożne eksperymenty ze swoim nowym ciałem i odkrył, że potrafi on robić wszystko to, co on sam potrafił: potrafiło jeździć konno, uprawiać szermierkę i uprawiać miłość z dziewką kuchenną; zaiste, potrafiło robić te rzeczy lepiej niż stare ciało, które w miarę upływu lat zaczynało już trochę tracić swoją dawną giętkość. Jego doświadczenie i wiedza sły teraz w równym stopniu drugiemu ciału. Sir Frank byłciwie dwiema osobami równocześnie.

   Późniejsze pokolenia byłyby zapewne w stanie wytłumaczyć ten fakt Sir Frankowi, chociaż wyjaśnienie to operowałoby terminami, których nasz bohater móby nie zrozumieć. Mimo że wiedział on wystarczająco dużo o teorii dziedzicznych cech i podobieństwa w rodzinie, nikt nie potrafiłby sprawić, by zrozumiał zawiłci nauki o chromosomach, które niesie ze sobą powyższa teoria. Nie chodzi tu bynajmniej o takie powierzchowne sprawy jak kolor włosów i temperament. Jest to kwestia tajemnej wiedzy o tym jak oddychać, jak poruszać mięśniami i układem kostnym, jak dojrzewać, jak zapamiętywać, jak kierować procesami myślowymi kwestia nieskończonej liczby czynności, które trzeba sobie przyswoić po to, by wznieść się ponad poziom życia jamochłonów.

   Dziwaczny chromosom Sir Franka sprawił, że poznał on nie tylko normalne procesy ludzkiego życia, lecz takie tajemnicę swojej świadomości.

   Było to niesamowite. Być w dwóch miejscach jednocześnie i robić dwie zupełnie inne rzeczy. Było to niesamowite, lecz bynajmniej nie kłopotliwe. Sir Frank miał po prostu dwa ciała uzupełniające się i zgrane ze sobą niczym dwie ręce.

   Frank II używał życia na całego: młodość i doświadczenie, zdolność przewidywania i młodzieńczy wygląd połączone zostały jak nigdy przedtem. Taka kombinacja była nie do odparcia. Dziewicza królowa dobiegająca wówczas trzydziestki wezwała go kiedyś przed swoje oblicze i westchnęła głęboko. Następnie, schwyciwszy spojrzenie hrabiego Essexa, oddaliła od siebie pokusę, wysyłając młodego Franka w sł dyplomatyczną na dwór swojego szwagra Filipa.

   Frank II polubił Hiszpanię. Stolica króla Filipa była o wiele weselsza, cieplejsza i posiadała klimat zdrowszy od londyńskiego. Uroki i radości obydwu dworów królewskich, przeżywane jednocześnie, mogły niejednego przyprawić o zawrót głowy. Sytuacja ta była niezwykle korzystna: wspólna świadomość Franka I i II była bezkonkurencyjnie najlepszym środkiem komunikacji pomiędzy zwaśnionymi państwami i przynosiła niezłe dochody. Frank nie zdradził nikomu swojej tajemnicy, jakkolwiek nie taił...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin