7. Tomasz Różycki, Kolonie.docx

(23 KB) Pobierz

I.                   POEZJA

7. Tomasz Różycki, Kolonie

Tomasz Różycki (ur. 1970)  polski poeta, tłumacz, romanista, mieszka w Opolu. Laureat Nagrody Kościelskich, którą otrzymał za poemat Dwanaście stacji (2004). Za poemat ten był również nominowany do Nagrody Literackiej Nike 2005. Publikował w licznych czasopismach w Polsce i za granicą. Jego wiersze tłumaczone były na wiele języków europejskich. Fragment utworu Dwanaście stacji stał się tematem rozszerzonej matury
z języka polskiego w roku 2007. Tom Kolonie znalazł się w finale Nagrody Literackiej Nike 2007 oraz był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia 2007 . W 2010 roku został laureatem Nagrody „Kamień”, przyznawanej podczas Festiwalu „Miasto Poezji”. Tom Księga obrotów był nominowany do Nagrody Literackiej Nike w 2011 oraz do Nagrody Literackiej Gdynia 2011. Poeta projektu Sfotografuj wiersz – Zwierszuj fotografie.Jego najbardziej znany utwór, "Dwanaście stacji" to poemat, który odwołuje się m.in. do "Pana Tadeusza" Mickiewicza i "Kartoteki" Różewicza.

·         Vaterland (1997)

·         Anima (1999)

·         Chata Umaita (2001)

·         Świat i antyświat (2003)

·         Wiersze (2004; zawiera utwory z jego czterech poprzednich książek)

·         Dwanaście stacji (2004)

·         Kolonie (2006)

„Kolonie” - O tomie poezji Tomasza Różyckiego powiadano, że to podróż w dzieciństwo, wyprawa w naiwną dziecięcą wyobraźnię, we własną pamięć o minionym, szczęśliwym czasie: "Nic więcej nie mamy/ ponad własne dzieciństwo" - pisze Różycki w wierszu "Kakao i papugi". Egzotyczne, jakby z zabaw chłopięcych, są tytuły niektórych wierszy: "Kreole, metysi", "Przylądek Horn", "Żaglowce Jej Królewskiej Mości", "Koralowa zatoka", "Stara twierdza". Sam poeta mówił o "Koloniach" tak: "Te wiersze to taka podróż z dziecięcych lektur i wyobraźni - trochę podróż dzieci kapitana Granta. Za tymi wierszami kryje się (...) chłopiec, który wyjechał na kolonie. Dzieciństwo, czy raczej pamięć obrazów z dzieciństwa nie jest tu jednak błahą i niedojrzałą dziecinnością. Przeciwnie, może to właśnie w tym minionym chłopięcym świecie skrywa się prawdziwa miara rzeczy: W wierszach Tomasza Różyckiego pojawia się również pytanie o sens uprawiania poezji, o powołanie poetyckie,
o samego siebie, a może nie tylko o własne dojrzałe pisanie, ale w ogóle o dojrzałość człowieczą. Niczym refren wraca w kolejnych wierszach pierwsza strofa: "Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze...". W otwierającym tom wierszu "Kawa i tytoń" czytamy: "Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze,/ co ze mną zrobią wiersze, że się przez nie stanę/ jakimś dziwnym upiorem, wiecznie niewyspanym". W kolejnych: "Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze,/ jakie to proste", lub też: "Kiedy zacząłem pisać, jeszcze nie wiedziałem,/ kto na to będzie czekać".

Uprawianie literatury nie jest tu jakimś naddatkiem, wymarzoną i wyuczoną rolą, ale błogosławionym przekleństwem, to jakby uprawianie samego życia: "Kiedy zacząłem pisać, nikt mi nie powiedział,/ że to taka choroba, że mnie będą leczyć/ znajomi i rodzina" ("Woda ognista"), "Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze,/ że każde moje słowo będzie zabierało/ po kawałku ze świata (...) Że powoli wiersze/ zastąpią mi ojczyznę, matkę, ojca,/ pierwszą miłość, drugą młodość" ("Przeciwne wiatry"), "Kiedy zacząłem pisać, wcale nie wiedziałem,/ co naprawdę wybieram, ile za to płacą/ i że w tak krótkim czasie stanę się bogaty,/ i jeśli czegoś zechcę, zaraz to dostanę" ("Dom gubernatora"). Wreszcie: "Nie wiedziałem wtedy, że tak łatwo pisać bez pamięci,/ pisać do szaleństwa, gorąco, pisać całą duszą,/ nad życie pisać, bez pisania uschnąć, i że byłbym niczym,/ gdybym umiał mówić językami, a tego bym nie znał." ("Opium").

Ale Różycki nie patrzy tylko w siebie samego. Oto, jak widzi rzeczywistość dorosłą, nie tę dziecięcą, ale prawdziwą: "Wszystko mam poniemieckie - poniemieckie miasto/
i poniemieckie lasy, poniemieckie groby,/ poniemieckie mieszkanie,/ poniemieckie schody/
i zegar". Na małej paryskiej uliczce, jakby przeciw światu, który jest jego, kreśli świat inny, bez obciążeń i bez trudnej przeszłości - to świat fantastyczny i niemożliwy: "Na chwilę wyobraźmy sobie, że tu żyję,/ tutaj się urodziłem, i moi rodzice/ zawsze mieli tu sklepik, i że na ulicy/ du Temple jest bistro (...). Że nigdy nie było żadnej Wschodniej Europy, nie było piwnicy/ do ukrywania sąsiadów, nie było tych wszystkich/ transportów i łapanek, nigdy się nie śniło,/ że chodzą po mieszkaniach".

„Kolonie”
Pokaźna liczba 77 utworów przenosi czytelnika w świat nieustannej gry i podmiotu lawirującego jak opętany, w świat dwuznaczny i migotliwy. Trudno się w nim poruszać, bo powstaje z zestawienia odległych krain: doświadczenia tego, co na wyciągnięcie ręki, oraz światów odległych, jak tytułowe "Kolonie". Zestaw pięknych i magicznych tytułów zdaje się sugerować przewagę poetyckiej materii urojonej, tej, która żyje dzięki wspomnieniom dawnych lektur o podróżach, piratach i ciepłych morzach, która żywi się obrazem dziecka
z otwartymi ustami oglądającego atlas świata.

"Kawa i tytoń", "Tawerna w porcie", "Dom gubernatora", "Ziemia Ognista", "Boksyty
i kardamon" - to tytuły tak proste i piękne, że właściwie tworzą osobny wiersz. Co absolutnie nie oznacza, że Różycki wyłącznie buja w nigdzie-krajach. W jakiś znany tylko sobie sposób potrafi połączyć na przestrzeni jednej frazy symboliczne "kolonie" z doświadczeniem teraźniejszości, które w znakomity sposób spożytkował w "12 stacjach". Stąd dziwne połączenia, skomplikowana gra, jaka toczy się w każdym właściwie wierszu, absolutne pomieszanie światów, widoczne chociażby w dającym się interpretować na różne sposoby tytule. Czy mowa o wyspach Oceanii i Madagaskarze, czy też o wspomnieniu z kolonijnego wyjazdu nad zalew w Turawie?

Z drugiej jednak strony znajdziemy w "Koloniach" zapiski z pociągowych podróży, ściśle określone tu i teraz, terrorystów, telewizję i Warszawę. Pomieszanie tropów jest tak wielkie, że trudno powiedzieć cokolwiek pewnego:

6. Cynamon i goździki": A teraz leżę z dziurą w głowie, przez nią wiosna
                                        lekko zagląda mi do środka, kwitną ściany,
                                        kwitną tapety, fotel, zakwita plusz kanap
                                        i egzotyczne ptaki mogą się wydostać wreszcie na zewnątrz, tato.(...)

 

Przykładowe wiersze z tomu Kolonie (2006):

Żarłacze i mątwy

A to są nasze ulice, tutaj się kochaliśmy, to
jest nasz akademik, nasza stancja, pokój, to tutaj
są strychy, na których czyniliśmy miłość.
A tam jest nasz park, ponieważ nie było

dla nas miejsca, więc nasza była ziemia, trawa
i przedmieścia, to jest to drzewo, ono na pewno
ma ślad. A tu leżeliśmy i tutaj rósł dziki szczaw,
który jadłem jak zwierze, i tutaj jest kawiarnia,

w której piliśmy kawę, tanią, marną kawę, a tu piliśmy
wódkę, marną, dobrą wódkę. Legendarne miasto.
Jest most, przez który szedłem później, most lekki jak włos,
wiał wiatr i był listopad i czarna rzeka i niebo było jak węgiel,

miasto było czarne, zupełnie nie jak teraz, wszystko
było czarne i trzeba było otworzyć skórę, żeby ujrzeć kolor.

 
 
Mrówki i rekiny
dla A. B.

Mrówka pożera larwę, według praw natury
a dziecko zjada mrówkę - trochę szczypie w język,
ciekawość zawsze szczypie. Dziecko połknie rekin
na rajskiej plaży Goa, lecz widzi to z góry

Bóg i złapie rekina, tak jak łapie szczura,
tygrysicę i słonia. Boga zaś poeta
pożre w swoim pokoju, on będzie niestety
żywić się wszystkim. Potwór, podobny do knura,

pęcznieje i wydala. Żywi się papierem,
lecz wpuśćcie go do domu, a znajdzie w pościeli
ukryte ślady po snach, po miłości - skradnie
to, co macie świętego, przeżuje, obrośnie

od tego białym mięsem i trującym włosiem,
wystarczy tylko dotknąć, otrzeć się przypadkiem.


 

Kobiety i złoto

Jest nas tu pięciu, ona tylko jedna. Kiedy
przyjechaliśmy wczoraj kąpać się nad morze,
pierwszy raz zobaczyłem, jakie ciało może
mieć anioł. Jest nas pięciu i wszystkie zabiegi

są zabiegami o nią, tylko o jej względy
toczy się gra co wieczór. Nie umiem tak dobrze
pływać, jak A. i inni, i na pewno gorzej
tańczę niż S. albo M. - ona to uwielbia.

Nie mam takiego auta, jak P. - ona lubi
sportowe samochody. Nie mogę jej kupić
perfum w takiej galerii, nie mogę zaprosić
do klubu, tak jak oni. Jestem z najdzikszego,

najbiedniejszego kraju, ale mimo tego
to do mojego łóżka przyjdzie dzisiaj w nocy.



 


Przeciwne wiatry

Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze,
że każde moje słowo będzie zabierało
po kawałku ze świata, w zamian zostawiając
jedynie miejsca puste. Że powoli wiersze

zastąpią mi ojczyznę, matkę, ojca, pierwszą
miłość i drugą młodość, a co zapisałem,
ubędzie z tego świata, zamieni swe stałe
istnienie na byt lotny, stanie się powietrzem,

wiatrem, dreszczem i ogniem, i to, co poruszę
w wierszu, znieruchomieje w życiu, i pokruszy
się na tak drobne cząstki, że się stanie prawie
antymaterią, pyłem całkiem niewidzialnym,

wirującym w powietrzu, tak długo, aż wpadnie
w końcu tobie do oka, a ono załzawi.


 


Ostrygi i daktyle

Powiedz mi, jak byś chciała? Mamy tu owoce,
ser, wino, nasiona, mamy trochę przypraw
i kobiecą ulicę oraz męski lipiec,
i Kraków, trochę światła, za sobą epokę

genialną i straszliwą, przed sobą widoki
na jeszcze genialniejszą i jeszcze straszliwszą.
I mamy do wyboru trzy rodzaje życia:
możemy być bogaci i szczęśliwi, potem

szczęśliwi ale biedni, lub tylko szczęśliwi
i pal diabli finanse. Pytam o to w chwili,
kiedy się rozpadają korporacje, walą
wystawy i imperia, legendy futbolu

zaczynają faulować. Nadeszła już pora,
żeby to wszystko rzucić i trochę oszaleć.


 


Kawa i tytoń

Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze,
co ze mnie zrobią wiersze, że się przez nie stanę
jakimś dziwnym upiorem, wiecznie niewyspanym,
o przezroczystej skórze, chodzącym po mieście

jakby lekko naćpany, kładącym najwcześniej
się razem z wściekłym brzaskiem, i jeszcze nad ranem
łażącym po znajomych, zupełnie spłukany,
jak jakaś menda, insekt, przywołany we śnie

kawałkiem gołej skóry, czy może westchnieniem.
I nawet nie wiedziałem, w co mnie wreszcie zmienią
te durne wiersze, skarbie, i że to ty właśnie
przywołasz mnie do życia i że dzięki tobie

tylko będę widzialny, z tobą się położę
i odczekam tę chwilę, dopóki nie zaśniesz.
 

3

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin