Abnett Dan - Duchy Gaunta 01 Pierwszy i jedyny z Tanith.txt

(558 KB) Pobierz
Dan Abnett
Pierwszy i jedyny z Tanith
Warhammer 40,000: Gaunt's Ghosts: The Founding: First and Only
Duchy Gaunta
tom I
Tłumaczył Szymon Gwiazda

Wysocy Lordowie Terry, doceniajšc wysiłki wielkiego Mistrza Wojny Slaydo na Khulen, powierzyli mu zadanie zwołania krucjaty w celu oswobodzenia wiatów Sabbat - gromady prawie stu zamieszkanych systemów wzdłuż Krawędzi Segmentum Pacificus. W czasie olbrzymiej inwazji blisko miliard żołnierzy Gwardii Imperialnej wylšdowało na planetach wiatów Sabbat. Wsparcie zapewniały oddziały Adeptus Astartes i Adeptus Mechanicus, z którymi Slaydo zawarł sojusz.
Po dziesięciu latach ciężkich walk i powolnych postępów Slaydo odniósł wielkie zwycięstwo pod Balhaut, dzięki któremu uzyskał sposobnoć zadania ciosu w samo centrum wiatów Sabbat.
Niestety, w bitwie pod Balhaut Slaydo odniósł miertelne rany. Niesnaski i rywalizacja skłóciły ze sobš jego oficerów, którzy starali się zajšć miejsce głównodowodzšcego. Wielki Lord Wojny generał Dravere był najbardziej oczywistym następcš, ale sam Slaydo wyznaczył młodszego dowódcę, Macarotha.
Tak więc to on objšł stanowisko Mistrza Wojny, a oddziały Krucjaty zaczęły drugš dekadę walk, wdzierajšc się coraz głębiej w rejony wiatów Sabbat, toczšc bitwy, przy których Balhaut wydawał się niewielkš utarczkš...
- Historia Krucjat Imperialnych"
Rozdział 1
Mglista granica
Dwa myliwce przechwytujšce klasy Faust przemknęły nisko ponad powoli wirujšcš, tysišctonowš asteroidš i zwolniły do prędkoci patrolowej. Postrzępione promienie wiateł odbijały się od ich stalowoszarych kadłubów. Fioletowa powiata mgławicy zwanej Mglistš Granicš wisiała nad nimi niczym rozpostarta na szerokoć tysięcy lat wietlnych olbrzymia zasłona, skrywajšca w sobie wiaty Sabbat.
Każdy z patrolowców miał kształt igły, mierzšcej około stu metrów od ostrego dziobu do wygiętego ogona. Fausty były zwinnymi, potężnymi myliwcami, przypominajšcymi swoim wyglšdem postrzępione iglice katedry, z dobudowanymi tylnymi komorami mieszczšcymi główne silniki. Na opancerzonych bokach kadłuba widniały znaki Imperialnych Orłów, a także zielone oznakowania i symbole Floty Segmentum Pacificus.
Zamknięty w hydraulicznie amortyzowanym fotelu dowódczym na statku flagowym kapitan eskadry Torten LaHain spowolnił pracę serca, dostosowujšc tętno do zmniejszonej prędkoci statku. Synchroniczne złšcza nerwowo-impulsowe - jeden z nielicznych ocalałych artefaktów Adeptus Mechanicus - łšczyły jego metabolizm ze starożytnymi systemami statku. Kapitan przeżywał i odczuwał każdy najmniejszy aspekt działalnoci statku, każdy jego ruch, każdš wydatkowanš energię, każdš odpowied systemu.
LaHain był weteranem z prawie dwudziestoletnim dowiadczeniem. Pilotował Fausta od tak dawna, że praktycznie zdawał się on być przedłużeniem jego ciała. Spojrzał w dół do kabiny zlokalizowanej za jego stanowiskiem dowodzenia, w której oficer obserwacyjny pracował na stanowisku nawigacyjnym.
- I co? - zapytał przez interkom.
Nawigator sprawdził swoje obliczenia, porównujšc je z kilkunastoma wiecšcymi symbolami na ekranie.
- Ster prawo o pięć stopni. Informacje astropaty nakazujš nurkowanie wzdłuż krawędzi chmur gazowych w celu ostatecznego sprawdzenia, a potem powrót do floty.
Z tyłu, za nawigatorem, rozległ się pomruk. Zgarbiony w swoim małym fotelu-kołysce astropata poruszył się nerwowo. Setki kabli łšczyły osadzone w jego czaszce gniazdo z potężnym zestawem sensorów w kadłubie Fausta. Każdy z przewodów oznaczony był małym, pożółkłym pergaminem, zapisanym języku, którego LaHain nie miał najmniejszej ochoty poznać. Kabina przesycona była ciężkim zapachem maci i kadzideł.
- Co powiedział? - zapytał LaHain.
Obserwacyjny wzruszył ramionami.
- Kto wie? Kogo to obchodzi?
Mózg astropaty bez przerwy odbierał i analizował fale astronomicznych danych przesyłanych przez sensory statku, a także psychicznie skanował Osnowę. Posiadajšce na pokładzie astropatów małe statki patrolowe stanowiły grupę wczesnego ostrzegania floty. Robota była ciężka, szczególnie dla psykerów, a dziwne jęki i grymasy były na porzšdku dziennym. Zresztš bywało nawet gorzej. W zeszłym tygodniu przelatywali przez pole asteroidów bogatych w złoża niklu i astropata dostał spazmów.
- Testowanie - rozkazał LaHain do interkomu.
- Tylna wieżyczka w gotowoci, aye, aye! - zaskrzeczał głonik artylerzysty na rufie statku.
- Mechanik pokładowy w gotowoci, na Imperatora! - rozległ się głos z komory silnikowej.
LaHain zasygnalizował do skrzydłowego.
- Moselle... lecisz naprzód i zaczynasz zwiad. My lecimy z tyłu jako osłona i kontrola. Potem wracamy do domu.
- Zrozumiałem - odpowiedział pilot drugiego statku i natychmiast przyspieszył, zostawiajšc za sobš migoczšce perełki ladu silników.
LaHain również miał zamiar przyspieszyć, kiedy przez łšcze dobiegł go głos astropaty. Rzadkociš było, żeby odzywał się do reszty załogi.
- Kapitanie, przejd na następujšce współrzędne i zatrzymaj się. Odbieram sygnał. Przekaz z... nieznanego ródła...
LaHain postšpił zgodnie ze wskazówkami. Zawrócił statek, zwiększajšc prędkoć krótkimi skokami. Obserwacyjny przestawił wszystkie sensory na odbiór.
- Co jest? - z niecierpliwociš zapytał LaHain. Nieplanowe manewry poza strefš zwiadu patrolowego niespecjalnie mu się podobały.
Astropata odchrzšknšł, zwlekajšc przez moment z odpowiedziš.
- To przedzierajšcy się przez Osnowę komunikat astropatyczny. Fala na ekstremalnie dalekim zasięgu. Muszę to odebrać i przekazać Dowódcy Floty.
- Dlaczego? - zapytał LaHain. Było to wydarzenie, którego z pewnociš nie było w planie lotu.
- Wyczuwam, że to tajny przekaz. Poziom dostępu pierwszy. To poziom wywiadowczy Karmazyn.
Przez długš chwilę na pokładzie małego, smukłego statku trwała cisza, przerywana jedynie szumem silnika, cichym szmerem monitorów i wistem klimatyzatorów.
- Karmazyn - wyszeptał LaHain.
Karmazyn był najwyższym poziomem dostępu wykorzystywanym przez kryptografów Krucjaty. Był czym wyjštkowo rzadkim, zjawiskiem prawie mitycznym. Nawet główne plany kampanii wymagały jedynie Purpury. LaHain poczuł lodowatš sztywnoć nadgarstków i nagłe przyspieszenie bicia serca. W odpowiedzi również reaktor Fausta zwiększył moc. LaHain przełknšł linę. Rutynowy patrol stał się włanie wyjštkowo nierutynowy. Oficer wiedział, że musi zrobić wszystko, by poprawnie i możliwie najefektywniej przeprowadzić odbiór wiadomoci.
- Ile potrzebujecie czasu? - zapytał przez łšcze.
Kolejna przerwa.
- Rytuał potrwa kilka chwil. Nie przeszkadzajcie mi w koncentracji. Potrzebuję możliwie najdłuższego okresu spokoju - odpowiedział astropata. W jego głosie dało się wyczuć pewne napięcie, a nawet niepokój. Po chwili ten sam głos zaczšł recytować modlitwę. Temperatura powietrza w kabinie zauważalnie spadła. Kto westchnšł ciężko.
LaHain rozlunił swój chwyt na dršżku sterowniczym, skóra pokryła się gęsiš skórkš. Nie znosił czarów psykerów. Prawie czuł ten ostry i gorzki smak w ustach oraz nagłe mrowienie na plecach. Zimny pot pokrył mu twarz pod maskš pilota. Popiesz się! pomylał... Trwało to zbyt długo. Faust wisiał zawieszony w pustce, bezbronny.
Wcišż rozbrzmiewała szeptana modlitwa astropaty. LaHain spojrzał przez szybę na wiry różowej mgły, które skręcały się w centrum mgławicy odległej od niego o miliardy kilometrów. Zimne, przenikliwe wiatło starożytnych słońc przebijało się, przewiecajšc przez zawirowania niczym wit przez pajęczynę. Ciemne chmury obracały się w powolnym, bezgłonym tańcu.
- Kontakt! - wykrzyknšł nagle obserwator. - Trzy! Nie! Cztery odbicia! Szybkie jak diabli i lecš prosto na nas!
LaHain zareagował błyskawicznie.
- Kšt i czas wyprzedzenia?
Obserwator podał serię koordynat i LaHain natychmiast skierował dziób myliwca w stronę przeciwnika.
- Zbliżajš się szybko - zameldował obserwator. - Na Tron Ziemi, ale gnajš!
LaHain spojrzał na monitor jarzšcy się od runicznych kursorów nałożonych na siatkę taktycznš.
- Aktywacja systemów obronnych i broni! - warknšł do interkomu. Magazynki bębnowe zachrobotały w wieżyczce przed nim, kiedy uzbroił autodziałka, jednoczenie wyposażajšc w dodatkowe zasobniki energii przednie działa plazmowe, stanowišce główne uzbrojenie statku.
- Skrzydło Drugie do Skrzydła Pierwszego! - głos Moselle rozbrzmiał w komunikatorze dalekiego zasięgu. - Sš wszędzie dookoła mnie! Zawracać i uciekać! Zawracać i uciekać, w imię Imperatora!
Drugi myliwiec pędził ku niemu na pełnej prędkoci. Wzmocniony wzrok LaHaina, połšczony z systemem sensorów statku, wypatrzył go już z odległoci ponad tysišca kilometrów. Za statkiem Moselle leniwie i powoli pojawiały się drapieżne, wampiryczne sylwetki statków Chaosu. Ogniste promienie rozcięły absolutnš czerń przestrzeni niczym żółte wzory jadowitej mierci.
W komunikatorze rozległ się krzyk Moselle, gwałtownie urwany.
Pędzšcy myliwiec zniknšł w szybko rozszerzajšcej się kuli płomieni. Trzy myliwce napastników przedarły się przez ogniste piekło eksplozji.
- Idš na nas! Zawracać! - krzyknšł LaHain i położył Fausta w zakręt, wykorzystujšc dodatkowe rezerwy energii. - Jak długo jeszcze? - wrzasnšł do astropaty.
- Komunikat odebrany. Rozpoczynam... przekaz... - astropata wycharczał, będšc na granicy wytrzymałoci.
- Pospiesz się! Mamy mało czasu! - krzyknšł LaHain.
Smukły myliwiec wyrwał do przodu, gdy z silników wytrysnęły strumienie niebieskiego ognia. LaHain z dreszczem podniecenia odczuwał pracę silnika we własnym pulsie. Zmuszał statek do najwyższego wysiłku, przecišżajšc pracę wszystkich systemów. Na wywietlaczu rozbłysły bursztynowe sygnały alarmowe. Przyspieszenie powoli wgniatało LaHaina w popękane siedzenie starożytnego, skórzanego fotela.
W tylnej wieżyczce artylerzysta nastawił podwójne autodziałka na zbliżajšce się cele. Nie widział napastników, choć mógł zauważyć ich brak - migoczšcš ciemnoć na tle gwiazd.
Działka wi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin