Adornetto Alexandra - Blask 03 Niebo.pdf

(1845 KB) Pobierz
Alexandra Adornetto
Niebo
2
Nie zależy mi na tym,
aby dostać się do nieba. Nie znajdę tam żadnego z mych przyjaciół.
Oscar Wilde
Jeśli niebo z dala jest od Południa,
to ja zostaje tu
Jeśli niebo z dala jest od Południa,
powrotny łapie kurs
Hank Williams Jr.
3
Tym, którzy wierzą
4
ROZDZIAŁ 1
Aż do śmierci
W
szystko wokół zaczęło się trząść.
Chwyciwszy kurczowo krawędź stolika, patrzyłam, jak mój zaręczynowy
pierścionek toczy się po kafelkach kawiarnianej podłogi. Choć wstrząs trwał
zaledwie kilka sekund, szafa grająca umilkła, a kelnerki z trudem utrzymywały
równowagę, balansując tacami pełnymi filiżanek.
Niebo na zewnątrz pociemniało i zrobiło się sine, wierzchołki drzew zadrżały, jak
gdyby poruszane niewidzialną ręką. Z twarzy Xaviera zniknął wyraz błogiego
szczęścia, ustępując zaciętemu, wojowniczemu spojrzeniu, które ostatnimi czasy
widywałam u niego zdecydowanie zbyt często. Ścisnęłam mocniej jego dłoń i z
zamkniętymi oczami czekałam na oślepiające światło oznaczające mój nieunikniony
powrót do niebieskiego więzienia.
Gdy wstrząsy ustały i sytuacja wróciła do normy, dało się słyszeć zbiorowe
westchnienie ulgi - wszyscy wokoło obawiali się czegoś znacznie gorszego. Teraz
śmiali się, komentując nieprzewidywalność Matki Natury, podczas gdy kelnerki
pośpiesznie wycierały rozlane napoje. Nikt głębiej nie zastanawiał się nad tym, co się
właśnie stało, przypuszczalnie za dzień lub dwa dzisiejsza sensacja pójdzie w
zapomnienie. Ale Xaviera i mnie nie tak łatwo było oszukać. W Królestwie Niebieskim
działo się coś niedobrego, czuliśmy to.
Wahałam się, czy nie powiedzieć Xavierowi, że ten ślub to może jednak nie najlepszy
pomysł, że powinniśmy zwrócić pierścionek i jechać do szkoły na końcówkę ceremonii
wręczania świadectw. Gdybyśmy się pośpieszyli, zdążyłby jeszcze wygłosić swą
pożegnalną mowę. Jednak im dłużej mu się przyglądałam, tym trudniej było mi podjąć
decyzję.
Pokorniejsza część mnie przyznawała, iż najrozsądniej byłoby przyjąć ostrzeżenie,
potulnie zastosować się do reguł i nie próbować sprzeciwiać się woli niebios. Ale
czułam też narastający bunt, który podpowiadał mi, że za późno już na zmianę zdania.
Pozwoliłam nieśmiałej dziewczynie o zajęczym sercu odejść w cień, oddając kontrolę
w ręce nowej Beth. Nie znałam jej zbyt dobrze, ale jakimś sposobem wiedziałam, że
nosiłam ją w sobie od zawsze, czekającą cierpliwie niczym dubler i gotową wreszcie
zabłysnąć.
I to właśnie ta Beth wstała teraz, sięgając po torebkę.
- Chodźmy.
Xavier rzucił na stolik kilka banknotów i wyszedł za mną na ulicę. Uniósł twarz i
mrużąc oczy, spojrzał w słońce, które chwilę wcześniej ponownie zaświeciło, po czym
przeciągle westchnął.
- Myślisz, że to o nas chodziło?
- Nie wiem - odparłam. - Być może jesteśmy przewrażliwieni.
- Może - zgodził się Xavier. - Ale nigdy wcześniej nic podobnego się nie wydarzyło, a
mieszkam tu od urodzenia.
Rozejrzałam się po ulicy. Zycie wydawało się toczyć zwykłym trybem. Tylko szeryf
wyszedł z biura, tłumacząc coś kilku zdenerwowanym turystom. Jego spokojny głos
niósł się z daleka.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin