Žamboch Miroslav - Wylęgarnia 02 Królowa śmierci.rtf

(2399 KB) Pobierz

MIROSLAV ŽAMBOCH

WYLĘGARNIA 2

Królowa śmierci

heň 2.Královna smrti

przeł

Rafał Wojtczak

fabryka słów

Lublin 2009


Codzienne życie wraz ze wszystkimi jego problemami w jednej chwili stało się zaledwie wspomnieniem starych, dobrych czasów. Marika Zahaňská, niegdyś asystentka w szkole wyższej, musiała przywyknąć do życia w podziemiu, agentów FBI i tropiących ją morderców; oswoiła sięwnież z myś, że od jej rozkazów zależy życie wielu ludzi. Jedyne, do czego nie potrafi się przyzwyczaić, to fakt, że została porwana przez niepojęty i przez to jeszcze bardziej przerażający malstrom, który niszczy coraz więcej ludzi, wykrzywia rzeczywistość i deformuje podstawy świata. Marika Zahaňská i jej przyjaciele są gotowi na wszystko, ale jest ich tylko kilkoro, a ich przeciwnicy wydają się pochodzić nie z tego świata. Wszelkie tropy nie prowadzą zaś do Nowego Jorku, Londynu czy Tokio. Rozwiązanie zagadki, której wspólny mianownik stanowią ofiary z ludzi, kradzione eksponaty z muzeów, znaleziska archeologiczne i magazyny wojskowe, kryje się w nie tak znów wielkiej środkowoeuropejskiej metropolii - Pradze.


Napisanie tej książki wymagało mrówczej pracy przy wyszukiwaniu i weryfikowaniu informacji. Dziękuję wszystkim osobom, które przyczyniły się do jej powstania, za ich bezinteresowną pomoc:

Milenie M. za „ogrom" krytycznych i pożytecznych uwag, które pomogły mi wyszlifować cały tekst do postaci, w jakiej macie go w tej chwili przed sobą, Ondrejovi J. za mnóstwo informacji, zwłaszcza z dziedziny medycyny, dotyczących włciwości komórek, wytrzymałci ludzkich stawów i tym podobnych, Pavlovi K. za precyzyjną analizę partii tekstu zawierających wysoko wyspecjalizowane treści, Jirkovi V. za ciekawostki z dziedziny motoryzacji, dzięki którym bohaterowie książki nie jeżdżą nieistniejącymi samochodami, Janie J. za przeprowadzenie badań socjologicznych, z których dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, a podczas lektury Wylęgarni dowiecie się ich również i wy, Františce V. za inspirację.

Miroslav Žamboch

Wszelkie błędy i nieścisłci dotyczące kwestii wysoce wyspecjalizowanych obciążają tylko i wyłącznie moje konto.

M. Ž.


Prolog

Otworzyłam lodówkę. Nie tę z jedzeniem, ale ogromną chłodnię, któ zamówił Yatson. W poszczególnych przegródkach wyposażonych w termometry cyfrowe poukładane były woreczki z roztworami fizjologicznymi, roztworem Hartmanna i Ringera. Dalej pojemniki z krwią posegregowane grupami, leki, całe zestawy igieł i wreszcie ampułki z Bóg jeden wie jakimi substancjami.

Pierwotnie sprawami związanymi z naszym zdrowiem zajmował się Yatson. Doktorek przerobił nawet jeden z pokojów na prowizoryczną, ale doskonale wyposażoną minisalę operacyjną. Twierdził, że poradzi sobie z osiemdziesięcioma dwoma procentami wszystkich obraż ciała, z wyjątkiem tych śmiertelnych. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jakie obrażenia ma na myśli. Teraz już tak.

Z przyzwyczajenia sięgnęłam pod pachę, by sprawdzić, czy pistolet znajduje się na miejscu. Chodziło o rany zadawane takimi narzędziami i tylko dzięki jakiemuś cudowi Yatson nie miał dotychczas okazji skorzystać ze swojego sprzętu. Zwłaszcza, że nasi wrogowie zdychali wyjątkowo opornie. Ale Yatson i tak już z niczego nie skorzysta. Zdradził nas. Zadecydowałam, że zamurujemy go żywcem na najniższym poziomie sutereny w willi, w której urządziliśmy bazę wypadową. Przypomniałam sobie wyraz jego twarzy, kiedy się dowiedział, co go czeka, i ciarki przeszły mi po plecach. Lepiej skupić się na pracy.

Pewnie nie potrafiłabym nikogo zoperować, ale ze zrobieniem zastrzyku, załeniem opatrunku czy podaniem leków jakoś sobie radzę. Wielkimi drukowanymi literami zapisałam na kartce imię Barbarossy, a obok jego grupę krwi, Rh+. Następnie wynotowałam kilka innych danych z dokumentacji Yatsona. Bardzo prawdopodobne, że kiedy już dojdzie do naprawdę pownego starcia, to nawet osoba robiąca za sanitariusza nie będzie w najlepszej kondycji. Włnie dlatego wszystkie informacje należo sformułować w maksymalnie przejrzysty sposób.

Drugiego w kolejności zapisałam Filipa. Ten ekscentryczny samuraj z doktoratem i francuskimi manierami może nawet potrafił operować, ale nie było okazji, żeby go o to zapytać. Bez przerwy braliśmy udział w jakichś akcjach - uciekaliśmy i goniliśmy jednocześnie, a przede wszystkim chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego tylu ludzi chce nas zabić. Ludzi? Nie byłam do końca przekonana, czy to rzeczywiście są ludzie. Z tego, co się orientowałam, Filip i Barby organizowali teraz posiłki. Coś czarno to widziałam - nikt przecież nie stanie po stronie zająca, który czuje na karku oddech sfory psów gończych. Chyba że ten zając ma w rękawie jakiegoś asa.

Potem przyszła kolej na Grubera. Facet prawie nie wychodził z willi - gromadził dane, kontrolował stan zdrowia Aleksa i zapewniał komunikację ze światem zewnętrznym. Mało prawdopodobne, żeby i on miał oberwać, ale na wszelki wypadek naniosłam na kartę jego dane. Dopisałam jeszcze, że jest uczulony na azitromycynę i wszystkie makrolidowe antybiotyki.

Karta Kasa, naszego wsparcia z Kirgizji, zawierała najmniej informacji. Zainteresowała mnie uwaga Yatsona, który w trakcie badań ustalił, że w przeszłci Kas miaługotrwały kontakt z jakimś gazem nerwowym. Przepisałam podstawowe informacje. Kas trochę przypominał brzytwę bez rękojeści - trzeba uważ, żeby się paskudnie nie poharatać.

Dalej dopisałam eh,ůlka, który najczęściej współpracował z Kasem. W jakiś dziwny sposób ci dwaj skrajnie odmienni mężczyźni pasowali do siebie. Teraz szykowali się do wizyty u pisarza Rulhánka. Wydawało się to niedorzeczne, ale nasi wrogowie mieli dużo wspólnego z bohaterami jego książek - tak jakby się nimi inspirowali czy wręcz na nich wzorowali. A ponieważ przetłumaczone na kilkadziesiąt języków książki Rulhánka przeczytało ponad milion osób, trudno było zawęzić krąg poszukiwań. Minęła dobra chwila, zanim zrozumiałam ostatnią, zapisaną odręcznie uwagę Yatsona: Oprócz zasymilowanego ciała obcego w okolicach kręw lęwiowych (według zeznań pacjenta po ranie kopią) stan zdrowia bez zastrzeżeń.

Arnošt ehůlek ugodzony kopią? Absurd. Chociaż z drugiej strony może niekoniecznie. Wszyscy otaczający mnie ludzie - Kas, Barby, Filip, ehůlek i Gruber - byli w jakimś sensie profesjonalnymi przestępcami świadczącymi usługi najsilniejszym z silnych. Absurdalne i groteskowe wydawały się raczej okoliczności, w jakich do nich dołączyłam - zwykła dziewczyna pracująca jako asystentka w szkole wyższej. Zakochałam się w Aleksie, ich szefie (geniusz i syn bossa czesko-rosyjskiej mafii w jednej osobie), który włnie w tej chwili siedział w podziemnym laboratorium i szukał jakiegoś sposobu na wyeliminowanie naszych nieprzyjaciół. Wyeliminowanie? Zabicie, zniszczenie, pogrzebanie tak głęboko, żeby już nigdy nie zdołali wyleźć z grobów.

Na samym końcu zapisałam swoje nazwisko i odpowiednie dane. Przylepiłam kartkę do drzwi chłodziarki i zamknęłam cały ten interes. Czekało mnie jeszcze mnóstwo pracy.


księga trzecia

NYMFA


Rozdział pierwszy

Barbarossa i Filip wynajmują strzelców

Nowak Barbarossa przekręcił kluczyk w stacyjce i silnik ucichł. Para przeszła tuż przed maską samochodu, chłopak obejmował dziewczynę w pasie. Śmiali się. Obydwoje mieli plecaki, w których zmieściłby się ekwipunek na pieszą wycieczkę w okolice ostatnich przystanków komunikacji miejskiej.

- Strasznie dużo tu studentów - zauważ Filip. Otworzył schowek w desce rozdzie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin