Smart Michelle - Koncert dla króla.pdf
(
816 KB
)
Pobierz
Michelle Smart
Koncert dla króla
Tłumaczenie:
Jan Kabat
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Talos Kalliakis pochylił głowę. Słowa lekarza zmroziły go do
szpiku kości. Spojrzał na dwóch braci i dostrzegł ich smutek.
Astraeus Kalliakis – król Agonu, ich dziadek – umierał.
Helios, najstarszy z braci, następca tronu, odezwał się pierw-
szy:
‒ Trze
ba przyspieszyć jubileusz.
Cały Agon przygotowywał się do obchodów pięćdziesiątej rocz-
nicy rządów Astraeusa. Wszystko zaplanowano na koniec lata,
czyli pół roku później. Jednak onkolog dał jasno do zrozumienia,
że władca nie pożyje tak długo.
‒ Pro
ponuję skupić się wyłącznie na gali i odwołać inne uroczy-
stości – oznajmił Talos. – Niech stanie się prawdziwym świętem.
‒
Zgadzam się – powiedział Theseus, środkowy brat. – Wy-
znaczmy jakiś dzień w kwietniu. Czasu jest mało, ale damy radę.
Późniejsza data mogłaby oznaczać nieobecność dziadka. Inten-
sywna chemioterapia pozwoli mu zyskać trochę czasu, ale nie
może go ocalić.
Dwa miesiące później
Talos Kalliakis przemierzał korytarze na tyłach teatru Orche-
stre National de Paris, patrząc na wytartą wykładzinę i plamy
wilgoci na suficie… Nic dziwnego, że budynek przeznaczono do
rozbiórki. Odwiedził wiele sal koncertowych w ciągu minionych
dwóch miesięcy, ale tu wyglądało najgorzej.
Nie przejmował się tym jednak. Zjawił się tu pod wpływem roz-
czarowania, jakiego doznał, słuchając skrzypków z wielkich fran-
cuskich orkiestr, a także greckich, włoskich, hiszpańskich i an-
gielskich.
Czas uciekał.
Proste zadanie okazało się morderczym maratonem.
Pragnął tylko znaleźć tego jedynego skrzypka, który poruszył-
by jego serce, tak jak czyniła to za życia jego babka. Nig
dy nie
miał słuchu, ale wierzył, że jeśli usłyszy…
Wybraniec zostałby zaszczycony wykonaniem jej ostatniej
kompozycji przy akompaniamencie orkiestry na jubileuszowej
gali dziadka.
W tej chwili czekało na przesłuchanie ze dwunastu muzyków
Orchestre National de Paris.
Nie mógł się doczekać końca.
Kusiło go, by wybrać kogokolwiek. Wszyscy, którzy dotąd dla
niego grali, byli profesjonalistami, a dźwięki dobywane z ich in-
strumentów stanowiły radość dla ucha. Ale nie dla jego serca;
wiedział, że nim właśnie musi słuchać. Na jubileuszową galę mu-
siał wybrać kogoś najlepszego. Dziadek na to zasługiwał.
Wraz z kierownikami orkiestry, asystentem i osobistym tłuma-
czem skręcił w wyjątkowo wąski korytarz. Przypominało mu to
zatęchłą wersję wspaniałego labiryntu ogrodów pałacowych
w Agonie.
Skrzypkowie ustawiali się na scenie, pozostali muzycy zajęli
miejsca na widowni. Też by tam siedział, gdyby z powodu robót
drogowych jego kierowca nie musiał podjechać na tyły budynku.
Myślał w tej chwili o sprawach, które musiał odłożyć na te dwa
miesiące. Jako prawnik nadzorował biznes, który stworzył wraz
z braćmi.
Nagle w jego rozważania wniknął niewyraźny dźwięk docho-
dzący zza drzwi po lewej stronie.
Zatrzymał się, uciszając pozostałych gestem uniesionej dłoni.
Nadstawił uszu.
To było to. Jedyny klasyczny utwór, którego tytuł utkwił mu
w pamięci. Poczuł ucisk w krtani. Pragnąc usłyszeć jeszcze wię-
cej, ale nie chcąc przeszkadzać skrzypkowi, nacisnął delikatnie
klamkę i uchylił drzwi.
Wystarczyło, by przywołać tę niezwykłą muzykę do życia.
Nagle powróciły gorzko-słodkie wspomnienia. Miał siedem lat,
kiedy zginęli jego rodzice. Potem, zanim jego bracia przylecieli
z Anglii, gdzie chodzili do szkoły z internatem, nie potrafił zna-
leźć pociechy, zwłaszcza nocą.
Królowa Rhea Kalliakis, babka, którą uwielbiał, koiła jego ból
tak, jak umiała. Przychodziła do jego pokoju, siadała na brzegu
łóżka i grała Me
ditation z Thais Ju
lesa Masseneta.
Nie myślał o tym utworze od ponad dwudziestu pięciu lat.
Tempo było wolniejsze, ale efekt ten sam. Bolesny, a mimo to
kojący, niczym balsam przyłożony na ranę.
Tak, dosłyszał to szczególne, ulotne „coś”.
‒ O to mi wła
śnie chodziło – zwrócił się do kierowników orkie-
stry, a tłumacz przełożył jego słowa na francuski.
Stojąca obok niego kobieta o ostrych rysach popatrzyła zdzi-
wiona, potem jednak otworzyła szeroko drzwi.
W kącie pokoju, wciąż przyciskając brodą skrzypce, stała wy-
soka, zgrabna dziewczyna. Sprawiała wrażenie królika zastygłe-
go w blasku reflektorów pędzącego samochodu.
Te oczy.
Nig
dy takich nie widziała… takiej intensywności spojrzenia.
Przykuły ją do miejsca.
Amalie poczuła dreszcz na ich wspomnienie.
Zadrżała znowu, wychodząc z teatru na mokry od śniegu par-
king.
Nagle pojawił się długi czarny samochód o przyciemnionych
szybach i zatrzymał się obok niej.
Tylne drzwi się otworzyły i z limuzyny wysiadł olbrzym.
Potrzebowała chwili, by sobie uświadomić, że to Talos Kallia-
kis.
Te niezwykłe oczy – brązowe? – spojrzały na nią po raz drugi
w ciągu godziny. Z tym samym przyprawiającym o zawrót głowy
efektem.
Kiedy drzwi sali ćwiczeń się otworzyły, a ona ujrzała te wszyst-
kie twarze, miała ochotę wcisnąć się w kąt. Zgłosiła się na prze-
słuchanie, ale powiedziano jej, że wystąpi tylko w przypadku, je-
śli będzie potrzebna cała orkiestra. Zadowolona, schroniła się
w pomieszczeniu za widownią.
Te oczy…
Wpatrywały się w nią nieskończenie długo, przykuwając ją do
miejsca. Potem oderwały spojrzenie od jej twarzy i zniknęły. Nie
Plik z chomika:
filistynka32
Inne pliki z tego folderu:
Rogers Shirley - Syn Fortune'ów.pdf
(534 KB)
Rogers Shirley - Teksański kochanek.pdf
(522 KB)
Rolls Elizabeth - Kobiece sztuczki.pdf
(793 KB)
Rolls Elizabeth - Skradzione pocałunki.pdf
(484 KB)
Rolls Elizabeth - Zakazana miłość.pdf
(1044 KB)
Inne foldery tego chomika:
1000
2000
3000
4000
5000
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin