Nowakowski O. - My z poprawczaka.pdf
(
1365 KB
)
Pobierz
Orfeusz Nowakowski
MY Z POPRAWCZAKA
WYDAWNICTWO ON
Spis treści
Dedykacja
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział I
Trzeba być twardym – takie są reguły, jak chcesz w te klocki grać. Musisz być twardy.
Bardziej niż sobie to wyobrażasz, bo nasze życie, to nie jest akurat kolorowy slajd, to gów-
no, w którym ty akurat się nie znajdziesz, co najwyżej, dostan iesz wyp ieki na twarzy, jak
ktoś coś tobie będzie opowiadał lub coś przeczytasz, no i też, nie tak do końca. W tym gów-
nie, koleś, ty się nie znajdziesz, ale my w nim tkwimy, po przysłowiowe uszy, no właśnie,
w tym gówn ie. Bo musicie pamiętać, wszystko w życiu, to gówn o, oprócz moczu, a to co
masz zrobić, to umrzeć i żyć dop óki nie umrzesz, resztę sobie wymyślasz. Może też i nie tak
do końca, bo i tak najlepsze scen ariusze pisze samo jeban e życie, więc też nie zawsze, mo-
żesz wymyślić coś tak tylko dla siebie, no cóż. Takie jest właśnie życie i musisz jeszcze o jed-
nym pamiętać, w życiu spodziewaj się zawsze najgorszego, a poza tym nie przejmuj się jaka
będzie pogoda w dniu twojego pogrzebu. Najogóln iej nasza historia zaczęła się od bardzo
drobn ych numerów, wszystko się tak właśnie zaczyn a. Z moim najlepszym kolesiem znali-
śmy się od zawsze, byliśmy dla siebie jak bracia – wszystko robiliśmy razem. Kradliśmy
i wciągaliśmy i dzieliliśmy ze sobą zajebistą fazę. Wszystko – dosłown ie wszystko mieliśmy
wspóln e. Tak nap rawdę zaczęło się to pewn ej nocy, kiedy chodziliśmy nawciągan i po uli-
cach naszego miasta i rozp ierdalaliśmy wszystko co było na naszej drodze, byliśmy ważn i,
byliśmy siln i i niep okon an i. Wyjście z pubu, patrzymy – idzie frajer, na pewn o z niezłą
kasą, tak sobie pomyśleliśmy, nasza decyzja. Jebn ęliśmy go z dwa razy, jeban y tak się darł,
że myślałem, zajebię gnoja, ale dostał jeszcze z bani i padł na glebę. Trochę hajsu trafili-
śmy, taryfa – jedziemy do kolesia po fete, a późn iej do klubu na imp rezkę. Wciągnęliśmy to-
war, na imp rezie było zajebiście, w pewn ym momencie urwał mi się film – byłem tak zaje-
ban y, nie wiem nawet jak zwin ąłem się na chatę. Po kilku dniach przyszedł nasz dzieln ico-
wy, a potem dostałem wezwan ie na mentown ie. Niektórzy mówią, mendown ia, też tak mó-
wią. Przesłuchiwał mnie jakiś aspirant czy jak mu tam, no… tak ich zwan e postęp owan ie
wyjaśniające, potem sprawa. Na pierwszy raz było to chujowe uczucie, ale wiedziałem, że
mój ziomal nie sprzeda mnie i mogą mi kurwy chuja zrobić. Moi rodzice byli wkurwien i, ale
wyp arłem się wszystkiego – uwierzyli. Pojechałem z ojcem do sądu i zaczęło się. Wchodząc
na salę byłem bardzo zden erwowan y, jeban y frajer, któremu jebn ęliśmy dziesion ę rozp o-
znał mnie. Na dzień dobry dostaliśmy kuratora, ja i mój kump el Przemo. Powinn iśmy się
uspokoić, ale odbiło nam komp letn ie – na maxa. Żyć albo umrzeć – jak w filmie. Jebaliśmy
włamy i dziesion y, dzieliliśmy się wszystkim, braliśmy co się dało, kwachy, amfę i inne zaje-
biste towary. Przestałem chodzić do szkoły i nie przejmowałem się już niczym. Rodzice byli
już dla mnie źli i nie przejmował ich mój los. Miałem troje rodzeństwa, byłem dla nich kimś
gorszym, czarn ą owcą w domu. Pierdoliło mnie to wszystko, stałem się jakby inn ym czło-
wiekiem, dalej kradłem i bawiłem się z Przemem. Oczywiście bawiłem się za cudze pien ią-
dze. Były pien iądze, były prochy, były też dupy. Po trzeciej sprawie znalazłem się w schro-
nisku dla nieletn ich, żeby ukończyć szkołę, dalej takie bla bla bla. Późn iej dostałem pop ra-
wę. Pojechałem lodówą tzn. zawieźli mnie konwojem, na pierwsze powitan ie, od razu było
widać, że będę miał mocn o przejeban e jak ten zając w dowcip ie. Chciałem być z Przemo,
pójść do pubu najebać się, naćpać, chciałem zap omnieć o wszystkim. Na następn y dzień za-
czął się koszmar, było tam przejeban e, zeksi pizgali nas za byle chuj. Brakowało mi woln o-
ści, tych zajebistych imp rez i zap ierdalan ia w nocha. Wkurwiłem się i zjebałem stamtąd.
Musiałem się ukrywać, żeby kurwy mnie nie złap ały, wtedy wróciłbym do syfu. W pierwszy
dzień pojechałem do Przema, poszliśmy do mojej dupy, była to sobota, późn iej pub i imp re-
za – tak jak zawsze było zajebiście. Po imp rezie odp rowadziłem Karolin ę. Wracając do
domu zobaczyłem podjeżdzającą sukę, woln o jechali i obserwowali. Zacząłem spierdalać,
miałem zajebistego farta, że byłem blisko domu, skręciłem do sąsiada. Przeskoczyłem płot –
prawie mnie dop adli – widziałem w tyle snop y błyskających latarek. Wszedłem cicho do
domu, tak, żeby nie obudzić rodziców – miałem klucz. Usiadłem ciężko oddychając, chwilę
jeszcze siedziałem, ale kurwa miałem farta. Zasnąłem nawet nie wiedząc w którym momen-
cie. Spałem na tak zwan e wyrywki, nie chciałem, żeby rodzice mnie przyuważyli, wymkną-
łem się bardzo rano, fakt, że kurewsko niewyspan y, ale nie miałem ochoty starym się tłu-
maczyć. Co miałbym im powiedzieć, że mi jest źle tam, gdzie sam się wpakowałem?! Prze-
mo był niewątp liwie moim najlepszym kump lem, obchodził jego mój los, kiedy miał kasę –
przysyłał ją, pisał – po prostu pomagał mi przetrwać. Miałem i tak dużo szczęścia, bo gdy
kradłem nie zgarn iałem przyp ału, to znaczy nie miałem wpadki, coraz więcej kradłem, ma-
jąc coraz więcej kasy. Ostatn io w telewizji ktoś bardzo mądry powiedział, że my tak na-
prawdę nie musimy kraść, tylko po prostu chcemy to robić. Poza tym nas to wszystko wali.
Tak czy ina
czej zlewamy starych i olewamy szkołę, bo i co po niej późn iej robić? W dup ie tę
całą naukę mamy, bo i po co? No, oczywiście dochodzą do tego prochy i ta cała jazda wokół
tego wszystkiego. Nie pamiętam, może po dziesięciu, może po dwun astu dniach zwin ęli
mnie. Wracałem akurat od mojej man iury, podjechała suka – było za późn o na jakąkolwiek
ucieczkę – wpadłem. Zawieźli mnie na mentown ie, wsadzili mnie do celi z jakimiś dwoma
inn ymi kolesiami. Okazało się, że akurat ich zwin ęli po dyskotece, ale w chuj z tym, waliło
mnie to, akurat ich przyjeban e problemy, kiedy sam byłem w gówn ie po uszy. Przewieźli
mnie z Izby Dziecka. Zostałem tam przesłuchan y. Późn iej jeszcze raz przez kogoś inn ego
z Policji.
Po dwóch dniach, chyba był to wtorek, zabrał mnie konwój do „pop rawy”. Tak ogóln ie to
konwoje chodzą we wtorki i czwartki.
Przyp omniała mi się jedn a historia z dwoma nieźle wyjeban y-mi kolesiami. Po prostu za-
jebiści luzacy no i cool goście tak ogóln ie, jechałem wtedy w konwoju z nimi, strzelili tak
zwan ą podmiankę i jeden z nich został tam gdzie nie powin ien. Totaln e jaja na maksa,
a ten drugi pojechał na jego miejsce, kiedy klawisze z konwoju skumali o co chodzi, tamten
już spierdolił.
Zostałem przyjęty przez zeksa i poszedłem z nim do grup y – tak to się mówiło. Dostałem
taki wjeb, że mnie chuj z nerwów strzelił i myślałem, że coś sobie lub komuś zrobię. Musia-
łem to przetrzymać. Początkowo robiłem zeksom „jazdę”, ale dostałem znów porządn y wjeb
i wiedziałem, że trzeba będzie się przyczaić. Po pewn ym czasie w ramach tzw. dobrego za-
chowan ia – ha… ha… – pojechałem na przep ustkę – sąd wyraził też zgodę, więc nie było
przeszkód. Pojechałem na przep ustkę, spotkałem się z Przemo i swoją man iurą. Jak zawsze
było odlotowo. Zaczęły się imp rezy „dychy” i „kwadraty”. Zawsze możn a było coś skroić.
Było zajebiście. Po trzech dniach tuż przed powrotem do „syfu” zdecydowałem – nie wra-
Plik z chomika:
kasiek790
Inne pliki z tego folderu:
Jeffrey Archer - Znawca win.zip
(6556 KB)
Grzyb J. - Całe życie kradłem.pdf
(5114 KB)
Milewski S. - Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy.pdf
(8022 KB)
Walesa - czlowiek na smyczy_ - Krzysztof Wyszkowski.mobi
(3143 KB)
Smak Zycia - E.Gierek.mobi
(925 KB)
Inne foldery tego chomika:
eboki
ebook
E-Book
E-BOOK Romans e
E-BOOK Wydawnictwa
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin