JANET EVANOVICH-SZCZĘŚLIWA SIÓDEMKA.rtf

(1262 KB) Pobierz
SCAN-dal.prv.pl

JANET EVANOVICH

 

 

 

Szczęśliwa siódemka

(Tłumacz: JAN KABAT)

 

 

SCAN-dal

 


PROLOG

 

Przez większą część dzieciństwa moje aspiracje zawodo­we były dość proste - chciałam zostać międzygalaktyczną księżniczką. Nie chodziło mi o sprawowanie rząw nad hordami kosmitów, ale o kask, seksowne buty i superbroń.

Jak to w życiu bywa, historia z księżniczką nie wypala, poszłam więc do college'u, a po jego ukończeniu zaczę­łam pracować jako dostawca bielizny damskiej do sieci sklepów. To też nie wypaliło, zmusiłam więc szantażem swojego kuzyna, by dał mi posadę łowczyni nagród. Zabawne, jak los potrafi płatać figle. Nigdy nie załatwiłam sobie kasku ani seksownych butów, ale w końcu mam coś w rodzaju superbroni. No dobra, to tylko mała trzydziest­ka ósemka, któ trzymam w słoiku na pierniki, ale mimo wszystko to spluwa, no nie?

W dawnych czasach, kiedy jeszcze starałam się o robo­ księżniczki, miewałam scysje ze złym chłopakiem z są­siedztwa. Był dwa lata starszy ode mnie. Nazywał się Joe Morelli. I stanowił problem.

Wciąż zdarzają mi się te scysje z Morellim. I wciąż stanowi on problem... ale teraz to problem z rodzaju tych, jakie kobiety lubią. Morelli jest gliniarzem i ma broń większą od mojej, no i nie trzyma jej w słoiku na pierniki.

wiadczył mi się kilka tygodni temu podczas ataku libido. Rozpiął mi dżinsy, wsunął palec za pasek i przy­ciągnął mnie do siebie.

- Co się tyczy tej propozycji, cukiereczku...

- O jakiej propozycji mówimy?

- O propozycji małżstwa.

- Czy mówisz poważnie?

- Jestem człowiekiem zdesperowanym.

To nie ulegało wątpliwości.

Po prawdzie i ja byłam zdesperowana. Zaczynały mnie nachodzić romantyczne myśli na temat mojej elektrycznej szczoteczki do zęw. Problem w tym, że nie wiedziałam, czy naprawdę jestem gotowa do małżstwa. Małżstwo to nie przelewki. Trzeba korzystać z tej samej łazienki. A fantazje? Przypuśćmy, że odezwie się we mnie mdzygalaktyczna księżniczka i że bę musiała wyruszyć w jakiejś misji?

Morelli pokręciłową.

- Znów się zastanawiasz.

- Jest nad czym.

- Pozwól, że wskażę ci plusy... tort weselny, seks oral­ny no i moja karta kredytowa.

- Najbardziej podoba mi się ten tort weselny.

- Reszta też ci się spodoba - zapewnił Morelli.

- Potrzebuję czasu do namysłu.

- Pewnie - zgodził się. - Myśl, ile chcesz. A może pomyślimy na górze w sypialni?

Jego palec wciąż tkwił za paskiem moich spodni, a niżej robiło mi się coraz cieplej. Uniosłam odruchowo wzrok.

Morelli uśmiechnął się i przyciągnął mnie jeszcze bliżej.

- Myślisz o torcie weselnym?

- Nie - odparłam. - Ani o karcie kredytowej.



ROZDZIAŁ 1

 

Wiedziałam, że szykuje się cośego, kiedy Vinnie wezwał mnie do swojego gabinetu. Vinnie to mój szef i kuzyn. Przeczytałam kiedyś na drzwiach ubikacji, że Vinnie pieprzy się jak fretka. Nie jestem pewna, co to znaczy, ale stwierdze­nie to nie wydaje się pozbawione sensu, gdyż Vinnie faktycz­nie wygląda jak fretka. Rubinowy pierścień, który nosi na małym palcu, przypomina mi trofeum wygrane na odpu­ście. Miał na sobie czarną koszulę i krawat w takim samym kolorze, rzednące czarne włosy zaczesane były do tyłu, w stylu bossa pokątnego kasyna, wyraz twarzy świadczył o skrajnym niezadowoleniu.

Popatrzyłam na niego, starając się nie krzywić twarzy.

- O co chodzi?

- Mam dla ciebie robotę - odparł Vinnie. - Chcę, żebyś znalazła tego szczura Eddiego DeChoocha i przywlokła tu jego kościstą dupę. Złapali go, jak przemycał z Wirginii ciężarówkę trefnych papierosów. Nie stawił się w sądzie.

Wzniosłam oczy tak wysoko, że mogłam niemal zoba­czyć czubek własnej głowy.

- Nie biorę się do Eddiego. Jest stary, zabija ludzi i chodzi z moją babką.

- Teraz rzadko zabija - uspokoił mnie Vinnie. - Ma kataraktę. Jak ostatnim razem chciał kogoś zastrzelić, wpakował cały magazynek w deskę do prasowania.

Vinnie prowadzi interes z kaucjami w Trenton w sta­nie New Jersey. Vincent Plum - Kaucje i Poręczenia. Kiedy ktoś jest oskarżony o jakieś przestępstwo, Vinnie wpłaca do sądu zastaw, sąd zwalnia oskarżonego do czasu rozprawy, a Vinnie się modli, by oskarżony pojawił się w sądzie. Jeśli oskarżony postanawia wyrzec się przyje­mności, jaką daje randka z wymiarem sprawiedliwości, Vinnie traci forsę, chyba że odszukam delikwenta i spro­wadzę go przed oblicze Temidy. Nazywam się Stephanie Plum i jestem agentką, która poszukuje osób zwolnionych za kaucjądową... albo, krócej, łowczynią nagród. Wzię­łam tę robotę w kiepskich czasach i nawet fakt, że ukoń­czyłam college z lokatą w pierwszych dziewięćdziesięciu ośmiu procentach swojej klasy, mó mi zapewnić lepszy start w życiu. Gospodarka od tej pory znacznie się popra­wiła i włciwie nie ma żadnego powodu, bym dalej tro­piła niegrzecznych facetów, pomijając dwie istotne przy­czyny - irytuje to moją matkę no i nie muszę wkładać do pracy rajstop.

- Zleciłbym to Komandosowi, ale nie ma go w kraju - wyjaśnił Vinnie. - Pozostajesz więc ty.

Komandos to ktoś w rodzaju najemnika, pracujący czasem jako łowca nagród. Jest bardzo dobry... we wszyst­kim. I groźny jak diabli.

- Co Komandos robi poza krajem? I co przez to rozu­miesz, że nie ma go w kraju? Gdzie jest? Azja? Ameryka Południowa? Miami?

- Wykonuje dla mnie robotę w Portoryko - odparł Vinnie i podsunął mi plastikową teczkę. - Dokumenty DeChoocha i twoje upoważnienie. Jest dla mnie wart pięćdziesiąt tysięcy... pięć dla ciebie. Jedź do niego do domu i dowiedz się, dlaczego nie stawił się wczoraj na przesłuchaniu. Connie dzwoniła, ale nikt nie odpowiadał. Chryste, może leży martwy na podłodze w kuchni. Cho­dzenie z twoją babką to śmierć dla każdego.

Biuro Vinniego znajduje się przy Hamilton, co na pierwszy rzut oka nie wydaje się dobrą lokalizacją na tego typu interes. Większość takich instytucji jest zlokalizowa­na naprzeciwko więzienia. Różnica w przypadku Vinniego polega na tym, że ludzie, za których wpłaca kaucje, to głównie krewni albo sąsiedzi, mieszkają więc niedaleko Hamilton, w samym Burg. Wychowałam się w Burg, moi rodzice wciąż tam mieszkają. To bardzo bezpieczna oko­lica, jako że przestępcy zawsze dokładają starań, by popeł­niać zbrodnie gdzie indziej. No dobra, Jimmy Curtains wyprowadził kiedyś Garibaldiego Dwa Paluchy z domu i wywió na wysypisko śmieci... ale w końcu łomot odbył się poza granicami Burg. A faceci, których znaleziono zakopanych w piwnicy sklepu ze słodyczami przy Ferris Street, też byli zamiejscowi, więc nie wliczają się do statystyki.

Connie Rossoli podniosła wzrok, kiedy wyszłam z ga­binetu Vinniego. Connie to szefowa biura. Connie pilnuje interesu, kiedy Vinnie ściga drani albo cudzoły ze zwierzętami futerkowymi.

Connie miała włosy zaczesane na wysokość trzykrotnie przekraczają rozmiary jej głowy, różowy sweterek opinał cycuszki, które mogłyby należ do znacznie większej kobiety, a krótka czarna spódniczka z dzianiny pasowała­by do znacznie mniejszej.

Connie pracuje u Vinniego od samego początku. Wy­trzymała tak długo, bo niczego nie toleruje, a w szczególnie kiepskich chwilach korzysta z zasobów finansowych biura.

Na jej twarzy pojawił się grymas, kiedy dostrzegł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin