Ambler Eric - Maska Dmitriosa.txt

(512 KB) Pobierz
Eric Ambler
Maska Dimitriosa
przełożył Patryk Gawron
1. ródło obsesji
 Francuski myliciel Chamfort powiedział kiedy, iż każdy przypadek to dzieło opatrznoci.
Jego słowa sš tylko jednym z setek aforyzmów, które przeczš niepopularnej tezie, iż zdarzenia losowe sš nierozerwalnš i często najważniejszš częciš naszego życia. Co więcej, w prostej myli Chamforta odnajdziemy ziarno prawdy. Na cieżce życia każdy z nas dowiadczył przypadków, które przy odrobinie dobrej woli mogłyby być uznane za dzieło opatrznoci.
Historia Dimitriosa Makropoulosa to przykład działania przypadku.
Sam fakt, iż człowiek pokroju Latimera dowiedział się o istnieniu mężczyzny pokroju Dimitriosa wydaje się zaskakujšcy. Latimer widział zwłoki Dimitriosa, a póniej przez wiele tygodni zgłębiał mroczne tajniki jego historii i ostatecznie zrozumiał, iż to, że żyje, zawdzięcza wyłšcznie osobliwym upodobaniom przestępcy. Splot zdarzeń, które ukształtowały los Latimera był tak niecodzienny, iż przez wielu mógłby zostać uznany za wymysł szaleńca i to o wyjštkowej wyobrani.
Jednak, gdy przyjrzeć się wszystkim faktom i przeanalizować historię Latimera wspólnie z całociš materiału dowodowego, który zebrano w toku ledztwa zauważymy, iż poszczególne częci skomplikowanej układanki pasujš do siebie jak ulał. Logika i chronologia wydarzeń opowieci sprawiajš, iż w przypadku Dimitriosa i Latimera nie sposób posłużyć się słowami zdarzenie losowe czy zbieg okolicznoci. Dla wszystkich sceptyków, którzy czytajš niniejszš historię istnieje tylko jedno logiczne wyjanienie zagadki losów jej głównych bohaterów: jeżeli wiatem rzšdzi nieuchwytna opatrznoć, jej działania nacechowane sš licznymi błędami i ogólnš nieudolnociš. Jeżeli życiem
Latimera kierowała opatrznoć, to jej zdolnoć do obierania właciwej cieżki dla każdego człowieka stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Przez pierwsze piętnacie lat swego dorosłego życia Charles Latimer wykładał ekonomię politycznš na niewielkim, angielskim uniwersytecie. Przed ukończeniem trzydziestego pištego roku życia opublikował również trzy ksišżki. Pierwsza z nich opisywała wpływ myli naukowej Proudhona na polityczne dzieje Włoch w XIX wieku. Kolejna nosiła tytuł Program Gotha w 1875 roku. W swej trzeciej ksišżce Latimer skupił się na politycznych implikacjach myl Rosenberga zawartych w dziele zatytułowanym Der Mythus des zwanzigsten Jahrhundrets.
Charles Latimer napisał pierwszy kryminał wkrótce po ukończeniu korekty swej czwartej rozprawy naukowej. Latimer przystšpił do pracy nad kryminałem w nadziei, iż odejcie od naukowej dysputy pozwoli mu zapomnieć o wyrzutach sumienia, które trapiły go od czasów przejciowej fascynacji doktrynš narodowego socjalizmu i jej czołowym przedstawicielem - Dr Rosenbergiem.
Zakrwawiony szpadel był nadspodziewanym sukcesem. Kolejne kryminały autorstwa Latimera: Ja, rzekła mucha i W objęciach mordercy nie ustępowały popularnociš pierwszej, beletrystycznej publikacji. Latimer był jednym z wielu profesorów uniwersyteckich, którzy w swym wolnym czasie pisali rozrywkowe powieci, jednak w odróżnieniu od kolegów po fachu, jago działalnoć na rynku literatury pięknej przynosiła mu niemałe dochody. Zachęcony pierwszymi sukcesami Latimer postanowił powięcić cały swój czas pisaniu kryminałów. Decyzja o rezygnacji z działalnoci naukowej była dodatkowo zwišzana z innymi wydarzeniami. Po pierwsze, Latimer popadł w konflikt z władzami macierzystej uczelni. Kociš niezgody była różnica zdań odnocie zasad i priorytetów. Drugš przyczynš zmiany profesji była niespodziewana choroba autora. Trzeciš przyczynš było to, iż Latimer wcišż był kawalerem. Wkrótce po opublikowaniu powieci zatytułowanej 
Bez wyjcia i kolejnych nawrotach ucišżliwej choroby, której leczenie dotkliwie nadszarpnęło budżet autora, Latimer bez dłuższego wahania zrezygnował z posady na uniwersytecie i udał się za granice kraju, by w pełnym słońcu ukończyć pracę nad pištym kryminałem w swojej karierze.
Latimer wyjechał do Turcji w tydzień po ukończeniu szóstej po-wieci. Przed wyjazdem do Turcji spędził przeszło rok w słonecznej Grecji i z niecierpliwociš oczekiwał zmiany otoczenia. Stan zdrowia jego uległ znacznej poprawie, jednak widmo dżdżystej i chłodnej angielskiej jesieni powstrzymało go przed powrotem w rodzinne strony. Za namowš znajomego Turka Latimer udał się statkiem parowym z Pireusu do Stambułu.
Latimer po raz pierwszy usłyszał o Dimitriosie w Istambule, z ust pułkownika Haki.
List polecajšcy był przydatnym, lecz niezwykle delikatnym dokumentem. Autorzy i okaziciele listów polecajšcych zwišzani byli zazwyczaj jedynie pobieżnš znajomociš. Adresaci takiej korespondencji pozostawali z równie lunych relacjach z autorami listów. Posługiwanie się listami było powszechne i popularne, jednak nie-zwykle rzadko przysparzało przyjaciół którejkolwiek z trzech stron zaangażowanych w wymianę korespondencji.
Przebywszy do Stambułu, Latimer dysponował licznymi listami polecajšcymi. Poród nich znajdowała się korespondencja kierowana do Madame Chavez, która mieszkała w willi nad Bosforem. Trzy dni po przyjedzie do Turcji Latimer napisał do Madame Chavez i wkrótce otrzymał zaproszenie na czterodniowy piknik organizowany w posiadłoci Madame. Po krótkiej chwili wahania Latimer przyjšł zaproszenie.
Przelotny pobyt Madame Chavez w Buenos Aires uczynił z niej zamożnš kobietę. Madame Chavez urodziła się w Turcji. Jako dojrzała kobieta wyszła za bogatego, argentyńskiego przedsiębiorcę. Wkrótce rozwiodła się z mężem, a za ułamek uzyskanego zadoć-uczynienia nabyła niewielki pałac, który w przeszłoci był jednš z posiadłoci tureckiej rodziny królewskiej. Posiadłoć zlokalizowana była w oddaleniu od innych zabudowań, nad niezwykle pięknš zatokš. Pomimo cišgłych niedoborów słodkiej wody, liczšca dziewięć łazienek posiadłoć Madame Chavez była niepodważalnym wiadectwem pozycji społecznej i nieprzeciętnego bogactwa kobiety. Latimer uznałby swój pobyt w ogromnej posiadłoci za całkowity sukces, gdyby nie osobliwy zwyczaj gospodyni i pozostałych goci, który polegał na bezpardonowym policzkowaniu służby, ilekroć ta wykonywała polecenia niezgodnie z oczekiwaniami przełożonych (co, nawiasem mówišc, miało miejsce nad wyraz często).
Wród goci zaproszonych na piknik znalazła się para hałaliwych mieszkańców Marsylii, trzech Włochów, dwóch oficerów tureckiej marynarki wojennej w towarzystwie wybranek serca" i kilku przedsiębiorców ze Stambułu w towarzystwie nobliwych małżonek. Gocie spędzali znacznš częć dni na opróżnianiu ko-lejnych butelek holenderskiego ginu, które pochodziły z nieograniczonych zapasów ukrytych w piwnicach posiadłoci Madame Chavez. Okazjonalne przerwy w konsumpcji upływały na tańcach w rytm muzyki płynšcej z gramofonu obsługiwanego przez nie-strudzonych tureckich służšcych. Już na samym poczštku Latimer zdołał umknšć rozbawionej grupce hulaków pod pozorem złego samopoczucia. W kolejnych dniach uczestnicy zabawy wydawali się ignorować tajemniczego Brytyjczyka.
Podczas ostatniego dnia pikniku u Madame Chavez, Latimer usiadł na skraju poroniętego winorolš tarasu, z dala od hałaliwej muzyki płynšcej z gramofonu. Nagle spostrzegł, że w stronę posiadłoci zmierza samochód. Samochód z impetem wtargnšł na dziedziniec willi. Tylne drzwi pojazdu otworzyły się, a z jego wnętrza energicznie wyskoczył pasażer.
Na dziedzińcu stanšł wysoki mężczyzna o pocišgłej twarzy. Z oddali opalona skóra nieznajomego była doskonałym uzupełnieniem srebrzystych, przyciętych na pruskš modłę włosów. Ostre koci policzkowe i haczykowaty nos sprawiały, iż mężczyzna roztaczał wokół siebie aurę niepokoju. Latimer ocenił wiek nieznajomego na około pięćdziesišt lat i mimowolnie skupił wzrok na jego talii w nadziei, iż pod nieskazitelnym mundurem dostrzeże chociażby nieznaczny lad staranie skrytego gorsetu.
Latimer obserwował jak oficer sprawnym ruchem ręki dobył z rękawa jedwabnš chusteczkę i równie szybko starł z wojskowych, lnišcych butów najmniejsze drobinki osiadłego na nich kurzu. Następnie, tajemniczy przybysz nacišgnšł na czoło wojskowš czapkę i wykonawszy kilka sprawnych ruchów zniknšł z dziedzińca. Latimer usłyszał dwięk dzwonka w głębi wili.
Anglik dowiedział się, że nowy goć Madame Chavez to pułkownik Haki. Haki dołšczył do rozbawionych goci i błyskawicznie przejšł rolę duszy towarzystwa. Kwadrans po przyjedzie oficera Madame Chavez z wyranie nieszczerym zakłopotaniem wprowadziła pułkownika na rozległy taras, do upojonych alkoholem goci. Madame Chavez robiła co mogła, by wszyscy zebrani dostrzegli, iż jest ze wszech miar zaskoczona wizytš dostojnego towarzysza. Pułkownik z gracjš godnš wytrawnego bywalca salonów słał w kie-runku zebranych umiechy, kłaniał się, całował dłonie młodych partnerek kolegów po fachu i odwzajemniał pożšdliwe spojrzenia leciwych żon bogatych, tureckich przedsiębiorców. Latimer był ze wszech miar pochłonięty obserwacjš osobliwego zdarzenia. Nagle usłyszał Madame Chavez, która zgodnie z wymogami protokołu wypowiedziała jego imię przedstawiajšc go pułkownikowi.
-	Szalenie miło pana poznać, stary przyjacielu. - odrzekł pułkownik.
-	Monsieur le Colonel parle bien anglais. - wtršciła Madame Chavez.
-	Quelques mots. - odparł pułkownik Haki.
-	Cała przyjemnoć po mojej stronie! - zapewnił Latimer wpatrujšc się w szare oczy rozmówcy.
Życzę wszystkiego najlepszego! - odpowiedział Haki niezwykle dostojnym tonem i podšżył w kierunku tęgiej kobiety w kostiumie kšpielowym, która z wycišgniętš do pocałunku dłoniš oczekiwała swoich pięciu minut w towarzystwie pułkownika.
Kolejna szansa na wymianę zdań z rozchwytywanym gociem nadeszła dopiero pónym wieczorem. Przybycie pułkownika na piknik Madame Chavez wyranie ożywiło atmosferę w nadmorskiej posiadłoci. Haki był duszš towarzystwa, zabawiał zebranych licznymi anegdotami, mia...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin