Mystery Women - Mroczny Dotyk.pdf

(1220 KB) Pobierz
Mroczny Dotyk
Mystery WoMan
Rozdział 1
Odkręcił zakrętkę i jednym haustem opróżnił
zawartość butelki. Pusty plastik odrzucił w kąt
pokoju, przerobionego na siłownię. Aeron będzie
rano się co prawda się wściekał o bałagan, ale miał
to głęboko w dupie. Przetarł ręcznikiem twarz,
odrzucając go w ślad za butelką i powrócił do
wyciskania na ławeczce. Białe włosy rozsypały się
na ciemnej obitej skórą desce, gdy sięgał po
drążek. Uniósł go jak gdyby nic nie ważył.
Zaczął podnosić. Raz, dwa, trzy… Nie przerwał
nawet, kiedy do jego uszu dobiegł odgłos kroków
na korytarzu. Ten, kto szedł zatrzymał się na
chwilę pod drzwiami siłowni, nie złapał jednak za
klamkę, ani też nie wszedł do środka. Poszedł
dalej, jak gdyby nigdy nic. Torin wrócił do
wyciskania. Nikt nigdy nie wchodził do tej sali po
północy. To był jego czas i jego zasrany przywilej,
by tu być i móc wyładować nadmiar rozsadzającej
go energii i frustracji.
Zatrzymał się na chwilę, ze sztangą uniesioną do
góry. Wciągnął dwa szybkie oddechy i zaczął
liczyć od nowa. Raz, dwa, trzy… Starał się
zachować formę, choć niech to szlag trafi, jeśli
miał, po co to robić? Bo, na co komu
wysportowany wojownik roznoszący chorobę po
świecie? Lucien, ani Sabin, zresztą pozostali
również, kiedy jechali na akcję nigdy nie prosili go
o pomoc.
Nie mógł im pomóc, a jego zasrane ciało mogłoby
sprowadzić zagładę na cały rodzaj ludzki. Owszem
nadzorował ich wysiłki zza swoich monitorów,
zapewniał im wszelki niezbędny sprzęt i
informacje, ale to przecież było nie to samo, co
poczuć twardość stali w dłoni, moc i adrenalinę
wypełniającą żyły. Krople potu spłynęły po jego
czole i policzkach.
Z głośnym warknięciem odstawił sztangę na
miejsce i chwycił nowy ręcznik. Nigdy nie
wycierał się dwa razy tym samym. Być może z
powodu zbyt dużej ilości zarazków
pozostawionych na powierzchni ręcznika, lub
raczej z powodu wstrętu, jaki odczuwał na myśl o
wdychaniu zapachu własnego ciała. Szybko wytarł
spoconą twarz i kark. Kątem oka dostrzegł w kącie
pokoju rzucony przez siebie pięć minut wcześniej
ręcznik.
– Cholera – warknął wstając z miejsca. Nie wolno
mu było zostawić go walającego się po podłodze.
Stanowił ogromne zagrożenie. Nawet dla Aerona
w roli sprzątaczki. Wojownik był, co prawda
nieśmiertelny i kontakt z zarazkami
pozostawionymi na ręczniku, nie zabiłby
mężczyzny, ale zaraza szybko rozprzestrzeniłaby
się po mieście. Schylił się podnosząc śmierdzącą
szmatę i razem z drugim ręcznikiem włożył go do
jednorazowych worków, które przyniósł ze sobą.
Tuż przy drzwiach był niewielki właz, otwarł go i
wrzucił worek do środka. Specjalnym szybem
worek powędrował wprost do piwnicy, gdzie
zostanie wrzucony i spalony w piecu, razem z
resztą jego odzieży. Nic, co dozorca demona
Zarazy nosił na sobie nie nadawało się do prania.
Nie było takiej temperatury, która byłaby w stanie
zniszczyć zarazki. Wszystko trzeba było spalić.
Torin wrócił na środek sali treningowej. Z torby
przyniesionej tu przez siebie wyciągnął płyn
odkażający i przetarł nim dokładnie wszystko to,
czego przypadkowo mógł dotknąć. Było to
oczywiście nie możliwe, gdyż nawet tutaj nie
zdejmował rękawiczek, a całe jego ciało obleczone
było specjalną tkaniną, uniemożliwiającą mu
kontakt z jakimkolwiek przedmiotem. Wyjątek
stanowiła jego twarz. Dlatego też bardzo starannie
wytarł miejsce, w którym jego głowa opierała się o
ławeczkę.
Z reguły wysiłek fizyczny pozwalał mu
zdystansować się do otaczających go spraw i choć
na chwilę zapomnieć o tym, kim lub czym był. Ale
nie tym razem. Dzisiaj jego umysł zaprzątały dwie
sprawy: Łowcy zlatujący się do Budy, niczym
muchy do kupy gówna i miejsce gdzie widywano
ich najczęściej – okolice klubu Destiny.
Ten ostatni fakt szalenie go intrygował, tym
bardziej, że jakiś czas temu zmienił się właściciel
klubu. Lokal zamknięto na kilka miesięcy,
przeprowadzając w nim kapitalny remont, choć
zdaniem Torina wcale nie było to konieczne. Dwa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin