Eliot Pattison
OKOKRUKA
Grzechocący kośćmi
tom 2
Przełożył Zbigniew A. Królicki
Dla Connora, który karmi moją muzę
ROZDZIAŁ 1
Kwiecień 1760
Dzikie ostępy Pensylwanii
Znajdowali się na najkrwawszej ziemi krwawej wojny i żadna ze stron tego wielkiego światowego konfliktu nie zamierzała okazać litości. Przy każdym kroku, jaki stary Indianin stawiał w uśpionym obozie wroga, Duncanowi McCallumowi serce stawało w gardle. Błagał Conawago, aby trzymał się z dala od obozowiska nieprzyjaciół, obiecał mu, że wróci z nim przy następnej pełni księżyca, ale jego towarzysz nie chciał czekać. Dla Conawago nie miało większego znaczenia to, że Huroni obozujący tam z Francuzami upiekliby go żywcem, gdyby złapali go skradającego się przez ich obóz. Conawago upierał się, że duchy umieściły tam ich wroga, aby sprawdzić jego determinację. Prosił młodego Szkota, aby mu nie towarzyszył. Nie miał chwili do stracenia – szukał ratunku dla swoich plemion, a matka go nauczyła, że święta ochra, którą musiał wziąć ze skalnej półki koło obozowiska, ma największą moc, kiedy zostaje zebrana przy pełni księżyca.
Duncan ze strachem obserwował, jak Conawago prześlizguje się między namiotami francuskich oficerów i mija kolejne śpiące postacie, a jego lniana koszula świeci w blasku księżyca jak latarnia morska. Kiedy wyłonił się z ciemności, Duncan zobaczył, że przyjaciel ściska w ręku nie tkwiący za pasem tomahawk, ale zwisający z szyi amulet. Mężczyzna o blond lokach poruszył się przy dogasającym ognisku, gdy Conawago przechodził obok. Duncan podrzucił długą strzelbę do ramienia i trzymał na muszce francuskiego żołnierza, dopóki ten ponownie nie znieruchomiał pod kocem.
Natarczywy głos lelka krzykliwego dobiegł z drugiej strony obozowiska, gdzie Duncan ostatni raz widział wartownika Huronów. Nagle odpowiedział mu drugi ptak, znacznie bliżej, i Duncan przywarł plecami do drzewa, napinając wszystkie mięśnie, wszystkie nerwy ciała. Nie spodziewał się drugiego wartownika, ale teraz wiedział, że ten tam jest, niedaleko skalnej ściany, do której zmierzał Conawago. Duncan pochylił się i powolnymi, cichymi krokami ruszył przez górskie wawrzyny. Nie dalej niż kilka miesięcy wcześniej hałasowałby jak zabłąkana krowa w zaroślach i byłby martwy po kilku pierwszych krokach tak blisko wroga. Jednak po tylu miesiącach spędzonych w dziczy razem z Conawago ten oznajmił, że...
renfri73