MAJA BŁASZCZYSZYN-LATO.doc

(167 KB) Pobierz
MAJA BŁASZCZYSZYN - DIETA ŻYCIA

MAJA BŁASZCZYSZYN - DIETA ŻYCIA

 

CZTERY PORY ROKU  – LATO

 

DIETA ŻYCIA - Lato zamyka cykl - Cztery Pory Roku z DIETĄ ŻYCIA. 

Lato, to pora roku trochę łatwiejsza dla Diamondowców niż Wiosna. Jest coraz więcej młodych warzyw z grządek, a nie szklarniowych. Mnóstwo owoców sezonowych: truskawki, jagody, maliny, porzeczki, agrest itp. Dużo łatwiej urozmaicać śniadania i inne posiłki. Nie jesteśmy już tak osłabieni jak wczesną wiosną, gdy męczą nas skoki temperatury i ciśnienia. Słońce powoduje, że mamy lepsze humory i więcej energii i radości życia. W lecie wiele osób zrzuca zimowy tłuszczyk, który nagromadził się z powodu braku ruchu i apetytu na bardziej kaloryczne potrawy. Nie muszę nikogo przekonywać o konieczności korzystania z powietrza, wody, słońca, no i oczywiście ruchu. Starajmy się nasze letnie urlopy spędzać zgodnie ze STYLEM ŻYCIA. Piszę na ten temat wiele w książce pod tym tytułem, którą mam nadzieję zechcą Państwo przeczytać.

Ale wracając do kuchni, pragnę przekazać Państwu - moim wiernym Czytelnikom - następną porcję przepisów zgodnych z teorią Diamondów. Podobnie jak w DIECIE ŻYCIA - Wiosna, większość z nich jest wypraktykowana i nadesłana przez Czytelników. Ponieważ może się zdarzyć, że książeczka trafi do rąk osób, które nie czytały DIETY ŻYCIA, w telegraficznym skrócie przedstawię główne założenia teorii sformułowanej przez małżeństwo amerykańskich dietetyków - Harvey'a i Marilyn Diamond. Podstawą i celem stosowania DIETY ŻYCIA

jest utrzymanie wnętrza organizmu w czystości i pełnej sprawności. System Diamondów zwiększa zasoby energii życiowej i powoduje osiągnięcie i utrzymanie optymalnej wagi, poprzez sprawne usuwanie odpadów metabolicznych.

DIETA ZYCIA umożliwia uzyskanie trzech ważnych celów:

1) jedzenie pozostaje przyjemnością, a nie trudnym do utrzymania reżimem,

2) w organiźmie nie gromadzi się nadmiar toksycznych odpadów przemiany materii,

3) poprzednio odłożone w tkankach szkodliwe lub nawet trujące substancje są powoli i systematycznie wydalane.

    Dieta Diamondów podaje przybliżone okresy, w których dominują poszczególne funkcje organizmu. Okres pobierania pokarmów: od około 12.00 do około 20.00. Okres wchłaniania i wykorzystania pokarmów (asymilacji) od około 20.00 do około 4.00. Okres wydalania niestrawionych resztek i produktów odpadowych (eliminacja) od około 4.00 do około 12.00. Okresy te oczywiście zachodzą na siebie, ale ważne jest, żeby pobieranie pokarmów treściwych odbywało się nie wcześniej niż około 12.00 w południe (jeśli ktoś wstaje bardzo wcześnie rano - od około 10.00) i nie później niż około 20.00 wieczorem.

    Oprócz tego DIETA ŻYCIA NAMAWIA (ALE NIE ZMUSZA!!!) do zastosowania tylko trzech podstawowych zasad:

1) Zasada spożywania pożywienia o dużej zawartości wody - to jest warzyw i owoców.

Mogą one stanowić aż około 70 procent pobranych pokarmów. Pozostałe 30 procent przypada na białko, tłuszcze,

węglowodany złożone (pieczywo, kasze, kluski, ziemniaki itp.).

2) Zasada prawidłowego komponowania posiłków.

Białko zwierzęce i potrawy skrobiowe nie są trawione skutecznie, jeśli znajdują się w żołądku w tym samym czasie.

Białko to znaczy: mięso, drób, ryby, jajka, mleko i przetwory mleczne. Potrawy skrobiowe to: chleb, kluski, kasze, ziemniaki. Nie ma potrzeby abyśmy chodzili głodni i nie jedli tego, na co mamy ochotę. Po prostu nie jedzmy wszystkiego na raz. Potrawy białkowe jedzmy z warzywami gotowanymi i surówkami. Potrawy skrobiowe również z warzywami gotowanymi i surowymi.

3) Zasada prawidłowego spożywania owoców. Owoce trawione są najszybciej i najłatwiej. Możemy je jeść rano - na śniadanie, przed godziną 12 (lub 10). Jemy je w formie całych owoców, sałatek owocowych, świeżo przygotowanych soków. Lato to okres, kiedy możemy pozwolić sobie na dużą rozmaitość. Nie powinniśmy spożywać owoców po posiłkach, gdy żołądek jest wypełniony. Możemy je zjeść 30 - 60 minut przed każdym posiłkiem, a także późnym wieczorem, gdy mimo zjedzenia obfitej kolacji czujemy się jeszcze głodni. Wtedy

nie wcześniej niż 3 - 4 godziny po posiłku.

Dodatkową zasadą jest jeszcze nie popijanie posiłków. Wodę i inne napoje pijemy 10 - 15 minut przed posiłkiem. Wypite po jedzeniu rozcieńczają sok żołądkowy i utrudniają trawienie.

     Oczywiście, jeśli ktoś chce bliżej poznać i zrozumieć system Diamondów powinien przeczytać DIETÉ ŻYCIA i STYL ŻYCIA. System jadłospisu, który nie jest koniecznością, a jedynie wzorem - zastosowany jest wyłącznie w pierwszej książce. Chcę za wszelką cenę uniknąć narzucania Czytelnikom jakichkolwiek ścisłych schematów. Do czego może

doprowadzić nierozsądne stosowanie diety - jakiejkolwiek, nie tylko Diamondów, opowie Państwu jedna z młodych Czytelniczek - Justyna R. z Krakowa.

"Mam 15 lat. Obecnie, o ile sytuacja mi pozwala, staram się stosować do DIETY ŻYCIA.

Do napisania tego listu skłoniły mnie wypowiedzi innych czytelników i chęć podzielenia się mymi przeżyciami oraz ostrzeżenia młodych dziewcząt przed nierozsądnym stosowaniem się do diety. Ja, tak jak wiele dziewcząt w moim wieku, miałam kompleks odchudzania. Przy wzroście 168 cm, ważyłam 65 kg. Wiem, że nie było to krytyczne położenie, ale uważałam, że należy je zmienić. Zawsze uważałam, że za dużo jem. Powoli zmniejszałam ilość pożywienia, ćwiczyłam callanetics. Efekty były, lecz dla mnie niewystarczające. W końcu udało mi się wyjechać na wakacje bez rodziców i tam sobie przeholowałam. Dostałam w prezencie książkę DIETA ŻYCIA od osoby, która znała moje ówczesne problemy. Pochłonęłam ją oczywiście i uznałam za godną naśladowaia. Lecz niestety, mój zapał i

zaangażowanie były trochę za duże. Wszystkie rady zmieniłam w zasady, wszystko co jadłam redukowałam do tego stopnia, że przez cały dzień żywiłam się niewielką ilością owoców, a w godzinach wieczornych jedynym skoncentrowanym posiłkiem był np. kawałek sera i surówka. Niestety okres przejścia na tę reżimową dietę był za krótki. To prawda, że w ogóle nie odczuwałam głodu, miałam więcej sił (co dziwiło wszystkich), czułam się lekka.

Uprawiałam nawet biegi. Gdyby okres przejścia na dietę był prawidłowy, pożywienie wartościowe, gdybym w pełni działała według Pani zasad, na pewno nie pozostawiłoby to konsekwencji. Ja w ogóle nie zauważyłam mojego zaślepienia. Uważałam, że moje postępowanie wcale nie jest anormalne. Chudłam w oczach, krewni apelowali do mnie, obawiali się o moje zdrowie, lecz moja zaciekłość była nietypowa. W ciągu 2 miesięcy schudłam około 20 kg. W konsekwencji wyniszczyłam wszystkie hormony odpowiedzialne za miesiączkę, popadłam w konflikt z rodzicami, którzy nie chcieli patrzeć na DIETÉ ŻYCIA (uważali, że przez nią tak wyglądam, a nie przez swoją głupotę). W końcu zrozumiałam na czym polega właściwe odżywianie zawarte w DIECIE. Musiałam przez pewien okres przerwać ten styl życia, aby nieco przytyć. Teraz cieszę się, że mogę wymyślać różne potrawy. Odżywiać się normalnie pożywieniem, które lubię, wiem, co jest zdrowe, jem na co mam ochotę. Proszę o dalsze wspaniałe przepisy w Pani książkach. Bardzo proszę o zamieszczenie tego ostrzeżenia oraz specjalnych wskazówek dla młodych dziewcząt szukających sposobu na schudnięcie".

Bardzo wdzięczna jestem Justynie za naprawdę mądrze i ładnie napisany list. Jakie te nasze 15 – latki potrafią być rozsądne! Justyna nadesłała również parę przepisów, które znajdziecie Państwo w drugiej części książki.

Gorąco apeluję do młodych, i nie tylko młodych, Czytelników o nie przekręcanie idei Diamondów. DIETA ŻYCIA jest, i ma być bardzo liberalnym sposobem odżywiania się, który każdy dostosowuje do swoich potrzeb. Jeśli ktoś chce

może na tej diecie schudnąć. Może też pozostać przy swojej - optymalnej wadze. Dostałam również list od pani, która od wielu lat bezskutecznie starała się przytyć, a na DIECIE ŻYCIA przytyła 2 kg, czyli nie jest to wyłącznie, jak niektórzy usiłują sugerować, sposób na chudnięcie.

    A oto fragment listu pani Danuty W.: "Od czerwca staram się odżywiać zgodnie z DIETĄ ŻYCIA. Przybrałam na wadze około 2 kg. Mam 39 lat, wzrostu 169 cm, a ważę obecnie 51 kg."

Powtarzam to do znudzenia w każdej publikacji, a więc powtórzę i tu: KAŻDY MUSI OPRZEĽ SIÉ NA WŁASNYM ZDROWYM ROZSĆDKU ORAZ ZAUFAĽ WŁASNEJ INTUICJI. A jeśli ma z tym kłopoty lub jego sytuacja zdrowotna jest trudna - powinien zasięgnąć rady doświadczonego lekarza. Zgodnie z zapowiedzią z DIETY ŻYCIA - Wiosna pragnę, aby prawdziwymi autorami Lata byli Czytelnicy. Dlatego przytoczę teraz cały szereg

fragmentów bardzo obfitej korespondencji. Anna S. ze Stargardu Szczecińskiego: "Oczywiście ciągle stosuję Pani DIETÉ. Chcę dodać, że nie tylko straciłam na wadze, ale również czuję się lepiej. Po posiłkach wcale nie jestem ociężała, tak jak to było kiedyś, a ponadto (co jest dla mnie bardzo ważne) skróciły mi się miesiączki i stały się bezbolesne. Przestały mi także wypadać włosy i nie "kwitną" mi paznokcie. Mogłabym tak wciąż wyliczać i wyliczać skutki stosowania tej diety. Chciałabym Pani podziękować za to, że zajęła się Pani propagowaniem u nas w Polsce diety Diamondów. To ma istotne znaczenie, gdyż my - Polacy jesteśmy przyzwyczajeni jadać wyjątkowo niezdrowo."

Magda z Bełchatowa jest autorką kilku ciekawych przepisów. Ma 16 lat. W ciągu kilku miesięcy schudła 10 kg i czuje się lepiej niż poprzednio. Ale jak pisze: "... jest pewien problem, a mianowicie - rodzice. Oni uważają DIETÉ ŻYCIA za jedną wielką bzdurę. Zabraniają mi ją stosować twierdząc, że wszystkie moje choroby spowodowane są tą zmianą

odżywiania (a choruję od 5 lat)". Pozostawiam to bez komentarza!

    Pani J. G. z Łodzi (list ze stycznia br): "Od niepamiętnych lat walczyłam z otyłością. Walczyłam i mimo wszystko tyłam. W ubiegłym roku groziła mi operacja ginekologiczna. Ze względu na wiek (34 lata) lekarze zrezygnowali z operacji na korzyść leczenia zachowawczego. Decyzja lekarza endokrynologa - ginekologa - najpierw schudnąć i to sporo. Początki były trudne i prowadzone "po omacku". Przeczytałam Pani książkę. Potem musiałam ją oddać, ale kupiłam przepisy na jesień i zimę. A oto efekty kuracji prowadzonej wg zaleceń od połowy września. Schudłam 10 kg - w pasie jest mniej 6 cm, a w biodrach 10 cm.

Spadło mi ciśnienie (zawsze trochę za wysokie). Czuję się o wiele lepiej. Biegam, nie chodzę. Jest mi o wiele lżej. Mniej przeziębiam się. Mniej się pocę i pot mniej nieprzyjemnie pachnie. Co prawda mam jeszcze do schudnięcia dużo, ale zrobiłam dobry początek i wierzę w skutki". 

     Pani Gosława ze Szczecinka pisze: "Kupując rok temu książkę DIETA ŻYCIA, nie zdawałam sobie sprawy, że zmieni ona w taki sposób nasze konserwatywne społeczeństwo i że będzie miała taki wpływ na mnie. Kupowałam ją z czystej ciekawości do nowości. Bardzo dobrym pomysłem są broszurki na poszczególne pory roku. Przepisy są wspaniałe, a pomimo pewnej wiedzy, zawsze w nowej dziedzinie czujemy się niepewnie. Na przykład ja nie wiedziałam, czy do moich sałatek mogę dodawać majonez? Teraz już wiem, że tak".

Dziękuję Pani Gosławie za przepis na, rzeczywiście, pyszną sałatkę z pieczarek. Bardzo ciekawa jest wypowiedź Pani Anny S. ze Zgorzelca, sądzę, że warto ją przytoczyć. "Parę dni temu zetknęłam się po raz pierwszy z broszurką DIETA ŻYCIA - Zima. Bardzo zainteresowały mnie nie tylko przepisy ale również spostrzeżenia nadesłane przez czytelników. Jestem wegetarianką od prawie trzech lat. Wciąż pogłębiam wiedzę na temat wegetarianizmu oraz wszystkiego co dotyczy zdrowego odżywiania. Chciałabym podzielić się moimi spostrzeżeniami. Otóż, nie spotkałam się jeszcze z ludŽmi, którzy popieraliby wegetarianizm. Gdy goszczę u znajomych, muszę się tłumaczyć, dlaczego nie jem zupy na kościach. śmieją się ze mnie, ale w pewnym momencie samej chce mi się śmiać z tego, że ludzie na tyle nic nie rozumieją, iż myślą, że wyznaję inną religię. Myślę, że człowiek, który dosłownie opycha się padliną nie rozumie tego, co ja czuję wobec zabijanych zwierząt. Przeszłam na wegetarianizm ze względu na zwierzęta, które są moimi przyjaciółmi, a przyjaciół się nie zabija, a tym bardziej nie je".

    Alicja M. lat 21, z Kwidzynia również poruszyła problem wegetarianizmu. "Oglądałam sobotni wywiad z Panią w telewizji. Z wywiadu wynikało, że będzie Pani teraz

częstym gościem 2 programu. Proszę mi napisać od kiedy, jak często i ile minut będą trwały z Panią programy. Chciałabym nie przegapić żadnego. Obiecuję sobie po tych programach sporo. Tak mało się u nas o nowych stylach żywienia pisze, mówi. Ten program choć trochę zapełniłby lukę. Ludzie, którzy jedzą inaczej, nie jedzą mięsa, w polskim społeczeństwie budzą zdziwienie, a niekiedy strach (że należą do jakiejś sekty, wyjątkowo tajemniczej itp.).

Nudzą mnie naukowe wyliczenia ile czego trzeba zjeść, aby dostarczyć białka, węglowodanów, witamin. Szukam innej drogi. Poszukuję wszystkiego co dotyczy wegetarianizmu. Staram się dotrzeć do materiałów i książek o makrobiotyce.

Bez wahania kupiłam Pani książkę i nie rozczarowałam się. Nie mogę powiedzieć, że stosuję cały system Diamondów. Moim pierwszym posiłkiem są jednak owoce, ale już około 9.00 - 10.00 wcinam śniadanie (jakąś bułkę z warzywem i masłem). Staram się także nie łączyć w jednym posiłku węglowodanów z białkami, co nie zawsze mi wychodzi. Bardzo mi smakują sałatki według Pani przepisów. Jeśli mam składniki, często je robię. Staram się także wprowadzić moje własne składniki i nowe przepisy".

Listów podobnych do listu Alicji otrzymałam kilka. Mam nadzieję, że będę mogła spełnić prośbę sporej grupy Czytelników.

    Pani Ewa K. (lat 33) z Chrzanowa pisze interesująco o zmianach jakie DIETA ŻYCIA wniosła w jej życie. "Od trzech lat cierpię na nerwicę depresyjną. Uczę w szkole podstawowej. Pracowałam zaledwie 18 godzin tygodniowo, a czułam się jak po 30. "Ciągnęłam" tę pracę z ogromnym wysiłkiem, gdyż towarzyszyło mi zmęczenie fizyczne i psychiczne, bardzo słaba pamięć i koncentracja oraz dolegliwości wegetatywne. Było mi tak ciężko i źle, że rozpaczliwie rozpoczęłam poszukiwanie sposobów na poprawę stanu zdrowia. W pierwszym roku choroby nie pracowałam, leczyłam się lekami psychotropowymi. W porę zorientowałam się, że to nie ma sensu. Odstawiłam leki i wróciłam do pracy. W wakacje w rękę wpadła mi DIETA ŻYCIA. Uznałam ją za cud od Boga. Ja nie muszę się odchudzać (158 cm, 48 kg), ale dostosowując się do zaleceń w Pani książce wierzyłam, że odzyskam energię, radość i zlikwiduję dolegliwości przewodu pokarmowego. I tak rzeczywiście się

dzieje. Czuję się lekka, radosna, mam dużo energii, rzadko czuję dawne zmęczenie. Bardzo lubię wymyślać i przygotowywać coraz to nowe posiłki, a ten styl odżywiania daje mi ku temu duże możliwości. Serdecznie dziękuję za cudowną książkę."

Pani Joanna G. z Bukowiny Tatrzańskiej pisze: "Wiem, że propozycje Pani M. Błaszczyszyn są kontrowersyjne. Ale mnie DIETA ŻYCIA odpowiada. Wypowiedzi krytyczne lekarzy są po prostu śmieszne. Mam 43 lata, lekką nadwagę, jestem zdrowa. DIETA ŻYCIA urozmaica moje menu w domu. Stosując tę dietę czujemy się z mężem bardzo dobrze. Jesteśmy bardziej aktywni w pracy i spokojni. Bardzo dziękuję Pani Mai za te wspaniałe książeczki z przepisami".

    Iwona R. z Warszawy pod wpływem DIETY ŻYCIA pozbyła się nękających ją rozterek i

odzyskała równowagę. "DlETĄ ŻYCIA obaliła Pani wszystkie moje "racje" i wątpliwości. Podchodziłam do spraw związanych z żywieniem w sposób niezwykle dogmatyczny. Cały dzień pilnowałam się, aby czegoś "zakazanego" nie wziąć do ust i nie zjeść. Z reguły - przegrywałam. Nękały mnie wyrzuty sumienia, byłam zła, zrezygnowana. Następnego dnia sytuacja się powtarzała. Jadłam coś - nie dlatego, że byłam głodna - ale na złość sobie. Po kontakcie z Panią, któregoś dnia, uświadomiłam sobie, że od kilku dni, w nawale zajęć, obowiązków, trudności, nie myślę o tym, czy jem właściwie i w odpowiedniej ilości. Nie myślałam w ogóle o pożywieniu. Sięgałam po nie, gdy czułam się głodna. Była to naturalna reakcja organizmu. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Uświadomiłam sobie, że jedzenie na

sygnał organizmu - jest wspaniałą sprawą. Człowiek je, gdy odczuwa potrzebę. Nie ma wyrzutów sumienia, a więc cały rytuał może być powodem do radości, przyjemnością. Wtedy wszystko bardzo smakuje. Odnaleźć prawidłową reakcję, uporządkować zegar biologiczny. Teraz posiłki są dla mnie miłą czynnością, nie męczę się myśląc bezustannie o tym, czy nie zjadłam za dużo, odpowiednio etc".

    Cieszę się, że DIETA ŻYCIA pomogła Pani Iwonie  odnaleźć siebie, obudzić swoją intuicję, do czego nieustannie nawołuję. Tylko w zgodzie z naturą, jej prawami możemy być zdrowsi. Kontynuacją tematu poruszonego powyżej jest list pani M. O. z Gołańcza. "W wakacje wpadła mi w ręce DIETA ŻYCIA. Niewiele się zastanawiając, kupiłam tą książkę, bo moje życie to ciągłe diety. Przeczytałam tę pozycję jednym tchem i stwierdziłam, że moje dotychczasowe starania związane z utrzymaniem figury i bezustanna walka z zaparciami były bez sensu. Mam 39 lat, a od 20 lat walczę z zaparciami i tendencją do tycia. Stosowałam przeróżne diety, które nie są skuteczne, co zrozumiałam po przeczytaniu książki. Owszem, chudłam 5 - 8 kg, ale szybko tyłam, mimo tego, że mam silną wolę. Waga stała się moją obsesją, popadałam często w stan przygnębienia, wyrzutów sumienia, niechęci do siebie samej. Coraz silniej stresowała mnie myśl, jak będę wyglądać i ile utyję jak wejdę w "lata

przejściowe". Mój drugi ważny problem, który spędzał mi sen z powiek, to wspomniane 20 - letnie kłopoty z pracą jelit. Nie będę opisywać jakie przechodziłam męczarnie, ale to był koszmar, a ostatnio lęk przed rakiem. Po przeczytaniu książki pomyślałam sobie, że spróbuję jeszcze raz, choć zabrałam się do DIETY bez entuzjazmu i wiary w sukces. Zaczęłam DIETÉ ŻYCIA w sierpniu. Przestrzegałam ściśle zasad komponowania posiłków i spożywania

owoców. Teraz, po 2 miesiącach odżywiania się zgodnie z DIETĆ ŻYCIA, chce mi się krzyczeć, że to cudowna, prawdziwa DIETA ŻYCIA! Opowiadam moim znajomym o moich osiągnięciach dzięki diecie Diamondów. Zaczęłam już propagować opisane przez Panią zasady żywienia wśród młodzieży (jestem nauczycielką szkoły średniej). Dietą Diamondów jestem zafascynowana z wielu względów, a mianowicie: schudłam w ciągu miesiąca około 4 kg, od miesiąca nie mam kłopotów jelitowych (bez tabletek i ziół było to nieosiągalne od lat), nie odczuwam dokuczliwych bólów kręgosłupa i głowy (przestałam "pożerać" tabletki przeciwbólowe), przestałam pić kawę (dotychczas nie umiałam zacząć dnia bez kawy), ograniczyłam spożycie mięsa i wędlin (przepadałam za tym). Sama nie mogę w to wszystko uwierzyć. Czuję też przypływ energii i nie jest to sugestia, a fakty. Nie muszę sypiać popołudniami. Nie męczy mnie strach przed nadwagą. Znalazłam sposób na życie, za co jestem Pani serdecznie wdzięczna. Chcę jeszcze nadmienić, że w realizowaniu diety Diamondów występowały, na początku, pewne trudności, ale zdrowy rozsądek i intuicja pomogły w odnalezieniu siebie. Kończąc mój list jeszcze raz dziękuję za radość i szczęście jakiego doznałam".

    Cytowane dotąd listy dotyczą osób młodych. Oto listy od osób starszych. Pani Danuta G. z Bydgoszczy pisze: "Przed dwoma miesiącami wpadła mi do rąk Pani książeczka DIETA ŻYCIA i "Sałatki dla zdrowia". Czytając ją najpierw byłam przerażona, że niemożliwe będzie ich stosowanie. Po wnikliwym odczytaniu zmieniłam zdanie. Oboje z mężem jesteśmy szczupli, to znaczy wagę mamy w normie, ale różne dolegliwości: mąż w wieku 72 lat z uregulowaną cukrzycą, a ja od dłuższego czasu nie mogłam pozbyć się zgagi. Teraz widzę, że wszelkie diety jakie dotąd stosowaliśmy, to jedno wielkie nieporozumienie. Ponieważ jestem z tych, którzy diety szukają, z miejsca wprowadziłam częściowo w życie (nawet będąc miesiąc w sanatorium starałam się w miarę możliwości odżywiać wg Pani wskazań) z ogromnym efektem. Lekarz zapisał mi na zgagę tabletki Gelacid, których w ogóle nie musiałam używać. Teraz już w domu zaczynam powoli korzystać z Pani przepisów. Rano jem kilka jabłuszek, sok jabłkowy 100 - procentowy z Hortexu, potem inne owoce łącznie z bananami do 12 - tej. Obiady według wskazań, kolacje też. Jestem Pani wdzięczna za napisanie tej książeczki i myślę, że wdzięczni będą też ci wszyscy, którym ją poleciłam i gdzie mogę polecam wciąż. A z tych wszystkich diet, które są stosowane nawet w sanatoriach, i które lekarze zalecają można się tylko serdecznie uśmiać." List od Pani Elżbiety Sz. z Gdańska. "Mam 80 lat. Dziękuję serdecznie za książkę DIETA

ŻYCIA. Jest wspaniała. Nareszcie znalazł się ktoś, co chce uzdrowić nasze społeczeństwo. Wciąż słyszy się tylko ubolewania, że śmiertelność w Polsce jest najwyższa, ale coś robić, żeby zmienić, to nikomu nie chciało się. Dopiero Pani podjęła trud uzdrowienia naszego społeczeństwa. Należy się Pani najszczersze uznanie. Pani dieta to prawdziwa rewolucja. Ja z łatwością przyjęłam ją, bo przeważnie do południa nie miałam apetytu, więc nic nie jadłam, a teraz zajadam się owocami, które są tańsze od wędlin. Przepisów swoich nie podaję, bo Pani przepisy są wystarczająco pomysłowe i urozmaicone".

Niezwykle interesujący list otrzymałam od Pana Romana N. z Gdańska. Oto fragmenty:

"Nigdy przedtem w całym życiu nie przeczytałem tak mądrych myśli jakie są zawarte w DIECIE ŻYCIA. Jest napisana z myślą o człowieku, zdrowiu, celu życia. Dzięki tej diecie polepszyło się moje samopoczucie, mam dużo większą chęć do życia niż wcześniej, pomimo że wydarzenia na świecie nie nastrajają do optymistycznego myślenia, mnie chce się

żyć. Poza tym zawsze się pociłem w nadmiarze, a teraz to ustąpiło. Wcześniej miałem duże problemy ze wstawaniem rano do pracy. Obecnie gdy zadzwoni budzik i otwieram oczy czuję się dobrze, nie chce mi się dalej spać, powieki nie ciążą już jak głazy, oczy nie bolą, jestem wypoczęty. Jestem sportowcem i trenuję trudną dyscyplinę sportu, a jest nią Kick - boxing (...). Na koniec tego listu jeszcze raz dziękuję za napisanie niezwykle cennej dla mnie książki. I jeszcze pragnę powiedzieć, że jeśli kiedyś osiągnę sukces w sporcie to będzie to zasługa Pani. P.S. Posiadanie wiedzy jeśli nie jest połączone z jej ujawnianiem - jest niczym - gromadzeniem drogocennych kamieni - rzeczą próżną i głupią".

Odpisując na list Pana Romana skorygowałam zbyt rygorystyczne podejście do diety Diamondów. Jak uparcie podkreślam, jestem za swobodnym stosowaniem tego stylu życia. Szczególnie uprawiając czynnie sport należy bardzo dbać o odpowiednią kaloryczność i urozmaicenie posiłków. Powinny być tak komponowane, aby oprócz łatwego trawienia i przyswajania, zapewniały pełną gamę substancji koniecznych dla sprawnego funkcjonowania organizmu. Dotyczy to również dzieci i młodzieży, które bezwzględnie muszą zabierać do szkoły posiłek. Przerwa między śniadaniem a obiadem, po powrocie do domu jest zbyt długa i należy to dzieciom wytłumaczyć. Niedawno ukazała się na rynku książka STYL ŻYCIA będąca kontynuacją DIETY ŻYCIA, w której cały rozdział poświęcony jest uwagom dotyczącym żywienia dzieci. Zainteresowanych odsyłam do tej pozycji. Wybaczcie mi Państwo, że cytaty z Waszych listów zamieszczone są nieco chaotycznie, ale listy nadchodzą w trakcie pisania, i te które wydają się najciekawsze - cytuję. Niedawno nadszedł list od Pana Krzysztofa B. z Kędzierzyna: "Zacząłem stosować się do zaleceń zawartych w Pani pierwszej książce, mając dobrze powyżej 10 kg nadwagi i żyjąc w ciągłym stresie spowodowanym świadomością, potwierdzonego przez lekarzy, stanu przedrakowego (leukoplakia). W 1990 roku poddałem się zabiegowi elektrokoagulacji wyrodniejącej tkanki, lecz stan ten po wygojeniu rany, co prawda w mniejszym nasileniu, trwał nadal. Spotkawszy w księgarni Pani książkę, postanowiłem spróbować diety. Tak jak Pani pisze - początek był trudny, stare nawyki i przyzwyczajenia (jestem 40 - latkiem), niełatwo jest przezwyciężyć. Mimo to powiodło mi się. Przestawiłem swój organizm (przy wydatnej pomocy żony) na żywienie owocowo - warzywne, trzymając się drabiny energetycznej.W pierwszym okresie (7-8 tygodni) straciłem na wadze około 8 kg, a co najważniejsze objawy zapalne związane z leukoplakią również zaczynają się cofać. Powoduje to we mnie ogromną radość życia i chęć do dalszych działań. Wszystko dzięki Pani książce. Spotykam się coraz częściej z próbami stosowania Pani zaleceń w szerokim kręgu znajomych. Nasuwa mi to pomysł, aby ułatwić mieszkańcom mojego miasta zaopatrywanie się w komponenty i półprodukty, czy też gotowe sałatki w jednym lub kilku placówkach gastronomicznych. Żona moja zajmuje się zawodowo gastronomią. Byłoby to zgodne z Pani nadzieją na rozwój w Polsce barów sałatkowych". Panie Krzysztofie! To jest właśnie to! O takie inicjatywy mi chodzi. Cieszy mnie podwójnie Pana list - bo poprawa Pana zdrowia i odzyskanie radości życia... no trudno wprost o lepszą nagrodę za pracę włożoną w napisanie książki.

    Od Pani dr med. Walentyny W. z Krakowa nadszedł list z bardzo ciekawą propozycją i sugestiami. "Zaczęłam od miesiąca wprowadzać w życie porady zawarte w DIECIE ŻYCIA. Są rewelacyjne! Czuję znaczną poprawę samopoczucia i ubywa mi coś niecoś niepotrzebnego. Chciałam tym listem podziękować Pani za rewolucyjne propagowanie nowych, zdrowych zasad odżywiania się. Powoli, stopniowo zaczynam przekonywać całą rodzinę. Dlaczego nie ma Pani swoich programów w telewizji, poprzez które można by było naprawdę uzdrowić i odchudzić nasze społeczeństwo. Jest w niej tyle niepotrzebnego gadulstwa, a dzięki Pani programowi zyskałoby na zdrowiu szersze grono ludzi, bo książka nie trafi do wszystkich. A teraz druga sprawa. Mam na wsi (...) duży dom (9 pokoi, 3 łazienki) z dużym sadem owocowym, gdzie mogłabym zorganizować małe sanatorium z DIETĆ ŻYCIA (...). Z zawodu jestem lekarzem, już na emeryturze i chciałabym być bardziej aktywna".

    A teraz trochę dziwny list Agnieszki B. z Warszawy. Aż mi się wierzyć nie chce, że tego typu poglądy egzystują w naszym społeczeństwie. "...Któregoś dnia miałam ochotę na grzyby. Niestety na drugi dzień rozbolał mnie po nich żołądek, dostałam też torsji. Mama mnie obserwowała, po rozmowie z tatą powiedziała: "Koniec, od dziś jesz to co my". Próbowałam się przeciwstawić, ale moim rodzicom nic nie można wytłumaczyć. Tato zabronił mi jeść jabłka (mówi, że nie mają żadnych witamin), a jak kiedyś trzymałam jabłko w ustach, to tak się zdenerwował, że myślałam, że mnie zabije. Ile razy chcę mu wytłumaczyć, że od dawien dawna wiadomo, że jabłka, owoce i jarzyny są podstawą zdrowia. Tato na to mówi, że jakoś inni ludzie obywają się bez warzyw i są zdrowi, a dla mnie najbardziej potrzebne jest mięso i zupy. Obłęd! Jeszcze mi powiedział, że jak człowiek mało je, to wątroba się psuje i wtedy się tyje. Więc wyszedł teraz z założenia, że muszę tylko jeść, jeść i ciągle jeść. Ja prawdę mówiąc coraz gorzej się z tym czuję. Jabłka kupuję sobie z pieniędzy, które zawsze jakoś wykombinuję i chowam przed rodzicami, bo gdyby się o tym dowiedzieli, to... lepiej o tym nie mówić. Czuję się strasznie. Ciągle chce mi się spać, mówią, że jestem blada, mam sińce pod oczami, naprawdę nie mam siły do życia! Ciągle tylko pchają we mnie mięcho, wcale nie

piję mleka, a o warzywach nie ma mowy. Na śniadanie dają mi tłustą kiełbasę, póŽniej pierogi, bigos, miód, racuchy, drożdżówki itp. A ja nie chcę być gruba! Mam już dość przezwisk i śmiechu z powodu mojej tuszy. A tu ciągłe krzyki: "Jedz!" Tato powiedział, że dopiero uwierzy, że owoce są zdrowe, jak mu o tym powie jakiś specjalista (lekarz). Mówi,

że jak mu przyprowadzę do domu specjalistę to może wtedy się przekona."

Rzeczywiście Agnieszko, masz rację - obłęd! Może ta książeczka przekona twoich rodziców.

    A może również takie wypowiedzi jak Pani Teresy O. mieszkającej w Ustrzykach Dolnych. "... Chcę podziękować za 2 wspaniałe książki, które udało mi się kupić "Jesień" i "Zima"!. Jestem zachwycona umieszczonymi w nich przepisami i niezwłocznie wprowadzam je w życie. DIETA ŻYCIA pomogła naszej rodzinie, a szczególnie mojemu młodszemu synkowi (7 lat) bardziej niż jakiekolwiek wcześniej zażywane leki. Jest on teraz o wiele odporniejszy. Po wprowadzeniu DIETY bezustanny kaszel – przeszedł "sam". Jestem za to ogromnie wdzięczna. TO jest wspaniała sprawa, po półrocznym stosowaniu, wiem, że nie wrócę do

poprzedniego odżywiania, które może tylko szkodzić i prowadzić do szybkiego starzenia się".      Anna S. z Krakowa pisze o problemie nękającym wiele dziewcząt, pań, i nie tylko, z którym ja również wiele lat borykałam się. "Pomimo, że stosuję DIETÉ ŻYCIA tylko od czasu do czasu, efekty są widoczne: od dłuższego czasu w ogóle mniej jem, nie odczuwam nienaturalnego głodu - a raczej teraz zaczęłam wreszcie czuć - taki prawdziwy, zdrowy głód. Przestałam też jeść SŁODYCZE - choć na początku to wymagało dużego wysiłku - i rzeczywiście: teraz po prostu nie odczuwam potrzeby ich jedzenia!!! Nawet jak je widzę w domu na talerzu. Dla mnie to największy sukces, zważywszy, że jeszcze do niedawna jedzenie czekolady to był mój nałóg - niemal codziennie zjadałam jedną. To cudowne móc przejść obok niej obojętnie i za rogiem kupić sobie za zaoszczędzone pieniądze - kilogram jabłek! I to wszystko po zaledwie 3 tygodniach stosowania DIETY (z przerwami). Ma Pani we mnie wierną "wyznawczynię". Dziękuję bardzo".

    A teraz parę komentarzy i opinii do ostatnio publikowanych ataków na dietę Diamondów. Jak Państwo zauważyli wiele pań pisze o doskonałym wpływie tej diety na cerę, włosy, paznokcie. Większość osób czuje się młodziej i tak również wygląda. Na jednym z turnusów z DIETĄ ŻYCIA w Sanatorium w Bieszczadach spotkałam panią z Łodzi, która jest

"na Diamondach" od 5 lat (poznała ten styl podczas pobytu w U.S.A.) wraz z całą rodziną. Nikt z kuracjuszy nie mógł uwierzyć, że ma o 10 lat więcej niż nam się wydawało. Cera, figura, sposób bycia młodej kobiety (ma córkę 20 - paroletnią). Dlatego zaskakuje zdanie jednego z profesorów - ekspertów, że DIETA ŻYCIA powoduje pojawienie się zmarszczek, żółknięcie skóry, szybsze starzenie się i różne jeszcze gorsze kłopoty. Skąd te wiadomości? Czy prowadził obserwację pacjentów prawidłowo stosujących dietę Diamondów? Ja mam obserwacje wprost skrajnie przeciwne. Oraz informacje z wielu krajów od osób od lat stosujących DIETÉ - czyżby tysiące ludzi mogło się tak bardzo mylić?

    Otrzymałam kilka listów od zaniepokojonych zwolenników Diamondów. Na przykład list od Pani Ireny I. z Płocka.

"Jestem, wraz z mężem i 15 - letnim synem zwolenniczką DIETY ŻYCIA. Stosujemy się do niej od ponad dwóch miesięcy - ze względów zdrowotnych. Zawsze byliśmy szczupli, więc nie musimy się odchudzać. Takie odżywianie bardziej nam odpowiada, jest lżej strawne. Zasady diety trafiły nam do przekonania. Chętnie przygotowujemy posiłki, chętniej spożywamy. Jest to bardzo ważne. Tym bardziej denerwujące są ostatnie wypowiedzi w TV i w prasie. Może korzystna byłaby dyskusja na ten temat na łamach. Jestem przekonana, że wypadłaby na korzyść DIETY ŻYCIA".

Oprócz tego rodzaju listów wyrażających zaniepokojenie, dostałam ostatnio sporo korespondencji dość wyraźnie ustosunkowującej się do ostatnio publikowanych zarzutów. Przytoczę dwa przykłady. Pani Klementyna R. Z Warszawy: "DlETA  ŻYClA  jest "w czytaniu" już od blisko roku. Od roku zainteresowani czytelnicy, z lepszym lub gorszym skutkiem - stosują tę dietę i zbierają osobiste doświadczenia. Pani Maja publikuje swoją wiedzę, odpowiada na listy, których jest bardzo wiele (co świadczy o stopniu zainteresowania), reklamuje coraz to nowe surówki i źródła ich nabycia. Jest zaangażowana, ciepła i "do ludzi". I naraz ocknęli się profesjonaliści w dziedzinie żywienia. Wszyscy

jak jeden mąż biją w DIETĘ ŻYCIA, ukazując negatywne skutki jej stosowania. Wszyscy biją w p. M.B. – odsądzając ją od czci i wiary. Myślę, że wokół tej sprawy narosło bardzo dużo nieporozumienia, a ponieważ stosuję tę dietę od początku - to jest od momentu ukazania się książki i mam osobiste doświadczenia, a tym samym pewną przewagę nad

profesjonalistami i teoretykami wiedzy, chcę dołączyć swój głos - jako świadek obrony. Po pierwsze Pani M. B. przekazując w omawianej książce swą teorię na temat żywienia zastosowała chwyt psychologiczny - mianowicie dała konkretną nadzieję wszystkim mniejszym lub większym grubasom, zalecając dietę prostą, łatwą i w pełni zrozumiałą w

codziennym stosowaniu, w dodatku "zapewniającą komfort" - jak słusznie powiedział prof Szostak ("Wprost" 4/92). Prof Szostak jest moją ogromną sympatią telewizyjną. Bardzo szanuję jego wiedzę, życzliwość - bardzo przepraszam za słowa wyrwane z kontekstu - a jednocześnie informuję, że mam żal, iż nigdy nie wypowiedział się w druku w tak obszerny i popularny sposób jak DIETA ŻYCIA. No właśnie! Tu jest pies pogrzebany. Dlaczego nikt z

profesjonalistów instytucjonalnych, krytykujących DIETĘ nie opublikował dotąd kompleksowej informacji (...). Po drugie: stosuję tę dietę od blisko roku. Celem moim nie było odchudzanie a raczej odtrucie (termin, na który wpadłam widząc, że prowadzę coraz gorszą przypadkową praktykę dietetyczną i obserwując skutki). I wtedy wpadła mi w rękę

DIETA ŻYCIA. To było to. Wszystko wolno! Wszystko smaczne! Dowolne ilości - tylko metoda stosowania uporządkowana, logiczna, uzasadniona. Przystąpiłam do dzieła z radością. Zastosowałam własne, instynktowne poprawki (...). Efekt był piorunujący! Po trzech tygodniach stosowania DIETY ubyło mi 15 lat (w stosunku do moich przyjaciółek), stałam się młoda, wesoła, nasycona energią do tego stopnia, że sama podjęłam trud odnowienia

mieszkania, co uczyniłam z dobrym skutkiem. Jesienią - gdy potrzebuję więcej kalorii - wprowadziłam więcej zbóż, gorących zup. I dla pokrzepienia ciała i ducha - do tych zbóż wzbogaconych oczywiście dużą ilością jarzyn i surówek - białe mięso. I co? - Doskonale!  Nie jadam wędlin (słone i zbyt wędzone). Jadam twarożki, kefiry, robię zupy. Przepisy sama sobie wymyślam. Wszystko to, nie łamiąc podstawowych zasad DIETY ŻYCIA, przystosowuję do swoich potrzeb i możliwości. Jednym słowem - wykorzystuję, zgodnie z zaleceniem P. Błaszczyszyn - inteligencję i talenty twórcze. Myślę, że głos mój - jako bezpośredniego użytkownika zalecanej diety - liczy się jako pokrzepiający, zarówno dla pani M. B., jak i dla tej grupy odbiorców DIETY ŻYCIA, którzy skołowani toczącą się polemiką o wydźwięku negatywnym i potępiającym nie wiedzą, co mają robić (..)".

     Są to obszerne fragmenty wypowiedzi Pani Klementyny R., którą wysłała do kilku wydawnictw jako odpowiedź na druzgocącą, i dla mnie trochę śmieszną, kampanię

prowadzoną przez kilka osób, dla których poprzednio czułam duży szacunek. Zacytuję jeszcze jeden głos p. Alicji z Łodzi, Czytelniczki miesięcznika "Nie z tej Ziemi", która zareagowała na wypowiedź pani A. Ciesielskiej.

"Dziękuję p. Maju - za odpowiedź na łamach NzTZ na wypowiedź "Polemicznie o diecie Diamondów" technologa żywności p. Anny Ciesielskiej - która właśnie nie doczytała, nie wgłębiła się, nie zrozumiała - albo nie chce zrozumieć - o co w diecie Diamondów chodzi. Chyba nie trzeba mieć ukończonych studiów na przykład, jak ja - żeby zrozumieć.

Możliwe, że ci ludzie mają przysłowiowe "klapki" - nie potrafią spojrzeć inaczej, zrozumieć lub chociaż starać się zrozumieć - czy może coś innego nie jest zdrowsze i lepsze. Każdy człowiek jest indywidualnością, myśli inaczej, postępuje inaczej, i ma do tego prawo - nie musi być tak jak nam nakazywano i w dalszym ciągu próbuje nakazywać.

Gdzie byli ci dietetycy, którzy teraz krytykują coś co ludziom pomaga i są na to dowody. Powtarzam - gdzie są ci dietetycy, którzy doprowadzili nas i nasze organizmy do ruiny psychicznej i fizycznej. Dobrze, że nareszcie mamy prawo wyboru diety, która nam właśnie odpowiada. A pani Ciesielskiej życzę smacznego dużego schabowego i słodkiego tortu czekoladowego. Znam sporo osób, które podleczyły się porządnie właśnie tą dietą. Ja stosuję ją według potrzeby, czuję się lżejsza i ZDROWSZA".

    Dość już listów polemicznych - mam ich znacznie więcej - do wglądu na życzenie. Na zakończenie chcę jeszcze przytoczyć fragmenty wypowiedzi Agnieszki Ł.z Sosnowca.

"Na początku chcę Panią serdecznie pozdrowić i podziękować za to, że Pani jest, że pisze Pani książki i zajmuje się tematyką tak bardzo ważną, a tak często pomijaną przez całe społeczeństwo, a przede wszystkim lekarzy. Jestem studentką trzeciego roku medycyny - było to moim marzeniem, a zostanie bardzo dobrym lekarzem jest moim najważniejszym celem. Jeszcze gdy byłam uczennicą LO interesował mnie człowiek - jego organizm i otaczające go środowisko. Na niektóre czynniki tego środowiska nie mamy wpływu - warunki geograficzne, klimatyczne, zanieczyszczenia środowiska. Na inne możemy świadomie wpływać - na przykład sposób odżywiania. Dopiero teraz studiując już medycynę zdałam sobie sprawę, że właściwe odżywianie, prawidłowe łączenie produktów wpływa na SOMA i PSYCHE każdego człowieka. Niestety brak dobrych i jasno napisanych podręczników prawidłowego odżywiania uniemożliwiały mi zainteresowanie się tym problemem głębiej i szerzej. Skompletowałam sobie sporą biblioteczkę - ale zawiera ona zbyt mało logicznych

informacji. Pomogła mi Pani książka DIETA ŻYCIA, którą kupiłam będąc na wczasach. Kiedy tylko znalazła się w moich rękach - skończyły się kąpiele, spacery ... aż do momentu, kiedy po dokładnym przeczytaniu każdego słowa, nie zamknęłam jej. Zaraz postanowiłam do Pani napisać, aby podziękować za ten "cudowny podręcznik". Planuję zająć się w przyszłości dietetyką, prawidłowym odżywianiem, zasadami stosowania i dobierania pokarmów. Jako lekarz pierwszym pytaniem (może nie pierwszym, ale podstawowym) kierowanym do pacjenta - będzie pytanie o sposób odżywiania. Dietę Diamondów stosujemy wszyscy w domu (od miesięca dość rygorystycznie, ale przyjemnie i bez zmuszania się - bo ją polubiliśmy). Sałatki, warzywa, owoce są obecnie naszymi ulubionymi pokarmami, za którymi wszyscy przepadamy - nasze samopoczucie jest na przysłowiowym TOPIE. Dlatego naprawdę brakuje mi słów podziękowania i uznania".

    Wypowiedź Agnieszki Ł. miała zakończyć cytaty z listów czytelników, ale w ostatniej

chwili nadeszły jeszcze dwa listy i nie jestem wprost w stanie zrezygnować z chęci podzielenia się z Państwem informacjami w nich zawartymi. Pani Anetta G. ze Słupska pisze na temat, który nurtuje wiele Czytelniczek. Może znajdą w tej wypowiedzi odpowiedzi na swoje pytania. "..Kiedy wpadła mi w ręce DIETA ŻYCIA byłam akurat w ciąży, ale zafascynowała mnie ona tak dalece, że postanowiłam po porodzie i zakończeniu okresu karmienia – żyć według podanych zasad. Okazało się jednak, że zrobiłam to wcześniej i to z dobrym skutkiem. Dwa ostatnie miesiące ciąży stały się dla mnie udręką i lękiem przed każdą nadchodzącą nocą. W ciągu dnia męczyła mnie okropna zgaga, a w nocy budził mnie ból i mdłości, co w efekcie zmuszało do wymiotów. Naprawdę przykra rzecz. Twarz była pokryta

wybroczynami powstałymi z wysiłku. Spróbowałam jeść inaczej, trochę się tego bałam, ale ponieważ ciąża przebiegała bez żadnych problemów oprócz wymienionych - chciałam zobaczyć jak to będzie naprawdę. No i nie zawiodłam się! Rano owoce, przerwy 3 - 4 godzinne, mniej mięsa, no i tylko do 20.00 wieczór. Dolegliwości jakie opisałam zniknęły

bez śladu, poza momentami mojej słabości, gdy jadłam po 20.00, albo podjadałam słodycze. Dziś mam półrocznego synka, którego karmię piersią, a moja DIETA ŻYCIA polega na tym, że do godziny 12.00 zajadam się owocami. Problem w tym jak karmić dziecko, bo o tym nikt jeszcze nie pisał. Daję mu dużo świeżych owoców, zupki tradycyjne na mięsie z kaszą i jarzynami. Co ma począć taka matka jak ja, która chciałaby żywić swoje dziecko zdrowo i w pełni wartościowo, a wierzę (na własnym i nie tylko, przykładzie), że to daje tylko DIETA ŻYCIA".

    Pani Anetta poruszyła ważny problem. Trochę na ten temat jest w STYLU ŻYCIA. Ale tu wypowiedzieć się powinni światli i doświadczeni pediatrzy. W indywidualnych przypadkach doradzam zawsze konsultacje z lekarzem. Takie konsultacje są możliwe w Przychodni KOMED. Drugi list od Joanny T. z Warszawy jest rozpaczliwą prośbą o pomoc. Nawiązuje on do listu Justyny, ale na ten temat uważam, nigdy nie za wiele. "Mam 17 lat. Nie wiem, jak zacząć ten list, ale jest on wielką, gorącą prośbą. Już od dziecka byłam gruba. W przedszkolu były wyzwiska. W pierwszych klasach szkoły podstawowej do przezwisk dołączyły wierszyki. Cała rodzina radziła, żebym się odchudzała. W 5 klasie zaczęłam to robić sama,

wiedząc tylko, że jeśli nie będę jeść to stracę na wadze. Głodząc się, w ciągu 3 miesięcy schudłam 20 kg. Nie były to jednak jedyne konsekwencje. Bardzo wypadały mi włosy, straciłam okres i miałam też inne komplikacje. Zaczęłam jeść normalnie, wszystko w miarę wróciło do normy, ale ... odzyskałam stracone kilogramy - plus 5 kg. Zaczęłam więc znów odchudzać się. Tym razem nie głodziłam się już tak drastycznie. Uzyskałam wymarzoną wagę i zaczęłam normalnie jeść. I znów odzyskałam stracone kilogramy plus 3 - 4 kg. Wówczas ponownie wzięłam się za odchudzanie. Tak kręcę się w tym kółku już 6 lat, sytuacja ciągle się powtarza. W okresie od września ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin