zaginiony symbol.txt

(1889 KB) Pobierz
DAN

BROWN

ZAGINIONY

SYMBOL

Z angie l sk i ego pr z ełożył ZBIGNIEW KOŚCIUK

-----------------------------------------------------Page 1-----------------------------------------------------

DLA BLYTHE

Podziękowania

Składam serdeczne podziękow a ni a t r ójce wspaniałych przyjaciół , z którymi mam przy w ilej współpracować : moj em u r e d a ktorowi, Jaso n owi Ka u f manowi, agentce l i ter a c k iej , He ide Lange , i k onsultantowi Michaelowi Rudellowi. Chciałbym także wyrazić ogromną wdzięcznoś ć wyd a wnict w u

Doubleday , wydaw c om moich książ e k na c a ł y m św iec i e i , oczywiście , C zyt e lnikom .

Po w i e ść , któ r ą tr zy macie w r ę k a ch , ni e powstałab y bez w spaniałom yś lnej pomocy ni ez l i c z on y ch o s ób ,

któ re pod z iel i ł y się ze mną s w oją w i e dz ą i umi e jętnościami . Przek a zuj ę W am wszy stkim wy raz y ogromn e go uznania

Żyć w świ ec i e, ni e roz um iejąc j eg o s e n s u , to j ak błąka ć s i ę p o wi e lki e j bibliot e c e , ni e dotykając k s ią że k .

Odwi ecz n a wi e d za taj e mn a

-----------------------------------------------------Page 2-----------------------------------------------------

FAKTY w sejfie dyrektora CIA umieszczono dokument, który spoczywa tam bezpiecznie do dziś.

Tajemniczy tekst zawiera wzmianki o pradawnym portalu i nieznanym miejscu znajdującym się pod ziemią. Jest w nim również zdanie: Zostało to gdzieś ukryte.

Wszystkie instytucje pojawiające się na kartach tej książki istnieją naprawdę, m.in. masoni, Invisible College*, Biuro Bezpieczeństwa, SMSC** oraz Instytut Badań Noetycznych.

Prawdziwe są również wszystkie rytuały, dzieła sztuki i pomniki, o których wspominam.

* In vis i b l e College (ang.) - N i ew id z ial ny Co ll ege - gr u pa p rz y r odn ikó w b ę dąc a p r ek u rsorem l ondyńskiego

R oy a l S o c i ety (Towarzystwa K ró l e wsk i e g o ) .

** SMSC - Smit h sonian Museum Support Center - Centrum Wspierania M u zeum Smithsoniańskiego .

-----------------------------------------------------Page 3-----------------------------------------------------

Prolog godz.23.33 śmierć.

Tak było od zarania czasu: zawsze pozostawało tajemnicą , jak umrzeć.

Trzydziestoczteroletni adept wpatrywał się w ludzką czaszkę, którą trzymał w dłoniach. Czaszkę wydrążoną jak misa, wypełnioną winem czerwonym niczym krew. Wypij - powiedział sobie. - Nie masz się czego bać. Zgodnie z nakazem tradycji rozpoczął podróż odziany w rytualną szatę średniowiecznego heretyka prowadzonego na szubienicę.

Luźne poły rozsunęły się, ukazując bladą pierś , lewa nogawka uniosła się ponad kolano, prawy rękaw odsłonił łokieć.

Na szyi wisiała ciężka pętla, "sznur do wleczenia", jak nazywali ją bracia . Tej nocy , podobnie jak ci, którzy składali świadectwo, miał na sobie strój mistrza.

Otoczyli go wszyscy członkowie bractwa przybrani w regalia *: w fartuchy z jagnięcej skóry , szarfy i białe rękawiczki. Na szyjach mieli ceremonialne klejnoty, które lśniły w słabym świetle jak oczy zjaw. Wielu z nich zajmowało wysokie stanowiska, lecz adept wiedział, że w tych murach doczesna władza nie ma żad n ego z nacz e nia. Wszy s cy są r ówni - są braćmi , k tó r ych za spr a wą prz ys i ęg i p ołącz y ł a mi s t yc zna w i ęź.

P at r zy ł na człon kó w tego niezwykłego zgromadzenia , zasta n a wi aj ą c si ę, cz y ktoś z z e w nątrz da ł b y w iarę , że wszyscy ci ludzie zbio r ą s ię w jednym miejscu .. . i to w tak i m miejscu. Sala pr zy pom i na ł a staroży t ną św iątynię. .

Pr awda była jeszcze bardziej niewia r ygodna .

J estem w odl e gło ś c i zaledwie kilku p r zec z nic od Bia ł ego Domu!

Og r omny gmach prz y Szesnastej Ulic y pod nu m e r em tysiąc si edemset trzydzi es t y m trzecim, w pó ł nocno - zachodniej części Was z y ngtonu , był kopią pogańskiej ś w i ątyni - świątyni króla Mau z olosa , pier w otnego mau z oleum , miejsca , w którym po ś mierci składano lud z kie szczątki. Głównego wejścia strzegły dwa siedemnastotono w e, odlane z brązu sfinks y. Wnętrz e budynku tworzył bogato zdob i on y labirynt sal , korytarzy, zamkniętych k r y pt i bibliotek . Znajdo w ał się tam nawet ot w ór w ś cianie, w którym widać było dwa ludzkie szkielety. Choć powiedziano m u, ż e każde pom i e s zczeni e w tym gmachu ma s woją tajemnicę , wi e dział , iż największe kryje wielka sala, w której klęczał z czaszką w rękach . Sala świątyni.

Pomieszczen i e zbudowane na plani e k w adratu było olbrzymie . Sklepienie sięgające imponującej wysoko ś ci trzydziestu metrów w s pierało s ię na kolumn a ch z zielonego gr a nitu . Pod ś cianami sta ły w k ręgu r zędy k rzes e ł w ykonanych z c i emnego rosyjskiego o r zec ha z s i e dze n ia m i obit ym i ręczni e w ypra w ioną ś wińską skórą . Z a chodnią stron ę sal i zdominował wyso k i na dzies i ęć metrów tr on, napr z ec iwk o którego ukryto o r gany. Ściany pokrywała m oza i k a s t aroż yt ny c h s ymboli , egipskich i h e brajskich, a stro n o mic z ny ch ' i al c h e mic zn ych oraz innych , których ni e rozpo zn a w a ł . T e j noc y s alę świąt yn i oświetlał szereg prec y zyjn i e r o zmieszc z onych ś wi e c . S łab e św iatło wzm a cn i a ł j e dynie blady promień księ ży ca w p a dający prze z duż y otwór w su f icie , odsłaniając najbardziej zdumi ew ają cy element pomie s zczen i a - potężny o ł tarz wykuty z jednego bloku polerowanego , czarnego , belgij s k i ego marmu r u , u sy tuo w an y na s amym środku . Prawdziwą tajemnicą jest śm i erć - prz y pomniał sobie . - N adszedł cza s - wyszeptał głos.

Adept podniósł wzrok i spojrzał na dostojną postać w białej szacie , która przed nim s tała. Czc i godny Wielki Mistrz. Ten dobiegający sześćdziesiątki mężczyzna był symbolem Ameryki, człowiekiem uwielbianym , silnym i niesłychanie bogatym. Jego niegdyś czarne włosy całkiem po s iwiały , a twarz s u ge r owała błyskotliwy intelekt i władz ę sprawowaną przez długie lata .

- Złóż przysięgę - powiedział Wielki Mistrz głosem cic h ym jak padający śn i eg. - Dotrzyj do kresu

wędrówki .

* Ponieważ masoneria określa się również jako "sztuka królewska" (ars regia), właściwe dla niej symbole nazywane bywają insygniami królewskimi - regaliami; wśród masonów trwa spór, czy do regaliów należy zaliczyć niektóre elementy ceremonialnego stroju (fartuchy, białe rękawiczki, szarfy, klejnoty, naszyjniki, pierścienie itd.), czy też wyłącznie pewne elementy wystroju loży (przyp. prof. Zbigniew Mikołejko).

-----------------------------------------------------Page 4-----------------------------------------------------

Podróż adepta, podobnie jak wszystkie podróże tego rodzaju, rozpoczęła się od pierwszego stopn ia wtajemniczenia. Tamtej nocy, podczas podobnego rytuału , Czcigodny Wielki Mi strz zasłonił mu oczy aksamitną przepaską , przyłożył do piersi ceremonial n y sztylet i zapytał :

- Czy urocz yście przysięgasz na własną cześć , wolny od chęci zysku lub innych nisk ich pobudek, dobrowolnie i bez pr zymusu dążyć do zgłębienia tajemnic i dostąpienia przywilejów naszego bract wa?

- Tak - skłamał .

- Przestrzegam cię , że karą za wyjawienie tajemnic , które zostaną ci powierzone, będzie

natychmias towa śmierć - ostrzegł Mistrz.

Adept nie czuł wtedy lęku. Nigdy nie pozna j ą prawdziwego powodu , d la którego się tu zna l azłem . Tej nocy poczuł jednak złowrogą atmosferę panującą w św i ątynnej sali . W jego głow ie zacz ęły rozbrzmi ewać wszystkie złowieszcze przestrog i, któ rych udzielono mu podczas wędrówki , opowieści o strasznych konsekwencjach ujawnieni a starożytnych sekretów, które pozna : "Gardło rozpłatane od ucha do ucha ... wydarty język . .. wypatroszone i s palone wnętrzności , rozrzucone na cztery strony świata ... serce wyrw ane z piersi i rzucone na pożarcie dzikim zwierzętom ... ".

- Bracie, złóż ostatnią przysięgę - ponaglił go Wielki Mistrz, wpatrując się w niego szarymi

oczami i kładąc l ewą dłoń na Jego ramieniu.

Adept zebrał siły , by przystąpić do ostatniego etapu podr óży . Pochylił musku larny tułów i s kupił uwagę na cza szce spoczywa jącej w jego rękach. W słabym świetle świec czerwone wino stało się niemal czarne. W sali zapadło grobowe milczenie. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich świadków czekających, by złożył ostatnie przyrzeczenie i wstąpił do ich elitarnego grona.

Tej nocy w ścianach tego gmachu zdarzy się' coś, co nie wydarzyło się w całej historii tej loży -

pomyślał. -' Ani razu w całych jej dziejach.

Wiedział, że wznieci iskrę, że zdobędzie w ten sposób niewyobrażalną władzę. Pełen energii, wciągnął głęboko powietrze i wypowiedział głośno te same słowa, które od wieków wypowiadali niezliczeni mężczyźni na całym świecie.

- Niech wino, które wypiję, stanie się dla mnie śmiertelną trucizną, jeśli kiedykolwiek świadomie

lub rozmyślnie złamię złożoną przysięgę.

Jego słowa odbiły się echem w wielkiej sali.

Zapadła cisza.

Opanował drżenie rąk i uniósł czaszkę do ust, czując na wargach suchy dotyk kości. Zamknął oczy i

przechylił kielich,

pijąc wino długimi haustami. Kiedy opróżnił naczynie, opuścił je.

W tej samej chwili poczuł, jak jego usta się zaciskają, a serce zaczyna dziko łomotać. Dobry Boże,

dowiedzieli się! Na szczęście upiorne uczucie znikło równie szybko, jak się pojawiło.

Jego ciało ogarnęła przyjemna fala ciepła. Odetchnął głęboko i uśmiechnął się do siebie, patrząc na

niczego niepodejrzewającego mężczyznę o szarych oczach, który lekkomyślnie powierzył mu na jwiększe tajemnice bractwa.

Wkrótce stracisz wszystko, co jest ci najdroższe.

Winda marki Otis, wznosząca się południowym filarem wieży Eiffla, była pełna turystów.

Przedsiębiorca o surowym wyglądzie, w starannie odprasowanym garniturze, spojrzał na chłopca, który stał obok.

- Kiepsko wygląda...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin