279 - OJCIEC DOLINDO POKUTNIK Z NEAPOLU.docx

(1828 KB) Pobierz

OJCIEC DOLINDO POKUTNIK

Z NEAPOLU

          Sługa Boży ojciec Dolindo Ruotolo

Urodził się 6 października 1882 roku w Neapolu, zmarł 19 listopada 1970 roku. Choć pochodził z arystokracji w dzieciństwie cierpiał biedę. Wychowanek szkoły ojców misjonarzy, w 1901 r. złożył śluby za-konne, a w 1905 został kapłanem. Zajmował się nauczaniem śpiewu gregoriańskiego w szkole zakonnej.

W latach 1907-37 był zawieszony w obowiązkach kapłańskich. Następnie pozwolono mu wrócić do posługi w parafii Matki Bożej z Lourdes w Neapolu. Autor wielu dzieł mistycznych i teologicznych, obdarzony darem prorockim i czytania w duszach. Wielkim szacunkiem darzył go św. o. Pio. Obecnie trwa jego proces beatyfikacyjny.

 

Jakie są pani wspomnienia o o. Dolindo?

Są to przepiękne i słodkie wspomnienia. Prowadził mnie przez całą moją drogę życia, aż do dnia I mojego ślubu, który ja chciałam, aby on odprawił. I rzeczywiście, jest nagranie filmowe, na którym został umieszczony także mój ślub, który poprowadził o. Dolindo. Jego życie było bezustannym cierpieniem, bezustanną ofiarą, było właściwie jakby żywą hostią spożywaną z miłością do Kościoła. On kochał całkowicie ten Kościół, także kiedy został przez Kościół zawieszony w posłudze kapłańskiej. Gdy my mówiliśmy: „Ale, ojcze, ten Kościół był ci przeciwny...”, on odpowiadał: „Milczcie, Kościół jest nieomylny”. On bronił Kościół, kiedy zabronili mu sprawować mszę, która była jedynym celem jego życia: on nigdy nie oddalił się od Kościoła, ale nie ‘ przez głupotę czy naiwność, ale z powodu bohater jj siwa, którego bazą jest pokora. Ojciec Dolindo miał w sobie niesamowitą pokorę, wciąż chodził z uniżoną głową. Kiedy oskarżali go, oczerniali, prześlą I dowali, on zawsze miał uniżoną głowę, ponieważ uważał, że wszystko jest Bożą wolą. Mówił nieraz, że w naszym domu spożywa się wolę Bożą jak chleb. Trzech braci zostało księżmi, wszystkie sios try konsekrowane Bogu ich dom był jakby kościołem.

Czym charakteryzowała się duchowość

o. Dolino?

Był czas, kiedy został on oczerniony przez swoje duchowe córki, którym uczyni! wiele dobrego. Przyczyna leżała w tym, że należały one do rodziny wolnomularzy, a o. Dolindo nawrócił ich ojca i matkę. Potem le dziewczyny zaczęły uczęszczać do szkoły duchowej o. Dolindo. Jednak w pewnym momencie postanowiły oskarżyć go przed Świętym Oficjum. Wezwano go więc, by przeczytać mu list z oskarżeniami. A o. Dolindo odpowiedział: „Słuchanie przez trzy godziny lawiny oskarżeń, oszczerstw, kłamstw było dla mnie ogromnym cierpieniem, lecz kiedy na końcu listu ujrzałem podpis mojej duchowej córki, poczułem jak nigdy wcześniej wielką ojcowską miłość”.

Kiedy spotykał swoich oszczerców, to znaczy osoby, które go zdradziły, klękał przed nimi • i całował im dłoń.

Udawał się także do ich domów, którzy byli tym bardzo zdumieni i pytali: „Ale jak , to, ojcze Dolindo, ojciec przyszedł nawet do naszego domu?” A dlaczego do nich chodził? By zapamiętali go w swych sercach jako pogodnego człowieka. A gdy my pytaliśmy go: „Ale jak lo, ojcze Dolindo, jeszcze chodzisz do domów tych oszczerców?”, on odpowiadał: „Milczcie, oni są moimi największymi dobroczyńcami!”. Dlaczego?

Ponieważ kazali mu tak ogromnie cierpieć, a on mógł ofiarować te cierpienia na chwałę Bożą.

On żył, był prześladowany pragnieniem czynienia wszystkiego dla chwały Bożej.

Mówił:

„Wy musicie poświęcić wasze życie dla Bożej chwały”.

Co oznacza ta Boża chwała? Oznacza to, że przy każdym najmniejszym czynie, nawet gdy spadnie nam wachlarz na ziemię, a jego podniesienie sprawi nam trud, musimy mówić:

„Panie, to dla Twojej chwały!”

Zatem całe nasze życie musi być rozważaniem Boga, które oznacza całkowite ofiarowanie każdego naszego czynu.

Kiedy denerwuje nas mycie naczyń, powinniśmy mówić:

„Panie, to dla Twojej chwały...”;

denerwuje nas mycie pod logi:

„Panie, to dla Twojej chwały”.

Taka jest duchowość o. Dolindo, tego nas głównie uczył. Prowadził też pokutnicze życie. Był znany przez wszystkich mieszkańców z Neapolu z tego, że nosił ze sobą torbę uszytą z czarnych szmatek, którą sam sobie zrobił w domu. Ta torba była pełna kamieni, naliczono jakieś czterdzieści kamieni i kawałków cementu, była więc bardzo ciężka. Nabawił się przez to choroby zwyrodnieniowej stawów i chodził zgarbiony. Kiedy spotykałeś go na ulicy i pytałeś, dlaczego nosi te kamienie, odpowiadał:

„To pokuta dla nieba”. Kiedy bowiem ofiarujemy coś Panu, również dla Jego chwały, tak naprawdę odkładamy „pieniądz” na naszą przyszłość, ale nie na tę tu na ziemi, albowiem tu jesteśmy tylko przejściowo...

Chcielibyśmy zapytać teraz o pobożność o. Dolindo do Dziewicy Maryi i do różańca, z którym zawsze jest widziany na zdjęciach. Skąd wzięła się ta jego pobożność?

Z domu rodzinnego?

Tak, jak najbardziej, wyniósł ją z domu rodzinnego. Można powiedzieć, że jego matka była bardziej święta niż on. Co jednak najważniejsze, o. Dolindo nie stal się świętym. On urodził się świętym!

Gdy miał trzy lata, jego matka wstawała o czwartej nad ranem, żeby pójść na mszę (wówczas były msze o czwartej i piątej rano).

Przed wyjściem całowała wszystkie swoje dzieci i powierzała je opiece anioła stróża.

Ojciec Dolindo, który był wtedy bardzo mały, gdy widział, że matka wstaje, także wstawał. Następnie matka szykowała dla dzieci śniadanie, a on cały czas jej towarzyszył. Wreszcie całowała go w czoło i szła na mszę.

 

 

Kiedy wracała, on czeka! na nią przy drzwiach, a ona brała go na ręce i dmuchała mu do ust, by przekazać mu Jezusa, którego jeszcze miała w sobie.

A on był bardzo szczęśliwy. Kiedy modliła się, on klęczał razem z nią, a nie umiejąc się jeszcze modlić, pochylał swoją małą główkę... Kiedy nauczyli się mówić, pierwsze zdanie, jakie wypowiedział, brzmiało: „Ja zostanę księdzem!” Poza tym o. Dolindo nie posiadał żadnej ambicji, by zostać biskupem lub kimś ważnym. Nie, on był człowiekiem Boga i człowiekiem wszystkich. Przez tę swoją pokorę został uznany za jednego z najautentyczniejszych postaci apostolskiego Kościoła katolickiego. Oprócz tego były też cuda, laski... Zapukajcie do tego grobu... On odpowiada, zawsze odpowiada.

Różaniec odmawiał razem z aniołem stróżem, którego widział. Chodził ulicami razem z aniołem stróżem. Mówił, żebyśmy zapraszali go do naszej modlitwy.

Nigdy nic rozstawał się z różańcem; czy to idąc ulicą, czy siedząc w konfesjonale, czy będąc u siebie w domu, wciąż miał ze sobą różaniec. Tak samo jak o. Pio. On i o. Pio to dwaj geniusze Kościoła. Wszystko, co napisał o. Dolindo, kierowało do czytania Pisma Świętego. Zawsze powtarzam, że gdybyśmy naszym dzieciom dali do rąk Ewangelię zamiast elementarza, gdyby uczyły się o Jezusie, stworzyli byśmy może świat dobrych ludzi, gdy tymczasem jesteśmy źli... Jest tyle niegodziwości na świecie, tyle grzechu, tak dużo przemocy. Ojciec Dolindo mówił, że gdy nadejdą trzy dni ciemności, to żeby nie wychodzić z domu, tylko wziąć świecę, krucyfiks i się modlić, nie patrzeć na to, co się dzieje za oknem. Kiedy jednak (o nadejdzie, nie wiadomo.

Widzimy tu w kościele obraz Dziewicy Pompejańskiej.

Tak, my otaczamy wielkim nabożeństwem Matkę Bożą Pompejańską. Ja odprawiłam nabożeństwo piętnastu sobót do Matki Bożej Pompejańskiej (na pisane przez bł. Bartola Longo przyp. red.). Co so botę jeździliśmy do Pompejów i w maju ją skończy liśmy. Dla nas, neapolitańczyków, Matka Boża Pompejańska jest matką. Sanktuarium /. Pompejów jest jednym z najpiękniejszych, jest bardzo blisko. My zawsze odprawiamy nabożeństwo piętnastu sobót, od czasu Jana Pawła II nabożeństwo dwudziestu sobót.

Zresztą o. Dolindo przepowiedział, że z Polski nadejdzie nowy Jan, który swoim boha terskim marszem skruszy łańcuchy komunizmu. Było lo trzynaście lat przed wyborem Karola Woj tyły na Stolicę Piotrową. Kartkę z tą przepowiednią wysłał pewnemu polskiemu dyplomacie, którego nie znał. Ja zaś otrzymałam ją od biskupa polskiego, który szczęśliwie znalazł ją na dnie skrzyni. A my ją zanieśliśmy papieżowi. Dwie córki duchowne chciały oddać ją papieżowi, ale on wzruszony, ze łzami w oczach odpowiedział: „Nie, ta kartka jest bardzo ważna dla procesu beatyfikacyjnego, zrobię więc sobie jej kopię”.

Ojciec Dolindo był też jednym z pierwszych, który mówił o miłosierdziu Bożym.

Nawet gdy pojawia się nieszczęście, to też jest miłosierdzie, które oczyszcza. Nieszczęście nie jest jakimś kłopotem, złą rzeczą, tylko miłosierdziem.

Ojciec Dolindo miał wiele wspólnego ze św. Faustyną. Pierwszą książkę swojego życia nazwał „Historia mojego życia w wielkim miłosierdziu Boga”. Potem o. Dolindo napisał słynną modlitwę „Jezu, Ty się tym zajmij, Jezu, ufam Tobie”. Napisał też: „Kiedy przyjdziesz do mojego grobu, zapukaj do niego, a ja ci odpowiem nawet zza grobu, zaufaj Bogu”. Łączyło więc dużo o. Dolindo ze św. Faustyną, która zaczęła mówić o milosierdziu w latach trzydziestych.

Także z tego powodu o. Dolindo wybrał Polskę. Wybrał Polskę, wypowiadając proroctwo (związa ne z Janem Pawłem II), i był tam dzięki bilokacji.

Dzięki bilokacji był wszędzie, widziano go także w Ameryce...

Jezus rozmawiał z o. Dolindo, powiedział mu: „Ty już nie żyjesz, albowiem Ja żyję w tobie. To nie ty mówisz, mówię Ja. To nie ty piszesz, piszę Ja”. Wszystkie pisma o. Dolindo zostały podyktowane przez Jezusa. Jezus mówił: „To Ja jestem, który pisze, to Ja jestem, który mówi. Ja jestem Jezus Dolindo, ty jesteś Dolindo Jezus. Wszystkim pielgrzymom, którzy przyjeżdżają tu z Polski (a przyjeżdża tu wielu Polaków), z całych Włoch, nawet z Niemiec i Anglii. Kiedy pukają do grobu, Ja im mówię: wy pukacie do Dolindo Jezusa, nie tylko do samego Dolindo”. Nawet misjonarze, którzy byli początkowo przeciwni o. Dolindo, teraz kochają go bardzo i mówią: „Ojciec Dolindo i Jezus tworzą jedno”.

Jedna z jego córek duchowych musiała pojechać do Ameryki. Tam zaczęła płakać: „Ojcze Dolindo, ale jak ja sobie bez ciebie poradzę?”. On odpowiadał: „Poślij po mnie, gdy będziesz mnie potrzebować, a ja się zjawię”. „Ale, ojcze Dolindo, ja jadę do Ameryki”. „Poślij po mnie, ja będę”. Mijają lata, owa córka zaczyna horować... Zadzwoniła więc do kamienicy, w której mieszkali ludzie, którzy posiadali telefon i znali o. Dolindo (ponieważ on nie posiadał telefonu, samo chodu, nie posiadał niejednym słowem ubóstwo, ubóstwo, całkowite ubóstwo... Pieniędzy nie chciał widzieć nawet z daleka...). Zatem owa córka duchowa dzwoni tam i mówi: „Tu Maria, dzwonię z Ameryki, chora jestem, powiedzcie ojcu Dolindo, że go potrzebuję”. Idą więc do góry i mówią, że zadzwoniła Maria z Ameryki i tak dalej. Na to on odpowiada kobiecie, która przyszła mu lo przekazać: „Powiedzcie jej, żeby była spokojna”. On, siedząc na krześle i wciąż się modląc, mówi: „Jezu, widzisz, że ja nie mogę tam po jechać, więc albo pojedziesz tam Ty, albo mnie tam poślij”. W tym samym momencie jego duchowa córka ujrzała go obok swojego łóżka, całego ubranego na biało, jak ją błogosławi i uzdrawia. Jest wiele takich epizodów. On śpiewał z Jezusem, śpiewał w tym kościele z Matką Bożą, on miał związek z niebem, mówił: „Moja córko, zaufaj Bogu, świat jest zgnilizną”. Jego mottem były słowa: „Tylko Bóg”.

Dziękujemy za rozmowę! Czy chciałaby pani coś przekazać czytelnikom „ DOBREGO PASTERZA ”?

Jestem bardzo szczęśliwa, że dziś Polacy przyjeżdżają do grobu

o. Dolindo, ponieważ kochają go tak bardzo. My, neapolitańczycy, jesteśmy niesamowicie szczęśliwi z tego powodu. Buziaki dla całej Polski!

Dziękujemy za rozmowę!

str. 8

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin