Plotyn - O pięknie.txt

(22 KB) Pobierz
Plotyn, Enneady

przełożył Adam Krokiewicz

VI. O PIĘKNIE

1. Piękno jest w dziedzinie wzroku i jest go tu bardzo wiele. Jest także w dziedzinie słuchu, w składnych wypowiedziach i we wszelkiej muzyce, bo przecież i melodie, i rytmy sš piękne.
A jeli ić w górę od wiata zmysłów, to sš także piękne zajęcia i czyny i przysposobienia i umiejętnoci i jest wreszcie piękno cnót. Czy za jest jakie piękno jeszcze przed nimi, okaże rzecz sama.
Czym więc jest to, co sprawia, że ciała majš piękny wyglšd i że słuch przyznaje dwiękom to, że sš piękne? I jak się to dzieje, że wszystko, co bezporednio wišże się z duszš, jest piękne?
Czy wszystko jest piękne za sprawš jednego i tego samego, czy też inne jest piękno w ciele, a inne gdzie indziej? I czym sš one albo ono? Przecież pewne rzeczy, na przykład ciała, sš piękne nie dzięki swoim podmiotom, lecz na mocy udziału, a inne sš znowu piękne same z siebie, jak to jest na przykład z naturš cnoty. Oto te same ciała majš czasem piękny, a czasem niepiękny wyglšd, gdyż to, że ciała sš, jest czym innym, a czym innym to, że sš piękne. Czym więc jest owo piękno, obecne w ciałach? Nad nim bowiem trzeba najpierw się zastanowić.
Więc czym jest to, co pocišga oczy widzów i skłania ku sobie, i nęci, i raduje swoim widokiem? Zaprawdę, skoro do niego dojdziemy, to używajšc go niby drabiny, zobaczymy, być może, także resztę.
Mówiš tedy wszyscy mniej więcej, że piękno wzrokowe wytwarza symetria częci w stosunku do siebie i do całoci oraz dodana krasa barw i że w przypadku rzeczy widzialnych tudzież w ogóle wszystkich innych , to, "że sš piękne", znaczy tyle, co "że sš symetryczne i okrelone miarš". Dla owych mówców nie będzie oczywicie piękna żadna rzecz pojedyncza, lecz z koniecznoci tylko rzecz złożona. I piękna będzie dla nich tylko całoć, poszczególne za częci nie będš piękne same z siebie, lecz tylko dzięki temu, że współdziałajš dla całoci, by była piękna.
Jeżeli jednak piękna jest całoć, to piękne muszš być także częci, bo przecież nie składa się ona z brzydkich częci, lecz piękno musi obejmować je wszystkie.
I również barwy tak piękne, jak na przykład wiatło słoneczne, będš według owych rzeczników poza zasięgiem pięknoci, ponieważ sš pojedyncze i nie posiadajš piękna, wynikajšcego z symetrii. A dlaczego czym pięknym jest złoto? I dlaczego piękny jest widok błyskawicy w nocy lub widok gwiazd? Tak samo w królestwie dwięków przepadnie to, co pojedyncze, choć poszczególny dwięk wród dwięków pięknej całoci bywa często piękny także sam w sobie.
Skoro dalej, mimo że pozostaje ta sama symetria, ta sama twarz raz wydaje się piękna, a drugi raz się nie wydaje, to jakże nie należy głosić, że piękno jest czym innym obok symetrycznoci i że to, co jest symetryczne, jest piękne za sprawš czego innego?
I jeli owi mówcy, przechodzšc z kolei do zajęć tudzież do zasad pięknych, będš i tutaj także podawać symetrycznoć jako przyczynę, to o jakiej właciwie symetrii można mówić w przypadku pięknych zajęć albo praw, albo nauk, albo umiejętnoci? Jak mogš być na przykład symetryczne względem siebie "reguły"? Bo jeli dlatego, że sobie wtórujš, to wtór i zgoda będzie także między fałszami. Powiedzeniu na przykład, że powcišgliwoć jest dziecinnš ambicjš, wtóruje i przytakuje powiedzenie, że sprawiedliwoć jest szlachetnš głupotš, i zgadzajš się one z sobš doskonale.
Każda wreszcie cnota to pięknoć duszy i to pięknoć prawdziwsza niż poprzednie. Czy sš symetryczne? A w jaki sposób? Przecież nie sš symetryczne ani jak wielkoci, ani jak liczby, choć dusza liczy większš iloć częci. W jakim bowiem stosunku wyrazi się złożenie lub zmieszanie owych częci? Albo owych "reguł"? A piękno samotnego w sobie umysłu? Czymże ono będzie?!

2. Zacznijmy więc znowu od poczštku i spróbujmy najpierw powiedzieć, czym jest piękno w ciałach.
Oto jest czym i uzmysławia się zaraz na pierwszy rzut oka i dusza je jakby w nagłym odgadnięciu wita jego imieniem i przygarnia do siebie po rozpoznaniu i z nim się niejako zespala. Kiedy natomiast napotka brzydotę, wtedy wzdryga się i przeczy i stroni od niej, nie godzšc się z niš i będšc jej obcš zupełnie.
Mówimy tedy, że dusza będšc z natury tym, czym włanie jest, i pochodzšc od lepszej substancji wród tego, co istnieje, ilekroć zobaczy co jednego z sobš rodu albo przynajmniej lad czego takiego, natychmiast doznaje radoci oraz trwożnego zachwytu i kojarzy je z sobš i przypomina sobie siebie samš i swojš ojczyznę.
Jakie więc podobieństwo majš pięknoci tego wiata z pięknociami tamtego? A zresztš, jeżeli idzie tylko o podobieństwo, to niechże będš podobne! Lecz w jaki sposób piękne sš rzeczy i tam, i tu? 
Mówimy, że rzeczy tu sš piękne za sprawš udziału w idei. Wszystko bowiem, co bezkształtne i co powinno według swojego naturalnego przeznaczenia przybrać kształt i ideę, jest brzydkie i pozostaje poza boskim rozumem, jak długo nie ma udziału w rozumnym planie i idei. I jest to brzydota zupełna. Brzydkie za jest i to także, co nie zostało w całoci opanowane przez kształt i plan rozumny, jako że materia nie dała się całkowicie ukształtować według idei.
Więc przybywajšca idea zebrała i uporzšdkowała to, co miało być jednociš, złożonš z wielu częci, i doprowadziła do współdziałania w jednym celu i uczyniła jednociš dzięki zgodzie, albowiem ona sama była włanie jednociš i jednociš powinna była być rzecz kształtowana, o ile tylko niš być mogła, składajšc się z wielu częci. Na niej więc, zebranej w jednoć, króluje już pięknoć, udzielajšca się tak częciom, jak i wszelkiej całoci. Ilekroć za opanuje co jednego i majšcego jednakie częci, to udziela się tylko całoci, tak jak to czasem udzieli na przykład piękna jednej skale sama natura, a czasem udzieli go znowu sztuka całemu budynkowi wraz z częciami.
Tak więc piękne ciało powstaje za sprawš udziału w rozumnym wštku, który przybył z bożej krainy. 

3. Poznaje za owo piękno moc ku temu ustanowiona, od której nic nie jest miarodajniejsze w osšdzie jej spraw, ilekroć bierze w tym osšdzie udział także reszta duszy. A wyrokuje i ona zapewne zgodnie z ideš, która w niej istnieje, i tak jej używa w osšdzie, jak się używa pionu w osšdzie prostopadłego kierunku.

Jak się jednak godzi piękno cielesne z przedcielesnym?
A jak przymierza budowniczy dom zewnętrzny do wewnętrznej idei domu i przymierzywszy orzeka, że jest piękny? Chyba dlatego, że ten dom zewnętrzny jest, jeli oddzielisz kamienie, rozczšstkowanš przez zewnętrznš objętoć materii ideš wewnętrznš, ideš bezczšstkowš, uzmysłowionš w wieloci.
Skoro więc i wzrok postrzeże ideę, przebywajšcš w ciałach, która zwišzała i owładnęła przeciwnš sobie naturę bezkształtnš, i skoro postrzeże kształt, królujšcy wspaniale na innych sobie podległych kształtach, to uchwyciwszy na raz owš całš wielokrotnoć, unosi jš i wprowadza do rodka jako nie majšcš już częci i oddaje wnętrzu jako zgodnš i składnš i miłš. Podobnie błogi jest dla dobrego męża przebłyskujšcy lad cnoty w młodzieńcu, bo wtóruje wewnętrznej prawdzie.
Pojedyncze jest również piękno barwy, sprawione przez kształt i ujarzmienie mroku w materii, przez obecnoć niecielesnego wiatła, które jest i wštkiem rozumnym, i ideš.
Za czym piękny ponad inne ciała jest ogień jako taki. Oto posiada w porównaniu z innymi żywiołami godnoć idei, góruje położeniem, jest poród innych ciał ciałem najsubtelniejszym, jak przystoi bliskiemu sšsiadowi niecielesnoci: tylko on jeden nie przyjmuje innych ciał do siebie, a inne go przyjmujš, albowiem one się rozgrzewajš, atoli on nie ziębnie i on też zasadniczo posiada barwę, a inne ciała biorš ideę barwy od niego. wieci więc i błyszczy niby idea. Kiedy za traci władnš moc i ganie ostatkiem wiatła, przestaje być piękny, jako że nie ma już udziału w całej idei barwy.
Sprawiły wreszcie niejawne harmonie w dwiękach, sprawiwszy harmonie jawne, że dusza także w ten sposób zdobyła zrozumienie piękna, gdyż w innym ukazały to samo. I jest nieodłšcznš cechš harmonii, podpadajšcych pod zmysły, że mierzš się liczbami, ale nie w każdym stosunku, lecz jeno w tym, który służy twórczoci idei i zapewnia jej władzę.
Tyle o pięknociach w dziedzinie zmysłowej, owych widmach i marach, które się jakby zapędziły do materii i sprowadzajš ład, skoro przybędš, tudzież trwożny zachwyt, skoro się ukażš.

4. Ażeby za zobaczyć wzniolejsze pięknoci, jakich już nie postrzegajš zmysły, a jakie bez narzšdów zmysłowych postrzega i nazywa dusza, trzeba ić w górę, pozostawiwszy zmysłowoć w jej dolnym siedlisku.
I jak w przypadku zmysłowych pięknoci nie mogli o nich mówić ci, którzy ich nigdy nie widzieli ani nic odczuli jako pięknych, niby jacy lepcy od urodzenia, tak samo nie mogš mówić o pięknie zajęć ci, którzy nie poznali piękna zajęć i umiejętnoci i innych rzeczy podobnych, ani o blasku cnoty ci, którzy sobie nigdy nie uprzytomnili, jak piękne jest oblicze sprawiedliwoci i powcišgliwoci, a nie jest zaiste ani wieczorna, ani ranna gwiazda tak piękna!
Lecz trzeba ujrzeć tym, czym dusza postrzega takie rzeczy, i skoro się ujrzy, trzeba doznać rozkoszy i wstrzšsu i trwożnego zachwytu w daleko wyższym stopniu niż za sprawš poprzednich pięknoci, jako że się już dosięga pięknoci prawdziwych.
Bo takie włanie uczucia muszš powstać wobec każdej pięknoci: zdumienie i słodki wstrzšs i tęsknota i miłoć i rozkoszne oniemielenie. Można ich zaiste doznać także wobec rzeczy niewidocznych i doznajš ich, żeby tak powiedzieć, wszystkie dusze, atoli bardziej te poród nich, które sš zapalniejsze do miłoci: podobnie w przypadku ciał widzš je wszyscy, atoli nie wszyscy sš jednako wrażliwi, lecz tylko niektórzy doznajš ich uroku z osobliwš siłš i o nich też tylko się mówi, że miłujš.

5. I tych włanie miłoników rzeczy niezmysłowych pytać należy: czego doznajecie wobec zajęć, zwanych pięknymi, i pi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin