Biel Helsinek - James Thompson.txt

(462 KB) Pobierz
JAMES THOMPSON
BIEL HELSINEK



Mojemu synowi Christopherowi. 
I, jak zwykle, Annukce. 
Ze szczególnymi podziękowaniami dla neurologa, 
doktora Jukki Turkki, 
specjalisty od pourazowej rehabilitacji neurologicznej, 
bez którego napisanie tej ksišżki nie byłoby możliwe.
Prolog
Jest drugi maja, słoneczna niedziela, chłodny wiosen-ny wieczór. Spaceruję po ródmieciu, robię przeglšd głównych deptaków. Ogródki przy barach sš pełne, wszyscy pijani i szczęliwi. Wczoraj było Vappu - pierwszy maja, powitanie wiosny, największe doroczne więto opilstwa - większoć tych ludzi tankowała non stop, od rana do nocy, odkšd w pištek skończyła pracę. Poranne picie opónia kaca. W końcu trzeba będzie za to zapłacić, ale rzygać mogš jutro w robocie, na koszt firmy.
Zewszšd dobiega hałaliwy miech. Staję pod zegarem przed głównym wejciem do domu towarowego Stockmanna, największego i najlepszego w miecie. Czasem robię tutaj zakupy, bo prawie zawsze majš to, czego chcę, i specjalizujš się w markowych rzeczach, mimo że ceny, których żšdajš za komfort i jakoć, to rozbój w biały dzień.
Zegar jest tradycyjnym miejscem spotkań, w samym centrum ródmiecia. To weszło już w zwyczaj. Ludzie mówiš po prostu: Spotkamy się pod zegarem, i nic więcej nie trzeba dodawać. Ten punkt szczególnie przycišga zakochanych. Czekam na Jyriego Ivala, komendanta głównego policji. Daleko nam do zakochanej pary. Nasze stosunki opisałbym jako wzajemnš wrogoć połšczonš z szacunkiem. Ufam mu jednak bez zastrzeżeń, bo się mnie boi. Zegar wskazuje za pięć czwartš. Przeszedłem na czas.
Jestem policjantem w randze inspektora. Tanie gazetowe wersje trudnych ledztw relacjonowanych przez media sprawiły, że moje imię i nazwisko, Kari Vaara, stało się synonimem bohaterskiego gliny. Jyri to mój szef. Między nami jest nietypowy układ. Nie ma zwyczajnej hierarchii dowodzenia. Pracuję bezporednio pod nim, bez kierownictwa redniego szczebla. Moja praca jest tajna.
W pudle, w sejfie depozytowym, trzymam wideo, na którym Jyri uprawia fetyszystyczny seks, stoi ze sztucznym penisem w tyłku, na krótko przed zamordowaniem kobiety. Na miejscu zbrodni, z ofiarš. Mimo że to był główny dowód w sprawie zabójstwa Filippov, ukryłem film, upokarzajšcy, ale i komiczny, jeli zapomni się o potwornym okaleczeniu i zabiciu jego partnerki seksualnej tuż po nagraniu filmu. To wideo może zniszczyć mu życie.
Rumuńska żebraczka płaszczy się na chodniku. Nogi skulone pod siebie. Głowa przy ziemi, twarz schowana. Pomarszczone bršzowe dłonie wycišgnięte w niemym błaganiu, między palcami przepleciony różaniec. Ciężki sposób zarabiania na życie.
Kiedy Rumunia weszła do Unii Europejskiej, a obywatele innych państw członkowskich zyskali prawo, żeby wjeżdżać do kraju i pozostawać w nim dziewięćdziesišt dni bez wizy, paru cwanych rumuńskich biznesmenów wpadło na genialny pomysł. Zgarnęli najbardziej godnych pożałowania nieszczęników, jakich udało im się znaleć, przewieli ich autobusami za granicę i zrobili z żebraniny lukratywny interes.
Dobrzy mieszkańcy Helsinek byli oburzeni. Żebracy to ohydny widok. Cyganie rozbili tymczasowe obozowisko, a kiedy zaczęła się zbliżać zima, urzędnicy miejscy przestraszyli się, że ci ludzie pozamarzajš na mierć, i kupili im bilety na samolot do Rumunii. Dobrzy mieszkańcy Helsinek byli oburzeni, bo musieli zapłacić za przelot. Pogoda poprawia się, Romów znów przywiało. Dobrzy mieszkańcy Helsinek znowu sš oburzeni. Co trzeba zrobić.
Tak jak pozostałe kraje nordyckie, Finlandia przechodzi obrzydliwš, skrajnie prawicowš fazę silnej niechęci wobec cudzoziemców. Mylałem, że Finowie nienawidzš w milczeniu. Już tak nie mylę. Po operacji mózgu nie pozwolono mi przez miesišc prowadzić samochodu i często byłem zdany na publiczne rodki komunikacji. Pewnego dnia wsiadłem do tramwaju. Dwie starsze kobiety, jedna z chodzikiem, spytały motorniczego, czarnego imigranta, gdzie majš wysišć, żeby dostać się tu a tu. Odpowiedział po fińsku, zrozumiale, ale z akcentem. Obie babcie usiadły naprzeciwko mnie i zaczęły głono rozmawiać, żeby na pewno usłyszał, że pieprzone czarnuchy powinny się nauczyć mówić tym cholernym językiem.
Babcie nagrodzono salwš miechu. To rozgrzało umysły i zainspirowało nastolatka do opowiedzenia dowcipu:
- Co wyjdzie, jak się skrzyżuje czarnucha z Cyganem? Złodziej zbyt leniwy, żeby krać.
Wszędzie wokół rechot. Motorniczy miał prawo wykopać ich z tramwaju, ale nie reagował. Przyzwyczaił się do tego.
Otacza mnie grupa pięknych dziewczyn, miejš się, liżš lody w rożkach, kołyszš się w przód i w tył w rytm techno ryczšcego z boom boksa. Nie zwracajš uwagi na romskš żebraczkę, podrygujš przy niej, liżš lody. Mimo niskiej temperatury ubrane sš tak, jakby z nadziejš czekały na wiosnę, pokazujš kawałek ciała. Mówi się, że w słońcu piersi stajš się większe. I to chyba prawda. Zerkajš na mnie z ukosa. Dlatego że chodzę o lasce. Jest z jesionu, gruba jak pałka. Ršczka masywna, solidna złota lwia głowa, waży około dwustu dwudziestu gramów. Jedno oko to rubin, drugie szmaragd. Paszcza szeroko otwarta, przytrzymuję jš palcem wskazujšcym zagiętym wokół ostrych jak brzytwa, błyszczšcych kłów.
wiatło się zmienia. Ostatni raz spoglšdam na dziewczyny i ruszam. Patrzę na ulicę, przypominam sobie, że kiedy zastrzeliłem człowieka rzut kamieniem stšd. Na ulicy mnóstwo ludzi, tak jak dzisiaj, ale było lato, ciepłe i słoneczne. Kiedy ta myl wpędzała mnie w depresję. Teraz nic mnie to nie obchodzi.
Widzę, jak idzie do mnie Jyri, jest po drugiej stronie skrzyżowania Mannerheimintie i Aleksanterinkatu. Podchodzę do rogu i czekam, aż zmieniš się wiatła na przejciu dla pieszych. W głowie utkwiła mi piosenka Rolling Stonesów Gimme Shelter. Stonesi i techno synkopujš, grzmiš, irytujš.
Mój nowy młody protegowany Sulo, albo Słodziutki, jak go ochrzciła moja urocza żona, Amerykanka, powiedziałby, że robiš sporo bop, bebop, rebop. Słodziutki podziwia mnie i naladuje. Wyrzekł się swojej wczeniejszej obsesji na punkcie death metalu i pokochał jazz - to jedna z form, jakie przybrała czeć oddawana mi przez niego.
Gładkie ruchy Jyriego odzwierciedlajš pewnoć siebie. Garnitur ma nieskazitelny, uczesanie perfekcyjne. Nie znam faceta dobrze, ale uważam go za skończonego narcyza. Egocentryk, sybaryta, amoralny typ - wszystko w jednym. I nic mu nie przeszkadza całkowity brak empatii wobec innych. Jakikolwiek by był, to mu służy. Jego karierę punktuje jeden sukces po drugim. Spotykamy się na wysepce porodku czteropasmowej ulicy, nie marnujemy czasu na powitania i podawanie ršk.
On daje mi dużš szarš kopertę, w rodku sš dane kryminalistów i lista planowanych przez nich działań. Ja przekazuję szefowi policji dwie koperty wypchane gotówkš, sto pięćdziesišt tysięcy euro w banknotach po sto, działka z wczorajszego skoku, dla Jyriego i innych politykierów. Vappu godne zapamiętania. Wymieniamy się kopertami.
- Czy ty i ta twoja żona z Ameryki przyszlibycie dzi wieczorem na przyjęcie? - pyta. - Będę ja, paru moich przyjaciół i kolegów.
Fascynujšcy pomysł. Nie potrafię sobie wyobrazić kontaktów towarzyskich z Jyrim i jego kumplami.
- Ja zapraszam. Gra doskonały band jazzowy i jest kilku ludzi, którzy chcieliby się z tobš spotkać.
Więc rozpucił język i nasza operacja na czarno przybrała teraz jaki odcień szaroci.
- Mało czasu, żeby zorganizować opiekunkę do dziecka. I muszę zapytać Kate.
- No to dzwoń i zapytaj. Obiecaj jej, że załatwię godnš zaufania opiekunkę.
Odchodzę parę kroków i odwracam się od niego, żeby zachować prywatnoć. Kate ma straszliwego kaca i spodziewam się stanowczego nie. Przekazuję zaproszenie i dodaję, że spotka ludzi, którzy mogš okazać się cennymi kontaktami w jej pracy menedżera hotelu Kämp.
Zdumiewa mnie, zgadza się bez sprzeciwu.
- Jasne - mówi. - Może być fajnie. Podziękuj mu ode mnie i powiedz, że czekam z niecierpliwociš - przerywa. - Mogę wzišć ze sobš Ainę? - Jej zastępczyni, nowa najlepsza przyjaciółka i obiekt mojego pożšdania.
Kate rzygała dzisiaj rano. Entuzjazm? Rozłšczamy się.
Odwracam się do Jyriego.
- Chętnie wpadniemy. Może przyjć z przyjaciółkš? Ładnš - dodaję, bo wiem, że cipolub Jyri przeczołgałby się przez piekło oblany benzynš, żeby chociaż zerknšć na pięknš kobietę.
Umiecha się, jakby naprawdę był zadowolony.
- Oczywicie. wietnie. Zapro też swój zespół i przekaż im, że jak chcš, niech przyprowadzš swoje dziewczyny. O wpół do dziewištej opiekunka stawi się u ciebie w domu. - Obraca się na pięcie. Idzie ranym krokiem, pewnie dlatego, że ma sto pięćdziesišt patyków w ręku. Facet wyranie jest w siódmym niebie.
Namiary sš po to, żebymy ja i moi ludzie do nielegalnych operacji mogli namierzyć bandziorów i wyszarpać im forsę, narkotyki i broń.
Pamiętam, niemal słowo w słowo, rozmowę z Jyrim podczas ledztwa w sprawie Filippov, kiedy namówił mnie do szefowania zespołowi do operacji na czarno, a jednoczenie błagał, żebym schował dowody przeciwko niemu.
- Dam ci wszystko, co chcesz - powiedział. - Tylko to ma zniknšć.
- To twój problem - odparłem. - Ja nie chcę niczego.
Nachylił się do mnie.
- Mylałem, żeby zmontować grupę do nielegalnych operacji. Antyprzestępstwa zorganizowane. Upoważnienie do cigania bandytów wszelkimi niezbędnymi sposobami, korzystania z ich własnych metod przeciwko nim. Wszystkie chwyty dozwolone.
- Już mamy takš grupę. To nasza tajna policja. Nazywajš się SUPO.
- Z SUPO jest kłopot. Nie pracujš dla mnie.
- Więc chcesz być fińskim J. Edgarem Hooverem?
- Tak.
Rozemiałem mu się w twarz.
- Nie.
- Mylisz, że cię nie znam, ale ja cię znam - powiedział. - Cierpisz na głupiš potrzebę obrony niewinnych. Uważasz się za jakiego dobrego samarytanina w białym kapeluszu, ale to nie ty. Jeste twardym glinš, zbirem i zabójcš, co udowodniłe. Zrobisz wszystko, żeby osišgnšć to, co nazywasz sprawiedliwociš. Pozwól, że...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin