Bochiński Tomasz - Kurierzy galaktycznych szlaków.pdf

(1158 KB) Pobierz
Tomasz Bochiński
¡
redakcja
:
Wujo
(2012)
Przem
Juliuszowi Verne za „Kuriera Carskiego
Michała Strogowa”
i siostrze mojej za to, że nieustannie
domagała się „ciągu dalszego”
P
ROLOG
Wojna między Federacją a Wolnymi Układami trwała już sześćdziesiąt trzy lata, liczba
ofiar szła w miliony, a żadna ze stron nie uznała się za pokonaną. Olbrzymie armady
gwiezdnych pancerników przemierzały obszary pustki, aby na progu obcych systemów
zginąć w bitwach, których czas trwania mierzono na sekundy. Floty inwazyjne pacyfikowały
planety, obsadzały je automatami obronnymi. Wzajemnie zatruwano sobie atmosfery,
powodowano trzęsienia gruntu i huragany. Walki były okrutne – jeńców zazwyczaj nie było,
bo raczej się nie zdarzało, by ktoś ocalał przy starciach prowadzonych za pomocą wszelkich
dostępnych środków. Wolne Układy w siódmym dziesięcioleciu zmagań zostały zepchnięte
do defensywy. Oficjalne komunikaty interpretowały to jako celowy manewr strategiczny, ale
wszyscy wiedzieli, że przejście do nowej ofensywy będzie niezmiernie trudne. Rada
Wolnych Układów postanowiła użyć nawet tych sposobów, które przedtem odrzucała jako
niebezpieczne i nieetyczne...
1.
Baza Główna Układu Denbix mieściła się na niewielkim, pozbawionym atmosfery
księżycu Siódmej Planety. Zespół bunkrów schodził piętrami aż na i 500 metrów w głąb
krystalicznego trzonu Gór Błękitnych. Dostać się tam można było wyłącznie po otrzymaniu
przepustki od któregoś z dziesięciu radców Układu. Avo Berglund II nie miał kłopotu ze
strażami, różowy blankiecik karty wstępu dla osób szczególnie uprzywilejowanych zwalniał
nawet od rewizji. Na dziesiątym poziomie wsiadł do windy, która zawiozła go już
bezpośrednio do bunkra centralnego. Różnił się on znacznie od wyższych poziomów.
Korytarze były szersze, betonowe, zbrojone borazonem, ściany pokryte plastykami o
opalizujących pastelowych barwach, a podłogi wyłożone grubymi chodnikami. Avo
przeszedł kilkadziesiąt metrów po czerwonym włochaczu i stanął przed drzwiami poczekalni
gabinetu radcy Georgy’ego. Otworzyły się przed nim, wnikając cicho w ścianę. Zanim
przestąpił próg, rzuciły mu się w oczy trzy rzeczy: ściany poczekalni emanowały błękitnym i
złotawym światłem, nad wejściem do gabinetu płonął napis „nie wchodzić”, a w jednym z
foteli siedziała dziewczyna o skórze barwy kawy z mlekiem, długich, czarnych, kręconych
1
włosach i karminowych, pełnych ustach. Biała, powłóczysta szata świetnie kontrastowała z
jej karnacją. Avo podszedł do niej, skinął głową i usiadł na sąsiednim fotelu. Dziewczyna nie
zwróciła na niego uwagi. Berglund był zdziwiony – takie dziewczęta widywał tylko w
towarzystwie wysokich dostojników państwowych i podobne, choć nie tak piękne, w domach
rozpusty dla starszych stopniem oficerów. Ile mogła mieć lat? W Układzie Denbix
największe powodzenie miały osiemnasto- i dwudziestolatki. Biodra i piersi świadczyły, że
jest to kobieta dojrzała, około trzydziestki, ale twarz całkowicie pozbawiona zmarszczek i tak
świeża, że żadna operacja nie mogła tego zapewnić, wskazywałaby na wiek poniżej
dwudziestu lat. Kobieta z całko witą obojętnością znosiła te oględziny. Wlepiony w nią
wzrok Berglunda nie wyrwał jej nawet na ułamek sekundy ze stoickiego spokoju. Napis nad
drzwiami ciągle blokował wejście do gabinetu i Avo był wdzięczny dziewczynie za samą
obecność, bo czekania organicznie nie znosił. Doszedł do podziwiania ukrytych (niestety!)
pod suknią kolan, gdy w poczekalni rozbrzmiał głos Georgy’ego:
– Wejdźcie.
Avo, przepuszczając przodem nieznajomą, pomyślał: „Kim ona jest? Kochanką
Georgy’ego? Ale w takim razie, co tu robi...?”
Gabinet był skromny, stylizowany na pracownię z przeszłych wieków. Spore biurko – z
prawdziwego drewna! – parę ściennych szaf i kilka foteli. Zdawałoby się, że to wszystko, bo
telewideofoniczny sprzęt łączności, końcówka systemu komputerowego i pozostała aparatura
pozwalająca stąd kierować życiem Układu skryte były w ścianach za plastykiem imitującym
dębową boazerię.
– Siadajcie – zaprosił ich Georgy, starszy dystyngowany pan z gęstą grzywą siwych
włosów.
Dopiero gdy Avo się usadowił, spostrzegł, że w trzecim fotelu już ktoś siedzi. Niski facet
w mundurze kapitana astronautyki z wieloma złotymi odznakami na kurtce. „As – stwierdził
w myśli Berglund. – Sprawa robi się coraz ciekawsza”.
– Pewnie się nie znacie – powiedział radca. – A więc pani Samantha May wykładowca w
Centrum Wywiadowczym...
„O cholera” – zdumiał się Avo.
– Avo Berglund II, porucznik Sił Desantowych, terrorysta i partyzant, a to kapitan Ashley
Garrick z Floty Wolnego Układu Bester, czasowo przydzielony do naszych Sił Zbrojnych.
Wymienili konwencjonalne uśmiechy.
– Sytuacji ogólnej nie muszę wam objaśniać. Jest zła i koniecznie trzeba zaskoczyć
Federację jakimś nowym uderzeniem, i to tam, gdzie się tego nie spodziewa. Połączone
Sztaby Wolnych Układów zadecydowały, że trzeba zawrzeć sojusz z Narodami Węży.
Avo ze zdziwienia otworzył usta i zapomniał je zamknąć. Samantha sprawiała wrażenie
osoby całkowicie ogłuszonej tą wiadomością. Jeden Garrick uśmiechał się lekko.
Narody Węży... Istoty żyjące w Wolnych Układach bądź na planetach Federacji
pochodziły z jednego pnia, ich przodkowie żyli w Układzie Solarnym I. Natomiast Narody
Węży to jedyni dotąd przedstawiciele niehumanoidów odkryci w Galaktyce. Wyglądem
zbliżeni do ziemskich gadów, byli całkowicie obcy, ich psychika pozostawała nieodgadniona,
mimo że zostali odkryci już przeszło czterysta lat temu. Ludzkość, wtedy jeszcze nie
2
podzielona, próbowała nawiązać kontakt z Wężami, ale wykazywały one całkowitą
obojętność wobec tych wysiłków. Wówczas ludzie spróbowali podporządkować sobie siłą te
zagadkowe istoty dysponujące przedziwnymi urządzeniami, które dowodziły ich wysokiej
kultury w dziedzinie techniki. Węże pozwoliły mordować się przez dwa lata, a potem bez
jednego ostrzeżenia zniszczyły Ziemię i 90 procent flot najeźdźców. Ich dwuletnią bierność
udało się wyjaśnić znacznie później. Otóż, na skutek nie spotykanego wzrostu dobrobytu
Węże rozmnożyły się tak bardzo, że zaczęło brakować miejsca na ich planetach mimo
prowadzonej cały czas kolonizacji. Węże nigdy nie stosowały przemocy wobec siebie, nie
tylko nie zabijały się, ale także nie regulowały urodzin. Wtedy to zjawili się ludzie, którzy
duch konkwisty przenieśli pod gwiazdy. Węże potraktowały ich jako narzędzie do
zmniejszenia populacji. Gdy uznały, że liczba osobników spadła wystarczająco, zniszczyły
mózg i organy wykonawcze „maszyny regulującej ”. Potem znowu stały się zupełnie
obojętne. Ale ludzie, którzy doświadczyli na własnej skórze ich nieobliczalności, a także
znakomitych broni, omijali z daleka układy gwiezdne zamieszkałe przez te ohydne stwory.
Gdy rozgorzała wojna między ludźmi, powstało niepisane porozumienie: „to sprawa między
nami”. Chociaż zdarzali się politycy, którzy żądali „napuszczenia Węży” na przeciwników,
to nikt do tej pory nie zastanawiał się poważnie nad tą ewentualnością, bo sprowokować
Węże było można, ale skierować je przeciwko którejś ze stron zdawało się nierealne. Węże
nie uznawały podziałów politycznych, ludzkość była dla nich jednością i rozprawiłyby się i z
Federacją, i z Wolnymi Układami.
– Ależ radco... – Samantha May wróciła już do równowagi i chciała zapewne wyrazić
swoje zastrzeżenia, ale Georgy przerwał jej.
– Nie będzie żadnej dyskusji. Powiem wam tylko tyle, że udało nam się wejść w pewnego
rodzaju porozumienie z Wężami, jednak aby ostatecznie skierować ich uderzenie na planety
Federacji, a jednocześnie skoordynować działania zbrojne, potrzebni są tam, jak by to
powiedzieć... nasi przedstawiciele. Zresztą one zażyczyły sobie „oficerów łącznikowych”.
Bez tego nie chciały przystąpić do akcji. Wasze zadanie to dotrzeć do układu Scorpius X-31 i
przekazać przesyłkę; dbajcie o nią, bo kosztowała życie wielu naszych wywiadowców.
Pozostaniecie tam jako łącznicy. To wszystko, co mam wam do powiedzenia, resztę przekaże
kapitan Garrick.
– Tak, radco – powiedział Avo. – Ale czy wskazane jest, by w tej akcji brała udział
kobieta?
Samantha po raz pierwszy obdarzyła go uważnym spojrzeniem; było w nim tyle chłodu,
że z twarzy Avo zniknął uśmieszek.
– Nie będzie przeszkadzać, Berglund – odparł niecierpliwie Georgy. – Ma kilka trudnych
akcji na swoim koncie i jest prawdopodobnie najlepszym kurierem w naszym układzie. A
teraz idźcie już, bo mam sporo pracy.
Avo wychodził ostatni.
– Berglund! – zawołał za nim Georgy.
– Tak, radco?
– Popełniłeś błąd, znam Samanthę od lat. Ona dużo potrafi wybaczyć, ale na pewno nie
lekceważenie. I jeszcze jedno: nie staraj się o jej względy, po tym twoim występie nie masz
3
szans.
– Ależ, radco!
– Idź już. Widziałem przecież, jak się na nią gapiłeś; sądzę, że łatwiej będzie ci dostać się
do Węży, niż zdobyć jej przyjaźń. Bezpiecznej próżni!
Dopędził dwójkę towarzyscy przy windzie.
– Jedziemy na salę zabiegową – wyjaśnił kapitan.
Siedem pięter wyżej mieściły się laboratoria i szpitale Sił Zbrojnych. Kapitan prowadził,
szli wśród krzyżujących się korytarzy i zaułków. Dziesiątki sal kryło się za mlecznymi,
plastykowymi drzwiami. Wreszcie stanęli przed niepozornymi drzwiczkami z napisem „Sala
zabiegowa M. S. K.”. Nie otworzyły się one tak jak wszystkie, trzeba było dopiero nacisnąć
błyszczącą pośrodku nich płytkę. Wewnątrz była najnormalniejsza sala zabiegowa, jakich
dziesiątki widział Avo. Takie same pulchne pielęgniarki nakazały im rozebrać się do pasa, a
pannę May odprowadziły do przyległej komórki. Jednak tym razem nie były to szczepienia
czy też zwykłe okresowe oględziny. Starsza z sióstr wyjęła ze ściennej szafki pudełko
oznaczone napisem „ściśle tajne”. Złamała pieczęć, zerwała plombę i zdjęła wieczko. Avo
zajrzał ciekawie do środka — leżało tam kilka srebrzystych drobin wielkości ziarnka piasku.
– To właśnie jest ta przesyłka – poinformował Garrick. – Każdy zostanie wyposażony w
dwa identyczne egzemplarze, które wszyte zostaną pod lewą pachę oraz w powłoki brzuszne.
– To nie będzie bolało – pocieszyła Berglunda ładniejsza z pielęgniarek.
– Mam nadzieję – powiedział grobowym głosem Avo.
Siedzieli wokół stolika, na którym stały filiżanki z kawą i przezroczyste baryłki pełne
złotawego płynu. Avo uniósł swoją baryłeczkę, umoczył w niej usta, a potem westchnął
błogo.
– Rocznik 80 – stwierdził. – Rozkosz w ustach.
– Dostępny tylko dla bardzo ważnych osobistości – powiedział Garrick. – To prezent od
Georgy’ego. A więc słuchajcie. Ogólne zadanie już znacie. Teraz konkrety. Wiecie, jaka jest
sytuacja. Wokół naszego układu czai się kilka flot nieprzyjaciela. Niespostrzeżone
wydostanie się w Wolny Kosmos nie jest możliwe.
– Przepraszam – przerwała Samantha. – Ile jednostek liczą siły wroga?
– W przybliżeniu 1300. Plan – kontynuował Garrick – polega na tym, aby przebić się siłą;
w rozgardiaszu, jaki powstanie, powinno nam się udać. IX Flota uderzy w sektorze 2 7. Tam
powinna się rzucić większość jednostek nieprzyjaciela, a my wraz z XII Flotą będziemy się
przebijać dokładnie po przeciwnej stronie. IX Flota liczy 203 jednostki, a XII – 185. Według
obliczeń strategów IX Flota ściągnie na siebie około 400 – 600 jednostek, a my napotkamy
około 100-150.
– Szanse ludzi z IX Floty są raczej małe – mruknęła Samantha.
– Nasze wynoszą około 60 procent.
– OK. Lecimy wszyscy jednym statkiem?
– Owszem, Avo, 058 „Archers”, pościgowiec floty, został przystosowany dla załogi
trzyosobowej. Postaram się wycisnąć z niego, ile się da. Berglund będzie strzelcem
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin