Jesteś wyzwaniem - Kendall Ryan.pdf

(1874 KB) Pobierz
@kasiul
Mojemu mężowi,
najlepszemu człowiekowi, jakiego znam.
Mam wielkie szczęście, że jestem twoja.
Podziękowania
Jak w przypadku każdej swojej powieści, podczas pisania
Jesteś wyzwaniem
otrzymałam wsparcie od bardzo wielu osób.
Najpierw chciałabym podziękować moim pierwszym
czytelniczkom – Lolicie Verroen i Madison Seidler, które podzieliły się ze
mną wrażeniami i trzymały kciuki za uroczego Cohena (przy okazji osobne
podziękowania dla Madison za pomysł na jego imię).
Szczególne wyrazy uznania należą się Sali Powers, boskiej beta-readerce z
Australii. Zdradzę tylko, że mocno nadużyła wykrzykników i niecenzuralnych
słów zachwytu, chcąc wyrazić swoje uznanie dla zarysu książki. Niesamowita z
ciebie babka!
I jeszcze podziękowania dla mojej redaktorki, Tanyi Saari.
Jesteś wielka! Dziękuję, że ożywiłaś moją opowieść.
Wszystkim moim czytelnikom powiem tylko tyle: kocham
was!
Rozdział 1
Jakby na to nie spojrzeć, bycie piątym kołem u wozu zawsze jest do bani.
Przesunęłam się na drugi koniec koca, żeby znaleźć się jak najdalej od Ashlyn i
Aidena, migdalących się na oczach wszystkich. Moja cierpliwość się
wyczerpała, gdy Aiden nachylił
się nad moją przyjaciółką i zaczął ją karmić truskawkami, raz po raz całując
jej pełne owoców usta.
Zaraz puszczę pawia…
Minął rok od czasu, gdy poznali się podczas badań Ashlyn nad amnezją. On
był pacjentem, ona doktorantką. Ryzykowali, kiedy postanowili być razem, ale
koniec końców wszystko się ułożyło. Owszem, czasem trudno było wytrzymać
w ich
towarzystwie, ale jakoś to znosiłam, bo kochałam Ashlyn jak siostrę, a ona
wyglądała na bardzo szczęśliwą. Nie chciałam jednak, żeby ich publiczne
czułości zaprzepaściły moje szanse na podryw, tym bardziej że upatrzyłam sobie
cel. Przystojny futbolista i jego równie atrakcyjny kumpel.
Rzuciłam winogronem w zajętą Aidenem przyjaciółkę, by
zwróciła na mnie uwagę. Winogrono odbiło się od jej głowy i wylądowało
na kocu. Odwróciła się zdezorientowana.
– Hej, spójrz na to ciacho na drugiej…
Ashlyn zerknęła we wskazanym kierunku i uśmiechnęła się.
– Blondyn, niebieskie szorty?
Przytaknęłam. Właśnie podał idealnie podkręconą piłkę
prosto do rąk swojego kumpla.
– Wygląda dość młodo – zauważyła Ashlyn.
Przewróciłam oczami.
– Jego kumpel też niczego sobie… Ja i oni, mogłoby być
fajnie.
– Uważaj na siebie. – Ashlyn wzruszyła ramionami,
jednocześnie puszczając do mnie oko. – Atakuj, my poczekamy.
Nie zdążyłam nawet przemyśleć strategii, gdy piłka Pana Słodziaka
wylądowała u moich stóp. To będzie dużo łatwiejsze, niż myślałam… Kaszka z
mleczkiem.
Wstałam i otrzepałam dżinsy, a potem niby od niechcenia schyliłam się i ją
podniosłam. Trzymając piłkę pod pachą, udałam się nieśpiesznie w ich
kierunku. Przyglądali mi się z daleka.
Kumpel Pana Słodziaka uśmiechał się do mnie, jednak on sam był
bardziej powściągliwy.
– To chyba wasze – powiedziałam i rzuciłam piłkę w jego kierunku, a on
zręcznie ją złapał. Potrafiłam całkiem nieźle rzucać
– nauczył mnie tego starszy brat. Spodziewałam się, że zaprosi mnie do
wspólnej gry lub wygłosi jakąś błyskotliwą uwagę na temat moich piłkarskich
umiejętności, ale on się tylko uśmiechnął.
– Dzięki – rzucił, a potem odwrócił się i podał piłkę do kumpla, który
jednak nie zdążył jej złapać, bo wciąż wgapiał się we mnie.
Tylko tyle? Jaja sobie robisz?
Zdegustowana brakiem ciągu dalszego wróciłam do
przyjaciół i ciężko opadłam na koc.
Ashlyn wyczuła mój kiepski nastrój i przysunęła się do mnie, odklejając się
na chwilę od Aidena.
– Spotykasz się dziś z profesorem Gibsonem? – spytała,
wciągając mnie w rozmowę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin