Larssen Trude Braenne - Wilcze oczy 16 - Sprawiedliwość.pdf

(606 KB) Pobierz
Larssen Trude Braenne
Wilcze oczy 16
Sprawiedliwość
Rozdział 1
TORGEIR SKOŃCZYŁ DZIEWIĘTNAŚCIE LAT,
kiedy umarł jego ojciec. Odziedziczył po nim
gospodarstwo i władzę, bo ludzie wybrali go wodzem.
On sam od dawna nie mógł doczekać się chwili, kiedy
przejmie Graheim. Uważał, że ojciec gospodaruje w
przestarzały i nieracjonalny sposób. Dlatego za-
akceptował władzę jako konieczną część tego, co
odziedziczył. Sądził, że nie miał innego wyjścia i nie
potrafił odmówić.
Bał się, że gdyby to zrobił, ludzie dziwi liby się i w
końcu mogliby odkryć jego tajemnicę.
Ale nie czuł się z tym dobrze. Nazywali go „wodzem".
Powinien decydować o czyimś losie i podejmować
decyzje. Jakby nie wiedział, że i tak stoją za tym inni.
Ludzie, którzy udzielali mu „dobrych rad" twierdzili, że
myśleli tylko o jego dobru, a przynajmniej o tym, co było
najlepsze dla wspólnoty.
Torgeir nie sądził, by ktoś mógł uznać go za żądnego
władzy. W tym względzie wcale nie przypominał
swojego ojca. Nie wydawało mu się też, by specjalnie
korzystał ze swojej funkcji, ale teraz przyszło mu do
głowy, że chyba jednak musiał się do niej przyzwyczaić,
bo jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się taki bezsilny.
Zazwyczaj nie zauważało się tego, co się ma, póki się
tego nie utraciło. Teraz usiłował wymyślić,
co może zrobić, aby nie dać się zniszczyć tym, którzy
czyhali na jego życie.
Wierzył, że jest dobrze przygotowany. Rozmowa z
Tjernem uzmysłowiła mu, czego mógł się spodziewać.
Prawie się cieszył na myśl o wyrazie twarzy Hakana i
Ranveig, kiedy przekonają się, że wcale nie jest zupełnie
bezbronny. Ale z każdą spędzoną na tingu godziną czuł
się coraz bardziej bezradny.
Sądził,
że wiedział, co go
czeka, ale nigdy nie oczekiwał tego, co się stało. Gdyby
ktoś mu wtedy powiedział, jak wielu wolnych mężczyzn
poprze ojca i córkę, nigdy by nie uwierzył. Dlaczego to
robili?
Wiedział
przecież, że żaden z nich nie może
niczego udowodnić! Był pewien, że da sobie radę.
Pomylił się i to nie tylko w ocenie samego siebie, ale też
innych. Myślał, że ich dobrze zna. Miał do nich zaufanie.
Wielu z nich przysięgało mu nie tak dawno temu
wierność do końca życia. Był głupcem, wierząc w ich
obietnice!
Coraz liczniejsi twierdzili, że pamiętają to samo, co
Hakan: Torgeir bez chwili wahania zaprowadził grupę
wojowników do miejsca, w którym leżał martwy Orvar.
Ktoś nawet powiedział, że Torgeir nie pochylił się, tylko
pchnął go nogą, by odwrócić zwłoki na plecy. Chyba
nikt nigdy nie był bardziej zimny i obojętny niż on.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin