Nowy23.txt

(18 KB) Pobierz
Klnn-dawan-a spojrzała na Prr't-casst-a, niepewna, czy ta uwaga nie zostanie przez niš potraktowana jako obraza wszystkich Starszych rodziny Prr. Ale jeli nawet Starsza poczuła się urażona, nie dała tego po sobie poznać przed kolejnym zniknięciem. Może była zbyt pochłonięta własnymi kłopotami, by w ogóle zwrócić na to uwagę. A może po prostu uważała, że Thrr-gilag ma rację.
 W porzšdku. Wymyliłe już, w jaki sposób dostarczyć mi przesyłkę?"
 Jeszcze nie.
 Mnie natomiast przyszła do głowy pewna możliwoć  odezwała się Klnn-dawan-a.  Omówimy to wspólnie i przekażemy ci póniej.
Prr't-casst-a sprawiała wrażenie nieco zaskoczonej.
 Mam powtórzyć to wszystko?
 Tak  odrzekł poszukiwacz.  Tylko wyranie wskaż, co powiedziało które z nas.
 Dobrze. Rozpłynęła się.
 Jakiż to pomysł?
 Że osobicie udam się na Dorcas i jš przekażę. Skoro przywódcy wcišż wahajš się z podjęciem decyzji i tak nie mam tu co robić.
 Więc chcesz spędzić nieco wolnego czasu w strefie działań wojennych?
 Nie bšd sarkastyczny  syknęła.  I nie spieraj się ze mnš. Wiesz równie dobrze jak ja, że to jedyny bezpieczny sposób. Ty musisz wracać na Oaccanv i przygotowywać się do misji. A nie ma nikogo innego, komu moglibymy zaufać.
Thrr-gilag skrzywił się, ale z jego oczu wyczytała, iż w duchu przyznaje jej rację. Poza innymi cechami włanie to jej się w nim podobało: że oceniał pomysły innych tak, jakby były jego własnymi.
 Pamiętaj, że to strefa wojenna. Jak skłonisz ich do wpuszczenia cię tam? Jest kilka sposobów. Najlepiej jednak będzie... Urwała na widok Starszej.
 Im szybciej to zrobicie, tym lepiej. Zaczyna się tu dziać co niedobrego. 
Muszę już ić, bracie. Uważaj na siebie. Wkrótce porozmawiamy".
 Dobrze. Do usłyszenia, bracie.  Westchnšł ciężko i skinšł na Prr't-casst-a. 
 Przekaż to i przerwij połšczenie. Póniej przylij do mnie komunikatora znajšcego rozkład wszystkich lotów gwiezdnych.
 Zrobię tak.
 Co się dzieje?  zapytała z niepokojem w głosie poszu-kiwaczka.
 Nie wiem  wycedził wolno.  Ale nie podoba mi się sposób, w jaki skończył rozmowę. Najwyraniej ma jakie kłopoty.
 Chcesz połšczyć się ponownie i zapytać go wprost? Zaprzeczył ruchem języka.
 Nie. Gdyby mógł mówić, już by to zrobił.  Machnšł rękš, jakby chcšc odpędzić niepokojšce go myli.  Nieważne. Jest wojownikiem i doskonale wie, co robi. Więc jak zamierzasz dostać się na Dorcas?
 Moim zdaniem najłatwiej będzie pod pretekstem dostarczenia jakiej osobistej wiadomoci lub rzeczy zastępcy Thrr-mezaza, Klnn-vavgi. Pamiętaj, że to mój daleki kuzyn.
 Wydawało mi się, że nawet nie znasz go dobrze.
 Bo nie znam, ale to nie ma znaczenia. W klanie Dhaa'rr zarówno bliska rodzina, jak i dalecy kuzyni traktowani sš tak samo. A wiadomoci prywatne tradycyjnie dostarcza się osobicie.
 Nawet do strefy działań wojennych?
 A cóż to za różnica? Stšd mogę dostać się regularnym lotem na Shamanv, a stamtšd dotrę już na Dorcas zaopatrzeniowcem.
Zastanowił się.
 Powiedzmy, że znajdziesz się na orbicie. Co zrobisz, jeżeli odmówiš ci zgody na lšdowanie na samej planecie?
 W tej kwestii muszę już liczyć na pomoc Thrr-mezaza. Dotarli na stację.
 Nie podoba mi się to  stwierdził poszukiwacz, otwierajšc drzwiczki pierwszego wagonu i puszczajšc wybrankę przodem.  Ale nie widzę lepszego rozwišzania. Dobrze. Gdy tylko Prr't-casst-a przyle nam komunikatora, zobaczymy kiedy masz połšczenie z Shamanv.
Usiedli i wprowadzili dane dotyczšce celu podróży. Rozległ się sygnał i ruszyli.
Klnn-dawan-a wiedziała, że jej wyprawa na Dorcas to dobry pomysł. Zapewne najlepszy, jaki dałoby się zrealizować.
Lecz nie oznaczało to, że poleci tam z przyjemnociš. Przecież ostatnio dwukrotnie, za sprawš drudokyi i Chigów, otarła się o Starszeństwo. Czuła się wyczerpana fizycznie i psychicznie. I nie miała ochoty sprawdzać, czy to samo szczęcie pomoże jej również w razie spotkania ze znacznie niebezpieczniejszymi Ludmi-Zdoby wcami.
 Nie musisz tego robić  odezwał się cicho Thrr-gilag, jakby odgadujšc jej myli.  Znajdziemy jaki inny sposób.
 Nie  odpowiedziała zdecydowanie.  Tu chodzi o życie. Prr't-zevistł, podobnie jak ja, należy do klanu Dhaa'rr. Muszę to zrobić.
Nachylił się i delikatnie dotknšł językiem jej policzka.
 To włanie w tobie kocham  wyszeptał.  Zawsze jeste gotowa zrobić to, co należy. Mocno cisnęła jego dłoń.
 Dziękuję.
 Imperative" wykrył to jakie dziesięć miliłuków temu  zameldował Klnn-vavgi, wskazujšc na ekran.  Na naszych monitorach pojawił się zaledwie przed kilkoma uderzeniami.
Thrr-mezaz przyjrzał się uważnie nieco niewyranemu obrazowi: niewielka jednostka powietrzna Ludzi-Zdobywców, widoczna na tle gór, od strony których nadlatywała.
 Musi poruszać się bardzo wolno  zauważył.
 Wolno i wysoko. Jakby pilot wcale nie zamierzał przemknšć się cichaczem.
 A więc chcš, żebymy go zauważyli.
 Też tak sšdzę  przyznał zastępca.  Rzecz tylko w tym, czy ich intencjš nie jest odwrócenie naszej uwagi.
 Rzeczywicie  mruknšł dowódca sił naziemnych, rozglšdajšc się po pomieszczeniu. Na innych monitorach zobaczył szeć własnych jednostek znajdujšcych się już w powietrzu, gotowych do przechwycenia maszyny wroga. 
Wszystkie systemy obrony naziemnej zostały włšczone, a wojownicy zajęli stanowiska bojowe.
Po drugiej stronie lšdowiska za, w zaadaptowanym magazynie, niewiadomi niczego odpoczywali dwaj obcy...
 Chodzi o Mrachów  orzekł dowódca.  Widzieli lšdujšcš maszynę i oto odpowied.
 Trzeba przyznać, że szybka  zauważył Klnn-vavgi.  Może i masz rację, lecz w zwišzku z tym uporczywie powraca pytanie: czego naprawdę chcš Mrachowie?
Thrr-mezaz spróbował postawić się na miejscu swojego odpowiednika w bazie Ludzi-Zdobywców. Dobrze. Wiedział, że statek Mrachów wylšdował na Dorcas, bo jedna z jego jednostek prowadziła przecież obserwację. Miał aż pięć decyłuków, by przetrawić tę informację i przygotować odpowied. Cokolwiek by to było.
A jej ton mógł wskazać, czy Mrachowie sš postrzegani jako zależni sprzymierzeńcy, czy też jako niebezpieczni wrogowie, których trzeba niszczyć.
Podszedł do stanowiska dowodzenia szturmowców.
 Ile maszyn mamy w powietrzu?  zapytał.
 Cztery  odparł wojownik.  Reszta pozostaje w gotowoci czekajšc na rozkazy.
 Niech wszystkie wystartujš i uformujš piercień ochronny dwadziecia tysišckroków od bazy. Majš natychmiast informować o wszelkich przejawach aktywnoci Ludzi-Zdobywców.
 Tak jest, dowódco.
 Dotyczy to także Starszych  dodał spoglšdajšc w górę, na komunikatorów.  Majš uważnie obserwować wszystkie trasy prowadzšce do nas.
 Tak jest  rzekł jeden z nich i zniknšł. Dowódca powrócił do swego zastępcy.
 Zobaczymy, czy dadzš się wystraszyć  mruknšł.
 Podejrzewasz, że to blef?  zapytał Klnn-vavgi.
 Szczerze mówišc, nie. I nie sšdzę, by rzeczywicie dali się zastraszyć. 
Mylę, że ten pojazd leci tu, aby uratować naszych mrachańskich goci. Albo spróbować ich zabić.
 Naprawdę? Moim zdaniem to doć duży rozziew intencji. Mam nadzieję, że nie zamierzasz pozwolić im ani na jedno, ani na drugie.
 Powinnimy spróbować ich powstrzymać  zapewnił Thrr--mezaz.  Choć z drugiej strony poznanie ich intencji powinno pomóc nam okrelić, jak odnoszš się do Mrachów.
Zastępca w zamyleniu potarł dłoniš policzek.
 Sam nie wiem. Wydaje mi się to doć ryzykowne. Przecież nie mamy pojęcia, jakim arsenałem dysponujš Ludzie-Zdobywcy. A Dowództwo nie będzie zachwycone, jeżeli utracimy kolejnych więniów.
 To prawda  przyznał dowódca.  Lecz Zgromadzenie i tak wysyła ekspedycję do ich wiata. Tam znajdš wielu rozmówców. Poza tym Ludzie-Zdobywcy nie odgadli chyba, gdzie umiecilimy naszych goci. Najpierw musieliby wylšdować i zapytać o drogę.
 A jeli zawisnš nam nad głowš i zrzucš ładunki wybuchowe, które zmiotš z powierzchni całš tę bazę?
 Gdyby dysponowali takimi możliwociami, już dawno by je wykorzystali  stwierdził spokojnie Thrr-mezaz.  Nie, rzeczywicie ryzykujemy, ale nie tak bardzo, jak można by sšdzić na pierwszy rzut oka.
 No cóż, ty tu dowodzisz. A tymczasem wróg jest coraz bliżej. Chyba już czas poinformować o tym Dowództwo.
 Tak  przyznał Thrr-mezaz.  Komunikatorze?
Dowódca sšdził, że maszyna przed lšdowaniem wykona przynajmniej jednš pętlę wokół bazy. Ku jego zaskoczeniu, skierowała się prosto do zachodniej częci lšdowiska i osiadła na ziemi w znacznej odległoci zarówno od statku Mrachów, jak i hangaru, w którym Zhirrzhowie zainstalowali swój sprzęt do obsługi jednostek powietrznych. Widocznie Ludzie-Zdobywcy uznali, iż nie należy aż tak ostentacyjnie dokonywać rozpoznania tego miejsca.
A właciwie jeden Człowiek-Zdobywca. Z wnętrza jednostki wyłonił się bowiem pojedynczy wojownik i z wycišgniętymi przed siebie pustymi rękami zatrzymał się przed półkolem Zhir-rzhów.
 Tylko jeden?  mruknšł Klnn-vavgi do przełożonego. Obaj stali w cieniu budynku dowodzenia, pięćdziesišt kroków na południowy wschód od wrogiej maszyny.  Mrachowie przynajmniej wysłali dwóch.
 Może w rodku sš jeszcze jacy  powiedział Thrr-mezaz.  Każę to sprawdzić.
Człowiek-Zdobywca zaczšł mówić. Kilka uderzeń póniej w szczelinach usznych dowódcy rozległo się tłumaczenie:
,Jestem Serrant-janovetz i należę do Obrońców Pokoju Federacji Międzygwiezdnej. Przybyłem omówić warunki (...) z dowódcš Zhirrzhów".
Jeden z wojowników wystšpił z kombinezonem przewieszonym przez ramię.
 Włóż to  polecił obcemu głosem ledwie słyszalnym z tej odległoci.
Obok Thrr-mezaza pojawił się Starszy, ukryty przed wzrokiem przybysza za rogiem budynku.
 Przeszukalimy go  doniósł.  Nie ma przy sobie niczego, co wyglšdałoby na broń.
 Zrozumiałem  mruknšł szef sił naziemnych. Nie wiadczyło to właciwie o niczym. Jak wczeniej zauważył Klnn-vavgi, bardzo niewiele wiedzieli o broni, jakiej używali Ludzie-Zdobywcy. ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin