Szczygielski Marcin - Za niebieskimi drzwiami.pdf

(711 KB) Pobierz
Marcin Szczygielski:
Za niebieskimi drzwiami:
Marcin Szczygielski
Pisarz, dziennikarz i grafik.
Jest autorem książek(PL-BOY2,Les Forfocles, Berek, Bierki) i sztuk teatralnych (Berek,
czyliupiór w moherze, Wydmuszka, Furie) skierowanych dodorosłych odbiorców, ale pisze
także powieści dla młodszychczytelników.
Jesienią 2009r.
ukazałasię Omega - powieść o przygodach dwunastoletniej fanki gierkomputerowych, dla
którejrzeczywistość w niebezpieczny sposób zaczyna mieszać się zeświatem wirtualnym.
Książka, zilustrowana przez BartkaArobala, została wyróżnionaw Konkursie im.
Hanny Skrobiszewskieji w 2010 r.
trafiła na Listę SkarbówMuzeum Literatury Dziecięcej.
Zostałatakże wyróżniona w konkursieNajpiękniejsze Książki Roku2009
organizowanymprzezPolskie TowarzystwoWydawców Książek.
Kolejną powieść dla młodzieży, Czarny Młyn, opowiadającą odzieciachz
popegeerowskiej wioski, które muszązmierzyć się z bezosobowym złem,które opanowało
ruinypobliskiego kombinatu,Marcin Szczygielski napisał na Konkurs Literacki im.
AstridLindgrenorganizowany w ramachakcji Cała Polska Czyta Dzieciom.
Jury uznało CzarnyMłyn za najlepszą spośród wszystkich 580nadesłanychksiążek, przyznając
muGrand Prix i statuetkę Pippi Langstrump, a także I nagrodę w kategorii powieści dla
dzieciw wieku od dziesięciu doczternastu lat.
Czarny Młyn ukaże się wiosną 2011 roku nakładem wydawnictwa Stentor.
Marcin Szczygielski
ZA NIEBIESKIMIDRZWIAMI
Projekt okładki, stron tytułowych i ilustracjeMarcin Szczygielski
RedakcjaAnna Nastulanka
Copyright by Marcin Szczygielski, 2010
Copyrightby OficynaWydawnicza AS,2010
Copyright by Instytut Wydawniczy Latarnik, 2010
Zdjęcie autora Oficyna Wydawnicza AS
l-pT,-'Dystrybucja
LBOO Firma Księgarska Jacek Olesiejuk Sp.
z o.
o.
ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Mazowiecki
tel. 22 721 30 00/11, fax 22 721 30 01
zamówienia internetowe: 22 721 70 07 lub 09
www.olesiejuk.
pl
www.oramus.
pl
Projekt typograficzny iskład komputerowyOficyna Wydawnicza AS
Druk i oprawaWZDZ - Drukarnia Lega, Opole
ISBN97S3-6000042-7
INSTYTUT WYDAWNICZY LATARNIKIM.
ZYGMUNTA KAŁUŻYŃSKIEGOWarszawa, ul.
Cypryjska 89tel.
/fax 22 614 28 34e-mail: latarniklatarnik.
com.pl
Zapraszamy do księgarni intemetowęj
www.latarnik.
com.pl
Warszawa 2010Wydanie I
I.
PODRÓŻ, WAŻKA I CEBULKA
Bardzo często myślę o tamtym dniu, chociażi minął już ponad rok.
Ale trudno pewniebyłoby nie myśleć przecież tak naprawdęwłaśnie tamtego dnia całe moje
życie stanęło na głowie.
Miałem dopiero jedenaście lat i dużo mniejrozumiałem.
To byłbardzo ważny dzień i czekałem naniego długo ładnych kilkamiesięcy.
Pierwszy dzieńmoich wakacji z mamą,która obiecałami je jużnaGwiazdkę.
Pewnie wydaje się wam, że niema w tym nicdziwnego iże jest to zupełnie normalne jechaćna
wakacje z mamą, szczególnie kiedy jest się małym.
Dla mniejednak było tobardzo ważne wydarzenie.
Mama nigdywcześniejnie miałaczasu na nasze wspólne wakacje, bopracowała bardzo dużo,
właściwie ciągle.
Nawet kiedy była w domu, siedziała bez przerwy przed komputerem.
Czasami byłem na nią zły za to, aletylko czasami, bo rozumiałem, że pracuje takdużo dlatego,
żeby żyło namsię
9.
dobrze, i że robi to też i dla mnie żebym miał różne rzeczy, mógł chodzić do dobrej
szkoły.
Żebyśmy mieli dużemieszkanie i porządny samochód.
Wszystko zależało tylko od niej, bo byliśmy tylko wedwoje.
Nigdy nie poznałem mojego taty, nawet nie widziałem żadnego jego zdjęcia,a mama
niechętnie o nim opowiadała, chociaż próbowałem ją podpytywać wiele razy.
Moi koledzy z warszawskiej podstawówki mieli ojców co prawda rzadkow domu,bo
najczęściej ichrodzice byli po rozwodzie.
Niemniej znalitych swoich ojców i cokolwiek onich wiedzieli na przykład ile mają
wzrostualbo jak imna imię.
Ja nie wiedziałem zupełnie nic,a przecież skoro jestem,to muszęmieć jakiegośojca.
Mama denerwowałasię, kiedy zaczynałem pytać, więc w końcu przestałem.
Powiedziała tylko, że tatamiał ciemnewłosy, takiejak moje,i że jestem do niego podobny, bo
on też, gdy się już doczegoś przyczepił, to nie mógł sięodczepić.
Najpierw,kiedy mi o tym powiedziała, wydawało mi się, że mój tata jest kimś w rodzaju
Spidermana, który potrafi przyczepić się do ściany albo do sufitu byłem wtedy bardzomały
ale potem zrozumiałem, że chodziło o coś innego.
Ale chyba odbiegam od tematu to jest mój problem, żegdyzaczynam o czymś opowiadać,
zaraz przychodzą mido głowykolejne sprawy i zamiast mówićo jednym, mówię omilionie
różnych rzeczy.
Tamten dzień zacząłsiędokładnie tak, jak powinien sięzacząć.
Mama obudziła mnie już o siódmej rano, słońceświeciło i na niebie nie było ani jednej
chmurki.
W przedpokojustałyjuż nasze bagaże szara walizka na kółkachmamy,mojaniebieska,
wiklinowy koszyk z klapą zamykaną na małą skórzaną skuwkę, dwie reklamówki zbutami
10
nazmianę, pokrowiec z playstation, plecak z laptopemijeszcze jakieś inne pakunki.
Nie będęo nich dokładnieopowiadał, bo toprzecież bez znaczenia ot, kupa gratów,którą
zabiera się ze sobą, kiedy jedzie się na dwatygodniewakacji do domkunad jeziorem.
Pamiętam jednak tęstertę bagaży, zupełnie jakbymmiałw głowie jej zdjęcie,i gdybym umiał
rysować, narysowałbym jąw pięć minut,no, może w siedem.
Zjedliśmy śniadanie, mama wypiłakawę z mlekiem i zapytała:
Gotowy?
A ja byłemgotowy jak nigdywcześniej wżyciu.
Wynieśliśmy bagaże do windy, mama przekręciła klucz w zamku i dwa razy szarpnęła
klamkę, żeby się upewnić, żedrzwinaprawdę są zamknięte.
Zawsze tak robiła.
Potem zjechaliśmy windą do garażui upakowaliśmy bagaże w srebrnymaudi mamy.
Wszystko się zmieściło.
Była niedziela i w Warszawie prawienikogo nie byłona ulicach, bo ludzie albo jeszcze
spali, albo wyjechali nawakacje.
Pani z GPS-u przyczepionegopod przednią szybą auta odzywała sięco jakiś czas łagodnym,
sztucznymgłosem: "sto metrów prosto, skręć w lewo, skręć wprawo, trzysta metrów prosto".
Mamaodpowiadała jej, bomoja mama zawszerozmawia z GPS-em, iw ogóle kiedyprowadzi
samochód, ciągle coś mówi jeśli nie do GPS-u, to do innych kierowców albo przechodniów,
chociażprzecież nie mogą jej usłyszeć.
Bardzo to lubię, bo mamana ogół mówi śmieszne rzeczy, chyba że jest zdenerwowanaalbo zła
wtedy się nie odzywa lub przeklina pod nosem, niezbyt głośno, żebym nie słyszał, ale
przecież ja.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin