Tracy Wolff - Play me Wild - Całość (1).pdf

(265 KB) Pobierz
Nie
zgadzam
się
na
umieszczanie mojego tłumaczenia
na innych chomikach, forach itp.,
ani na wysyłanie ich na e-maile.
Szanujmy się!!
Spis treści
Rozdział Pierwszy: Aria
....................................................
str. 4
Rozdział Drugi: Sebastian
.................................................
str. 10
......................................................
str. 18
Rozdział Czwarty: Sebastian
...............................................
str. 24
Rozdział Piąty: Aria
.
........................................................
str. 31
Rozdział Trzeci: Aria
Rozdział 1
Aria
Las Vegas, Nevada
Walenie powinny siedzieć w oceanie, a nie w kasynie. Ale w moje profesji, częściej niż
rzadziej, właśnie tu je znajdziesz. Przytulone do stolika pokerowego, albo do rosyjskiej ruletki,
popijają Lagavulin i zawracają głowę każdej ładnej dziewczynie która przechodzi obok.
No ale cóż, mieszkam w Vegas i pracuję w Atlantis, w aktualnie najgorętszym kasynie w
Strip. Gdzie indziej do diabła zobaczę walenia, jak nie w swoim własnym ogródku?
Dziś to miejsce jest nimi zapełnione, bogaci faceci rozrzucają wokół żetony o wartości
tysięcy dolarów jak konfetti i wychylają alkohole warte tysiące dolarów w ten sam sposób.
Chciałabym powiedzieć, że to nietypowy przypadek, ale prawdą jest, że to jest moje życie. Było
takie już od jakiegoś czasu.
Ja mam inny wgląd z tej strony na kasyno niż wy z waszego typowego doświadczenia w
Vegas, taki który jest wypełniony garniakami za dziesięć tysięcy dolców i zakładami za dziesięć
milionów. Powietrze trzaska od dźwięku, zapachu i
uczucia
pieniędzy. Co przekłada się na znacznie
wyższe napiwki, niż obsługiwanie regularnych piętr, napiwki których rozpaczliwie potrzebuję.
Wszystko co muszę zrobić by je zarobić to ignorowanie faktu, iż walenie po tej stronie jedwabnej
kurtyny mają o wiele bardziej lepkie łapska. I zawyżone poczucie posiadania prawa do
wszystkiego.
Potrzebuję dwóch kolejek Lagavulin, Belvederu i żurawiny, kolejnego Nolet's Reserve,
toniku i kieliszka Patron Silver, - mówię Michaelowi, dzisiejszemu barmanowi, gdy
podnoszę brudne martini i kilka mohito zmieszanych z alkoholem z górnych półek.
Kiwa głową, nie przerywając rytmu, kiedy potrząsa margaritę w jednej ręce i dolewa coli do
rumu drugą.
I wtedy znowu wychodzę w tłum, wracając do stolików z rosyjską ruletką w
dziesięciocentymetrowych szpilkach, które noszą wszystkie kelnerki jak mówi mój szef. Za bardzo
mi one nie przeszkadzają – nauczenie się chodzenia w Louboutins i Manolo było zawarte w moim
programie nauczania podczas dorastania – ale po siedmiu godzinach na nogach, nawet moje stopy
zaczynają skomleć.
Więc, może dlatego nie jestem zbyt cierpliwa gdy Wieloryb Numer Jeden, Japoński
biznesmen który właśnie przyleciał z Tokyo, głaszcze sugestywnie mój tyłek i uda.
Odwracam się i posyłam mu spojrzenie, a on unosi ręce do góry w udawanym geście
poddania się.
Podać coś jeszcze? - pytam go słodkim głosem i ze stanowczym wzrokiem. Z
doświadczenia wiem, że kolesie jak on mają problem z utrzymywaniem tej gierki kiedy
patrzą ci prosto w oczy. To lekcja której nauczyłam się od mojej matki lata temu: nadziani
faceci będą cię szanować tylko wtedy, gdy tego zażądasz.
Nawet jeśli jesteś żoną jednego z nich. A może, zwłaszcza wtedy.
Ale to inna historia, milion światów od miejsca w którym jestem teraz. Dzięki Bogu. Teraz
muszę się martwić jedynie o facetów którzy lubią mój tyłek odrobinę za bardzo.
Kolejnego Lagavulina, Aria, - mówi mi, z intensywnym Brytyjskim akcentem.
Oczywiście, sir. Za sekundkę z nim wrócę.
Tym razem gdy się odwracam, mój tyłek zostaje nietknięty.
Serwuję mohito Waleniowi Numer Dwa i debilnej blondynie starszej o pewnie czterdzieści
lat, która obecnie wali się mu na ramię. Rzuca on napiwek pięćdziesięciu dolarów na moją tacę i
dziękuję mu zanim przygotowuje się na dostarczenie brudnego martini. Idzie ono do Walenia
Numer Trzy, Rosyjskiego milionera, a ten jest prawdziwym dupkiem. Był tu jedynie godzinę i już
mam więcej niż jednego siniaka na tyłku od jego nieproszonej uwagi.
Proszę, brudne martini z trzema oliwkami, - mówię mu z wymuszonym uśmiechem gdy
stawiam szkło przed nim. Upewniam się by utrzymać moje ciało – i tyłek – z dala od niego,
ale w jakiś sposób ten kutas i tak mnie szczypie. Zaciskam zęby i odliczam od dziesięciu, by
przypomnieć sobie wszystkie powody dla których przywalenie mu było by złym pomysłem.
Zaczynając od tego, że na serio potrzebuję tej pracy. - Mogę podać coś jeszcze?
Zaczynam ze sztuczką z nawiązywaniem kontaktu wzrokowego, ale ten facet jest jednym z
tych rzadszych – i najgorszych – bywalców. On patrzy mi prosto w oczy i kurwa szczypie jeszcze
raz. W tym momencie zaczynam widzieć na czerwono, a ręka aż mnie świerzbi do zaciśnięcia w
pięść bym mogła mu ją wbić w twarz. Wyglądałby o wiele lepiej ze złamanym nosem. I bez zęba
lub dwóch.
Ja, jednakże, nie wyglądałabym nawet w połowie tak dobrze mieszkając na ulicy i w tym
momencie, jedyna rzecz która stoi między mną i zboczeńcem jest ta praca. Nie dokładnie to co
sobie wyobrażałam po ukończeniu Vassar, ale dawno temu przekonałam się że jak się nie ma co się
lubi, to się lubi co się ma.
Poza tym, pozostaje mi to, lub czołganie się do domu tatusia ze spuszczoną głową i
podwiniętym ogonem. A skoro to się
na pewno
nie wydarzy, muszę się po prostu uśmiechnąć i to
znosić. Może i nie jestem w stanie kontrolować tego kolesia i tego co robi, ale jestem cholernie
pewna, że mogę kontrolować siebie i swoje życie. I to zawiera nie poddanie się swojemu
temperamentowi, bez względu na to, jak bardzo jestem prowokowana.
Poza tym, moja zmiana się prawie skończyła. Mogę znieść wszystko, nawet utratę kontroli
która wiąże się z tą pracą, tak długo jak koniec jest w zasięgu ręki. Nauczyłam się tego w ciężki
sposób dawno temu.
Co powiesz na randkę dziś wieczorem? - mówi gdy przesuwa ciepłą, lekko spoconą dłoń w
górę mojego ramienia. Z całych sił powstrzymuję się żeby nie wzdrygnąć się w
obrzydzeniu.
Kasyno nie pochwala randek pracowników z klientami. Ale z największą przyjemnością
przyniosę panu drinka, lub menu jeśli pan zgłodniał.
To czego kasyno nie wiem, kasyna nie zrani. - Jego ręką w dalszym ciągu przesuwa się po
Zgłoś jeśli naruszono regulamin