Ekspres reporterów 1988 nr 10.pdf

(20138 KB) Pobierz
■ ► Ta noc w e Lw ow ie
Być kobietą
!►
W ieszanie nielata
/
Jerzy Janicki
Adam HoBianek
NOC
LWOWSKICH PROFESORÓW
Lwów jak Rzym — roztasowany jest po licznych pa­
górach, z których każdy ma swą własną historię. Wysoki
Zamek, u stóp którego książę Lew postawił pierwszą
drewnianą budowlę miasta, a na którego szczycie Kazi­
mierz Wielki wzniósł zamek kamienny. Kopiec — wzgó­
rze, które lwowianie sami usypali na znak unii między
narodami Rzeczypospolitej. Góra Stracenia zwana nie­
gdyś Hyclowską, gdzie śmierć męczeńską ponieśli boha­
terowie Wiosny Ludów — Wiśniowski i Kapuściński.
Z Cytadeli strzelały na miasto armaty tureckie, a potem
z tej samej Cytadeli wędrowali na wojenkę 1914 i 1920
roku młodzi polscy żołnierze — lwowskie dzieci, co szły
tułać
si po świeci,
jak opowiada sławna piosenka. Pod
wzgórzami Pohulanki wyrósł jeden z najstarszych cmen­
tarzy Europy — Nekropolia Łyczakowska. Na Górze
Jacka chronił się przed Tatarami patron tej góry, św.
Jacek i właśnie stąd zdołał umknąć do Halicza.
Prócz pagqrów danych przez naturę, miał Lwów jesz­
cze trzy inne, które z herbu swego wydarł i ofiarował
herbowi Lwowa Sykstus V, urzeczony podobieństwem
miasta właśnie do Rzymu, i odtąd lew lwowski w herbie
trzymał na łapie trzy pagóry zwieńczone gwiazdą, ńa
znak — jak pisał Józef Zimorowicz, synowiec dziejopisa
i burmistrza Bartłomieja, iż...
tyle gwiazd, tyle wzgórz
macie, ile ta krótka księga bohaterów mieści.
A było i jeszcze jedno wzgórze, nie namaszczone histo-
rią, Wzgórze Wuleckie. Aż przyszedł rok 1941, drugi rok
ostatniej wojny i historia wciągnęła wreszcie i to wzgórze
w swój rejestr, wyznaczając je na miejsce grobu dwudzie­
stu pięciu polskich uczonych.
Autorzy tej
krótkiej księgi, która dzieje tych nowych
bohaterów mieści,
wyruszyli do miasta nad Pełtwią, by
choć w części odtworzyć ten fragment historii najnow­
szej.
*
Prolog, czyli oba-cwaj z tej samej budy
W tym czasie chodziliśmy oba-cwaj do tej samej szkoły.
Mieściła się we Lwowie przy ulicy Ochronek 8. Wówczas
nosiła już nazwę „Seredniej Szkoły czysło dewiatnad-
cat’Hale rok wcześniej, kiedy nas w niej jeszcze nie było,
nazywała się „Notre Damę”, prowadziły ją wraz z pensjo­
natem siostry zakonne, kształcąc najbardziej urodziwe
panienki z Lwowa i całego Podola.
Mało kto już dziś pamięta, że w roku, w którym
rozgrywa się prolog tej opowieści, była to już jednak
„serednia szkoła czysło dewiatnadcat”. Dzieliła nas prze­
paść czterech klas. Adaś, a właściwie po naszemu Adaś-
ku, był znaną osobistością całej szkoły, zasłynął jako
organizator, reżyser i aktor wieczoru mickiewiczowskie­
go, podczas którego przy fortepianie zasiadał uczeń dzie­
wiątej „b”, Stanisław Skrowaczewski. Sam Adaśku czy­
tał wiersze, jak się wówczas zdawało, przez monokl, który
jednak okazał się — jak wyjaśniliśmy to sobie po czter­
dziestu pięciu latach — zwyczajną okularową oprawką,
w której brakowało jednego szkła. Niewiele więc bywało
powodów i okazji, byśmy wdawali się ze sobą w rozmowy.
To stało się dopiero podczas wakacji. Zapach tego
słowa, który niósł dotąd ze sobą pomruk walącego o ka­
mienie Prutu, słodkawy smak pieczonych na węglu
drzewnym maronów lub kukurydzy sprzedawanej na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin