PIW - Dzieje Morza Czarnego - King 2006.pdf

(13736 KB) Pobierz
DZIEJE
mORZD CZRRREGO
C H AR LES
KING
Przełożyła
Zuzanna Piotrowska
1000371766
Podziękowania
Armeński historyk Agathangelos porównał proces pisania do m or­
skiej podróży. Zarówno autorzy książek, jak i żeglarze narażają się z włas­
nej woli na niebezpieczeństwa, a potem wracają do domu, szczęśliwi, że
mogą opowiadać o tym, co ich spotkało. Dzisiaj już wiem, co miał na
myśli.
Zbierając materiały do tej książki, nie raz i nie dwa znalazłem się
w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Dałem susa do ruin me­
czetu w Górskim Karabachu, gdzie dopiero po chwili zauważyłem tuleję
granatu rakietowego i zacząłem się zastanawiać, czy w pobliżu nie ma
czasem innych, już odbezpieczonych. Z równym zapamiętaniem wsko­
czyłem do historii Morza Czarnego, wiedząc bardzo dużo o niektórych
aspektach jego dziejów, trochę o bardzo wielu i nic na tem at większości.
Dzięki tej podróży mnóstwo się nauczyłem, co w końcu jest celem pisa­
nia, dlatego jestem głęboko wdzięczny wszystkim, którzy pomagali mi
w różnych etapach wyprawy.
Dominie Byatt, mój wydawca z Oxford University Press, zapalił się do
projektu pracy, kiedy była ona jeszcze w sferze planów, i wraz z Claire
Croft doprowadził go do końca. Susan Ferber z biura nowojorskiego
posłużyła mi mądrą radą w krytycznym momencie, kiedy znalazłem się
w impasie. Hakanowi i Ay§e Gul Altinay zawdzięczam wspaniałe schro­
nienie - gościnny pokój ich mieszkania nad Bosforem był miejscem, gdzie
powstał zamysł napisania niniejszej książki.
Najczęściej pracowałem, szukając materiałów i pisząc, pod pomni­
kiem H erodota w Czytelni Głównej Biblioteki Kongresu. Uważam, że to
absolutnie wyjątkowe miejsce. Jestem bardzo wdzięczny naukowemu -
personelowi biblioteki, szczególnie z Działu Druków i Fotografii, Czy­
telni Rzadkibh Książek i Zbiorów Specjalnych, Czytelni Geograficznej
i M ap, Czytelni Afryki i Bliskiego W schodu oraz Czytelni Europy,
a zwłaszcza Grantowi Harrisowi. Pracownicy archiwów Instytutu Hoove-
ra, a szczególnie kierowniczka, Elena S. Danielson, okazali się wręcz
nieocenieni. Bibliotekarze i archiwiści na Uniwersytecie Georgetown,
7.
w British Library, Public Record Office (w Londynie), bibliotece Aka­
demii Rumuńskiej (w Bukareszcie), Centralnym Archiwum Historycz­
nym (w Bukareszcie) i w Instytucie Józefa Piłsudskiego (A Nowym Jor­
ku) poświęcili mi mnóstwo czasu. Mapy sporządził Chris Robinson.
Wiele skorzystałem z kilku seminariów i konferencji, na których pre­
zentowałem fragmenty tej książki, ale chciałbym podziękować zwłaszcza
Nicholasowi Breyfogle’owi, Abby’emu Schraderowi i Willardowi Sun-
derlandowi, którzy zachęcili mnie do wystąpienia podczas zebrania hi­
storyków Rosji na Uniwersytecie Stanowym w Ohio, we Wrześniu 2001
roku. Stypendium Fullbrighta i Uniwersytetowi Georgetown zawdzię­
czam liczne podróże na Bałkany, Ukrainę, do Turcji i na południowy
Kaukaz w 1998 i 2000 roku. Moje wcześniejsze i późniejsze wyjazdy były
możliwe dzięki dotacjom Fundacji Rodziny R ajiu dla Uniwersytetu
Georgetown. Tony’emu Greenwoodowi, a także Lawrence’owi i Amy
Tal zawdzięczam wspaniałą gościnę oraz rozmowy o moibh wyjazdach
nad morze..
Korzystałem z wiedzy wielu specjalistów, kolegów z pracy i przyjaciół,
którzy odpowiadali na moje naiwne pytania i czytali partie maszynopisu,
ale żaden z nich nie ponosi odpowiedzialności za to, że niekiedy nie po­
szedłem za jego radą. Są wśród nich Alexandra Bologa, Anthony Bryer,
Ian Colvin, Owen Doonan, Marc Morjé Floward, Christopher Joyner,
Edward Keenan, John McNeill, Willard Sunderland i czterech anoni­
mowych recenzentów z Oxford University Press. Nie jestem specjalistą
w większości dziedzin, o których traktuje ta książka, dlatego też mam
dług wdzięczności wobec tych, którzy nimi są. Ich mrówczą pracę widać
w przypisach i bibliografii.
Specjalne podziękowania należą się moim niesłychanie utalentowa­
nym asystentom, Felicii Ro§u i Adamowi Tolnayowi. Życzę im, aby skoń­
czyli doktoraty i znaleźli pracę, o jakiej marzą. Inna doktorantka Uni­
wersytetu Georgetown, Mirjana Mofosini-Dominick, pomogła mi przy
ważnym przekładzie.
Pragnę wreszcie podziękować Lori Chaczadurian, która jako archeo­
log służyła mi nieocenioną radą na każdym etapie pracy i codziennie
sprawia, że moje życie staje się lepsze. Dedykuję jej tę książkę w dowód
miłości.
Nazewnictwo
W regionie Morza Czarnego niuanse nazewnictwa mogą doprowa­
dzić do kryzysu politycznego, dlatego jestem winien kilka słów wyjaś­
nienia.
Tytuły rozdziałów w książce nawiązują do niektórych z licznych nazw
morza. Najwcześniejszy termin, z czasów starożytnej Grecji, Pontos Axe-
inos (morze ciem ne lub posępne), to być m oże zapożyczenie z jeszcze
starszego określenia irańskiego. M ógł on także odzwierciedlać obawy
żeglarzy przed wypływaniem na burzliwe wody albo równie dobrze po­
chodzić od wyglądu samego morza, które z powodu swej głębokości wy­
daje się ciemniejsze niż płytsze od niego Morze Śródziemne. N ie wiemy,
w jaki sposób nazwa ta przerodziła się w miano Pontus Euxinus (morze
gościnne) używane przez późnych pisarzy greckich i rzymskich. Być może
była to ironia albo pobożne życzenia.
W źródłach bizantyńskich najczęściej spotykanym terminem jest po
prostu Pontos (morze). Przeniknął on także do tekstów arabskich jako
bahr Buntus, co jest intrygującym powtórzeniem tego samego słowa (mo­
rze morze). W średniowieczu używano też jednak wielu innych określeń.
Zwłaszcza w źródłach arabskich i osmańskich często łączono rzeczownik
„morze” z nazwą jakiegoś wyjątkowo słynnego miasta, stąd Morze Tra-
pezuntu i Morze Konstantynopola. Wówczas pojawia się również nazwa
Morze Wielkie, między innymi jako włoskie Mare Maius i Mare Mag-
giore. Jeszcze inne terminy pochodzą od ludu dominującego na jego wy­
brzeżach w danym okresie albo też takiego, którego dominację autor
wypowiedzi chciał zasugerować czytelnikom. Stąd takie określenia, jak:
Morze Scytów, Sarmatów, Chazarów, Rusów, Bułgarów, Gruzinów i wielu
innych. W źródłach arabskich Morze Śródziemne nazywano z kolei M o­
rzem Rzymian (Bizantyńczyków).
W stosunku do wszystkich wyżej wymienionych nazwa Morze Czarne
jest stosunkowo późna, przynajmniej jako termin szeroko stosowany.
Pojawia się we wczesnych źródłach osmańskich w różnych formach, dla­
tego być może używano jej od początku dziejów Turcji osmańskiej. W ję-
9
i
zykach E uropy Zachodniej po raz pierwszy można się z nią zetknąć pod
koniec X IV w., ale w powszechne użycie weszła dopiero 300 lat później.
Wcześniejsze europejskie określenia były głównie zapożyczeniami z nazw
starożytnych, tak jak Pontus czy Euxine w języku angielskim. Terminy te
do tej pory mają poetyckie konotacje, których brakuje pospolitemu okreś­
leniu „M orze C zarne”. „Jak Pontyńskie Morze, którego wzdęta, lodem
ścięta fala nie zna odpływu wstecz (...) - mówi wściekły Szekspirowski
O tello - tak krwawa moja myśl w niepowstrzymanym naprzód pocho­
dzie nigdy w tył nie spojrzy ani się cofnie (...)”.*
Dlaczego „czarne”? Nikt nie wie na pewno, ale istnieją przynajmniej
trzy hipotezy. Pierwsza mówi, że jest to po prostu relikt najwcześniejszej
irańsko-greckiej nazwy, która funkcjonowała wśród mieszkańców wybrze­
ży M orza Czarnego jeszcze długo po tym, kiedy pisarze greccy i rzymscy
zaczęli stosować bardziej zachęcające miano Euxinus. Starsze określe­
nie zostało zapewne przeniesione na zachód za pośrednictwem migracji
tureckich do Anatolii, przybierając w końcu formę osmańskiego Kara
Deniz (morze czarne lub ciemne). Według drugiej koncepcji słowo
kara,
oznaczające również „wielki” lub „straszny”, przeniknęło do tureckiego
za pośrednictwem obiegowej nazwy M orze Wielkie, stosowanej w śred­
niowiecznej Europie zwłaszcza przez włoskich żeglarzy i twórców map.
Trzecie wyjaśnienie wiąże się z kodem kolorystycznym używanym przez
ludy zamieszkujące stepy Eurazji. Schem at ten, pochodzący z Chin, przy­
pisuje stronom świata określone barwy: północ to czerń, zachód - biel,
południe - czerwień, a błękit niekiedy oznacza wschód; Mimo że układ
kolorów w sposób oczywisty zależy od punktu odniesienia, określenie
morza położonego na północ od Turków jako „czarne” mogło stać się
źródłem dla tradycji eurazjatyckiej jako echo odległej, koczowniczej prze­
szłości samych Osmanów bądź też jako term in przejęty z mongolskiego
przez późniejszych geografów osmańskich. W języku Turków osmańskich,
tak samo jak we współczesnym tureckim, M orze Śródziemne nosi nazwę
M orza Białego (Ak Deniz).
Kiedy Rosjanie i mieszkańcy Europy Zachodniej lepiej poznali ten
region w X V II i X V III wieku, przetłumaczyli zapewne na swoje języki
termin używany przez najsilniejszy w danym czasie ośrodek polityczny.
Zapożyczenie to przeniknęło prawdopodobnie do innych języków regio­
nu mniej więcej w tym samym okresie, przechodząc proces modernizacji
i standaryzacji. W skutek zawiłych dziejów w większości języków nazwa
M orza Czarnego jest zasadniczo taka sama: K ara D eniz po'turecku,
* W. Szekspir,
Ótello,
akt III, scena 3, tłum. J. Paszkowski, Warszawa 1964, s. 427.
Mawri Thalasa we współczesnym greckim, Czerno m ore po bułgarsku,
M area N eagra po rumuńsku, Czorne more po ukraińsku, Czornoje mo-
rie po rosyjsku, szawi zghwa po gruzińsku - wszystkie oznaczają dosłow­
nie „czarne m orze”.
W nazewnictwie stosuję zwykle formę odpowiadającą określonej epoce
historycznej. I tak starożytny Trapezunt staje się średniowieczną Trebi-
zondą, a później dzisiejszym Trabzonem. Jeżeli w danym okresie używa­
no więcej niż jednego określenia, posługuję się tym z nich, które wystę­
powało częściej. Jeśli chodzi o epokę sprzed 1453 roku, używam nazwy
Konstantynopol, a po tej dacie - Stambuł, mimo że starsze miano nadal
było stosowane, w różnych odmianach, jeszcze w czasach Turków osmań­
skich. Pod mianem Greków zazwyczaj, rozumiem ludzi, który przypusz­
czalnie posługiwali się jedną z odmian greki, nawet jeżeli oni sami nie
uznaliby się za G reków w dzisiejszym, narodowym znaczeniu tego słowa.
Jeżeli nie zostjało to specjalnie zaznaczone, źródła starożytne poda­
wane w przypisach cytuję za serią Loeb Classical Library wydawaną przez
Harvard University Press.
Wbrew opiniom starożytnych M orze Czarne nie jest ani trochę czar­
ne prócz swojej nazwy.
Joseph Pitton de Tournefort,
nadworny botanik Ludwika XIV, 1718
Z mórz przyjmujących wymioty podróżnych
Euksyn najwięcej ma raf i skał różnych.
Byron
Szpadel archeologa
przebija się w głębie z dawna
opustoszałych domostw,
wydobywa spod ziemi świadectwa
stylów życia, o których nikomu
dzisiaj nawet by się nie śniło (...).
W. H. Auden
Zgłoś jeśli naruszono regulamin