02_Willa-Misteriow.pdf

(1558 KB) Pobierz
Tytuł oryginału THE VILLA OF MYSTERIES
Przekład DARIUSZ ŻUKOWSKI
Redaktor prowadzący ADAM PLUSZKA
Korekta AGNIESZKA RADTKE, JAN JAROSZUK
opracowanie typograficzne PIOTR ZDANOWICZ
Łamanie
© for the Polish edition by Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2017 Warszawa 2017
Wydanie pierwsze tej edycji
ISBN 978-83-65586-80-3
Wydawnictwo Marginesy
ul. Forteczna 1a
01-540 Warszawa tel. 48 22 839 91 27 e-mail: redakcja@marginesy.com.pl Konwersja: eLitera s.c.
LUPERCALIA.
Bobby i Lianne Dexterowie byli porządnymi ludźmi. Mieli nowy
drewniany dom pięćdziesiąt kilometrów od Seattle, stojący na dziesięcioarowej
działce, która wcinała się klinem w spory sosnowy zagajnik. Pracowali do późna
w pobliskim biurze Microsoftu, Bobby w dziale marketingu, Lianne w
księgowości. Co weekend szli w góry, a raz do roku wspinali się na szczyt
Mount Rainier. Trenowali też trochę, chociaż Bobby’emu wciąż nie udawało się
zwalczyć, jak to nazywał, brzuszka tatuśka, który przelewał się nad paskiem
jego dżinsów. A miał dopiero trzydzieści trzy lata.
Dexterowie byli spokojnymi, wygodnie żyjącymi Amerykanami z klasy
średniej. Jednak każdej wiosny na dwa tygodnie w roku zupełnie się zmieniali.
Wyjeżdżali na zagraniczne wakacje. Wszystko jest kwestią proporcji, twierdzili.
Ciężka praca przez pięćdziesiąt tygodni w roku, przez pozostałe dwa – ostra
balanga. Najlepiej tam, gdzie miejscowi człowieka nie znają i gdzie obowiązują
inne zasady albo nie ma ich wcale. Dlatego właśnie w ten chłodny piątek, zalani
w trupa czerwonym winem i grappą, siedzieli w wynajętym renault clio
piętnaście kilometrów od Rzymu. Bobby jechał stanowczo za szybko wyboistą
nieoznakowaną dróżką prowadzącą z lotniska Fiumicino ku szarej, płaskiej linii
meandrującego Tybru.
Lianne spoglądała na męża, starając się nie okazywać zaniepokojenia.
Bobby wciąż jeszcze był wściekły. Cały ranek zmitrężył z wykrywaczem
metalu, polując na skarby na obrzeżach odkopanych ruin Ostia Antica, miasta
portowego z czasów cesarstwa rzymskiego.
Właśnie w chwili, gdy z urządzenia dobiegło kilka piknięć, dwaj niemiło
wyglądający archeolodzy wyszli z terenu wykopalisk i zaczęli na nich
pokrzykiwać. Żadne z nich nie znało włoskiego, ale zrozumieli przesłanie: albo
spakują swój wykrywacz i odjadą per favore, albo coroczne wakacje Dexterów
zakończą się bijatyką z dwoma przypakowanymi studentami w stylu italo,
których nie trzeba specjalnie zachęcać, gdy pojawia się okazja, by dać komuś w
pysk.
Bobby i Lianne podkulili ogony i wycofali się do pobliskiej przydrożnej
osterii, gdzie kelner, nieogolony prostak w ufajdanym swetrze, pouczył ich, że
słowa „makaron” nie należy wymawiać z amerykańska.
Bobby słuchał, a jego obwisłe policzki czerwieniały z gniewu.
„No, to podaj, kurwa, stek”, uciął, po czym zażądał jeszcze litr rosso della
casa. Lianne nie skomentowała. Wiedziała, że kiedy Bobby jest w takim
Zgłoś jeśli naruszono regulamin