Adam Mickiewicz - DZIADY cz. III - Scena 7.pdf

(66 KB) Pobierz
SCENA VII
SALON WARSZAWSKI
KILKU WIELKICH URZĘDNIKÓW, KILKU WIELKICH LITERATÓW. KILKA
DAM WIELKIEGO TONU, KILKU JENERAŁÓW I SZTABSOFICERÓW;
WSZYSCY INCOGNITO PIJĄ HERBATĘ PRZY STOLIKU - BLIŻEJ DRZWI
KILKU MŁODYCH LUDZI I DWÓCH STARYCH POLAKÓW. STOJĄCY
ROZMAWIAJĄ Z ŻYWOŚCIĄ - TOWARZYSTWO STOLIKOWE MÓWI PO
FRANCUSKU, PRZY DRZWIACH PO POLSKU
PRZY DRZWIACH
ZENON NIEMOJEWSKI
(do Adolfa)
To i u was na Litwie toż samo się dzieje?
ADOLF
Ach, u nas gorzej jeszcze, u nas krew się leje!
NIEMOJEWSKI
Krew?
ADOLF
Nie na polu bitwy, lecz pod ręką kata,
Nie od miecza, lecz tylko od pałki i bata.
(Rozmawiają ciszej)
PRZY STOLIKU
HRABIA
To bal był taki świetny, i wojskowych wiele?
FRANCUZ
Ja słyszałem, że było pusto jak w kościele.
DAMA
Owszem, pełno -
HRABIA
I świetny?
DAMA
O tym mówić długo.
KAMERJUNKIER
Służono najniezgrabniej, choć z liczną usługą;
Nie miałem szklanki wina, ułamku pasztetu,
Tak zawalono całe wniście do bufetu.
DAMA I
W sali tańców zgoła nic nie ugrupowano,
Jak na raucie angielskim po nogach deptano.
DAMA II
Bo to był tylko jeden z prywatnych wieczorów.
SZAMBELAN
Przepraszam, bal proszony - mam dotąd bilety.
(wyjmuje inwitacje i pokazuje, - wszyscy przekonywają się)
DAMA I
Tym gorzej? pomieszano grupy, toalety,
Nie można było zgoła ocenić ubiorów.
DAMA II
Odtąd jak Nowosilcow wyjechał z Warszawy,
Nikt nie umie gustownie urządzić zabawy;
Nie widziałam pięknego balu ani razu.
On umiał ugrupować bal na kształt obrazu.
(Słychać między mężczyznami śmiech)
DAMA I
Śmiejcie się, Państwo, mówcie, co się wam podoba,
A była to potrzebna w Warszawie osoba.
PRZY DRZWIACH
JEDEN Z MŁODYCH
Cichowski uwolniony?
ADOLF
Ja znam Cichowskiego.
Właśnie byłem, chciałem się dowiedzieć od niego,
Żeby między naszymi na Litwie rozgłosić.
ZENON NIEMOJEWSKI
My powinniśmy z sobą łączyć się i znosić;
Inaczej, rozdzieleni, wszyscy zginiem marnie.
(Gadają ciszej)
MŁODA DAMA
(przy nich stojąca)
A jakie on okropne wytrzymał męczarnie!
(Rozmawiają)
PRZY STOLIKU
JENERAŁ
(do Literata)
Ale przeczytaj wreszcie - dajże się uprosić.
LITERAT
Ja nie umiem na pamięć.
JENERAŁ
Zwykłeś z sobą nosić.
Masz przy sobie pod frakiem - a - widzę okładki;
Damy chcą słyszeć.
LITERAT
Damy? - a! - to literatki.
Więcej wierszy francuskich na pamięć umieją
Niźli ja.
JENERAŁ
(idzie mówić z Damami)
Tylko niechaj Panie się nie śmieją.
DAMA
Macie robić lekturę? - przepraszam - choć umiem
Po polsku, ale polskich wierszy nie rozumiem.
JENERAŁ
(do Oficera)
Ma racyję po części, bo nudne po trochu.
(pokazuje na Literata)
Opiewa tysiąc wierszy o sadzeniu grochu.
(do Literata)
Czytajże, jeśli ciebie nie będziem słuchali -
To patrz -
(pokazując na drugiego Literata)
ten nam gazeciarz swe rymy wypali.
Śliczna byłaby wszystkim słuchaczom przysługa.
Patrz, jak się on zaprasza, jak śmieje się, mruga;
I usta już otworzył jak zdechłą ostrygę,
I oko zwrócił wielkie i słodkie jak figę.
LITERAT
(do siebie)
Wychodzą -
(do Jenerała)
Długie wiersze, ja bym piersi strudził.
JENERAŁ
(do Oficera)
Dobrze, że nie chce czytać, boby nas zanudził.
MŁODA DAMA
(oddzielając się od grupy młodszej, ode drzwi)
A to jest rzecz okropna -
( do stolika)
słuchajcie, Panowie!
(do Adolfa)
Niechaj Pan tym ichmościom o Cichowskim powie.
OFICER WYŻSZY
Cichowski wypuszczony?
HRABIA
Przesiedział lat tyle
W więzieniu -
SZAMBELAN
Ja myśliłem, że leżał w mogile.
(do siebie)
O takich rzeczach słuchać nie bardzo bezpiecznie,
A wyjść w środku powieści byłoby niegrzecznie.
(wychodzi)
Zgłoś jeśli naruszono regulamin