Maria Rodziewiczówna - Ryngraf.pdf

(298 KB) Pobierz
Ryngraf. Nowela
Maria Rodziewiczówna
Emil Skiwski, Warszawa, 1895
Pobrano z Wikiźródeł dnia 15.11.2016
Marja Rodziewiczówna.
Ryngraf.
N O W E L A.
WA R S Z AW A.
Do nabycia we wszystkich księgarniach.
1895.
Дозволе�½о Це�½зурою.
С.-Петербургъ, 8 Декабря 1894 года.
W
ARSZAWA.
D
RUK
E
MILA
S
KIWSKIEGO.
ieszkali o miedzę; osieroceni wcześnie spojeni
braterstwem od pacholąt, młodzieńcami spojeni
jeszcze ściślej związkiem serc, który ich miał
połączyć w jedną rodzinę.
 Młodszy
miał babkę starą, spartańskich cnót kobietę,
wzrosłą w chwale, dojrzałą w przewrotach, osiwiałą we łzach i
krwi.
 Z
rodziny jej, co dębem było, padło od gromów, ognia, lub
niszczącej siekiery; co bluszczem, zwiędło i uschło, strawione
tęsknicą, zawodem, troską beznadziejną.
 On
jej został. Młody i piękny, i siostra jego podlotek,
dojrzała nad lata gorącem a krwawem tchnieniem owego
wieku.
 Starszy
w pustym też domu siostrę jedyną chował, co mu
została jak skarb wątły a drogi, zdany przez rodziców
pomarłych.
 Gotowały
się gody weselne w ich sercach i domach. W jeden
dzień u ołtarza stanąć mieli, w jeden dzień szczęściem zaludnić
oba stare dwory modrzewiowe.
 I
oto z oddala dźwięk trąbki ich zaleciał. W kraj cały, w kąty
i zakąty dźwięk biegł z pamięcią ojców synom zrosły, w
tradycyi każdego serca świeży, i pobudkę, wichrami gnaną,
niósł młodym na inne, szersze, świetniejsze gody i wesela... I
oderwały kobiety od serc swoich, co miały drogiego, i
wstrząsnęli się młodzieńcy pod warem ojców krwi, i zerwały
się młode orlęta do lotu w stare szlaki. Nikt nie jęczał, nie
chełpił się z ofiary. Bo naprawdę nie własna wola ich wiodła,
ale wiekowe dziedzictwo, nie jak ludzie szli, ale jak siła
tajemnicza, wrażona w miljony istot jednem czarodziejskiem
imieniem: Bonaparte!
 Tylko,
gdy się żegnali, staruszka ryngraf, co może Cecorę
pamiętał, dała wnukowi i dwiema łzami go pokropiła:
 —
Tyś moja cała wiara i nadzieja! Kamień węgielny pod
budynek spustoszonego domu naszego. Idź, a nie wracaj bez
chwały i bez tego ryngrafu, co krwi morza widział, a sromu
nigdy!
 A
narzeczona szkaplerzyk mu dała i białemi ramiony u szyi
zawisłszy, szeptała, tłumiąc łkanie:
 —
O sercach, co tu pana wspominać będą, proszę pamiętać i
wracać do swoich wiernym i prawym. U Boga ja wymodlę, by
was kule mijały.
 A
potem staruszka i tego drugiego, co miał jej wnukiem
zostać, do piersi przygarnęła i głowę krzyżem znacząc, prosiła:
 —
Pilnuj mi Stacha i ile mocy osłaniaj. Wszystkie moje łzy
on z sobą zabiera, żeby zmazać, i wszystkie radości i kochania,
żeby powrócić: on mi jeden, jeśli go co złego spotka, ratuj! Tyś
starszy i hartowniejszy, jak ojcu ci go oddaję, odprowadź mi go
Zgłoś jeśli naruszono regulamin