Krentz Jayne Ann - Noc poślubna.pdf

(958 KB) Pobierz
JAYNE ANN
KRENTZ
NOC POŚLUBNA
Sute fałdy wspaniałej atłasowej sukni ślubnej spływały miękko
za Angie, kiedy jej nowo poślubiony małżonek sprowadzał ją za rękę
po schodach do czekającej limuzyny. Roześmiana gromada krewnych
panny młodej wyległa na trawnik, formując wiwatujący szpaler.
Członków rodziny Townsendów łatwo było odróżnić od reszty gości.
Prawie wszyscy mieli miedzianorude włosy i oczy koloru morza,
podobnie jak Angie. Teraz hałaśliwie i wesoło, ze zwykłą sobie
spontanicznością, żegnali odjeżdżających nowożeńców.
- Zupełnie zapomniałem, że jeszcze to nas czeka - mruknął
Owen Sutherland zanurzając się w tłum z Angie u boku.
Obsypani gradem ryżu i płatkami kwiatów, z trudem torowali
sobie drogę poprzez niechętnie rozstępujących się gości weselnych.
Kilku mężczyzn nie omieszkało pospieszyć z pikantnymi radami na
temat nocy poślubnej, wywołując na twarzy Angie krwawy rumieniec.
- To wszystko twoja wina - szepnęła do Owena. - Jeśli zależało
ci na skromnym ślubie, nie powinieneś był oddawać sprawy w ręce
mojej rodziny. Niczego nie robimy połowicznie.
- Nie mogę powiedzieć, że nie zostałem uprzedzony - przyznał
Owen.
Angie odwróciła się, żeby pomachać na pożegnanie rodzicom i
bratu, którzy z kieliszkami szampana stali w drzwiach ekskluzywnego
klubu wiejskiego. Matka Angie, jedna z nielicznych nierudowłosych
osób w rodzinie, roniła łzy w chusteczkę. Zwierzyła się kiedyś córce,
że we wczesnej młodości była dobrze ułożoną i dystyngowaną
panienką, ale po ślubie z Palmerem Townsendem jej powściągliwe
maniery diametralnie się zmieniły.
Palmer Townsend, krzepki, barczysty mężczyzna, którego
doskonale skrojone ubranie nie całkiem tuszowało nieco wydatny
brzuch, patrzył na córkę promieniejąc ojcowską dumą. Wzniósł jej z
daleka toast kieliszkiem, odprowadzając ją wzrokiem do limuzyny.
Harry, jej starszy o trzy lata dwudziestodziewięcioletni brat,
pożegnał ją szerokim uśmiechem. Był równie mocno zbudowany jak
ojciec i miał gęste, płomiennorude włosy, które u nestora rodu
Townsendów zdążyły się już nieco przerzedzić.
- Jednak warto było urządzić pełną galę - powiedział Owen. - W
tej sukni wyglądasz jak księżniczka z bajki.
- Jego jasnoszare oczy przesunęły się po niej z wyraźnym
uznaniem, kiedy szofer w liberii otwierał im drzwi samochodu.
To spojrzenie przeszyło Angie żywym ogniem. Serce zaczęło jej
bić jak oszalałe. Owen był taki przystojny! I taki niewiarygodnie,
zniewalająco męski. Wszystko w nim, począwszy od kruczoczarnych
włosów i ostrych drapieżnych rysów, poprzez wysmukłe, mocno
zbudowane ciało, emanowało siłą i witalnością.
Policzki Angie spłonęły pod jego zdecydowanym, zaborczym
wzrokiem. Dziś w nocy Owen posunie się dalej, nie skończy na
pożądliwych spojrzeniach. Dziś w nocy po raz pierwszy będzie się z
nią kochać. Ta myśl zaparła jej dech w piersiach.
Tylko z braku okazji, nie z braku chęci, nie poszła z nim dotąd
do łóżka. Zawiniły tu przede wszystkim jego wypełniony co do
minuty plan zajęć i szybkie jak burza konkury. A także jego
zdecydowanie,
aby
narzeczona
nie
stała
się
przedmiotem
dwuznacznych plotek w lokalnej prasie czy w klubie, do którego
należał wraz z jej ojcem. Swoją rolę odegrała też oczywiście
nadopiekuńcza, staroświecka postawa jej rodziny.
Po prostu zabrakło nam czasu, pomyślała Angie z żalem.
Ostatecznie znała Owena zaledwie od trzech miesięcy, z czego
pierwsze dwa bała się go jak diabeł święconej wody.
On zaś, z nieomylnym instynktem myśliwego, starał się jej nie
spłoszyć i nie dążył do bardziej intymnej zażyłości. Wabił ją
łagodnymi zalotami i oswajał powoli jak płochą zwierzynę.
Wielką pomocą służyła mu w tym jej rodzina, zachwycona
projektem
ich
małżeństwa.
Jak
zwykle
członkowie
klanu
Townsendów byli przekonani, że wiedzą najlepiej, co służy dobru
Angie, i nie omieszkali jej tego powiedzieć.
Sama Angie zdawała sobie sprawę, że ich protekcjonalność i
nadopiekuńczość wynika nie tyle z faktu, że jest najmłodsza, ile z jej
braku predyspozycji do prowadzenia rodzinnego przedsiębiorstwa,
czyli Pensjonatów Townsend.
Od najmłodszych lat pociągał ją raczej świat sztuki niż świat
finansów. Ten brak smykałki do interesów, tak niecodzienny w jej
rodzinie, przyczynił się do uznania jej za osobę z gruntu prostoduszną
i naiwną. W rezultacie cały klan dokładał starań, aby trzymać ją z dala
od spraw wielkiego biznesu. Jej brat, Harry, przygotowywał się do
przejęcia po ojcu rodzinnego imperium, a ją zachęcano do
kontynuowania zamiłowań artystycznych.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin