JAYNE ANN KRENTZ - Bransoletka.pdf

(1134 KB) Pobierz
JAYNE ANN KRENTZ
BRANSOLETKA
ROZDZIAŁ
1
A.C. Ryerson jechał powoli i ostrożnie. Nie chciał wylądowad w rowie.
Wytężał wzrok,
usiłując dostrzec cokolwiek przed maską samochodu. Zaklął cicho. Droga była
wąska, kręta i
prawie niewidoczna w strugach ulewy, która zalewała przednią szybę.
Ogieo na kominku, trochę muzyki i szklaneczka szkockiej whisky. Oto, czego
teraz
potrzebował. Co więcej, miał do tego pełne prawo. Deborah Middlebrook
porzuciła go w
przeddzieo upojnego weekendu. W takiej sytuacji każdy mężczyzna wpadłby w
czarną
rozpacz. Zasługiwał na odrobinę względów, skoro miał spędzid ten wieczór
samotnie.
Srebrzysty mercedes w żółwim tempie pokonał kolejny ostry zakręt. Ryerson
znów
zaklął, tym razem na widok potężnej dziury w jezdni, którą z trudem udało mu
się ominąd.
Zamiast raczyd się szkocką i słuchad Mozarta, tłukł się wiejską drogą w czasie
szalejącej
burzy. Wspaniały początek maja, nie ma co. O tej porze roku powinny już
kwitnąd kwiaty i śpiewad ptaki.
Nie dośd, że pogoda przypominała raczej listopad, to znalezienie adresu
okazało się
trudniejsze, niż przypuszczał. Na tej wysepce nikt najwyraźniej nie potrzebował
tabliczek z
nazwami ulic. Krążył bezskutecznie już od godziny. Będzie miał szczęście, jeśli w
drodze
powrotnej zdąży złapad ostatni wieczorny prom do Seattle.
A na dodatek sam był sobie winien. Po przeczytaniu kartki od Debby miał
ochotę
podskoczyd z radości. To wtedy popełnił pierwszy błąd. Nie wykorzystał
sprzyjających
okoliczności, chod mógł wycofad się od razu. Niestety, rodzice Debby
dowiedzieli się, że ich
córka zniknęła i wpadli w panikę. Obawiali się, że nieudany romans może ją
skłonid do
popełnienia jakiegoś lekkomyślnego czynu.
Ryerson usiłował zapewnid Middlebrooków, że Debby jest osobą
zrównoważoną, ale nie
udało mu się ich przekonad. Próbował delikatnie wytłumaczyd, że ich
najmłodsza córka i on
wcale nie byli w sobie szaleoczo zakochani. Starsi paostwo zignorowali również
i to
wyjaśnienie.
Teraz wiedział, że użył zbyt subtelnych argumentów. Ale nie było łatwo
powiedzied
takim miłym i staroświeckim ludziom, że nie sypiał z ich córką. Bóg raczy
wiedzied, co
ściągnąłby sobie na głowę, gdyby tylko poruszył ten drażliwy temat.
Ryersonowi było żal Johna i Leony Middlebrooków. Tak bardzo się o nią
martwili.
Ochoczo zaproponował więc, że odnajdzie Debby i upewni się, że z nią wszystko
w
porządku.
I to był właśnie drugi błąd. Oboje natychmiast przystali na propozycję
Ryersona. Patrzyli
na niego z wdzięcznością. Zbyt późno zauważył, że w ich oczach było jeszcze
coś. Nadzieja. Wiedział, że Middlebrookowie liczyli na to, że jego romans z
Debby
zakooczy się ślubem. Nie mógł ich za to winid. Początkowo on również brał pod
uwagę takie
zakooczenie. Ślub wydawał mu się całkiem logicznym rozwiązaniem. Na
szczęście w porę się
opamiętał, a dzisiejsza wyprawa była jedynie ceną, którą musiał zapłacid. W
życiu nie ma
przecież nic za darmo.
Rodzice Debby sądzili, że mogła się ukryd tylko u swojej starszej siostry.
Telefon w jej
domu nie odpowiadał, ale to, oczywiście, o niczym nie świadczyło.
Middlebrookowie
przypuszczali, że zrozpaczona dziewczyna po prostu nie podnosiła słuchawki. A
siostra
podobno gdzieś wyjechała.
Nie miał wyboru. Musiał pojechad promem na wyspę w pobliżu Seattle,
znaleźd Debby
oraz udowodnid światu, że jest cała, zdrowa i wcale nie cierpi z powodu
złamanego serca.
Ani myślał od nowa wplątywad się w romans z Debby. Była urocza i
atrakcyjna, ale
doprowadzała go do szału. Szybko doszedł do wniosku, że oboje są ulepieni z
zupełnie innej
gliny.
W świetle reflektorów zauważył mały, przekrzywiony drogowskaz. Ryerson
zapamiętał
tę nazwę. John zaznaczył na odręcznym szkicu, żeby skręcił właśnie tutaj w
prawo. Droga
zwęziła się jeszcze bardziej. Była to właściwie ścieżka między pochylonymi
sosnami.
Pomyślał o tajemniczej siostrze Debby i o jej domu, którego szukał.
Najwyraźniej lubiła
mieszkad na odludziu. Mieli więc taki sam gust. Weekendowa kryjówka
Ryersona znajdowała
się dalej na północ, na jednej z wielu wysp archipelagu San Juan, prawie u
wybrzeży Kanady,
ale jej otoczenie wyglądało podobnie. Do tej drewnianej chaty docierał swoją
prywatną
motorówką. Innego dojazdu do
niej nie było. Vrrginia Elizabeth Middlebrook mogła przynajmniej korzystad z
promu.
Virginia Elizabeth. Te imiona brzmiały niemal po królewsku. Sugerowały
staromodny
wdzięk osoby, która je nosiła. Była o kilka lat starsza od Debby, przekroczyła
więc na pewno
trzydziestkę, ale oprócz tego nic o niej nie wiedział. Sporo podróżowała w
interesach i
dlatego Ryerson nigdy jej nie spotkał. Wszystko wskazywało na to, że i tym
razem nie będzie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin