Zablokują ci telefon, bo nie masz certyfikatu RODO - Kto uwierzy może dostać gigantyczny rachunek.pdf

(672 KB) Pobierz
next.gazeta.pl
Zablokują ci telefon, bo nie masz
certyfikatu RODO? Kto uwierzy może
dostać gigantyczny rachunek
Robert Kędzierski
3 — 4 minut
Uwaga na takie wiadomości (Fot. Niebezpiecznik.pl/Redakcja)
Polscy użytkownicy smartfonów otrzymują groźnie brzmiące SMSy.
Ktoś próbuje przekonać o konieczności instalacji certyfikatu LTE.
Od
25 maja
zacznie obowiązywać nowa dyrektywa dotycząca
danych osobowych -
RODO.
Nieświadomość w tym zakresie próbują
wykorzystać przestępcy, którzy rozsyłają informacje o rzekomej
blokadzie telefonu - donosi
Niebezpiecznik.pl
Ofiary ataku są przekonywane, że mają dwa dni na zainstalowanie
certyfikatu LTE. Jego brak miałby być niezgodny z prawem i
skutkować uniemożliwieniem wykonywanie i odbierania połączeń
oraz korzystanie z internetu.
Wiadomość od przestępców Źródło: Niebezpiecznik.pl
Kto uwierzy może dostać rachunek wyższy o
kilkaset złotych
SMS, który otrzymuje ofiara, prowadzi do zewnętrznej aplikacji o
nazwie app.apk. Jej pobranie ma "zalegalizować" telefon. Tak
naprawdę jednak jest groźnym narzędziem, które może nabić nam
rachunek telefoniczny. Aplikacja uzyskuje bowiem prawa do
tworzenia i wysyłania SMS-ów Premium, czyli takich, za które
płaci się od kilku do kilkudziesięciu złotych.
Aplikacja może też przeglądać kontakty, wykonywać połączenia,
monitorować skrzynkę odbiorczą i śledzić naszą lokalizację.
Przestępcy mogą jej użyć również jako pomocniczego narzędzia do
ataku na konto bankowe. Jeśli ofiara zostanie też skłoniona do
zalogowania się na fałszywą stronę banku, wtedy nie zauważy
zmiany danych
przelewu
zaufanego.
Kolejny atak z RODO w tle
Nie pierwszy raz okazało się, że wchodząca w życie ustawa staje się
dla przestępców prawdziwą "okazją". Na początku
kwietnia
pisaliśmy
o pierwszych próbach wyciągnięcia od firm pieniędzy na podstawie
RODO. Ktoś próbuje skłonić ofiary do podpisania umowy na usługi
związane z ochroną danych osobowych, albo wyłudzić swego
rodzaju okup.
Czytaj też:
Jak powstawały najpopularniejsze przeglądarki? Historia
pełna nagłych zwrótów.
Jak zauważa Niebezpiecznik, za kampanią najpewniej stoją Polacy -
w kodzie strony, na której umieszczono fałszywą aplikację,
pozostawiono bowiem ślady do poprzedniej kampanii. Była związana
z fałszywą bramką płatniczą.
Jak widać, polskie organy ścigania, które mogą pochwalić się
schwytaniem jednego z najgroźniejszych polskich cyberprzestępców,
wciąż mają co robić. Naśladowców "słynnego"
Thomasa
nie brakuje.
***
Zarobił miliony, a potem wystrzelił samochód w kosmos. Jakie są
dalsze plany Muska?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin