Kossak Anna - Pasja budzi się nocą.pdf

(1190 KB) Pobierz
Kossak Anna
Pasja budzi się nocą
Rozdział I
Dochodząc do Skweru Hoovera, usłyszała znajome dźwięki. Tańczą!
- pomyślała z radością. Z Kacperkiem była umówiona dopiero za
godzinę, ale lubiła to miejsce i dlatego przyszła dużo wcześniej. Miała
szczęście. Para szepcząca sobie czułości właśnie zwalniała maleńki
stolik blisko drewnianej, podwyższanej sceny.
Usiadła wygodnie i już miała całkowicie oddać się podziwianiu
tańczących par, gdy poczuła, że ktoś ją obserwuje.
Siedział samotnie na murku, w niewielkiej odległości. Nie spuszczał
z niej wzroku.
Uśmiechnęła się i odwróciła głowę w stronę sceny.
Tango argentyńskie. Tańczące pary zdawały się nie dostrzegać
obserwatorów, ich świat znajdował się na scenie. Ewa nie czuła się
intruzem, lecz cichym, dyskretnym uczestnikiem. Podpatrywała i
cieszyła się, że tańczą właśnie tu, na świeżym powietrzu, a ona może
ich oglądać.
Ten niewielki skwer odkryła przypadkowo, podczas spaceru
Krakowskim Przedmieściem ze swoim mężczyzną.
Kacperek. Wszyscy tak do niego mówili. Jego mama, siostra, Ewa
też. Pasowało do jego chłopięcego wdzięku. Niektórych denerwowała
zdrobniała forma imienia dorosłego mężczyzny, ale nie Ewę.
Przyzwyczaiła się. Była dumna, że w dzisiejszych czasach, pełnych
zdrady i nielojalności, udało im się stworzyć tak dobry związek.
Zgodny, oparty na zaufaniu i prawdziwym partnerstwie.
Podziwiała tańczące pary, jak inni przypadkowi obserwatorzy hojnie
nagradzała oklaskami każde zatańczone tango.
Nie do końca mogła się skupić. Odpływała myślami w stronę
Kacperka. Tym bardziej, że już za chwilę miało wydarzyć się coś
szczególnego.
Z ekscytacji trudno jej było usiedzieć w miejscu. Popatrzyła na
zawiniątko, które dla niego starannie opakowała w piękny papier i
przewiązała wielką - może pretensjonalną - ale naprawdę uroczą
purpurową kokardą. Dołączone życzenia były pisane dla niego, lecz z
myślą o obojgu: „Kochany, jakkolwiek potoczą się nasze losy,
chciałabym, żeby ten drobiazg zawsze Ci towarzyszył. Twoja Ewa".
Tak przewrotnie to wymyśliła. Bo niby jak mają się potoczyć?
Wiadomo, że będą żyli razem, długo i szczęśliwie. To takie oczywiste,
aż banalne.
Była pewna, że sprawi Kacperkowi przyjemność. A on dziś włoży na
jej palec starannie wybrany pierścionek. Rozpierała ją nieopisana
radość. Mogła z każdym iść o zakład, że jeszcze nikt nigdy tak się nie
czuł. Nie aż tak. To oczywiste, że każdy miewa swoje cudowne chwile,
i bardzo dobrze. Wszyscy powinni być szczęśliwi. Ale ona miała
poczucie, że jej miłość jest absolutnie wyjątkowa.
Ewa była ogólnie zadowolona z życia. Wiedziała, że wygląda
oszałamiająco. Figurę, duże zielone oczy, długie nogi i gęste, prawie
do pasa, kasztanowe, falowane włosy, dostała w prezencie
genetycznym. Co prawda kolor był z salonu fryzjerskiego, a długość
skrupulatnie zapuszczana, ale reszta zdecydowanie była darem przod-
ków. O perfekcyjną oprawę swojego smukłego ciała zadbała sama.
Zamówiła cafe latte. Uznała, że zdąży ją wypić, zanim przyjdzie
Kacperek. Potem pójdą do pobliskiej, eleganckiej restauracji na
wyjątkową kolację. Taką, którą obydwoje zapamiętają do końca życia.
Z tą myślą uśmiechnęła się do siebie i wróciła rozmarzonym
wzrokiem na scenę.
Od zawsze lubiła patrzeć na tańczące pary. Żałowała, że gdy był na to
czas, nie zrobiła nic, by zostać tancerką.
Najlepiej rewiową albo klubową. Uwielbiała atmosferę nocy,
zagęszczoną dymem z dobrych cygar i mgiełką doskonałych perfum,
błyszczące oczy tancerek, niecodzienne kreacje, zachwyt mężczyzn.
Pociągał ją dyskretny zapach erotyki krążący wszędzie tam, gdzie się
tańczy.
Tango argentyńskie odkryła tu, na skwerze. Wsiąkła w nie
zafascynowana. W internecie wyszukiwała informacje, oglądała
filmiki z pokazów par. Z każdym dniem wiedziała o tangu coraz
więcej, tak przynajmniej myślała. Żałowała, że Kacperek nie miał
zdolności tanecznych. Imprezowe podskoki trudno nazwać tańcem.
Ale miał dobrą wolę, to musiała przyznać. Nawet obiecał któregoś
dnia, że pójdą na kurs, skoro jej na tym zależy. Co prawda na obietnicy
się skończyło, ale też Ewa póki co nie naciskała.
Zafascynowana, nie mogła oderwać oczu od tego, co działo się na
scenie. Już jakiś czas temu zauważyła, że chociaż wszystkie pary
tańczyły do tej samej muzyki, to jednak każda z nich robiła to inaczej.
Dostrzegła, że kroki mężczyzn były w większej części tańca zupełnie
inne niż kroki kobiet. Partnerzy tworzyli spójną całość. Jedne pary
wyglądały bardziej, inne mniej zgrabnie. Kobiety z niesamowitą gracją
robiły nogami różne cuda, lecz były też takie, które stawiały je dość
koślawo. Wspólnym mianownikiem tańca była pozytywna energia
unosząca się nad drewnianą sceną.
Spojrzała na zegarek. Jeszcze tylko dwadzieścia minut dzieliło ją od
tego, na co tak długo czekała. Jeszcze tylko piętnaście. Dziesięć... Jest!
Jego słuszny wzrost, muskularna sylwetka i burza czarnych loków za
każdym razem rzucały się w oczy. Ewa poderwała się od stolika i z
szerokim uśmiechem pomachała ręką, by ją zauważył. W jednym
czasie zarejestrowała dwie rzeczy: zmęczony wzrok Kacperka i
żarliwe spojrzenie obserwatora siedzącego na murku.
***
Szła ogłuszona. Nie rozumiała, co się wydarzyło. Pamiętała tylko, że
nagle wstała od stolika i szybko wyszła z restauracji, która od dziś
będzie jej się jak najgorzej kojarzyć.
Kacperek wołał ją, próbował za nią pobiec, ale na szczęście kelner go
zatrzymał, przypominając o rachunku za zamówioną, a nie zjedzoną
kolację. Chyba że zjadł ją sam - pomyślała Ewa ze złością.
Postanowiła wrócić do domu na piechotę, licząc, że spacer dobrze jej
zrobi i pomoże ochłonąć.
Nie mogła zebrać myśli. Wlokąc się ze spuszczoną głową i
zgarbionymi plecami, nie była pewna, czy chce analizować każde jego
zdanie, czy wręcz przeciwnie, zapomnieć jak najszybciej. Usłyszała
tyle słów. Tylko że czekała na całkiem inne.
Poczuła, jak pod skorupą odrętwienia coraz silniej szamocze się
wściekłość.
„Chciałbym się rozwijać. Ty też powinnaś". Jak on śmie?! Skończyła
studia, dwa kierunki podyplomowe, ma doświadczenie w różnych
branżach, a on uważał, że nie jest rozwinięta?! Cham o ograniczonych
horyzontach! Od lat uczył przygłupów z wielkich korporacji gry w
tenisa i poza marudzeniem, że mu się to znudziło, nie zrobił nic, by to
zmienić! Aż do dzisiejszego stwierdzenia, że musi się rozwijać.
Odkrywca Koziej Wólki! A w czym przeszkadzają wspólne plany?
Egoista jeden. Wygodniś.
Ewa z każdym krokiem czuła się coraz gorzej. Była rozbita,
zawiedziona, zrozpaczona, wściekła.
Nagle poczuła, że uwierają ją nie tylko wspomnienia ostatnich
wydarzeń. Jest jeszcze coś. Tym razem fizycznego.
Spojrzała na swoje stopy, obute w przepiękne, bardzo oryginalne i
designerskie szpilki od jednego z czołowych projektantów. Cudeńko.
Drogie jak diabli. Z mięciutkiej skórki. Bardzo wygodne, ale
stworzone z myślą o eleganckim przyjęciu lub przechadzce po
czerwonym dywanie,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin