Technologie starożytne - zmiękczanie kamieni, egipski beton.rtf

(19742 KB) Pobierz

Technologie starożytne - zmiękczanie kamieni, egipski beton
 

Opublikowane fragment pochodzą z darmowej książki Maxa Igana pt.
„Earth Forbidden Secrets : Part One” dostępnej na stronie Maxa Igana:
http://www.thecrowhouse.com/home.html

Obrazek

(Inne anomalie opisywane w tej książce w rodzaju „niemożliwych” znalezisk wytworów ludzkich rąk w węglu i różnych typach skał w prosty inżynierski sposób wyjaśnia Hans Joachim Zillmer w swoich książkach które jak zawsze gorąco polecam – przypis tłumacza)

Earth Forbidden Secrets Part One
Od strony 69

Wizerunek z czarnego bazaltu o którym mówił Fawcett wciąż jest źródłem zadziwienia i debaty (fig.62). Jak dotąd zarówno pismo które widnieje na plakiecie trzymanej przez postać i zapis na kostkach nie zostały rozszyfrowane (fig.63).

 

Byłbym bardziej niż szczęśliwy mogąc usłyszeć informacje od kogoś kto może znać ten język lub znalazł cokolwiek podobnego w innej lokacji (Max Igan).

 

W przebiegu swych rozległych i bardzo dobrze udokumentowanych eksploracji Fawcett odkrył wiele innych dziwnych i niezwykłych rzeczy. Na jednej ze swych podróży do Ameryki Południowej żył on pośród plemienia białych Indian znanych jako "Tapuyas", opisując ich następująco: “Plemię Tapuya jest tak jasne jak Anglicy, mają oni ręce i stopy które są małe i delikatne.” Jego książka opowiada również o innym amazońskim plemieniu które było rude i również jasnoskóre.

 

Na jednej z ekspedycji lokalni Indianie opowiedzieli mu o jaskini wypełnionej znakami lub petroglifami w nieznanym języku która istniała w Villa Rica i usłyszał też wiele historii o zaginionych głęboko w dżungli miastach. W szczególności jedna z historii zapisana w formie manuskryptu przez jezuickich misjonarzy w latach 1700-nych opowiada, że w dżunglach Cuyaba w Brazylii, gdzieś w regionie Matto Grosso istnieją najwyraźniej dziwne jasne światła które nie wydzielają ciepła, które jak mówią Indianie płonęły nieprzerwanie i zupełnie bez opieki przez wiele pokoleń i wciąż płoną do dziś w ruinach teraz niezamieszkałych i od dawna martwych miast. Fawcett twierdził, że sam raz również widział te światła z oddali. Krążą też pogłoski, że takie wieczne, zimne źródła energii świetlnej zostały znalezione w starożytnych grobowcach rzymskich i egipskich oraz w obszarach Tybetu i Indii choć nie jestem w stanie (na chwilę obecną) potwierdzić tych pogłosek. Produkcja takiego wiecznego zimnego źródła światła jest poza naszym obecnym poziomem technologii i wciąż pozostaje zagadką dla współczesnej nauki.



Obrazek
Fig.62

Obrazek
Fig.63

Pułkownik Fawcett usłyszał te dziwne historie jakiś czas po tym gdy zaakceptował swój pierwszy kontrakt badawczy. Dopóki się o nich nie dowiedział południowoamerykańskie ekspedycje były całkowicie zorientowane w kierunku prac cywilnych i inżynierskich choć nawet wtedy, podczas wypełniania swych codziennych zadań wciąż żywił silne zainteresowanie lasem. Podczas swych pomiarów dokonał również wyczerpujących ilości notatek zawierających szczegółowe obserwacje o wszystkim co widział, zwłaszcza o życiu białych osadników, Indian z lasu i o dzikim leśnym życiu a wszystko to jest szczegółowo zapisane w jego książce. Jednakże po tym kiedy Fawcett zapoznał się z historią Francisco Raposo jego uwaga i zainteresowania zaczęły się oddalać od jedynie czystej inżynierii i bardziej w kierunku ryzykownych eksploracji i odkryć.

 

W jednym miejscu w swych dziennikach odnotowuje niezwykłą konwersację z innym odkrywcą dotyczącą niezwykłego ptaka leśnego który gniazduje w idealnie okrągłych dziurach w klifach skalnych. Człowiek ten spędził 25 lat żyjąc w lasach z lokalnymi tubylcami i oto co miał do powiedzenia:

 

"One same robią dziury. Widziałem jak to robią wiele razy. Obserwowałem je, właśnie tak, i widziałem ptaki zdążające do klifu z jakiegoś rodzaju liśćmi w ich dziobach, i czepiające się skały jak dzięcioły drzewa podczas gdy rozcierały liście kołowym ruchem na powierzchni."

 

"Wtedy odlatują i wracają z kolejnymi liśćmi i kontynuują proces wcierania. Po trzech lub czterech powtórzeniach rzucają liście i zaczynają dziobać w tym miejscu ich ostrymi dziobami i — tu jest ta cudowna część — wkrótce otwierają w kamieniu okrągłą dziurę..."



"Chcesz powiedzieć, że ptasi dziób może spenetrować litą skałę?"

"...Nie, nie sądzę by ptak mógł się przebić przez solidną skałę. Wierzę, tak jak każdy kto je obserwował, że te ptaki wiedzą o liściu z sokiem który może zmiękczać skałę dopóki nie stanie się jak mokra glina."

 

"Człowiek kontynuował z osobistą historią o swoim siostrzeńcu. Przechodził on przez gęstwinę buszu do pobliskiego obozu by odzyskać swego konia który okulał i był tam tymczasowo zostawiony. Kiedy przybył zauważył, że jego Nowo meksykańskie ostrogi zostały niemal całkowicie przeżarte. Właściciel obozu spytał go czy przechodził przez pewną wysoką na około stopę roślinę z ciemnymi, czerwonawymi liśćmi. Młody człowiek odpowiedział, że przechodził poprzez rozległy obszar który był kompletnie pokryty takimi roślinami.

 

"'To jest to!’ powiedzieli, ‘To jest to co przeżarło twoje ostrogi! To jest ta rzecz której Inkowie używali do kształtowania kamieni. Sok zmiękczy kamień dopóki nie stanie się taki jak pasta. Musisz mi pokazać gdzie znalazłeś te rośliny.' Ale, kiedy cofnęli się śladami młodego człowieka nie byli już w stanie ich zlokalizować."

 

Istnieje również interesujące odniesienie do historii Fawcetta o tych ptakach które nadaje tej relacji dalszej wiarygodności. Człowiek który był członkiem Peruwiańskiej Ekspedycji Uniwersytetu Yale która odkryła Machu Picchu w 1911 opisał tę dziwną historię w swych zapiskach:

 

"Lata temu, kiedy pracowałem w obozie wydobywczym na Cerro de Pasco (miejsce na wysokości 14,000 stóp (4267,2 m.n.p.m. w Andach w Środkowym Peru), udałem się pewnej niedzieli wraz z innymi Gringos by odwiedzić jakieś stare inkaskie lub preinkaskie groby - by zobaczyć, czy możemy w nich znaleźć cokolwiek wartościowego.(Niestety takie to były czasy, że w odkryciach i wyprawach uniwersyteckich takich jak odkrycie Machu Picchu brali udział zwykli złodzieje i pijacy a zdarza się to niekiedy i dzisiaj – przypis tłumacza.) Wzięliśmy ze sobą żarcie i oczywiście parę butelek pisco i piwa oraz peona - indianina cholo - by pomógł nam kopać. Więc mieliśmy nasz posiłek kiedy dotarliśmy do miejsca pochówku i potem zaczęliśmy otwierać niektóre groby które wyglądały na nienaruszone. Pracowaliśmy ciężko i od czasu do czasu przerywaliśmy żeby się napić. Ja sam nie piję ale inni tak, zwłaszcza jeden koleś który wlewał w siebie zbyt dużo pisco i miał skłonność do zbytniej hałaśliwości. Kiedy sobie odpuściliśmy wszystkim co znaleźliśmy był wypalany garnek o pojemności około kwarty z płynem w środku.

"’Założę się, że to chicha!" powiedział hałaśliwy. “Spróbujmy i zobaczmy co pili Inkowie!"

"’To nas prawdopodobnie zatruje jeśli spróbujemy." Zaobserwował inny.

"’Więc zróbmy tak - wypróbujmy to na peonie!"

“’Zdjęli pieczęć i uszczelniacz z otwarcia słoja, powąchali zawartość i zawołali peona do siebie.

"Napij się tej chicha," rozkazał pijak. Peon wziął słój wahając się i wtedy, z rozlewającym się po twarzy wyrazem strachu wepchnął go w ręce pijaka i cofnął się.

"’Nie, nie, señor," wybełkotał. "Nie to. To nie jest chicha!" Odwrócił się i uciekł. Pijak odłożył słój na płaską skałę i udał się w pościg. “Dalej chłopcy - złapmy go!"krzyknął. Złapali nieszczęsnego człowieka,przyciągnęli go z powrotem i kazali mu wypić zawartość słoja. Peon szamotał się szaleńczo, wybałuszając oczy. Było trochę szarpaniny i słój został kopnięty i pękł, jego zawartość uformowała kałużę na szczycie skały. Wtedy peon się wyrwał i wziął nogi za pas.

“Wszyscy się śmiali. To był dobry żart. Ale ćwiczenie sprawiło, że zachciało im się pić i udali się do sakw, tam gdzie leżały butelki z piwem.

“Około dziesięciu minut później pochyliłem się nad skałą i pobieżnie zbadałem powierzchnię rozlanego płynu. Nie był już dłużej płynem; cała połać tam gdzie był i skała pod nim były tak miękkie jak mokry cement! To było jakby kamień się roztopił, jak wosk pod wpływem ciepła.”

 

Szef wyprawy do Machu Picchu Hiram Bingham również opowiada podobną historię którą przekazali mu tubylcy, o tym jak krawędzie wielkich kamieni były nacierane sokami pewnej rośliny które zmiękczały je jak glinę i tworzyły idealne łączenia.

 

Możliwość istnienia takiej rośliny wcale nie jest nierozsądna. W basenie Amazonii wciąż istnieją miriady nieodkrytych gatunków. Niestety, w wyniku gwałtownego wylesiania które ma tam miejsce czas na jej odnalezienie może się szybko skończyć.

 

Sam Bingham nigdy nie pokładał zbyt wiele wiary w tę opowieść jako, że sam nigdy nie mógł pojąć w jaki sposób można było w pierwszym miejscu podnieść takie kamienie by samo nacieranie ich krawędzi mogło mieć miejsce nie mówiąc już o samym ich umieszczaniu na pozycjach w murze. Lokalne legendy zawsze upierały się przy tym, że to zadanie wykonywali olbrzymi i sam Bingham przypuszczał, że tylko tak mogło to nastąpić.

 

(Tak więc Bingham jest podręcznikowym przykładem wykształconego naukowca i zasłużonego odkrywcy który pomimo podstawiania mu pod nos dowodów postanowił je zignorować i pozostać idiotą ponieważ sam nie będąc inżynierem nie mógł pojąć jak się stawia mury czy dźwiga ciężary i wolał pozostać ignorantem zamiast poszerzyć swoją wiedzę o zakres podstaw budownictwa. Do dziś taka żałosna postawa wraz daleko posuniętą specjalizacją w wykształceniu graniczącą z upośledzeniem naukowym oraz partykularne interesy jednostek hamują i fałszują rozwój wiedzy i to nie tylko historycznej co jeszcze lepiej unaoczni drugi fragment książki dotyczący przepisu na egipski beton. O obowiązującym do dzisiaj standardzie w postaci ignorowania faktów nie pasujących do wcześniej ukutych teorii nie wspominając – przypis tłumacza)



 

 

Niemożliwe budynki

Zdolność do zmiękczania kamienia z pewnością wydaje się daleko idącym wytłumaczeniem dla unikalnej kamieniarki znajdywanej w majańskich i innych (indiańskich) strukturach ale zanim wyśmiejecie tę myśl (i wspomniane wcześniej relacje) weźcie pod uwagę, że wiele fortec faktycznie nosi wiele niezwykłych śladów które z łatwością da się wytłumaczyć poprzez obrabianie powierzchni kiedy wciąż była miękka. Należy również zdać sobie sprawę, że wiele z kamieni użytych w tych strukturach jest naprawdę ogromnych, niektóre mają nawet trzy metry wysokości i ich ustawienie na miejscu przy użyciu naszej obecnej ekspertyzy jest właściwie niemożliwe. (Co jak zwykle oznacza, że nie jest to niemożliwe skoro tego dokonano tylko, że obraliśmy błędną drogę do wytłumaczenia tego – przypis tłumacza.) I nie zapominajmy, że niektóre z tych kamieni, jak ten słynny w Cuzco (fig.64), mają do dwunastu perfekcyjnie dopasowanych kątów, a to tylko te które są widoczne na powierzchni. Pod licem tylne i boczne sekcje również są perfekcyjne, w rzeczywistości tak perfekcyjne, że między łączenia nie można wcisnąć ostrza żyletki i tak jest na całej powierzchni całości muru,na każdym bloku kamienia!



Obrazek
Fig.64

Weźcie pod uwagę ten fakt patrząc na mur w Sacsayhuaman (fig.65). Oprócz podobieństwa tych murów do zbudowanych jakby z szarej plasteliny ‘play dough’ widzianej z odległości, taka precyzja jest, jak dotąd niemożliwa przy użyciu jakiegokolwiek rodzaju narzędzi tnących, a nawet gdyby było możliwe cięcie kamieni z taką precyzją to jak u licha zostały zostały one wmanewrowane na swoje miejsce? Przy założeniu, że zostały wycięte i wtedy umieszczone w murach proces ten musiałby zostać również wielokrotnie powtórzony dla każdego bloku dla wykonania dokładnych dopasowań dla kątów w celu osiągnięcia absolutnej precyzji uzyskanej w każdym bloku.

 

Taka metoda nie tylko jest nieprawdopodobna ale również niedaleka od niemożliwej więc jedynym rozsądnym i cokolwiek niepokojącym wytłumaczeniem jest to że, krawędzie połączeń po prostu nie zostały wycięte w jakimkolwiek konwencjonalnym sensie. Wiadomo, że kamienie były faktycznie wydobywane i transportowane na miejsce ponieważ kamieniołomy z których one pochodzą zostały zlokalizowane. Ale w jaki sposób pracowali do takiej perfekcji i następnie transportowali je do miejsca które jest zlokalizowane 13,000 stóp (cztery kilometry i prawie trzysta metrów) ponad poziom morza i jak udoskonalano połączenia? Kiedy patrzy się na te majańskie (i inne) struktury z całą pewnością mają one wygląd muru który został zrobiony z gliny która stwardniała.

 

Znów, weźmy mur w Sacsayhuaman (fig.65); wygląda na ogromnie dziwny, jest również wysoce nieprawdopodobne by budowniczowie zadawali sobie tak niewiarygodne kłopoty by upewnić się, że kamienie pasują do siebie z czymś co jest absolutnie niedorzecznym stopniem perfekcji, używając przy tym najtrudniejszych wyobrażalnych kształtów, po to tylko by pozostawić widoczne lico muru pokryte miriadą niedoskonałości które sprawiają, że wyglądają one na szorstkie i niewykończone.



Obrazek
Fig.65

By być szczerym, samo w sobie jest to wystarczająco interesujące. Ale co wynika z nawet bliższego przebadania niektórych z tych niedoskonałości na murach?



Obrazek
Fig.66

Jest też ta sekcja muru Ollantaytambo w Peru (fig.66) która ma na sobie pewne bardzo niezwykłe i wiele mówiące znaki. Zauważyliście płaską sekcję blisko szczytu kamienia zaznaczonego strzałką po prawej i długie wydrapane znaki na kamieniu zaznaczonym strzałką po lewej? Znaki te w ogóle nie wyglądają tak jakby zostały celowo wycięte w murach. Inna część muru Sacsayhuaman (fig.67) która nosi wiele dziwnych znaków zadrapań i wgłębień na jej powierzchni które wyglądają bardzo podobnie do śladów narzędzi. Co ciekawe, jeśli podeprzesz bryłę miękkiej gliny lub cement końcem tyczki i pozwolisz im wyschnąć, możesz wykonać znaki i wgłębienia które wyglądają zupełnie jak te (zaś zadrapania wyglądają jak ślady użycia pacy murarskiej do wyrównania opadającego tężejącego już materiału – przypis tłumacza).

 

Kamieniarka w Ollantaytambo jest po prostu spektakularna i ani przy użyciu wszystkich naszych zaawansowanych laserów i systemów komputerowych ani przy zgromadzeniu całej technologii jaką moglibyśmy zebrać, nie zaczęlibyśmy się nawet zbliżać do osiągnięcia tego czego dokonano w budowie tych dżunglowych megalitów z zamierzchłych czasów.



Powiększ (rzeczywiste wymiary: 605 x 523)Obrazek
Fig.67

Zmiękczanie kamieni wydaje się być jedynym logicznym wytłumaczeniem tego jak te mury zbudowano. To jedyna rzecz która może adekwatnie wytłumaczyć precyzyjne dopasowanie kamieni które następnie naturalnie stuliły się razem pod swoim własnym ciężarem, z łatwością tworząc perfekcyjne i pozbawione szczelin połączenia.

 

W innej sekcji murów w Ollantaytambo możemy zauważyć małe wypustki wystające z dołu każdego kamienia wypełniającego pomiędzy większymi, tak jak można to tutaj dostrzec używanymi dla zapewnienia stabilności w pracy betonowej formy? (fig.69). Wierzy się dziś powszechnie (w tradycyjnej biurkowej archeologii – przypis tłumacza), że te wypustki znajdowane w kamieniach w tych murach były używane do wieszania pozłoceń lub do przywiązywania lin do ich ustawiania. Na nieszczęście dla obu tych teorii wypustki te są całkowicie niewystarczające w rozmiarze i kształcie i są zbyt losowo rozmieszczone aby były efektywne w którymkolwiek z tych zastosowań.

 

Mogły one jednakże być formowane poprzez robienie znaków w strukturze wspierające. I co ciekawe pracując z substancją o tak wielkiej wadze wypustki takie byłyby faktycznie naprawdę niezbędne by zapobiec wszelkiemu niekontrolowanemu ruchowi ciężkiego i mokrego materiału na zewnętrznym licu muru podczas jego tężenia.

 

Nikt nie wytłumaczył wystarczająco jak ludzie czasów starożytnych zbudowali te struktury ani nawet czemu u licha uznali za konieczne by zadać sobie tyle trudu. Wszystko co wiemy to to, że to zrobili ponieważ te struktury tu są i wciąż opierają się naszym analizom. Archeologiczne i udokumentowane dowody sugerują, że faktyczni budowniczowie tych niewiarygodnych megalitycznych fortec mogą rzeczywiście być datowani na okres na długo zanim Majowie zamieszkiwali ten obszar do czasów kiedy dominującą rasą byli Olmekowie. Są również dalsze dowody by sugerować, że prawdziwy cel tych struktur mógł być o wiele głębszy niż proste świątynie i fortece. Zostanie to omówione w późniejszym rozdziale.



Powiększ (rzeczywiste wymiary: 604 x 865)Obrazek
Fig.68

To szczególnie enigmatyczny kamień z muru Ollantaytambo (fig.68): Chociaż powierzchnia kamienia jest dosyć szorstka i równie dobrze mogła zostać wycięta to bardzo trudne jest wytłumaczenie zygzakującego wzorca na licu kamienia. Podczas gdy prawdą jest, że wzorzec ‘schodów’ jest motywem powszechnym dla wielu majańskich struktur zauważcie jak dolna część dolnego zygzaka zdaje się nieco wystawać i nieco opadać. Wydaje się dosyć nieprawdopodobne i cokolwiek nierozsądne by myśleć, że coś takiego zostałoby celowo wyrzeźbione na powierzchni muru? Inne części wyglądają jakby zostały przyparte blokami lub podparte końcami kijów podczas gdy materiał wciąż był miękki, wystarczy też po prostu spojrzeć na wąskie kamienie ‘wypełniające’ pomiędzy dużymi blokami.

 

Oczywiste jest, że starożytni faktycznie znali sposób na zmiękczanie kamienia. Wygląda na to, ze to jedyna rzecz która tutaj pasuje. Jak inaczej można było tego dokonać?



Obrazek
Fig.69

Lokalne legendy za każdym razem utrzymują, że mury te zostały wzniesione przez gigantów, bogów którzy wznieśli kamienie w jedną noc. Legendy mówią również jak krawędzie tych kamieni były nacierane sokiem specjalnej rośliny który zmiękczał kamienie jak glinę udoskonalając w ten sposób spojenia.

 

I wystarczy pomyśleć, że tylko dlatego, że jeszcze nie zlokalizowaliśmy małej karmazynowej rośliny o której mówił Fawcett w miriadach nieznanych nieodkrytych gatunków w amazońskiej dżungli z całą pewnością nie oznacza, że taka roślina nie istnieje. Wykluczenie czegoś kompletnie tylko dlatego, że nie zostało jeszcze odnalezione byłoby najzwyklejszą głupotą, pewne jest, że z takim podejściem nigdy nie odkrylibyśmy elektryczności.

 

Jednak jedną z bardziej nieszczęśliwych rzeczy w naszym dylemacie jest to, że czas szybko ucieka. Możemy nigdy nie znaleźć żadnej takiej rośliny. Nie teraz kiedy główny basen Amazonii został zrujnowany przez amerykańskie interesy naftowe (i brazylijskie plantacje soi – przypis tłumacza) a pozostające lasy wciąż są niszczone w tempie co najmniej trzech boisk futbolowych dziennie. Jest niemal tak jakby próbowali się upewnić, że wszystkie takie dowody zostaną zniszczone. Jednak nigdy nie należy przypisywać działań złośliwości kiedy równie dobrze można je wytłumaczyć głupotą.
Jednak, kiedy rozważy się działania, motywy i podejścia współczesnych rządów to niestety zwykle jest to pierwsze. Taka roślina już mogła paść ofiarą przemysłu, zaginiona na zawsze w technologicznym uścisku.

 

Ale, dzięki pewnemu niezwykłemu człowiekowi możemy nie musieć jej szukać. Ostatnie odkrycia i praca Dra Josepha Davidovitsa z Instytutu Geopolimerów doprowadziły do pewnych niesamowitych wglądów w procesy których starożytni również mogli używać by konstruować te zdumiewające fortece.



Zmiękczanie kamienia ekstraktami roślinnymi

Co zdumiewające to ostatnie odkrycie etnologiczne rzeczywiście wykazało, że niektórzy czarownicy z tradycji HUANKA nie używają narzędzi w wytwarzaniu małych kamiennych obiektów, ale wciąż, do dziś używają roztworu chemicznego zrobionego z ekstraktów roślinnych by naprawdę zmiękczyć kamienny materiał!

 

Według Dra. Davidovitsa, w piśmie które napisali wspólnie Dr. Davidovits, A. Bonnett i A.M. Marriote i przedstawili na 21 Międzynarodowym Sympozjum Archeometrii w Laboratorium Narodowym Brookhaven w Nowym Jorku w USA w 1981 roku:

 

"Startowy materiał kamienny (krzemianowy lub krzemiano-Glinowy) jest rozpuszczany przez ekstrakty organiczne i kleisty szlam jest następnie wlewany do formy gdzie twardnieje. Technika ta, gdy dobrze opanowana pozwala na zrobienie swego rodzaju cementu z rozpuszczających się skał; w przypadku posągów które mogły zostać wykonane tą techniką preinkaskich HUANKA, czyli poprzez rozpuszczenie i następującą potem geopolimerową aglomerację odkryto, że zawierają one w kamieniu szczawian wapnia (Ca-oxalate)."

 

Trio naukowców zaproponowało następnie hipotezę mówiącą, że duże kamienie znajdowane w majańskich (i inkaskich) fortecach i monumentach są w rzeczywistości sztuczne i zostały one złączone substancją wiążącą, spoiwem po tym jak pewne typy skał zostały powoli rozpuszczone, idea ta bardzo dobrze pasuje do tego jak te mury wyglądają i tak się przypadkiem składa, że zgadza się ona tutaj całkowicie z lokalnymi legendami i tradycjami takimi jak te które opowiedziano Fawcettowi.
Grupa badaczy zaprezentowała nawet na spotkaniu prawdziwe próbki kamienia który został rozpuszczony i ponownie przez nich stężony by to udowodnić!

 

“Przedstawiamy tutaj pierwsze rezultaty w pracy nad ekstraktami roślinnymi do rozpuszczania bądź rozkładania skał zawierających węglan wapniowy (calcium carbonate) (do działania poprzez bio-obróbkę). Wykonalność działania chemicznego węglanu wapnia z kwasami karboksylowymi (carboxylic acids)znajdowanymi w roślinach kwasami octowymi, szczawiowymi i cytrusowymi (acetic, oxalic and citric acid)została przebadana.



Maksymalne działanie bio-obróbką uzyskuje się kiedy roztwór zawiera:

Ocet (Vinegar) (1 M) (kwas octowy - acetic acid)

Kwas szczawiowy (Oxalic acid) (0.9 M)

Kwas cytrynowy (Citric acid) (0.78 M)

Wielką niespodzianką było faktyczne odkrycie bardzo starożytnych odniesień do ich używania od czasów Neolitu do pracy z materiałami które są bardzo twardeale z łatwością atakują je kwasy, materiały takie jak np. kreda.

I tak płaskorzeźba z grobowca Mera w SAQQARAH (VI dynastia, 3Tysiąclecie P.N.E., Egipt) pokazuje wydrążanie waz z "Egipskiego alabastru" (CaCO3) przez płyn zawarty w bukłaku lub w pęcherzu. Zamierzeniem eksperymentu było porównanie techniki "bio-obróbki" z kształtowaniem otworu narzędziem stalowym i techniką piasku kwarcowego rekomendowaną przez prehistoryków.

Otwór powstały w wyniku abrazji piaskowej (ścierania)miał szorstkie ściany podczas gdy bio-obróbka dawała gładkie wykończenie (jak w oryginalnych egipskich naczyniach alabastrowych – przypis tłumacza).”

 

Praca Dra. Davidovitsa jest co najmniej genialna jak również bardzo odświeżająca. Interesujące jest również odnotowanie tutaj jak szybko problem został rozwiązany gdy zastosowano do niego właściwe podejście (tj. podejście inżynierskie a nie dyletanckie i często małostkowe, pozbawione wyobraźni podejście niezwykle wąsko wyspecjalizowanych teoretyków – archeologów i prehistoryków, podobne praktyczne inżynierskie podejście zastosowali w swoich badaniach Hans Joachim Zillmer w przypadku prehistorii oraz ewolucji i Wallace Thornhill w przypadku astrofizyki których prace polecam – przypis tłumacza).

 

Nie ma teraz zbyt wielu wątpliwości co do tego jak naprawdę starożytni zbudowali te niewiarygodne struktury i faktycznie zmiękczanie lub być może rozpuszczanie kamienia zawsze było jedynym możliwym wytłumaczeniem. Starożytni Majowie rzeczywiście byli do wyprodukowania całkiem dużych ilości kwasów użytych przez Dra Davidovitsa w jego eksperymentach i to z roślin które były całkiem pospolite w tym regionie w odległej przeszłości.

 

Rośliny takie jak: owoce, ziemniaki, kukurydza, rabarbar, szczaw, agawa amerykańska, opuncja, fikus, konopie i czosnek by wymienić parę.

 

Jest wysoce możliwe do wykonania to, że kamienie te były wydobywane, następnie łamane lub tłuczone do przenośnych rozmiarów, odpowiednich dla transportu do danej lokalizacji i ponownie łączone na miejscu podczas ich odlewania w megalityczne bloki które dzisiaj widzimy, w końcu, jak widzieliśmy wcześniej z całą pewnością mieli do tego środki i wiedzieli jak to wykonać, w jakiś sposób wydaje się więc absurdalne myślenie, że nie uczyniliby użytku z tej wiedzy.

 

Po raz kolejny, najprostsze i najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie jest zwykle prawidłowe. Ale cała ta wiedza wciąż nie odpowiada na fundamentalne pytania: Kto je właściwie zbudował i dlaczego?



Synteza kamieni według starożytnych

Egiptolodzy od dawna twierdzili, że nie istnieją żadne starożytne zapisy które opisują jak zbudowano piramidy jednak, już w wieku około 17 lat stałem się świadomy kolejnej, bardzo ciekawej steli którą wyryto na kamieniu na wyspie Sehel nieopodal Elefantyny, na północ od Aswan w Egipcie (fig.84).

 

Z jakiegoś dziwnego powodu stela ta, znana jako ‘Stela Głodu - Famine Stele’, nigdy nie była uznawana za wartą poważnego badania przez badaczy i jest zaledwie uznawana za interesującą ciekawostkę przez Towarzystwo Egiptologiczne (wzajemnej adoracji, teoretyzowania, wyłudzani grantów i nieobrażania muzułmanów wynikami badań niezgodnymi z zapisami Koranu i polityką co już samo w sobie jest nad wyraz żałosne – przypis tłumacza). Jednak nawet po pobieżnym przebadaniu artefaktu nie można się powstrzymać od zakwestionowania niepojętego rozumowania stojącego za tym wnioskiem.

 

Stela Głodu faktycznie opisuje starożytna metodę wytwarzania wapienia. Wymienia ona składniki potrzebne do surowego materiału oraz ekstrakty roślinne potrzebne by następnie związać mieszankę składników razem. Czy piramidy (ich bloki wapienne – przypis tłumacza) rzeczywiście zostały odlane a nie wybudowane przez grupy ludzi manewrujących wyciętymi blokami?

 

Teraz, poprawcie mnie jeśli się mylę ale sam fakt, ze taka stela w ogóle istnieje powinien dać badaczom przynajmniej powód by przynajmniej zbadać metody opisane w starożytnym tekście by zobaczyć czy jest w tym jakaś prawda (ale jak wiadomo zrobienie czegokolwiek jest dla teoretyków rzeczą niewykonalną, zwłaszcza jeśli wyniki doświadczeń zakwestionują ich hołubione latami teorie – przypis tłumacza). Faktycznie, wierzę, że Stela Głodu musi stać się obiektem pewnych bardzo poważnych i rygorystycznych badań zanim zostanie tak ochoczo zlekceważona.

 

Prosty fakt, że ludzie z czasów starożytnych zadali sobie trud by zapisać ten tekst (wyryty w kamieniu tak by przetrwał przez bardzo długi czas) w połączeniu z faktem, że Stela opisuje taką rzecz jak wytwarzanie kamienia powinien dać nawet najbardziej tępym umysłom powód do rozważenia jakichś poważnych badań w tej kwestii.



Powiększ (rzeczywiste wymiary: 1200 x 1600)Obrazek
Fig.84

Stela Głodu została odkryta w 1889 przez C.E. Wilbour i została następnie odszyfrowana przez wielu badaczy: najpierw przez Brugscha w 1891, potem przez Pleyte w1891, Morgana w 1894, Sethe w 1901 i w końcu przez Bargueta w 1953. Hieroglificzny tekst został następnie przebadany a wszystkie poprzednie tłumaczenia porównane do siebie nawzajem. Niestety stela jest nieco niekompletna i cokolwiek uszkodzona z sekcją która się odłamała blisko szczytu ale wciąż możemy zebrać wystarczająco dużo informacji z tego co istnieje aby "wypełnić białe plamy".

 

Jedna trzecia steli opowiada o budowaniu monumentów z udziałem trzech najsławniejszych postaci starożytnego Egiptu: faraona Zosera, Skryby Imhotepa i boga Khnuma. Pozostała część steli mówi o różnorakich składnikach i ekstraktach roślinnych których należy użyć w procesie wytwarzania kamienia, być może nawet dla wspomnianych monumentów.

 

Tekst zawarty w tym unikalnym artefakcie był niemal wyłącznie uważany za interesujący ale zmyślony i zlekceważony jako przedmiot nie mający żadnego realnego pożytku dla żadnego poważnego badacza egipskich starożytności. Jednak podczas studiowania steli powstaje intrygujące pytanie: Co by się stało gdybyśmy faktycznie spróbowali i zrobili to co tam opisano. Czy kamień piramid rzeczywiście został wymieszany i wylany na miejsce przy użyciu ekstraktów roślinnych i składników dostępnych w Egipcie? Jak również, czy takie składniki i ekstrakty były osiągalne na miejscu w czasie ich budowy? Odpowiedź na oba te pytania jest bardzo dźwięczna: Tak, mogły być i to całkiem łatwo!

 

Więc z pewnością jeśli ktoś może podążyć za metodami opisanymi w tekście Steli Głodu i postępując według nich stworzyć mieszankę która stwardnieje na kamień o porównywalnej teksturze i składzie co kamienie użyte w piramidach, to nie jest już takim nie do pomyślenia pomysłem fakt, że najprawdopodobniej to właśnie tej metody użyto przy ich budowie. I w rzeczywistości jest to jedyny możliwy sposób w jaki można było tego dokonać.

 

Prawdziwa odpowiedź na to jak zbudowano te monumenty może nagle stać się całkiem oczywista. I faktycznie wygląda na to, że budowniczowie nawet ją dla nas zapisali.



Pytanie (retoryczne) brzmi: Dlaczego ta stela jest ignorowana przez egiptologię?

Współczesne techniki dla syntetyzowania wapienia

I w końcu ktoś wystąpił naprzód z radykalnie nową teorią w znajomej już na formie Prof. Josepha Davidovitsa z Instytutu Geopolimerów który rownież zaproponował teorię ekstraktów roślinnych w majańskim procesie budowy i tym razem również trzeba mu oddać wszelkie zasługi.

Dziesięć punktów!

Prof Davidovits napisał w 1998 roku fascynujący raport w którym zaproponował pomysł, że piramidy zostały zbudowane raczej przy użyciu odlewanego wapienia niż poprzez manipulowanie blokami z kamieniołomów. Jego teoria została w końcu opublikowana w 1999 roku w książce zatytułowanej: " Piramidy: tajemnica rozwiązana (The Pyramids: an enigma solved)”.

 

W książce przedłożył on bardzo rozsądną choć radykalną akademicko teorię mówiącą, że odkrywki relatywnie miękkiego wapienia mogły być po prostu wydobywane w kamieniołomach i z łatwością rozpuszczane w wodzie a następnie mulisty wapienny szlam (wraz ze skamieniałymi w nim muszlami) był mieszany z wapnem i jakiegoś rodzaju budowlano-glino-krzemowym (tecto-alumino-silicate) materiałem formującym takim jak glinka kaolinowa, muł lub egipska sól zwana ‘Natron’ która jest w zasadzie węglanem sodu. Wapienne błoto mogło być następnie łatwo przenoszone kubłami a następnie wylewane, natłaczane lub ubijane w formach zrobionych z drewna, kamienia, gliny lub cegieł które wzniesiono na zboczach piramid. Ponownie połączony wapień wiązał się w ten sposób dzięki podstawowym reakcjom geochemicznym w substancję znaną jako cement geopolimerowy, następnie schnąc twardniał w odporne bloki wapienia tężejąc w substancję o wiele twardszą i mocniejszą niż oryginalny materiał startowy.

 

Krytycy (oczywiście teoretycy – przypis tłumacza) tej teorii sprzeczają się, że Dr. Davidovits nigdy nie udowodn...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin