Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 32 - Posępny starzec.pdf

(825 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 32
Posępny Starzec
Rozdział 1
Nim Amalie zdołała dojść do drzwi, ktoś otworzył je z impetem. Do
pokoju wpadł jeden z włóczęgów, doskoczył do niej i z całej siły
popchnął ją na kanapę.
- Ani mi się waż stąd ruszyć! - warknął z wściekłością.
Ze strachu Amalie zrobiło się słabo. Czy ten człowiek zastrzelił
Petera?
Cisza wprost dzwoniła jej w uszach.
Drzwi znowu się otworzyły i pojawił się w nich drugi mężczyzna ze
strzelbą w ręku. Szepnął coś do towarzysza, po czym obaj zerknęli na
kobiety. Amalie objęła Helgę i oparła głowę na jej ramieniu. Stara
służąca nieporuszona, wpatrywała się w intruzów.
- Znikamy. Wygląda na to, że lensman nie przyjedzie - odezwał się
ten ze strzelbą.
Jego kompan pokiwał głową.
- Wreszcie gadasz rozsądnie. Jeśli zleci się tu więcej osób, złapią
nas - odrzekł.
Chwilę potem obaj włóczędzy zniknęli za drzwiami.
Amalie zerwała się na równe nogi i pobiegła do salonu. Peter leżał
na podłodze, jęcząc żałośnie. Ukucnęła przy nim.
- Peter, co ci jest?
- Czy oni już sobie poszli? - wystękał i przyłożył dłoń do czoła.
- Tak. Uznali, że nie będą czekać na Olego. Peter z trudem usiadł.
- Jezu! Już myślałem, że nadeszła moja ostatnia godzina. Ten
włóczęga wymachiwał strzelbą jak szaleniec. Nagle broń wypaliła, na
szczęście kula trafiła w ścianę. Ten drań zdzielił mnie jednak kolbą w
szczękę. Cholera, ale to boli. No, i chyba nabiłem sobie guza, upadając -
dodał i skrzywił się z bólu.
- A ja tak się bałam, że nie żyjesz!
Mężczyzna pokiwał głową.
- Jakoś mi się upiekło, ale strachu się najadłem, nie ma co!
- Wcale ci się nie dziwię. Sama trzęsę się jak galareta. W progu
stanęła Maren, a za nią Helga. Amalie podniosła się z klęczek.
- Muszę zawiadomić Juliusa. A wy pomóżcie Peterowi przejść na
kanapę. - Omiotła spojrzeniem salon: większość mebli była
poprzewracana. Nie rozmyślając dłużej, ruszyła do holu. - Julius! -
zawołała, dostrzegłszy na dziedzińcu zarządcę z dwoma młodszymi
parobkami.
- O co chodzi?
- Nie słyszeliście wystrzału?
Wbijając w nią zdumione spojrzenia, wszyscy trzej pokręcili
głowami.
- Włóczędzy wrócili. Niedługo potem zjawił się Peter i oni niemal
go postrzelili. Szukają Olego!
- A co z Maren i Helgą? - wykrzyknął przerażony Julius.
- Z nimi wszystko dobrze, ale Peter jest bardzo obolały.
- Dopiero co wróciliśmy z pola, dlatego nic nie słyszeliśmy -
wyjaśnił Adrian.
Najwyraźniej zaniepokojony o żonę Julius skierował się do domu.
Amalie spojrzała na Adriana.
- Musicie pojechać do wsi i sprowadzić ludzi lensmana, by zaczęli
ich szukać. Oni mogą być nieprzewidywalni. Ole jest w
niebezpieczeństwie! Parobek pokręcił głową.
- Ludzie lensmana już od jakiegoś czasu szukają Olego. Nie wiem,
gdzie oni teraz są.
- O, nie! To co robić?
- Sami spróbujemy ich poszukać - zaproponował Lars.
- Ty i Adrian? Naprawdę?
- Tak. Weźmiemy konie i znajdziemy ich. Nie ujdzie im to na
sucho.
- Dziękuję! Tak się o niego boję! Uspokojona słowami parobka
Amalie zawróciła do domu. W progu natknęła się na Juliusa.
- Na szczęście wszystko z nimi dobrze. Tak się przestraszyłem...
- Tak, to było okropne. Ale teraz Adrian i Lars pojadą szukać tych
włóczęgów. Mam nadzieję, że ich pojmają!
Mina zarządcy zdradzała, że nie ma przekonania do tego pomysłu.
- Czy to rozsądne? Jest ciemno i strasznie leje. W dodatku żaden z
nich nie miał do czynienia z uzbrojonymi ludźmi.
Boże drogi, rzeczywiście! Poza tym w strugach deszczu trudno
będzie znaleźć jakieś ślady.
- Zatrzymaj ich. To na razie nie ma sensu. Przyślę do ciebie Maren
i zamknę drzwi na klucz - dodał.
Amalie pośpieszyła do kuchni. Maren i Helga siedziały przy stole i
wolno popijały kawę. Helga wciąż była blada, Maren natomiast dostała
wypieków. Strach wywołany przeżyciami tego wieczoru nadal je nie
opuszczał.
- Idź do siebie, Maren, i połóż się - powiedziała ze współczuciem
Amalie.
- Jeszcze tylko dopiję kawę. - Służąca pokiwała głową.
Zająwszy miejsce za stołem, Amalie przyjęła filiżankę od Helgi.
Stara służąca nalała jej kawy i znów usiadła.
- Cóż za okropne typy! - prychnęła. - Biedny Peter. Zasnął na tej
kanapie całkiem wyczerpany.
- Gdzie się podziewa Ole? Powinien tu być! - rzekła Maren i
pokręciła głową.
- Moim zdaniem lepiej się stało, że go nie było w domu -
stwierdziła Amalie. - Kto wie, do czego by doszło? Może tamci
naprawdę chcą go zabić? A teraz wszyscy wiemy, że są w pobliżu.
Musimy być czujni.
Helga siorbała kawę ze spodeczka, jak to miała w zwyczaju.
- Najbardziej bałam się o dzieci. Na szczęście nie zeszły na dół.
W tym momencie do kuchni weszła Anna i usiadła na ławie.
- Co tu się stało? Słyszałam strzał.
- Wdarli się do nas włóczędzy, szukając Olego. Peter o mało nie
przypłacił tego życiem. Na szczęście nikomu nić się nie stało.
- Wielkie nieba! Jak to dobrze!
- Dzieci śpią? - spytała Amalie z troską w glosie.
- Tak, nawet się nie obudziły.
- Chwała Bogu! - wtrąciła się Helga i z trudem wstała. - Idę się
położyć. Za dużo tego jak na mnie. Spijcie dobrze!
Maren przeciągnęła się i ziewnęła.
- I na mnie czas. To był długi dzień.
Amalie odprowadziła ją do drzwi wyjściowych i przekręciła klucz
w zamku. Potem poszła do salonu, gdzie Peter głośno pochrapywał.
Zerknęła na niego. Na spuchniętym podbródku widoczne było płytkie
rozcięcie. Niech sobie śpi, pomyślała, i wróciła do kuchni.
Anna otuliła się ciaśniej szalem.
- Chyba jeszcze nigdy tak się nie bałam. Byłam pewna, że to
koniec.
- Zaopiekowałaś się dziećmi i jestem ci za to bardzo wdzięczna. -
Amalie stłumiła ziewnięcie. - Najwyższy czas się położyć. Jutro też
czeka nas pracowity dzień.
- Tak - odparła Anna i zdmuchnęła świeczkę. Razem ruszyły po
schodach. W korytarzu powiedziały sobie dobranoc i weszły do swoich
sypialni.
Zerknąwszy na pogrążoną w głębokim śnie Kajsę, Amalie zdjęła
szlafrok.
Dobrze będzie się przespać, westchnęła, okrywając się kołdrą i
zamykając oczy. Znów pomyślała o Olem i pomodliła się, by wkrótce
wrócił do domu. Jakież to życie jest kruche... Tak niewiele dzieli je od
śmierci, zdążyło jej przemknąć przez głowę, zanim zapadła w sen.
Usiadła gwałtownie na łóżku zlana potem. Znów powrócił ten sen o
Sofie. Co się z siostrą dzieje? Dlaczego wciąż jej się śni?
Odsunęła kołdrę i spojrzała na Kajsę. Dziewczynka stała w swoim
łóżeczku i wyciągała do niej rączki.
- Mama!
- Tak, już idę. - Podeszła do córeczki, wyjęła ją z łóżeczka i
postawiła na podłodze.
Kajsa podreptała w stronę skrzyni z zabawkami i wyciągnęła z niej
ulubioną lalkę. Potem usiadła na kanapie i zdjęła z lalki ubranko.
Amalie umyła się i szybko ubrała. Rozczesała włosy i splotła je w
warkocz.
Zdążyła znaleźć czystą sukienkę i pieluchę dla córeczki, gdy drzwi
się uchyliły i w szparze pojawiła się głowa Anny.
- Usłyszałam, że wstałyście. Wszystko dobrze?
- Tak, dziękuję.
Kajsa zsunęła się z kanapy i podbiegła do służącej.
- Psebrać, psebrać - powiedziała z uśmiechem. Dziewczyna
pochyliła się i wzięła ją na ręce.
- Chcesz, żebym cię przebrała? Kajsa pokiwała główką.
Amalie podała Annie pieluchę i sukienkę dziewczynki.
- Pójdę przygotować śniadanie - powiedziała.
Szybko zeszła do kuchni, w której unosił się już aromat świeżo
zaparzonej kawy. Helga nakrywała do stołu.
- To ja miałam dziś robić śniadanie - przypomniała jej Amalie,
nalewając sobie kawy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin