Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 36 - Śmiały plan.pdf

(854 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 36
Śmiały plan
Rozdział 1
Fiński Las, rok 1879
- Ole! - Amalie delikatnie potrząsnęła mężem, próbując go ocucić,
ale leżał jak martwy. Oddech miał bardzo słaby, oczy zamknięte. -
Musisz się ocknąć, Ole! - zaszlochała. - Nie opuszczaj mnie!
Przypominasz sobie nasze pierwsze spotkanie? Bo ja świetnie
pamiętam, kiedy pierwszy raz ujrzałam cię na dziedzińcu. Byłeś taki
przystojny i dumny, wyglądałeś tak krzepko, kiedy stałeś i rozglądałeś
się dookoła. Jeszcze wyzdrowiejesz, mój kochany. Musisz być zdrowy!
Nie możesz mnie opuścić!
Nachyliła się nad nim i pocałowała go w policzek. Jej łzy spłynęły
mu na czoło. Wytarła je i odgarnęła jasne włosy. Ole się nie poruszał.
Oddychał? Przyłożyła ucho do jego ust i wyczuła leciutkie drganie
powietrza. Kiedyż przyjdzie ten doktor? A jeśli wyprawił się do chorego
gdzieś dalej i Julius go nie zastanie?
Do salonu weszła Helga z filiżanką w ręku. Amalie podniosła na nią
wzrok i wzięła od niej kawę.
- Co z nim będzie? - spytała służąca.
- Nie wiem. W pierwszej chwili myślałam, że już nie żyje, ale
jeszcze oddycha. Nie wytrzymam tego dłużej. Ten nieustający lęk w
końcu mnie zabije.
Helga pokiwała głową.
- Rozumiem cię, moja droga. Ole jest przecież taki młody, a
przeżywa coś takiego... Musi być teraz silny. Wszyscy musimy być
silni.
Amalie znów zaczęła płakać. - Ja... ja go tak bardzo kocham.
- Wiemy o tym, Amalie. Pani Vinge powinna siedzieć w więzieniu.
Jak mogli ją zwolnić? Ole przecież zaświadczył, że przyznała się do
zabójstwa. To ona stoi za tym wszystkim. To ona zniszczyła wasze
życie.
- Nie wiem już, co o tym myśleć. Przecież to Człowiek - wilk wbił
w niego nóż. Pani Vinge nie było wtedy w pobliżu - powiedziała
Amalie, ocierając łzy, które nie chciały przestać płynąć.
- To ona - powtórzyła z uporem służąca. - Ole przecież świadczył...
- Owszem, ale to było tylko słowo przeciwko słowu. Pani Vinge nie
przyznała się do zabójstw. Może znała sędziego, a może zdołała się z
tego wywinąć w jakiś inny sposób?
- Ależ tak być nie może! To oznacza, że sędzia został przekupiony.
Helga usiadła na kanapie i położyła ręce na kolanach. Amalie
zauważyła, że dłonie jej drżą. Stara służąca bała się tak samo jak ona.
- Doktor powinien już tu być - rzuciła ze zniecierpliwieniem i
dopiła kawę. Wychyliła się i odstawiła filiżankę na stół. Nawet na
moment nie odrywała wzroku od męża, który pobladł jeszcze bardziej.
Oddychał z wyraźnym trudem. Amalie miała wrażenie, że ze strachu
serce zaraz przestanie jej bić. Czyżby Ole miał teraz umrzeć?
Na szczęście chwilę później drzwi się otworzyły i do pokoju
szybkim krokiem wszedł doktor Bjorlie.
- Co się stało? - spytał.
- Ole zemdlał - odparła Amalie, odsuwając się tak, aby lekarz mógł
zbadać męża. Szybkim ruchem Bjorlie podciągnął mu sweter,
odsłaniając długą bliznę na brzuchu. Amalie z drżeniem pomyślała o
wszystkim, przez co Ole przeszedł, i o tym, jak długo walczył o życie.
- Nie wiem, co może mu dolegać. Ale dlaczego on jest w domu?
Powinien zostać w szpitalu na obserwacji jeszcze przez długi czas.
- Chciał wracać do domu. - Amalie spuściła wzrok. Z twarzy
doktora zniknął uśmiech.
- Wiem, że jest uparty, ale mimo wszystko sądziłem, że tym razem
pójdzie po rozum do głowy.
- Dzieci się urodziły. Chciał być przy nas - wyjaśniła Amalie.
Bjorlie kiwnął głową.
- Gratuluję. Słyszałem, że to chłopiec i dziewczynka i że oboje są
zdrowi. Bardzo się z tego cieszę. - Znów skupił się na pacjencie i przez
chwilę słuchał jego serca. W końcu wyprostował się i pokręcił głową. -
Nie podoba mi się to. Serce bije słabo.
Do doktora dołączyła pielęgniarka, śliczna młoda dziewczyna.
Zamienili kilka słów i Bjorlie znów przeniósł wzrok na Amalie.
- Proszę tego nie mówić - odezwała się błagalnym tonem, nim
lekarz zdążył otworzyć usta. - Proszę nie mówić, że on umrze. - Ledwie
zdołała wypowiedzieć te słowa.
- Moja droga, dobrze wiesz, że Ole walczy już od dawna. Jego
organizm jest wycieńczony. Nie mogę cię okłamywać.
Amalie nagle drgnęła i wyprostowała się. Coś dotknęło jej pleców i
w głowie rozległ się głos, zapewniający, że Ole jest bezpieczny, że
zostanie z nimi. Czyżby to był głos matki? Nie, na pewno tylko to sobie
wmawia. Po prostu bardzo chciała, żeby tak było. Ale gdy ponownie
poczuła głaskanie, nie miała już wątpliwości: rozpoznała dotyk
matczynej ręki.
Do pokoju wszedł Julius, a za nim Lars, obaj bardzo poważni.
- Przeniesiemy gospodarza na górę - oznajmił zarządca.
Chwycił Olego pod pachy, z kolei Lars ujął go za nogi i razem
wynieśli go z salonu. Za nimi poszła pielęgniarka.
Amalie siedziała jak sparaliżowana. Nie mogła się ruszyć.
- Ole przeżyje - oświadczyła z naciskiem. - Bez względu na to, co
pan mówi, Ole zostanie z nami. Nie jest jeszcze gotów do odejścia.
Bjorlie potarł dłonią czoło.
- Dobrze, że nie tracisz wiary, lecz nie zawsze bywa tak, jak się
tobie...
- Ale tak będzie - stwierdziła z przekonaniem, kiwając głową. -
Pójdę do niego. Dziękuję za pomoc. Pewnie śpieszy się pan gdzieś dalej
- dodała, wstając, ale lekarz zaprzeczył.
- Jeszcze nie skończyłem go badać.
- Wobec tego proszę ze mną - odparła i we troje razem z Helgą
ruszyli na górę do sypialni.
- Natychmiast daj mi znać, jeśli nastąpi jakakolwiek zmiana - rzekł
doktor po zbadaniu pacjenta. - Nie mogę ci powiedzieć nic innego niż
to, co już mówiłem. I nie potrafię dać ci wielkiej nadziei. - Pokręcił
głową. - Przykro patrzeć na niego w takim stanie. Znam Olego od lat i
wiem, że miał w sobie wielką wolę życia. Wierzę, że coś jeszcze mu z
niej zostało, chociaż tym razem nie wygląda to dobrze.
- Powtórzył pan to już zbyt wiele razy - odezwała się Amalie nieco
ostrzej, niż zamierzała.
Helga ujęła ją za rękę. W oczach miała smutek.
- Moja kochana, wiem, że bardzo pragniesz zatrzymać męża. Nie
wolno nam tracić nadziei. Ale twoje dzieci krzykiem domagają się jeść.
Do tej pory Amalie ich nie słyszała. Widziała tylko Olego i nie
myślała o bliźniętach, które były wszak od niej zależne. Poza tym
stanowiły cząstkę mężczyzny, którego tak kochała.
- Pójdę do nich - szepnęła zmęczonym głosem i ostatni raz
spojrzała na męża.
Helga pomogła Amalie przystawić do piersi dzieci, te małe cuda
zrodzone z miłości jej i Olego. Bliźnięta ssały chciwie. Wydawały się
podobne do swego ojca. Serce Amalie wypełniło się radością, gdy
uświadomiła sobie, że nawet gdyby mąż umarł, coś po nim zostanie.
Zaraz jednak znów do oczu napłynęły jej łzy, a smutek i żal spowiły ją
niczym ciemność.
Jak zdoła bez niego żyć?
Helga przysiadła na brzegu łóżka.
- Musisz zachować spokój, moja kochana, bo jeszcze stracisz
pokarm.
Służąca przemawiała łagodnym głosem, lecz Amalie wychwyciła w
nim powagę i lęk. Pokręciła głową.
- Nie, nie stracę pokarmu. Wykarmię dzieci. Ale nic nie poradzę na
to, że Ole cały czas stoi mi przed oczami. Mam takie uczucie, jakby to
już nie był on. Jakby już odszedł na dobre.
- Rozumiem cię. - Helga pokiwała głową. - Wiem, co czujesz. Ale
on wciąż jest tutaj. I musisz wierzyć, że dalej tak będzie - dodała z
przekonaniem.
Amalie zapatrzyła się w przestrzeń.
- Ole wyznał mi kiedyś, że to nadzieja utrzymała go przy życiu.
Dzięki nadziei przetrwał chorobę. Dziś jednak wydaje mi się, że już ją
stracił.
- Nie myśl o tym teraz. Może się jeszcze ocknie, nigdy nie
wiadomo - pocieszyła ją służąca i wzięła na ręce Sigmunda, który
najwyraźniej już się najadł. - Przewinę go.
Zmieniła małemu pieluszki i położyła go z powrotem do łóżeczka.
Helen też już przestała ssać i zamknęła oczka. Amalie poczuła się
nagle całkiem wyzuta z sił. Helga wzięła od niej dziecko.
- Będziesz musiała zająć się trochę Kajsą. Tęskni już za mamą.
- Tak, wiem. Przyprowadź ją do mnie później. Muszę teraz wrócić
do Olego.
Helga popatrzyła na nią zmrużonymi oczami.
- Nie powinnaś trochę odpocząć? Amalie pokręciła głową.
- Nie, nie mogę się uspokoić, muszę być przy nim.
- No dobrze, wobec tego ja będę czuwać przy dzieciach.
Amalie wstała i poszła do męża, który wyglądał teraz tak, jakby
spokojnie spał. W każdym razie nie oddychał już z takim trudem.
Usiadła przy nim i wzięła go za rękę. Lekko ją ścisnęła.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin