Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 46 - W pułapce zła.pdf

(719 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 46
W pułapce zła
Rozdział 1
Fiński Las, rok 1880
Wilk leżał nieruchomo, ale widać było, że oddycha. Gdy Anjalan
kopnął go brutalnie, Amalie otworzyła usta, żeby zaprotestować. Zanim
jednak zdążyła się odezwać, mężczyzna ruszył w jej stronę. Niczym we
śnie widziała, jak podchodzi coraz bliżej. Wycelowała w niego.
- Jeszcze krok, a cię zastrzelę! - zagroziła. Ręce drżały jej ze
strachu, ledwie mogła utrzymać strzelbę.
- Nie odważysz się! - warknął Anjalan buńczucznie i nawet się nie
zatrzymał.
Pociągnęła za spust i powietrze przeszył huk wystrzału.
Mężczyzna spojrzał na nią zdumiony, ale kiedy się zorientował, że
nie trafiła, przyśpieszył tylko kroku.
Amalie nie miała czasu się zastanawiać. Wycelowała ponownie,
lecz on okazał się szybszy. Rzucił się na nią, zanim zdążyła ponownie
wystrzelić.
- Ratunku! - krzyknęła śmiertelnie przerażona.
W oddali majaczyły zabudowania Tangen, a ona leżała w rowie z
obolałą twarzą i rozrywającym bólem w piersiach. Nigdy jeszcze tak
bardzo się nie bała. Wiedziała, że walczy o życie.
- W końcu cię podszedłem, Amalie! W końcu mi się udało! -
wysyczał Anjalan ze złością.
Przycisnął ją mocno do ziemi. Był tak ciężki, że z trudem łapała
oddech; miała wrażenie, że zaraz się udusi.
- Puść mnie! - jęknęła. - Nie mogę oddychać.
- Bzdura! Wiem, że lubisz mieć chłopa na sobie. Wiła się, żeby
zrzucić go z siebie, ale na próżno. W końcu jednak zsunął się z niej i
wstał.
- Czego ode mnie chcesz? - spytała.
- Dowiesz się w swoim czasie. Wstawaj! Podniosła się i łapczywie
zaczerpnęła powietrza.
Znów poczuła ostry ból w klatce piersiowej.
- Puść mnie! - powtórzyła. Uśmiechnął się i pokręcił głową.
- O, nie. Pójdziesz ze mną.
- Muszę wrócić do domu - przekonywała.
Anjalan chwycił ją za ramię i ścisnął mocno. Ponownie jęknęła.
Spróbowała wyswobodzić się z uścisku, ale jej prześladowca był zbyt
silny.
- Dlaczego mnie krzywdzisz? - szepnęła ledwo słyszalnie. - Muszę
wrócić do domu - rozpaczała. Roześmiał się głośno i prychnął:
- Mnie nie oszukasz. Wiem, jak przebiegłe są kobiety. Chodź!
Czeka nas droga przez las.
Amalie spojrzała na Wilka, który wciąż leżał na ziemi. Czy
przeżyje? - pomyślała z lękiem. Może jednak ktoś go znajdzie i zapewni
mu opiekę.
Ruszyła za Anjalanem. Wiedziała, że ucieczka nie ma sensu, poza
tym ledwie była w stanie iść, a co dopiero uciekać.
- Nie pędź tak, wszystko mnie boli! - jęknęła. Zobaczyła przed sobą
wielki las i zacisnęła usta.
Miała tam iść, wspinać się po zboczach krętymi ścieżkami... Już
sama myśl o tym była nie do zniesienia. Anjalan stanął i nie puszczając
jej ramienia, syknął:
- Prawie ci uwierzyłem...
- Musisz mi uwierzyć! Naprawdę potrzebuję pomocy doktora.
- Nie. Wybieramy się w podróż. Nigdy już nie wrócisz do domu,
Amalie.
- Jak to? Dokąd chcesz mnie zabrać? - wyszeptała z trudem.
- Do Anglii. Wszystko zaplanowałem.
- Co?! Chyba żartujesz.
Znów próbowała mu się wyrwać i znów poczuła ból w klatce
piersiowej.
- Muszę wrócić do męża i dzieci! - jęknęła. Dotarła do niej cała
groza sytuacji.
W końcu udało jej się oswobodzić ramię. Wiedziała, że musi działać
szybko. Pobiegła przez torfowisko, zaciskając zęby z bólu i bezsilności.
Zastanawiała się, kiedy Anjalan to wszystko zaplanował. Pewnie już
dawno i tylko czekał na okazję. Zastawił na nią pułapkę, a ona dała się
w nią złapać! Powinna się domyślić, że nie wyjechał, tylko cały czas
krążył gdzieś w pobliżu. Okazała się głupia i nieostrożna.
Biegła, choć bolesne kłucie w piersiach wyciskało jej łzy z oczu.
Słyszała prześladowcę za sobą; wiedziała, że nie da rady mu uciec.
Mimo to postanowiła spróbować, nie chciała poddać się bez walki.
Rozpaczliwie myślała o Olem i dzieciach. Nagle przeszył ją tak
paraliżujący ból, że musiała usiąść na kamieniu. Nie miała siły dłużej
walczyć. Była zgubiona.
Anjalan chodził w kółko po trawie.
- Nie ułatwiasz mi zadania, ale wszystko zostało już zaplanowane.
Niczego nie zmienię. Musimy dotrzeć do miasta, na pociąg, a potem na
statek, który odpływa za dwa dni - mówił bardziej do siebie niż do niej.
Jęknęła.
- Czego ode mnie chcesz?! Dlaczego nie zostawisz mnie w
spokoju?
- Jesteś moim dobrym duchem. Zostaniesz moją żoną i matką
moich dzieci. Kupię ci eleganckie suknie, żebyś nie odróżniała się od
bogatych dam w Londynie. Zapewnię ci dostatnie życie.
Nie wierzyła własnym uszom. On chyba oszalał!
- Nie rozumiesz, że to niemożliwe? Nie mogę zostać twoją żoną.
Moim mężem jest Ole!
- Dla mnie to bez znaczenia, a w Londynie nikt nie wie, że masz
męża. Wstań, musimy iść dalej. Za sześć - siedem godzin odchodzi
pociąg z Kongsvinger.
- Nie, nie pójdę z tobą. - Znów pomyślała o Tangen i dzieciach.
Ale on się tylko roześmiał.
- Wychodzi z ciebie dzika kotka! Tego się spodziewałem. -
Nachylił się nad nią, chwycił ją za rękę i pociągnął na ścieżkę. - Lepiej
mnie słuchaj, Amalie, bo nie zawaham się użyć noża. Przyłożę ci go do
policzka i pociągnę. Nie będziesz już taka piękna - zagroził i
uśmiechnął się złowieszczo.
Spojrzała w jego ciemne oczy i wiedziała, że nie żartuje. Nie miała
wyjścia, musiała powlec się za nim. Do tej gęstej części lasu ludzie
rzadko się zapuszczali, nie mogła więc liczyć na żadną pomoc.
Anjalan zerknął na nią i spytał:
- Płaczesz?
- Chcę wrócić do domu! - zaszlochała. - Pozwól mi odejść, proszę.
Zamierzasz podróżować z brzemienną kobietą?
Zatrzymał się i puścił jej rękę.
- Jesteś brzemienna? Nie, na pewno kłamiesz!
- Ależ to prawda! Nie widzisz mojego zaokrąglonego brzucha?
- Idziemy dalej, ani myślę tego słuchać. Jesteś sprytna i próbujesz
mnie nabrać!
Ruszyła za nim, ale już po chwili osunęła się na ścieżkę. Anjalan
uklęknął obok niej.
- Wstawaj! Dość tych sztuczek! - wysyczał.
Widziała złość w jego oczach, lecz było jej wszystko jedno. Ból
rozrywał jej piersi, nie miała siły się podnieść. Przestała bać się jego
krzyków i gróźb.
- Nie mogę dalej iść. Musisz mnie tu zostawić - szepnęła z trudem.
- Nie ma mowy! Wstawaj, no już!
- Nie dam rady. Coś mi się stało. Boli mnie cała klatka piersiowa.
Położyła się na ziemi i zamknęła oczy. Marzyła tylko o
odpoczynku.
Ni stąd, ni zowąd Anjalan chwycił ją pod ręce i podniósł. Nie była
na to przygotowana i zawyła z bólu.
- Co ty robisz?!
- Jesteś dobrą aktorką, ale mnie nie nabierzesz. Pójdziesz ze mną,
choćbym musiał cię nieść. - Więc mnie nieś - rzuciła oszołomiona.
Wziął ją na ręce i stwierdził ze zdziwieniem: - Jesteś ciężka.
Nie odpowiedziała. Znów zamknęła oczy i poczuła, że kręci jej się
w głowie.
- Kawałek cię poniosę, ale potem będziesz musiała iść sama -
warknął ze złością.
Amalie poczuła, że zapada w ciemność i po chwili ogarnął ją błogi
mrok.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin