Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 51 - Dziedziczka.pdf

(788 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 51
Dziedziczka
Rozdział 1
Fiński Las, rok 1894
Wilhelm powoli podszedł do Kajsy. Bała się tak bardzo, że nie
mogła się ruszyć. Już wiedziała, że to on jest mordercą. Wprawdzie
było to dawno temu, lecz to on zabił dziewczynkę, na której szczątki się
natknęła.
- Co tam masz?
- Znalazłam koński włos - wykrztusiła i odrzuciła go, jakby nie
miał najmniejszego znaczenia. Starała się nie okazywać lęku, ale strach
wciąż czaił się w jej oczach.
Wilhelm spojrzał na włos, a potem na nią.
- No i co?
- Kręci mi się w głowie. - Przyłożyła dłoń do czoła. Przez jej głowę
przelatywały obrazy, które rozumiała teraz o wiele lepiej. To Wilhelm
ukrywał się w chacie, gdy była tam z Kallinem! To dlatego ją zbił!
Śledził ją i wiedział o wszystkim.
- Dlatego, że jesteś brzemienna? - spytał i ukląkł przed nią.
- Tak, pewnie dlatego.
- Daj mi rękę, odprowadzę cię do domu. Nie możesz tu tak
siedzieć.
Posłuchała go, a on pomógł jej wstać i strzepnął źdźbła słomy z jej
sukienki.
- Dlaczego wróciłaś do stodoły? - Patrzył na nią badawczo.
- Znów widziałam tę kobietę - skłamała. Musiała jak najszybciej
ostrzec ojca i sama stąd uciec; Wilhelm to niebezpieczny morderca!
- Jesteś podobna do swojej matki. Ona też wszędzie widziała duchy
- stwierdził.
- Słyszałam, że to dziedziczne. Dziadek także miewał wizje. - Jej
głos nie zdradzał, jak bardzo się boi.
- Johannes miał wizje? Kajsa potwierdziła skinieniem głowy. -
Nigdy bym nie przypuszczał. To chyba powinien przewidzieć, że
Cyganie chcą go zabić? - dociekał.
- To nie takie proste.
Wyraźnie ją przepytywał. Czyżby jej nie wierzył? - A jak? Powiedz
mi, jak to jest - zażądał i przechylił głowę na ramię.
- Nie mam teraz na to siły. Źle się czuję...
- W takim razie chodźmy. Chcesz się na mnie wesprzeć?
- Nie, dziękuję.
Ruszył przodem, a ona powlokła się za nim. Przeszedł prosto przez
kobietę zjawę, która zaraz potem rozwiała się jak mgła, otworzył drzwi
stodoły i zdmuchnął płomień latarni.
Kajsa wyszła na zewnątrz i głęboko wciągnęła świeże powietrze.
Od razu poczuła się nieco spokojniejsza.
Dotarli do domu i gdy Kajsa stała już na progu, oznajmił:
- Teraz cię zostawię. Mam kilka spraw do załatwienia.
- Znowu? - Spojrzała na niego zdumiona.
- Tak, tutaj zawsze jest coś do zrobienia. Jak to w gospodarstwie.
- To ja pójdę odpocząć - rzekła.
Wilhelm podszedł do ogrodzenia, przy którym stał uwiązany koń,
wskoczył na siodło i odjechał. Kajsa patrzyła za nim, dopóki nie zniknął
na drodze.
Teraz może wyruszyć do Tangen! Przebiegła przez dziedziniec,
wpadła do stajni i wyprowadziła klacz. Za chwilę siedziała już na
końskim grzbiecie. Wybrała inną drogę niż Wilhelm, żeby się na niego
nie natknąć. Obawiała się o swoje życie. Żeby tylko ojciec zechciał jej
wysłuchać!
Wkrótce zobaczyła zabudowania Tangen, za którymi cały czas
tęskniła i gdzie była taka szczęśliwa. Wjechała na dziedziniec i
zeskoczyła z siodła. Podbiegł do niej
Wilk, merdając z radości ogonem.
- Wilk! - zawołała. Zwierzę skakało na nią i koniecznie chciało ją
polizać po twarzy. - No przecież nie tak dawno się widzieliśmy! -
zauważyła z uśmiechem. - Dobry, dobry - dodała i poklepała go po
grzbiecie. Wilk był już stary, ale nadal bardzo żywotny.
Wreszcie Kajsa odsunęła Wilka i szybkim krokiem weszła do domu.
- Tato! - krzyknęła.
Ojciec wyszedł z gabinetu i spytał spokojnie:
- To ty? O co chodzi?
- Muszę powiedzieć ci coś ważnego.
- Co, znów cię uderzył?
- Nie, to nie to.
- Wejdź do gabinetu, porozmawiamy. Weszli do środka, ojciec
zamknął drzwi i zasiadł za biurkiem.
- Cóż to za ważna sprawa, córko?
Kajsa opowiedziała mu całą historię. Gdy skończyła, Ole powoli
pokiwał głową i zapytał:
- Jesteś tego pewna, Kajso?
Dziewczyna usiadła przy biurku.
- Tak, to on, tato. Koński włos, który znalazłam, pochodził z jego
peruki. Od razu to zrozumiałam.
- To nie dowód, Kajso.
- Wiem, że mam rację, tato. Musisz mi uwierzyć!
- Wierzę, ale to nie wystarczy. Czy potrafisz udowodnić, że to
Wilhelm zabił tę dziewczynkę i zranił Kallina?
- Nie, ale...
- Zrozum, moja droga, że bez dowodu nie mogę go aresztować.
Twoje słowa to za mało, żeby wytoczyć mu proces i go skazać.
Proponuję, żebyś wróciła do domu i zachowywała się tak jak zwykle.
Kajsa nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- On jest mordercą, a ty każesz mi do niego wrócić?!
- Nie możemy wzbudzić jego podejrzeń. Ty do niego wrócisz, a ja
tymczasem spróbuję trochę powęszyć.
- Kiedy ustąpisz ze stanowiska lensmana, tato?
- W myślach robię to codziennie. - Machnął ręką. - Ale mam
jeszcze tyle spraw do uporządkowania... Posłuchaj mnie teraz: nie
wypytuj go o nic. Postaraj się być tak oddaną żoną, jak tylko potrafisz.
Obiecujesz?
- Tak, tato.
- No dobrze. Oboje wiemy, że to sprytny i przebiegły człowiek.
Wierzę ci, Kajso, i boję się o ciebie. Rozejrzę się za kimś, kto mógłby
tam z tobą zamieszkać.
- Może Valborg?
Ojciec oparł łokcie na stole.
- Jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko temu. Poproszę też Larsa,
żeby się do ciebie przeniósł. Wilhelm zgodzi się na to, bo potrzebuje
ludzi do pracy.
- Dobrze, będę trochę spokojniejsza.
- No, a teraz wracaj już do domu.
Kajsa podeszła do niego szybko i uściskała go serdecznie.
- Dziękuję, tato.
- Nie ma za co. Jesteś przecież moją córką. Jeśli on zabił tę
dziewczynkę jako młody chłopak, to i byłby w stanie zabić jako
dorosły. Ale muszę to udowodnić i właściwie rozegrać, Kajso. On nie
może się domyślać, że coś wiesz.
Kajsę znów ogarnął lęk. Bała się o własne życie i musiała to
uświadomić ojcu.
- Uważam, że powinnam tu zostać, tato. Ole westchnął i odparł:
- Tak, wiem, ale dopóki nie mamy niezbitego dowodu, byłoby to
niebezpieczne i dla ciebie, i dla nas. Każę któremuś z moich parobków
obserwować wasz dom.
- Jeśli go złapiecie, będę wolna!
- Ale na jakiej podstawie mam go zatrzymać? Dowód, córko!
Dowód! Potrzebuję dowodu.
- Koński włos w stodole! Kallin widział napastnika w peruce. Ja
też. Spróbuję go odnaleźć. Gzy to nie wystarczy? Możemy złożyć
zeznania - upierała się Kajsa.
- Nie jestem pewien. Koński włos wcale nie musi pochodzić z tej
peruki. I nie chcę, żebyś go szukała, bo to może być dla ciebie
niebezpieczne. Chyba że znalazłabyś tę perukę...
- Spróbuję. Wilhelm pojechał coś załatwić. Zwykle wraca po kilku
godzinach - ciągnęła z nadzieją. Tak, peruka mogła być dowodem!
Ole poprawił się w krześle i popatrzył na córkę.
- No dobrze, ale nie ryzykuj!
- Nie pójdę do stodoły, jeśli on jest już w domu.
- A zatem wiesz, co masz robić.
Kajsa usłyszała za drzwiami głos matki. Podeszła do nich i dodała:
- Przyślij do mnie Valborg, tato. - Wyszła na korytarz i zobaczyła,
że matka idzie do kuchni. - Mamo!
Amalie odwróciła się zaskoczona. - Kajso, co ty tu robisz? Coś się
stało? Czyżby on znów...?
- Nie, mamo, chodzi o coś innego. Opowiedziała jej wszystko od
początku, a Amalie słuchała z coraz większym przerażeniem.
- Wilhelm jest mordercą? Nie mogę w to uwierzyć... - Jestem tego
pewna. Ojciec każe mi do niego wrócić, ale ja się boję.
- Jak Ole może tak cię narażać! - wykrzyknęła Amalie.
- No trudno, mamo. Muszę się pośpieszyć, żeby odnaleźć tę perukę,
zanim Wilhelm wróci
Zgłoś jeśli naruszono regulamin