Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 52 - Serce Fińskiego Lasu.pdf

(876 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 52
Serce Fińskiego Lasu
Rozdział 1
Fiński Las, 1894 rok
Kajsie wydawało się, że niemal unosi się nad ziemią. W dole przed
sobą widziała pola ze złotymi kłosami falującymi na wietrze.
Pomyślała, że chciałaby tu zostać.
Nagle poczuła ból. Z trudem łapała powietrze, oczy zaszły jej mgłą.
Próbowała uspokoić oddech, ale ból nie ustępował. Złociste pole w dole
zniknęło, teraz była w zupełnie innym miejscu. Ale i tu czuła się
bezpiecznie. Wokół było jasno i ciepło. Ktoś wyciągał do niej ręce.
Kto? Usłyszała czyjś szept.
Zdało jej się, że wróciła do dzieciństwa. Był tam też Victor, ale z
czasu, kiedy był małym dzieckiem. Stał obok niej i płakał. Dlaczego?
Może upadł i się uderzył? Płakał coraz głośniej. Nie mogła tego
wytrzymać i zatkała uszy, ale niewiele to pomogło.
Nagle płacz ustał, czy raczej został zagłuszony przez czyjś głos. Jej
matki? Nie widziała jej, ale wyciągnęła rękę, próbując ją dotknąć. Nie
była w stanie, nie mogła się ruszyć. Nagle poczuła, że się boi. Co się z
nią działo?
- Kajso?
Ten głos znała, rozpoznała też rękę dotykającą jej dłoni.
- Tata? - odezwała się schrypniętym głosem, który nawet jej samej
wydał się obcy.
- Nareszcie. Tak, to ja, kochanie!
Ojciec pogładził ją po włosach, a ona poczuła, że lżej jej się
oddycha.
- Tato, tak bardzo cię kocham.
Nadal nie była pewna, czy śni, czy może już się obudziła.
- Kajso, kochanie! Byłaś bardzo chora, ale teraz szybko dojdziesz
do siebie.
Glos ojca był ciepły i spokojny. Spróbowała otworzyć oczy, ale nie
mogła. Ojciec cofnął rękę, zgadywała, że się nad nią nachyla.
- Kajso, to ja.
Nie, to nie ojciec do niej przemawiał, tylko Kallin. A więc to nie
sen. Kallin był tu, obok niej.
- Kocham cię - wyszeptała.
Nareszcie udało jej się otworzyć oczy. Była w swoim pokoju. Kallin
stał przy łóżku i patrzył na nią, a w jego wzroku była miłość.
Co się stało? Dlaczego tu leży? Dostrzegła matkę, która się do niej
uśmiechała.
Kallin pochylił się i pocałował ją w policzek.
- Albert strzelał do ciebie. Nie pamiętasz? Ale już ci nie zagraża.
Osobiście go rozbroiłem i trafił do aresztu. Strzelał też do Ramona i do
Victora.
Zamrugała oczami, próbując przypomnieć sobie, co się stało.
- Strzelał do mnie? Ale dlaczego?
- Trudno powiedzieć - odparł ojciec. - Mówił coś o zemście. A jeśli
chodzi o Ramona, to sprawa nadal jest niejasna.
Kajsa jęknęła, poczuła, że boli ją ramię.
- Doktor powiedział, że powinnaś teraz odpoczywać. Na szczęście
udało mu się usunąć kulę.
Gdy Kallin cofnął się nieco, do łóżka podeszła Amalie i pogładziła
córkę po policzku.
- To było straszne, mamo - rzekła Kajsa. - Albert wyciągnął broń i
strzelił do mnie. Wszystko stało się tak szybko - dodała i znów jęknęła z
bólu.
- Dziękujmy Bogu, że przeżyłaś, córeczko. A Alberta nie musisz
się już bać.
- Byłam bliska śmierci? - zdumiała się Kajsa.
W tym momencie do pokoju wszedł Victor Hagensen. Rękę miał na
temblaku, widać było, że płakał.
- Victorze - przywołała go cicho.
Próbowała wyciągnąć do niego rękę, ale wciąż nie była w stanie jej
unieść. Chłopak podszedł bliżej.
- Tak się o ciebie bałem. Jesteś dla mnie wszystkim, a mogłaś
umrzeć - powiedział zmienionym głosem.
- Ze mną już wszystko dobrze. Nie musisz się o mnie martwić.
Była wzruszona jego troską. Victor był jej przyjacielem z
dzieciństwa, bardzo się lubili, chociaż, prawdę mówiąc, dopiero teraz
zrozumiała jak bardzo.
Pochylił się nad nią i pocałował ją w czoło.
- Oboje zostaliśmy postrzeleni, ale na szczęście koszmar już się
skończył. Wkrótce znów wybierzemy się razem na ryby - powiedział,
patrząc jej w oczy.
Jego spojrzenie było łagodne, pełne dobroci. Pomyślała, że nigdy go
takim nie widziała.
- Tak, wybierzemy się razem na ryby - odrzekła. Hagensen
wyprostował się i cofnął.
Ole odchrząknął.
- Mam nadzieję, że teraz w okolicy znów zapanuje spokój -
powiedział, wstając. - Cieszę się, córeczko, że czujesz się lepiej - dodał.
Kajsa spojrzała na Kallina, który sprawiał wrażenie bardzo
zmęczonego. Wiedziała, że się o nią martwił.
- Wracam do Tangen - oznajmił Ole. - Muszę sporządzić raport.
Albert zostanie wydalony z gminy, pojedzie do Kongsvinger.
W odpowiedzi Kajsa skinęła głową. Cieszyła się, że Albert już jej
nie zagraża, ale zastanawiała się, czy to wszystko wydarzyłoby się,
gdyby nie potraktowała go tak szorstko. Zaraz jednak przypomniała
sobie, że przecież Albert już wcześniej kogoś zabił, poza tym strzelał
też do Victora. Może pomieszało mu się w głowie, kiedy próbował
wywołać Złego? Pewnie nigdy się tego nie dowie.
- Wrócę z ojcem do domu - odezwała się Amalie. - Nie grozi ci już
niebezpieczeństwo, zresztą Kallin zostanie tu z tobą. No i masz też
służące do pomocy - powiedziała, gładząc delikatnie włosy córki.
- Tak, mamo, jedźcie.
Kajsa chciała jak najszybciej zostać sama z Kallinem. Mieli tyle
rzeczy do omówienia.
Zaraz po tym, jak jej rodzice wyszli, Victor również się pożegnał.
W pokoju został tylko Kallin. Podszedł bliżej i usiadł obok niej.
Wziął ją za rękę, a ona poczuła, jak ogarnia ją fala ciepła i radości.
- Bałem się, że umrzesz - powiedział schrypniętym głosem.
- Albert jest szalony. Przestraszył mnie.
Kallin pokręcił głową zatroskany.
- Bałem się, że strzeli ponownie, dlatego się na niego rzuciłem.
- Miałam szczęście, że tam byłeś.
- Ja też. Bóg jeden wie, co by się stało, gdybyś została z nim sama.
- Wróciłeś... - Westchnęła i pogładziła ukochanego delikatnie po
policzku. - Teraz już zawsze będziemy razem.
Kallin wpatrywał się w nią z poważną miną.
- Nadal jesteś wdową w żałobie - przypomniał jej.
- Mogę się z tobą spotykać, kiedy chcę.
- I tak masz już nadszarpniętą opinię. Nie działajmy pochopnie.
- Będę tęskniła za tobą każdego dnia. - Westchnęła. Nie
odpowiedział.
Spojrzała w jego dobre oczy i zrozumiała, że miał rację. Pora, by
zaczęła postępować tak, jak tego od niej oczekiwano.
- Dobrze - zgodziła się.
- Wracam do chaty - oznajmił nagle.
- Nie odchodź jeszcze - poprosiła.
Chwyciła jego dłoń i nie chciała puścić.
- Dobrze się czujesz? - spytał znów zaniepokojony.
- Tak, ale...
Zastanawiała się, czemu tak mu się śpieszy. Oswobodziwszy dłoń,
Kallin pocałował ją w czoło.
- Zobaczymy się wiosną.
- Wiosną? - powtórzyła zdziwiona. - Do wiosny jeszcze daleko. -
Mężczyzna wyprostował się. - Zachowujesz się inaczej niż zwykle. Coś
się stało? - spytała.
Kallin stał poważny, z kamienną twarzą. Nagle wziął jej dłoń w
swoją.
- Ja... Ja nie potrafię o tym mówić. Kajsa przełknęła ślinę.
- Powiedz mi, proszę - odezwała się drżącym głosem. Odchrząknął
i spojrzał na nią smutno.
- Poznałem inną kobietę.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Spotkałeś inną kobietę?
- Tak, upiłem się i...
- Nie wierzę, ty nigdy nie pijesz.
- Ale raz mi się zdarzyło. No i skończyło się tak, że się z nią
ożeniłem.
Kajsa miała wrażenie, jakby jakaś jej część umarła. Patrzyła na
mężczyznę, którego kochała, któremu zaufała. Był taki dobry, taki
porządny i uczciwy. A teraz okazało się, że jest żonaty! Nie mogła w to
uwierzyć!
- Przykro mi, to się po prostu stało.
- Po prostu? - powtórzyła ledwie słyszalnie. - Mówiłeś, że mnie
kochasz - dodała łamiącym się głosem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin