lick. stage dive ebook.pdf

(11670 KB) Pobierz
LICK
7
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Obudziłam się w
łazience.
Na podłodze. Bolało mnie całe ciało. W ustach
czułam dziwny niesmak. Co, do jasnej cholery, stało się w nocy? Ostat-
nie, co pamiętałam, to głośne odliczanie ostatnich sekund przed pół-
nocą i poczucie radości,
że
nareszcie mam dwadzieścia jeden lat —
w końcu jestem dorosła, przynajmniej z prawnego punktu widzenia.
A wcześniej tańczyłam z Lauren i gadałam z jakimś facetem. I tyle. A po-
tem urwał mi się film.
Tequila.
Równy rząd małych szklaneczek, a z boku talerzyk z plasterkami
cytryny i solą.
Wszystko, co dotychczas słyszałam o Vegas, okazało się prawdą.
Tu rzeczywiście dzieją się złe rzeczy. Okropne rzeczy. Chciałam zwinąć
się w kłębek i umrzeć. Jezu, co ja sobie myślałam, pijąc tak dużo? Jęk-
nęłam, ale nawet to wystarczyło, aby wysłać do mojej głowy nową falę
bólu. Nie taki był plan.
— Wszystko w porządku? — odezwał się męski, głęboki i przyjem-
ny głos. Naprawdę miły. Pomimo bólu poczułam, jak przeszywa mnie
dreszcz. Moje biedne, obolałe ciało poruszyło się niezdarnie.
— Znów będziesz wymiotować? — spytał mężczyzna.
O nie, tylko nie to.
Otworzyłam oczy i usiadłam, odgarniając sobie z czoła przetłuszczone
blond włosy. Jego rozmazana jeszcze twarz zbliżyła się. Natychmiast
zasłoniłam sobie usta dłonią — mój oddech musiał być
śmierdzący.
— Cześć — wymamrotałam.
Powoli wzrok się wyostrzył. Ujrzałam dobrze zbudowanego, przystoj-
nego i dziwnie znajomego mężczyznę. To niemożliwe. Nigdy nie spotka-
łam
kogoś takiego.
Musiał mieć dwadzieścia kilka lat, na pewno nie więcej niż trzydzieści,
ale był już mężczyzną, nie chłopcem. Długie, ciemne włosy opadały mu
Kup książkę
Poleć książkę
8
KYLIE SCOTT
na ramiona i przysłaniały bokobrody. Jego oczy miały kolor głębokiego
błękitu. Nie, to niemożliwe,
żeby
były prawdziwe. Mówiąc szczerze, to
właśnie te oczy przesądziły o wszystkim i sprawiły,
że
oprzytomniałam.
Nawet pomimo czerwonych obwódek, będących wyraźnym
śladem
zmęczenia, były przecudne. Tatuaże pokrywały całe ramię i połowę na-
giego torsu. Szyję zdobił czarny ptak, którego koniuszek skrzydła się-
gał tuż za ucho. Wciąż miałam na sobie tę odważną białą sukienkę, na
którą dałam się namówić Lauren, a która ledwo trzymała w ryzach mój
obfity biust. Jednakże mężczyzna eksponował jeszcze więcej ciała. Miał
na sobie jedynie dżinsy, czarne buty ze startymi noskami, parę niewiel-
kich srebrnych kolczyków oraz luźną, białą bandankę na przedramieniu.
Ach, te dżinsy… potrafił je nosić. Leżały zapraszająco nisko na bio-
drach i obciskały dokładnie to, co miały obciskać. Nawet mój mon-
strualny kac nie mógł przeszkodzić mi w zauważeniu tego wszystkie-
go. Dosłownie pożerałam go wzrokiem.
— Aspirynę? — spytał.
Moje oczy niczym strzała przeniosły się na jego twarz, na której
pojawił się przebiegły, wszystkowiedzący uśmieszek. No normalnie
cudownie.
— Tak, poproszę.
Podniósł z podłogi wysłużoną skórzaną kurtkę, którą najwyraźniej
ja wykorzystywałam jako poduszkę. Boże, jak to dobrze,
że
jej nie za-
rzygałam. Jasne było,
że
ten piękny półnagi mężczyzna widział, jak
wyrzucałam z siebie resztki niestrawionego jedzenia i alkoholu. Wie-
lokrotnie. Chciałam zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Powoli opróżniał kieszenie kurtki, odkładając ich zawartość na zimne,
białe płytki. Karta kredytowa, kostki do gry na gitarze, telefon i pre-
zerwatywy. Przykułyby moją uwagę na dłużej, gdyby nie to, co wyło-
niło się z kieszeni zaraz za nimi. Na podłogę wypadł spory zwitek pa-
pierków. Na każdym znajdowało się odręcznie wypisane imię i numer
telefonu. Oho, ten facet cieszy się sporą popularnością. Cóż, doskonale
widziałam, skąd się to brało. Ale, do diaska, co on tu robił ze mną?
W końcu wyciągnął niewielką buteleczkę z proszkami na ból gło-
wy. Co za ulga. Kochałam go bez względu na to, kim był i w jakim sta-
nie mnie widział.
Kup książkę
Poleć książkę
LICK
9
— Musisz to popić — powiedział, po czym sięgnął po szklankę
stojącą na umywalce i zaczął napełniać ją wodą.
Łazienka
była malutka. Ledwo się w niej mieściliśmy. Biorąc pod
uwagę sytuację finansową moją i Lauren, mogłyśmy pozwolić sobie je-
dynie na skromny hotel. Lauren bardzo chciała, aby uczcić moje uro-
dziny z klasą. Ja miałam nieco inne zamiary. I pomimo obecności mojego
nowego przyjaciela byłam w zasadzie pewna,
że
mój plan nie wypalił.
Akurat
te
elementy mojej anatomii nie dawały
żadnych
oznak. A słysza-
łam, że
przy kilku pierwszych razach bolą. A już z pewnością po pierw-
szym. Nic z tego, moja wagina była chyba jedyną częścią ciała, która
wydawała się być w najzupełniejszym porządku.
Mimo wszystko pozwoliłam sobie rzucić okiem w dół. Róg opako-
wania wciąż wystawał nieznacznie ze stanika. Prezerwatywa pozostała
zatem nierozpakowana i znajdowała się tam, gdzie ją schowałam. A skoro
tak, oznacza to,
że
nie została użyta. Cóż za rozczarowanie. A może
jednak to dobrze. W sumie zebranie się na odwagę, by to w końcu
zrobić — wsiąść na tego konia i odjechać, jeśli można to tak ująć —
a następnie niepamiętanie tego faktu byłoby okropne.
Mężczyzna podał mi szklankę i wysypał na dłoń dwie pigułki. Przy-
kucnął i zaczął się we mnie wpatrywać tak intensywnie,
że
znów zrobi-
ło
mi się słabo.
— Dziękuję — powiedziałam i przełknęłam aspirynę. Mój brzuch
odpowiedział głośnym burczeniem. No super, jak prawdziwa dama.
— Na pewno wszystko w porządku? — spytał. Na jego przepięknej
twarzy wykwitł uśmiech, jak gdybyśmy wymienili właśnie jakiś za-
bawny
żart.
Tym
żartem
byłam ja.
Mogłam się tylko gapić w milczeniu. Biorąc pod uwagę stan, w ja-
kim się znajdowałam, ten facet był dla mnie po prostu zbyt piękny. Te
włosy, twarz, muskularne ciało, tatuaże — wszystko. Nikt nie wymy-
ślił
jeszcze tak wspaniałego słowa, które byłoby w stanie go opisać.
Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie,
że
oczekuje odpowie-
dzi. Skinęłam tylko głową, nadal nie chcąc chuchać porannym odde-
chem. Wygięłam usta w smutnym uśmiechu. Najpiękniejszym, na jaki
było mnie w tamtym momencie stać.
— OK. To dobrze — powiedział.
Kup książkę
Poleć książkę
10
KYLIE SCOTT
Przejmował się mną. Nie miałam pojęcia, co takiego zrobiłam, by
zasłużyć sobie na tak uprzejme traktowanie. Gdybym poderwała go na
obietnicę seksu, a następnie spędziła całą noc z głową w sedesie, to
miałby pełne prawo do niezadowolenia. Może miał nadzieję,
że
póź-
niej jednak spełnię swoją obietnicę. To było jedyne sensowne wytłu-
maczenie całej tej sytuacji. To dlatego został ze mną do rana.
W normalnych warunkach facet byłby nie w mojej lidze i (by jakoś
ratować własną dumę) nie w moim typie. Mnie podobają się mężczyź-
ni krótko przystrzyżeni. Krótkie włosy są fajne. Niegrzeczni chłopcy są
zdecydowanie przereklamowani. W swoim
życiu
widziałam mnóstwo
dziewczyn zadurzonych po uszy w moim bracie. On tylko brał to, co
mu dawały, a i to tylko wtedy, gdy mu to odpowiadało, a następnie
szedł dalej. Niegrzeczni chłopcy nie są materiałem na poważny związek.
Zdawałam sobie z tego sprawę i wczorajszej nocy chodziło mi tylko
o miłe doświadczenie seksualne. Coś innego niż Tommy Byrnes, który
wściekł się na mnie za plamę krwi na tylnym siedzeniu samochodu je-
go rodziców. O Boże, co za okropne wspomnienie. Następnego dnia
ten dupek zostawił mnie dla dziewczyny z drużyny lekkoatletycznej.
Jakby samo to nie było dostatecznie dla mnie upokarzające, zaczął
w dodatku rozpuszczać głupie plotki na mój temat. To chyba oczywi-
ste,
że
bardzo mnie to wszystko dotknęło.
Ale co wydarzyło się w nocy? W głowie miałam mętlik. Wciąż czułam
w niej pulsowanie; szczegóły były rozmazane, niewyraźne, wspomnienia
niepełne.
— Powinnaś coś zjeść — stwierdził. — Zamówić ci tosta lub coś
innego?
— Nie.
Na samą myśl o jedzeniu znów zrobiło mi się niedobrze. Teraz na-
wet kawa by do mnie nie przemawiała. Byłam bliska sprawdzenia so-
bie pulsu, tak na wszelki wypadek. Ale zamiast tego tylko odgarnęłam
sobie włosy z oczu.
— Ała! — krzyknęłam z bólu, gdy kosmyk włosów zaczepił o coś.
— Jasna cholera.
— Poczekaj — Wyciągnął dłoń i delikatnie uwolnił moje włosy. —
I już. Proszę.
— Dziękuję.
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin