Cichowlas Robert, Kyrcz Robert Jr._Koszmar na miare.rtf

(11224 KB) Pobierz
Cichowlas Robert, Kyrcz Robert Jr._Koszmar na miare

Znalezione obrazy dla zapytania Koszmar na miarę cichowlas


 

Robert Cichowlas

Kazimierz Kyrcz Jr.

 

KOSZMAR
NA MIARĘ


Spis treści:

 

 

Część I. Sprzedani

Część II. Nocne marki

Część III. Zapowiedź

Część IV. Orzeł czy reszka

Część V. Demon małych dzieci

Część VI. Ten dzień

Epilog


dedykuję rodzicom

Robert Cichowlas

 

i dzieciom, by zawsze patrzyły w przyszłość z nadzieją

Kazimierz Kyrcz Jr.


CZĘŚĆ I

SPRZEDANI

 

 

Wiesz, na świecie jest milion pięknych kobiet, koleś.

Ale nie wszystkie przynoszą ci lasagne do pracy.

Większość tylko cię zdradza.

Sprzedawcy (Clerks)

 

 

 

ROZDZIAŁ 1

 

 

Jeśli myślicie, że sprzedawanie ubrań to fajna robota, jesteście w błędzie. Czemu? Moment, zaraz wyjaśnię.

Wyobraźcie sobie salon o powierzchni dwudziestu arów.

Ogromne wnętrze z zastępami manekinów, które trzeba przebierać w coraz nowsze kolekcje Armaniego, Hugo Bossa, Joopa, Calvina Kleina i czego tam jeszcze nie spłodził świat mody. Mówię wam, koszmar na miarę naszych czasów... Doprawdy, wolałbym zapomnieć, ile bezsennych nocy zdarzyło mi się spędzić w sklepie, by uporządkować dział koszulowokrawatowy, na stanie którego znajdowało się około trzech tysięcy jedwabnych krawatów i tyle samo bawełnianych, jedwabnych i bawełnianojedwabnych koszul. W porównaniu do tego odzieżowego pandemonium stajnia Augiasza to zwykły pikuś.

Najgorsze były soboty. Pod wieczór krawaty nierzadko poniewierały się na ziemi, zwinięte w rulon i wygniecione pomimo tego, że w przypadku jedwabiu naprawdę nie jest to łatwe. Poza tym, o ile w chwili otwarcia sklepu wisiały ułożone na ścianach w kolorystycznie dopasowanym do siebie szyku, po południu przekształcały się w chaos, od którego można było dostać oczopląsu.

Zresztą, inne dni też dawały człowiekowi w kość.

Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, ciągnący się w nieskończoność piątek czy wreszcie niedziela. Pewnie wydaje się wam, że w niedziele w salonie takim jak Roy and Coles jest byczo, że sklep działa na pół gwizdka, że ludzie spędzają czas w kościołach, na spacerach z rodzinami albo gnijąc na kanapach z pilotem w dłoni? Nic bardziej mylnego! W niedziele przychodzą do nas tłumy zakupowiczów. Wpychają łapska we wszystkie możliwe zakamarki, przerzucają swetry na stołach, ściągają z półek co się da, aby rozłożyć, obejrzeć, po czym porzucić tam, gdzie uważają za stosowne. Patrząc na takie poczynania, milion razy miałem ochotę walnąć jednego z drugim w łeb. Niestety, byłoby to równoznaczne ze stratą posady, nigdy więc nie pozwoliłem sobie na ten luksus.

Pamiętam noce, podczas których razem z resztą straceńców stylizowaliśmy ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin