Piotr Patykiewicz
O książce
Kiedy Żarek, syn Kościucha, wdepnął w łajno wilkołaka, myślał, że w całym jego prostym życiu nie wydarzy się nic bardziej wstrząsającego. Mylił się!
Nie wiedział, że będzie musiał dać się pożreć, żeby przeżyć. Odrzucić królewską koronę, żeby zyskać przyjaźń diabła. Urodzić się po raz drugi. Całować żaby. Powalać olbrzymy. Nie wiedział, że będzie musiał przeciwstawić się Złu, jakiego ludzie po tej stronie morza nie znali od wieków. A nade wszystko nie wiedział jednego – że przed wypiciem wódki zawsze należy zapytać, z czego ją pędzono!
Zły brzeg to historia chłopaka z rybackiej wioski, który bardzo szybko musi przemienić się w prawdziwego mężczyznę i nauczyć się, do czego służy krew miesięczna, smocza łza i jądra czarta.
Poznaje mściwość ludzi, zajadłość topielców i podłość księżniczek.
Walczy z piratami, wspina się na niezdobyte turnie i zamarza wśród śnieżycy. Jada rzeczy, jakich porządni ludzie nie rzucają nawet psom, i tuli w ramionach najbrzydszą dziewczynę, jaką widziano na tym i na tamtym, „złym” brzegu.
Zdobywa serca dwóch pięknych kobiet, a każda z nich jest na swój sposób niezwykła.
Od autora
Mam trzydzieści trzy lata, trzy córki i syna. Studiowałem politologię, a potem uprawiałem wiele najrozmaitszych zawodów: byłem dziennikarzem prasy lokalnej (z sentymentem wspominam sprawozdania z wiejskich meczów piłki nożnej), ochroniarzem w supermarkecie, pomywaczem w pizzerii, robotnikiem fizycznym, parkingowym, kierownikiem klubu studenckiego, agentem ubezpieczeniowym, bukinistą – i robiłem jeszcze wiele innych rzeczy, które wyparłem ze świadomości, żeby mieć spokojny sen.
W fantastyce debiutowałem opowiadaniem Czorty („Fenix” 3’96). Przez ostatnie lata prowadziłem sklep zoologiczny.
To właśnie za ladą tego przybytku, między jednym klientem a drugim, pisałem. Sklep był zdecydowanie nastawiony na egzotykę (pająki, gady, owady) i to wyjaśnia ponadprzeciętne stężenie potworów w mojej prozie. Potrafię nawet dokładnie opisać, jak wygląda przewód pokarmowy węża morskiego i co należy zrobić, żeby ubić wąpierza krwiopijcę.
PROLOG
Wąski jar dochodził prawie do samego morza. Dołem, pod chwiejącymi się na wietrze pióropuszami paproci, wił się strumień, a wielki księżyc odbijał się na ...
szoolu