Marek Górny-Marguson - Santa Rosa.pdf

(1739 KB) Pobierz
SPIS TREŚCI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
ROZDZIAŁ SZESNASTY
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Upojną ciszę przerwał ostry ton terkoczącego telefonu. Mark
podniósł leniwie powieki, wówczas poranne słoneczne
promienie poraziły źrenice niczym laserowa wiązka światła.
Natychmiast przymrużył oczy, wyciągnął rękę w stronę
leżącego na stoliku budzika. Zegar wskazywał ósmą
trzydzieści rano. Telefon ciągle przypominał o swojej
obecności, wyjąc niczym syrena strażacka i doprowadzając
obudzonego do szału. Po nieprzespanej nocy Mark nie znosił
dzwonka przy drzwiach, porannego terkotania telefonu,
hałaśliwych
klaksonów
ciężarówek
oraz
sąsiadów
wyprowadzających z garażu swoje mechaniczne rumaki
i rozgrzewających silniki do kresu wytrzymałości, jakby za
chwilę mieli wystartować w mistrzostwach Automobil Power
Cup. Ciężkie powieki po burzliwej nocy nie zapowiadały
miłego dnia, choć zazwyczaj to właśnie tego życzą sobie
ludzie, podnosząc z trawnika świeżą prasę, jakby to miało
jakieś szczególne znaczenie dla ich samopoczucia, lecz po
nocnym dyżurze każdy marzy o gorącym prysznicu
i wygodnym łóżku.
Mark przeciągnął się, ziewnął i leniwym krokiem
podszedł do okna, po czym odwrócił się i wilgotną dłonią
podniósł słuchawkę telefonu.
– Mark Wolski? – spytał ochrypły głos w słuchawce.
– Tak – odpowiedział, wpatrując się w okno.
Głos wydawał mu się znajomy. Oczywiście poznał w nim
profesora Olafa Rainera, przyjaciela i współpracownika ojca.
Mark czasami widywał w rodzinnym domu masywną postać
profesora w pogniecionym, źle dopasowanym garniturze.
W kłębach tytoniowego dymu godzinami dyskutowali,
popijając kawę oraz pisco, aromatyczny, jasny winiak
chilijski. Ojciec był smakoszem szlachetnych trunków, więc
jeżeli tylko nadarzyła się okazja, przywoził je z różnych
zakątków świata, szczycąc się nimi przy każdej okazji
i wychwalając przed gośćmi walory smakowe, a nierzadko
i zdrowotne, danego trunku. Przy takich okazjach matka
rzadko asystowała, jej rola sprowadzała się raczej do podania
gościom kawy, kieliszków do pisco oraz zimnych przekąsek.
Mark uważnie przysłuchiwał się prowadzonym rozmowom,
choć niewiele z tego rozumiał, lecz przy każdym takim
spotkaniu znalazł dla siebie coś, co go zainteresowało.
Przeważnie dominował tylko jeden podstawowy krąg
tematyczny – archeologia, daty, historia antyczna oraz
fantastyczne opowieści ze stanowisk, na których prowadzono
prace archeologiczne. Mark marzył, by pójść w ślady ojca,
podróżować, odkrywać zapomniane przez ludzi i Boga
miejsca. Jego chłopięcy umysł zapełniały bez reszty historie
o starożytnym świecie pełnym baśniowych tajemnic, magii,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin