08_Globalny-kryzys-panstwowosci_Adolf-Kliszewicz.doc

(62 KB) Pobierz

Adolf Kliszewicz, „ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW”, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 121-124.

 

 

Globalny kryzys państwowości

(1)

 

Kryzys państwowości współczesnej nie jest jednak tylko przejawem kryzysu wewnętrznego każdego państwa poszczególnie, lecz stoi również w bezpośrednim związku z problematem współżycia i solidarności ogólnoludzkiej. Jak wiemy, Kościół w średniowieczu dążył do rozwiązania tego problematu przez złączenie na początku całej ludzkości chrześcijańskiej w Państwo Boże na ziemi, by następnie drogą stopniowego nawracania ludów pogańskich złączyć w jedną chrześcijańską całość narody całej kuli ziemskiej. Przeciwdziałanie tym dążeniom Kościoła wyszło naprzód, jak wiadomo, ze strony cesarzy niemieckich, a następnie królów francuskich, a ostatecznie idea Państwa Bożego na ziemi, czyli idea solidarności ogólnoludzkiej na gruncie chrześcijańskim została pogrzebana przez reformację XVI wieku. Odtąd państwa świeckie, kierowane przez absolutnych władców, odrzucają ostatecznie ideę solidarności chrześcijańskiej, a kroczą każde swoimi drogami.

 

Każde państwo staje się wyłącznym celem dla samego siebie i nie tylko przestaje kierować się zasadami religii chrześcijańskiej w stosunku do innych państw, ale staje się nawet ogólną zasadą, że etyka chrześcijańska nie obowiązuje wcale w stosunkach międzypaństwowych, czy też międzynarodowych, a jedyną przewodnią ideą w tych stosunkach ma być li-tylko bezwzględny egoizm państwowy. Upadek idei chrześcijańskiej w stosunkach międzynarodowych znacznie więc wyprzedził zaprzeczenie tej idei w stosunkach między jednostkami, które zostaje głoszone otwarcie dopiero w XVIII, a szczególnie XIX wieku, gdy zwycięża zasada walki o byt między poszczególnymi jednostkami ludzkimi w związku z triumfem darwinizmu w nauce. W okresie, gdy interesy państwowe są identyfikowane jeszcze z interesami dynastii, antagonizmy państwowe przejawiają się w formie przeciwieństw dynastycznych, które znajdują swój wyraz w wojnach dynastycznych, nie budząc jednak głębszych antagonizmów i nienawiści narodowych. Dopiero, gdy na arenę dziejów występują już nie dynastie, lecz same narody, co ma miejsce ostatecznie w XIX wieku, antagonizmy i przeciwieństwa międzynarodowe pogłębiają się. Każde państwo w tym okresie zaczyna zasadniczo do tego dążyć, by podkopać i zrujnować byt innego państwa, jako konkurenta na rynku światowym, stosunki między poszczególnymi państwami stają się w zasadzie wrogimi i wszystkie państwa starają się przy pomocy sojuszów asekurować siebie przed zamachem innych. Jest to okres tak zwanej europejskiej równowagi, która przed ostatnią wielką wojną podzieliła Europę na dwa wrogie sobie obozy. Sojuszami tymi Europa, która odrzuciła cynicznie zasadę jedności chrześcijańskiej, chciała się asekurować przed możliwością wybuchu wojny ogólnoeuropejskiej. Okres tej równowagi zbrojnej był też jednocześnie okresem największego rozwoju gospodarczego Europy, oraz okresem czasowej równowagi ekonomicznej w całym świecie, opartej na zasadach współzawodnictwa, nie zaś solidarności ogólnoludzkiej, lecz był to jednocześnie okres, w którym dojrzewały wszystkie przeciwieństwa systemu, opartego na zasadach wręcz przeciwnych chrześcijańskim, przeciwieństwa, które musiały ostatecznie rozsadzić sam system. Przeciwieństwa te doprowadzają w ostatecznym rezultacie do ostatniej wojny światowej, która zakańcza wyżej oznaczony okres równowagi europejskiej, wstrząsając posadami państw nie tylko pod względem politycznym, ale i gospodarczym. Równowaga gospodarcza świata zostaje przez tę wojnę naruszona z gruntu, każde z poszczególnych państw na próżno walczy ze swymi trudnościami ekonomicznymi, nie mogąc w żaden sposób z nich wybrnąć, a nieubłagana ręka dziejów stawia jednocześnie przed obliczem wszystkich państw alternatywę: albo nawrotu do prawdziwej chrześcijańskiej solidarności międzynarodowej, albo nieuniknionych dalszych wojen przy zastosowaniu najstraszliwszych narzędzi zniszczenia, dostarczonych obecnie przez chemię i lotnictwo i ostatecznej ekonomicznej ruiny i pauperyzacji świata.

 

Lecz świat nie chce uporczywie uznać swych błędów, nie chce się przyznać do tego, że kroczył fałszywymi drogami już od kilku wieków i nawrócić się do zasad chrześcijańskich, lecz na miejsce społeczności chrześcijańskiej tworzy nową karykaturę zjednoczenia świata pod postacią Ligi narodów, nie mającej żadnego innego gruntu pod sobą prócz zmęczenia powojennego narodów i obawy przed przyszłą wojną. Instytucja ta jest tylko odmienną próbą zewnętrznego rozwiązania zagadnienia, które może być rozwiązane tylko drogą wewnętrzną, a stworzenie jej podobne jest postępowaniu strusia, chowającego swą głowę w piasek przed niebezpieczeństwem. O wiele bardziej konsekwentnym i wyraźnym w tym wypadku jest postępowanie Rosji sowieckiej, która, rozwiązując wszystkie podstawowe przeciwieństwa współczesnej cywilizacji przez uzgodnienie ich w myśl zasad antychrześcijańskich, odrzuca otwarcie Ligę narodów, jako twór nieżywotny, natomiast dąży niedwuznacznie do mechanicznego zjednoczenia całej ludzkości na wzór istniejącego już na przestrzeni Unii republik sowieckich.

 

 


Adolf Kliszewicz, „ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW”, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 124-127.

 

 

Globalny kryzys państwowości

(2)

 

Z powyższego wynika, że kryzys państwowości współczesnej nie jest wywołany tylko przyczynami o charakterze wewnętrznym dla poszczególnych państw, lecz również czynnikami o charakterze międzynarodowym, władnie wysuwającymi kwestię uniwersalnego zjednoczenia ludzkości. Wszystko zdaje się już wskazywać na to, że państwo świeckie, które jeszcze w średniowieczu wyłamało się z pod hierarchii systemu Państwa Bożego, zbliża się obecnie coraz więcej do kresu swego odrębnego bytowania i musi nieuniknienie wejść w obręb nowego uniwersalnego systemu zjednoczenia ludzkości. W związku z tym powstaje pytanie, jaka przyszłość oczekiwać może państwa europejskie w ogóle. Można się spotkać obecnie dość często ze zdaniem, że następnym etapem rozwoju państwowości w Europie będzie federacja jej państw w Stany Zjednoczone, lecz zdanie to uważać należy raczej tylko za pium desiderium, natomiast urzeczywistnienie tego przypuszczenia wydaje się nieprawdopodobnie małym. Uspokojenie po ostatniej wojnie światowej jest tylko pozorne, wywołane ogólnym zmęczeniem, o żadnym zaś szczerym pojednaniu i zapomnieniu wzajemnych krzywd i uraz ze strony narodów Europy nie może być nawet mowy, niema też więc absolutnie żadnych podstaw moralnych do utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy. Odwrotnie każdy, kto bez uprzedzeń badać będzie stan Europy powojennej, zmuszony będzie raczej dojść do wniosku, że Europa dojrzewa coraz więcej dla cezaryzmu, przynajmniej zasadnicze warunki po temu są już wypełnione, a więc zanik prawie wszelkiego jakościowego zróżniczkowania społeczeństw z wyjątkiem różnic majątkowych, wreszcie niesłychany upadek moralny, który niema sobie równego w dziejach świata chrześcijańskiego, obejmuje bowiem wszystkie warstwy społeczeństwa. Wszystkie te warunki są idealnym podłożem dla cezaryzmu, jak tego naucza historia i pierwsze początki jego widzimy już we Włoszech i w Rosji sowieckiej, chociaż w odmiennych formach. Cezaryzm włoski, w postaci faszyzmu, chce być kontynuatorem dawnej mocarstwowej potęgi Rzymu i stoi na gruncie uznania zachodnio-europejskiej cywilizacji, powstałej na gruncie rzymskim, dla chrześcijaństwa jest właściwie obojętnym, nie jest ni pro, ni contra; natomiast cezaryzm rosyjski, pod postacią bolszewizmu, stoi na stanowisku zasadniczo wrogiem nie tylko względem cywilizacji zachodniej, od której zapożycza chętnie tylko materialne zdobycze i środki zniszczenia, lecz jeszcze więcej względem religii chrześcijańskiej i opiera się na ideologii materialistyczno-monistycznego światopoglądu. Prócz tego zasadniczą różnicą w praktyce między tymi dwiema formami cezaryzmu jest to, że cezaryzm włoski dąży tylko do stworzenia mocarstwowej potęgi Włoch, gdy rosyjski dąży zupełnie niedwuznacznie do włączenia w obręb swego systemu całego orbis terrarum. Te różnorodne tendencje obu tych form cezaryzmu znajdują zresztą swe dostateczne wytłumaczenie w fanatyzmie zwolenników bolszewizmu, który bezsprzecznie przeistoczył się w religię sui generis, zwalczającą namiętnie chrześcijaństwo, o czym zresztą już mówiliśmy poprzednio.

 

Musimy sobie teraz postawić pytanie, która z powyższych dwóch form cezaryzmu ma większe widoki powodzenia na świecie? Według wszelkiego prawdopodobieństwa druga, po pierwsze dla tego, że, jak już wzmiankowaliśmy, cezaryzm faszystowski niema tendencji uniwersalistycznych, musiałby więc chyba w każdym poszczególnym państwie tworzyć się swój rodzimy cezaryzm na wzór włoskiego, co jest mało prawdopodobne, a po wtóre głównie ze względu na to, że obecny stan Europy jest brzemienny w nowe konflikty, które w razie wybuchu muszą doprowadzić narody Europy do ostatecznego wyczerpania i zaniku u nich wszelkiej siły odporności, a tym samym rzucić je na łup najwięcej niwelującej formy cezaryzmu, jaką jest bolszewizm. A że normalny stan świata tworzy coraz bardziej odpowiedni grunt dla rozszerzania się systemu bolszewickiego, o tym świadczy chyba dostatecznie przedstawiony poprzednio obraz upadku etyki osobistej, oraz rozkładu podstawowych instytucji ludzkiego współżycia, małżeństwa, rodziny i państwa. Rozkład ten dokonuje niezbędnej niwelacji jakościowej struktury społeczeństw europejskich, jedynej jeszcze w obecnych czasach rzeczywistej przeciwwagi zakusom bolszewickim, wobec tego, że dwie inne podstawowe praktyczne zasady chrześcijańskie: uznanie bezwzględnej wartości każdej jednostki ludzkiej i zasada solidarności ogólnoludzkiej, zdradzają coraz wyraźniej oznaki ostatecznego swego upadku na wzór bolszewicki. By dowieść tego, nie trzeba sięgać daleko po przykłady. Czy można w pierwszym rzędzie wyobrazić sobie bardziej cyniczne zaprzeczenie tych dwóch zasad od przygotowań do wojny chemicznej, czynionych obecnie otwarcie i na szerszą skalę przez wszystkie cywilizowane państwa świata? Czy jednostka ludzka w tym wypadku nie jest traktowana na wzór bolszewicki również tylko, jako obiekt, jako numer bezwartościowy, i czy na miejsce zasady solidarności ogólno ludzkiej nie jest tu cynicznie wystawiona zasada zupełnego niszczenia swych wrogów, jak to się praktykuje w stosunkach między najdzikszymi szczepami ludzkimi? Tego jednego przykładu — a przytoczyć ich można bardzo wiele — dosyć dla charakterystyki moralnej obecnego świata, i czy można potem z wewnętrznym przeświadczeniem twierdzić, że obecny świat cywilizowany jest rzeczywiście dalekim od bolszewizmu, jak to robią ludzie, którzy uważają bolszewizm za zjawisko specyficznie rosyjskie i czy nie należy raczej sądzić, że świat ten już tkwi swymi korzeniami w bolszewizmie i że potrzebny jest tylko jeszcze impuls w postaci nowej wojny, by roślina bolszewicka rozwinęła się na glebie europejskiej? Są to przypuszczenia straszne, ale wcale nie fantastyczne, lecz opierające się na logice rozwoju historycznego i nie należy zamykać oczu na grożące niebezpieczeństwo, lecz należy po męsku spojrzeć mu w oczy. A niebezpieczeństwo to jest rzeczywiście wielkie: system bolszewicki w Rosji nie tylko nie upadł w ciągu tych kilku lat, jak się ogólnie spodziewano, ale odwrotnie zaczyna nabierać wszystkich cech trwałości, a anemiczna pod względem moralnym i fizycznym Europa widzi się zmuszoną pogodzić się z istnieniem obok siebie tego potwornego systemu, który czuje się o tyle silnym, że nie ukrywa nawet swych wyraźnych zamiarów ostatecznego rozsadzenia gmachu cywilizacji zachodnio-europejskiej. W tym samem dążeniu opiera się Rosja sowiecka z jednej strony na nienawiści ras kolorowych do Europejczyków, dla wzbudzenia której Europa pracowała sumiennie prawie od dwóch wieków, następnie na antagonizmach państwowych i klasowych wewnątrz samej Europy, oraz ogólnym kryzysie gospodarczym, który przeżywa świat cały, a wreszcie głównie na stopniowym rozkładowym wpływie ideologii antychrześcijańskiej, której skutki przedstawiliśmy już poprzednio. Uratować świat przed nadciągającą katastrofą nie są w stanie żadne kompromisy ani kompromisiki w rodzaju Ligi Narodów, Locarno itp., ponieważ ze wszystkiego widać, że historia wyczerpuje już ostatecznie wszystkie formy tych kompromisów, za pomocą których dawało się utrzymywać dotychczas równowagę świata, z pominięciem prawie zupełnym zasad chrześcijańskich w życiu narodów i jednostek, natomiast stawia wyraźną alternatywę obioru drogi na prawo, czy też na lewo, alternatywę wyraźnego nawrotu do zasad chrześcijańskich, czyli rozwiązania wszystkich istniejących przeciwieństw współczesnej cywilizacji w myśl wymagań religii chrześcijańskiej, lub też również wyraźnego rozwiązania tych przeciwieństw w myśl zasad antychrześcijańskich, bolszewickich. Tak więc wszystko zdaje się wskazywać na to, że Europa w stosunkowo niedalekiej przyszłości może stać się łupem bolszewickiego cezaryzmu, o ile jeszcze w czas nie cofnie się z błędnej drogi, po której nie przestaje kroczyć w dalszym ciągu, nie bacząc na wszystkie doświadczenia i ostrzeżenia ostatnich lat historii świata.

 

 


Adolf Kliszewicz, „ŚREDNIOWIECZE A TERAŹNIEJSZOŚĆ. CHARAKTERYSTYKA DWÓCH ŚWIATOPOGLĄDÓW”, Kraków 1927, Nakładem Autora, (Fragment) str. 127-130.

 

 

Globalny kryzys państwowości

(3)

 

Chciałbym tu jednak wzmiankować jeszcze o innej możliwej formie cezaryzmu, w postaci panowania żółtolicych nad Europą. O żółtym niebezpieczeństwie piszą już od dość dawna, pisał o nim między innymi wojowniczy Wilhelm II, oraz wielki mistyk i głęboki pisarz religijny rosyjski, Włodzimierz Sołowjew. Te wizje najścia rasy żółtej na Europę są jakby przeczuciem kary, która ma spaść na nią za zupełne prawie odrzucenie zasad chrześcijańskich w życiu. Europie danym było być, w myśl słów ewangelicznych, solą ziemi całej, ale Europa nie tylko wyrzekła się tej swojej misji, lecz postępowaniem swym wstrzymała rozwój chrześcijaństwa na całej kuli ziemskiej. Europejczyk, który przenikał do krajów ludzi kolorowych, z wyjątkiem garstki misjonarzy, wnosił tam przeważnie tylko wódkę, opium, choroby płciowe i najstraszniejsze formy wyzysku, do niewolnictwa włącznie. Na przykładzie Japonii widzimy, jak starania misjonarzy z końcem XVI wieku odnoszą olbrzymie sukcesy w tym kraju i kraj ten jest zupełnie blisko nawrócenia się na chrześcijaństwo, ale gwałty i nadużycia, popełniane przez kupców i marynarzy portugalskich, odwracają ostatecznie Japończyków od przyjęcia religii chrześcijańskiej pod pretekstem, że kapłani europejscy głoszą jeden zakon, a kupcy stosują inny. Cały ogromny kraj zostaje w ten sposób stracony dla chrześcijaństwa i tak jest prawie na całej kuli ziemskiej: narody kolorowe albo wymierają pod naporem rasy białej, albo też ulegają chrystianizacji tylko w nieznacznym stopniu.

 

W XIX wieku Chiny, kraj o ludności pracowitej i pokojowo usposobionej, staje się terenem rywalizacji państw europejskich, które z jednej strony eksploatują je w najbrutalniejszy sposób, a z drugiej wprowadzają stopniowo na tory militaryzmu. Chiny tworzą u siebie powoli ogromną armię na wzór europejski. Obecnie jesteśmy świadkami, jak państwo to po upadku dynastii mandżurskiej przebywa od lat kilku chroniczny stan wojny domowej, lecz właśnie ten obecny stan Chin może stać się z czasem groźnym dla przyszłości Europy. Azjaci ulegali zawsze łatwo przewodnictwu jednostek, wystarczy więc, aby któryś z generałów chińskich odniósł stanowcze zwycięstwo nad swymi rywalami, by mógł stać się z czasem wodzem całego narodu i, jako nowy Czyngiz-Chan, czy też Tamerlan Azji pchnąć swe kohorty na Europę. Byłaby to nowa karta w historii wzajemnego oddziaływania Wschodu i Zachodu, która odwracała się w różnych epokach raz na korzyść pierwszego, to drugiego, a także, być może, usprawiedliwienie z punktu widzenia historiozoficznego istnienia olbrzymiego narodu o starej kulturze, który nie przyjmował dotychczas żadnego udziału w ogólnych dziejach ludzkości. Rosja, która już dzięki swemu geograficznemu położeniu jako pomostu, łączącego Europę z Azją, zdawała się być przeznaczoną do odgrywania roli łącznika pomiędzy chrześcijańską Europą, a pogańską Azją, nie mogła wypełnić tej dziejowej misji ze względu na to, że już od zarania swego życia historycznego, przez przyjęcie chrześcijaństwa z rąk Bizancjum, przeciwstawiła się uniwersalnym dążeniom Kościoła katolickiego. Obecnie, gdy po upadku caratu przeciwstawia się ona wrogo już nie tylko Kościołowi katolickiemu, ale chrześcijaństwu i całej cywilizacji zachodniej w ogóle, gdy wytworzyła ona u siebie państwo sui generis, oparte na gorzej niż azjatyckich metodach rządzenia, wątpliwym jest, aby taka Rosja stawiała opór hordom chińskim w ich marszu na Europę; należałoby raczej przypuszczać, że z nienawiści ku Europie okazałaby im wszelką pomoc. To ostatnie przypuszczenie jest bardzo prawdopodobnym i, o ile w ogóle wizja najścia żółtolicych na Europę ma przyjąć realne kształty, może to się stać przy dobrowolnym współdziałaniu, nawet otwartym sojuszu Rosji z Chinami.

 

Czy przyszłe uniwersalne zjednoczenie ludzkości przejawi się w formie bolszewickiego, czy żółtego cezaryzmu, czy też w kombinowanej formie obu tych cezaryzmów, lub też wreszcie w innej jakiejś formie, której na razie nie można przewidzieć, jedno w każdym razie wydaje się obecnie pewnym, że nową formą tego zjednoczenia nie mogą być przy istniejących warunkach Stany Zjednoczone Europy, które mogłyby powstać tylko na gruncie solidarności chrześcijańskiej, ale jakieś inne mechaniczne zjednoczenie świata na wzór dawnego rzymskiego, tylko jeszcze więcej mechaniczne i bezjakościowe, odpowiednio do współczesnego ujęcia świata.

 

Tak się przedstawia według wszelkiego prawdopodobieństwa przyszłość państw świata. Negacja istnienia Boga, duszy i w ogóle wszelkich nadzmysłowych wartości w świecie musiała nieuniknienie wywołać upadek etyki osobistej, a następnie rozkład podstawowych instytucji ludzkiego współżycia, małżeństwa, rodziny, a wreszcie państwa, zamieniając w ten sposób ludzkość coraz to więcej w mechaniczny konglomerat bezjakościowych osobników, który bez zasadniczej zmiany współczesnych myśli i dążeń może być scementowanym i zjednoczonym w jedną całość tylko drogą mechaniczną przez despotyczną i cezarystyczną władzę, w przeciwieństwie do dobrowolnego, opartego na miłości zjednoczenia w Chrystusie, do którego dąży chrześcijaństwo.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin