Ringo John - Posleen 03 - Taniec z diablem.rtf

(1270 KB) Pobierz

 

John Ringo

 

TANIEC Z DIABŁEM

When The Devil Dances

Tłumaczenie: Przemysław Bieliński

Dziedzictwo Aldenata 3

GTW

KSIĄŻKA TA DEDYKOWANA JEST:

Thomasowi Bumettowi, lat 38, ojcu trójki dzieci,

i wszystkim innym wojownikom Lotu 93.

Zginęli, żeby inni mogli żyć.

 

Nie zwij mnie kłamcą, kochana

Gdy, od twej piersi zabrany

Co ledwie mi była znana

W innych spoczywam ramiony

 

Odwieczna ta bowiem pani

Co w zimne objęcia ją wziąłem

Przy moim boku już była

Zanim twarz twoją ujrzałem

 

Więc żyjcie, co życie was lecz

Co koi pamięci cierpienie

I dajcie nam trwać w owej rzecz

Co imię jej: wieczne istnienie.

- Rudyard Kipling

Pan Młody

Epitafia Wojny


CHRONOLOGIA INWAZJI

POSLEENÓW

9 października 2004              Pierwsze lądowanie, 5 kul:
Fredericksburg, Afryka Środkowa, Azja Południowo-Wschodnia, Uzbekistan.

28 lipca 2005              Pierwsza fala, 62 kule:
Główne miejsca lądowań: wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej, Australia, Indie.

15 sierpnia 2005              Ostatni przekaz radiowy: Dowództwo Obrony Australii, Alice Springs.

12 kwietnia 2006              Druga fala, 45 kul:
Główne miejsca lądowań: Chiny, Ameryka Południowa, zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej, Bliski Wschód, Azja Południowo-Wschodnia.

14 maja 2006              Ostatni przekaz radiowy: Chińska Armia Czerwona, Xianging.

28 maja 2006              Ostatni przekaz radiowy: Sojusz Turecki, Dżalalabad.

18 czerwca 2006              Ostatni przekaz radiowy: Dowództwo Połączonych Sił Indochin, Angkor Wat.

19 grudnia 2006              Ostatni przekaz radiowy: Sprzymierzeńcy Księgi, Jerozolima.

23 stycznia 2007              Bitwa o L3: strata supermonitora „Lexington”, Flota Uderzeniowa 4.2.

17 lutego 2007              Bitwa o bazę Titan.

27 marca 2007              Trzecia fala, 73 kule:
Miejsca desantu: Europa, Afryka Północna, Indie II, Ameryka Południowa II.

30 kwietnia 2007              Ostatni przekaz radiowy: Islamskie Siły Obronne, Chartum.

5 lipca 2007              Ostatni przekaz radiowy: Indyjskie Siły Obronne, Gudżarrat.

25 sierpnia 2007              Ostatni przekaz radiowy: Siły Bolivara, Paragwaj.

25 września 2007              Pierwsza bitwa o Irmansul. Strata supermonitorów „Enterprise”, „Yamato”, „Halsey”, „Lexington II”, „Kuźniecow”, „Victory”, „Bismarck”. Floty Uderzeniowe 77.1, 4.4, 11.

17 grudnia 2007              Druga bitwa o Ziemię. Strata supermonitorów „Moskwa”, „Honsiu”, „Mao”. Flota Uderzeniowa 7.1, 4.1, 14.

18 grudnia 2007              Czwarta fala, 65 kul:
Główne miejsca desantu: Chiny II, wschodnie wybrzeże Ameryki
Północnej II, Europa II, Indie III.

14 marca 2008              Ostatni przekaz radiowy: Siły Unii Europejskiej, Innsbruck.

28 sierpnia 2008              Piąta fala, 64 kule:
Główne miejsca desantu: zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej II, wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej III, Rosja, Azja Środkowa, Południowa Afryka, Ameryka Południowa III.

17 września 2008              Ostatni przekaz radiowy: Wielki Sojusz Afrykański, Pietermaritzburg.

12 października 2008              Ostatni przekaz radiowy: Armia Czerwona, Niżny Nowogród.

21 października 2008              Oficjalne uznanie stanu rzeczy: brak zorganizowanych sił polowych poza
Północną Ameryką.

14 listopada 2008              Druga bitwa o Irmansul. Strata supermonitorów „Lexington III”, „Yamato II”. Flota Uderzeniowa 14.

1 grudnia 2008              Tajny raport Komisji Senatu: szacowana liczebność populacji ludzkiej na Ziemi: 1.4 miliarda. Szacowana liczebność populacji Posleenów: ponad 12 miliardów.

26 maja 2009              Ostatnia jednostka Posleenów na Irmansul zniszczona.


* 1 *

Modlitwa komandosa

 

Daj mi, mój Boże, to, co jeszcze masz,

Daj mi to, o co nikt nie prosi.

Nie proszę o bogactwo ani powodzenie,

Ani nawet o zdrowie.

 

Ludzie proszą Cię, Boże, o to wszystko tak często,

Że niemożliwe, by jeszcze choć trochę Ci tego zostało.

 

Daj mi, mój Boże, to, co jeszcze masz.

Daj mi to, czego ludzie nie chcą od Ciebie przyjmować.

Chcę niepewności i niepokoju,

Chcę wrzawy i przemocy.

 

A jeśli zechcesz mi je dać,

Mój Boże, raz na zawsze,

Dopilnuj, by nigdy mnie nie opuściły,

Bo nie zawsze będę miał

 

Odwagę, by o nie prosić.

starszy kapral Zirnheld

Specjalne Siły Powietrzne SAS (1942)

Clayton, stan Georgia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III
23:25 czasu wschodnioamerykańskiego letniego,
piątek, 11 września 2009

Nocne niebo nad ruinami Clayton w Georgii rozdarły strugi ognia, kiedy artyleria w sile brygady wystrzeliła szrapnele. Purpurowo-pomarańczowe błyski pocisków z opóźnionym zapłonem ukazywały wypalony szkielet Burger Kinga i umykające stamtąd centaurowate sylwetki posleeńskich najeźdźców.

Obcy z głowami krokodyli rozpierzchli się pod ogniem z dział, a starszy sierżant sztabowy Mosovich wyszczerzył w uśmiechu zęby, słysząc równy jak metronom rytm strzałów drużynowego snajpera. Posleeński batalion, zwany przez obcych oolt’ondar, która to nazwa obejmowała wszystko od batalionu do dywizji, prowadziło trzech Wszechwładców. Dwóch z nich zostało zmiecionych ze swoich antygrawitacyjnych platform dwoma celnie wymierzonymi pociskami, trzeci przyspieszył i szybko zniknął z pola widzenia. Teraz snajper zaczął pracować nad posleeńskimi normalsami.

Reszta piątej drużyny zwiadu dalekiego zasięgu wstrzymała ogień. W przeciwieństwie do snajpera i jego karabinu kaliber .50, pociski smugowe pozostałych żołnierzy na pewno zdradziłyby ich pozycję. A wtedy byłoby niewesoło; nawet pozbawiony dowodzenia batalion półinteligentnych normalsów dałby radę zetrzeć ich z powierzchni ziemi.

Dlatego też żołnierze ograniczyli się do kierowania ogniem artylerii, dopóki wszyscy obcy nie zniknęli z pola widzenia.

- Dobry strzał - powiedział cicho Mueller, patrząc na dziesiątki leżących na drodze trupów wielkości konia. Wielki jasnowłosy sierżant walczył z Posleenami albo szkolił do walki innych, zanim jeszcze reszta świata dowiedziała się o ich istnieniu. Podobnie jak Mosovich, uczestniczył w większości przegranych i kilku wygranych bitwach całej inwazji.

Na początku rozkaz ostrzeliwania wszelkich napotkanych podczas patroli celów nie wydawał się najlepszym pomysłem. Mueller ganiał się już z Posleenami i wiedział, że to żadna przyjemność; obcy byli szybsi i wytrzymalsi niż ludzie.

Na szczęście najeźdźcy nie kontynuowali pościgu poza pewne określone strefy, a oddział dysponował odpowiednią siłą ognia, by móc większość ścigających wystrzelać. Dlatego żołnierze korzystali z każdej okazji, żeby to zrobić. Poza tym, prawdę mówiąc, czerpali pewien rodzaj perwersyjnej przyjemności z dobrego artyleryjskiego ostrzału.

- Długo to trwało - mruknął plutonowy Nichols. Niedawno przeniesiono go z Dziesięciu Tysięcy. Jak wszyscy Spartanie, był twardy jak lufa własnego karabinu snajperskiego, ale musiał jeszcze dużo nauczyć się o działaniu na zewnątrz Muru.

- Działa zawsze się spóźniają - powiedział Mueller, wstając. Tak samo jak snajper, zastępca dowódcy, który zawsze szedł na szpicy, był owinięty w siatkę maskującą. Wiszące paski materiału, mające rozmywać zarys sylwetki i sprawiać, by żołnierz był niewidoczny w zaroślach, czasami bywały uciążliwe. Ale ich użyteczności potężny sierżant nie mógł zanegować.

Linia frontu wzdłuż wschodniego wybrzeża ustaliła się jakieś dwa lata temu. Obie strony miały swoje słabe i mocne punkty, w efekcie czego nastąpił pat.

Posleeni dysponowali niezwykle zaawansowaną technologicznie bronią, wyprzedzającą ludzką o setki pokoleń. Ich lekkie hiperszybkie rakiety rozdzierały ciężki czołg czy bunkier jak blaszaną puszkę, a co dziesiąty posleeński normals nosił wyrzutnię. Działka plazmowe i ciężkie działka magnetyczne, montowane na platformach Wszechwładców, były prawie tak samo skuteczne, a sensory platform oczyszczały niebo ze wszelkich maszyn latających czy pocisków, jakie tylko przekroczyły linię horyzontu.

Oprócz przewagi technologicznej Posleeni mieli też przewagę liczebną. Podczas pięciu fal inwazji oraz licznych mniejszych desantów na Ziemi wylądowało w sumie dwa miliardy Posleenów. Okres ich dojrzewania trwał zaledwie dwa lata. To, ilu obcych było w tej chwili na Ziemi, pozostawało w sferze domysłów.

Oczywiście nie wszyscy wylądowali w Ameryce Północnej. Wręcz przeciwnie, w porównaniu z resztą świata Stany Zjednoczone zostały wręcz oszczędzone. Afryka, nie licząc słabej aktywności partyzantów w centralnych dżunglach i górach na południu, została praktycznie „wyczyszczona” z ludzi. Azja także bardzo ucierpiała. Podobni do koni Posleeni radzili sobie gorzej na terenach górskich i w dżungli, dlatego pewne rejony Azji Południowo-Wschodniej, zwłaszcza Himalaje, Birma i część Indochin, wciąż stawiały czynny opór. Ale Chiny i Indie zamieniły się w posleeńskie prowincje. Przejście Chin zajęło Posleenom nieco ponad miesiąc; powtórzyli „Długi Marsz” Mao, wyrzynając po drodze jedną czwartą populacji Ziemi. Większość Australii i Ameryki Południowej, z wyjątkiem głębokiej dżungli i grzbietów Andów, również padła.

Europa zamieniła się w olbrzymie pole bitwy. Posleeni kiepsko radzili sobie w zimnym klimacie; przeszkadzało im nie tyle samo zimno, co problemy ze zdobywaniem żywności, dlatego też ominęli Półwysep Skandynawski i interior Rosji. Ale za to siły najeźdźców zajęły całą Francję i Niemcy, z wyjątkiem części Bawarii, a potem zalały niepowstrzymaną falą całą Równinę Północnoniemiecką aż po Ural. Tam stanęły, bardziej zniechęcone panującymi warunkami niż jakimkolwiek oporem.

W tym czasie gniazda oporu mieściły się w Alpach, na Bałkanach i w Europie Wschodniej, ale otoczonym wrogami niedobitkom kończyła się już żywność, surowce i nadzieja. Reszta Europy, wszystkie niziny i przeważająca część historycznie „środkowych” rejonów, znajdowała się w rękach Posleenów.

Ameryka miała szczęście; dzięki sprzyjającym warunkom terenowym i strategicznej bezwzględności zdołała przetrwać.

Na obu jej wybrzeżach rozciągały się równiny, które oprócz kilku wybranych miast oddano bez walki, za to biegnące z północy na południe łańcuchy górskie po obu stronach kontynentu oraz Mississippi pozwoliły zebrać siły, a nawet wyprowadzić kilka lokalnych kontrataków.

Na zachodzie rozległy masyw Gór Skalistych chronił interior przed Posleenami uwięzionymi na wąskim pasku lądu między górami i morzem. Na tym wąskim obszarze żyła znaczna część populacji Stanów Zjednoczonych, dlatego straty w ludności cywilnej były olbrzymie. Większość mieszkańców Kalifornii, Waszyngtonu i Oregonu znalazła schronienie w Górach Skalistych, przede wszystkim we wciąż nie dokończonych podziemnych miastach, tak zwanych Podmieściach, które zbudowali zgodnie z radami Galaksjan. Tam także umieścili podziemne fabryki produkujące materiały potrzebne do prowadzenia działań wojennych.

W Górach Skalistych było wiele złóż surowców i wszystkie je eksploatowano, ale nie nadążano z produkcją żywności. Przed pierwszymi lądowaniami Posleenów zniesiono wszelkie ograniczenia w amerykańskim rolnictwie, i zgodnie z przewidywaniami, wydajność wspaniale wzrosła. Ale większość zapasów wysłano do kilku umocnionych miast na równinach, które według planu miały utrzymać się przez pięć lat, dlatego kiedy uderzyła pierwsza fala inwazji, na pozostałych terenach doszło do poważnych niedoborów. Prawie wszystkie rejony rolnicze na zachodzie, z wyjątkiem basenu Klamath, zostały zajęte przez Posleenów, więc żywność dla zachodnich Podmieść trzeba było dostarczać szlakiem prowadzącym przez Północne Równiny, wzdłuż autostrady międzystanowej 94 i linii kolejowej Santa Fe. Zablokowanie tego szlaku oznaczałoby powolną śmierć głodową osiemdziesięciu pięciu milionów ludzi.

Na wschodzie sytuacja wyglądała podobnie. Appalachy ciągnące się od Nowego Jorku do Georgii, gdzie łączyły się z rzeką Tennessee, tworzyły zaporę nie do przebycia od St. Lawrence aż do Mississippi. Góry te jednak były niczym w porównaniu z Górami Skalistymi; nie dość, że były niższe, to jeszcze poprzecinane były przełęczami, w niektórych miejscach otwartymi jak równiny. Dlatego też Posleeni szturmowali jednocześnie na całej długości łańcucha górskiego. Walki w Roanoke, Rochester, Chattanooga i innych punktach były intensywne i krwawe. Wszędzie tam regularne formacje, wspierane przez jednostki pancerzy wspomaganych i elitarne Dziesięć Tysięcy, biły się dzień i noc, odpierając nie kończące się fale Posleenów. Ich linie wytrzymywały czasami tylko dlatego, że ci, którzy przeżyli kolejny szturm byli zbyt zmęczeni, żeby uciekać, ale jednak wytrzymywały.

Znaczenia appalachijskich umocnień nie sposób było przecenić. Po utracie równin nadbrzeżnych i większej części Wielkich Równin jedynymi większymi rejonami produkcji żywności była środkowa Kanada, płaskowyż Cumberland i dolina Ohio. Jednak równiny kanadyjskie, choć produkowały zboże wysokiej jakości, miały niską ogólną wydajność z hektara, a do tego nie potrafiły wytworzyć wielu potrzebnych produktów. Poza tym chociaż przemysł rozwijał się w Brytyjskiej Kolumbii i Quebeku, problemy logistyczne rozwiniętej gospodarki w warunkach koła podbiegunowego, które zawsze były zmorą Kanady, nie zniknęły nawet w obliczu posleeńskiego zagrożenia. Nie było możliwości przeniesienia całej ocalałej populacji Stanów Zjednoczonych do Kanady, a nawet gdyby była, sytuacja tych ludzi przypominałaby sytuację Hindusów kryjących się w Gudżarracie i Himalajach.

Utrata Cumberland i Ohio oznaczałaby w praktyce koniec aktywnej obrony. Na kontynencie pozostałyby jedynie, tak jak w innych częściach globu, rozproszone grupki niedobitków grzebiących wśród ruin w poszukiwaniu resztek.

Wiedząc, że południowych równin nie da się utrzymać, tamtejsze siły, głównie jednostki pancerne i galaksjańskie pancerze wspomagane, wycofały się, nie nawiązując kontaktu z wrogiem. Ucieczka ta zakończyła się nad rzeką Minnesota, z takich samych przyczyn, jak odwrót na Syberii. Posleenom udało się jednak osiągnąć to, że podczas długiego marszu zniszczona została jedenasta dywizja piechoty mobilnej, największa jednostka pancerzy wspomaganych GalTechu na Ziemi.

Wszystkie punkty oporu wykorzystywały najsłabsze strony Posleenów: niemożność sprostania ostrzałowi artyleryjskiemu oraz nieumiejętność pokonywania dużych przeszkód terenowych. Wszechwładcy radzili sobie z jednostkami powietrznymi oraz rakietami z blisko stuprocentową skutecznością, wciąż jednak nie potrafili pow­strzymać pośredniego ognia artylerii. Tak długo, jak pozostawali w ich zasięgu, byli narażeni na straty. Ze względu na dziwaczną budowę ciała nie byli w stanie przebyć nowoczesnych umocnień obronnych. Posleeńskie ataki, które pokonały pierwszą linię obrony, zazwyczaj kończyły się stratami rzędu stu Posleenów na każdego zabitego człowieka, gdyż w Górach Skalistych i Appalachach front tworzyło wiele wspierających się wzajemnie oddziałów i grup rezerwistów. Tak więc Posleeni atakowali i przegrywali. Za każdym razem.

Teraz ludzie kulili się na swoich szańcach, a Posleeni trwali na skraju zasięgu ognia artylerii. Między jednymi a drugimi zaś rozciągała się porośnięta chwastami i nawiedzana przez duchy ziemia niczyja, obszar zburzonych wsi i zrujnowanych miast.

I właśnie tę ziemię niczyją patrolowały oddziały zwiadu.

- Ruszamy - powiedział cicho Mosovich, chowając lornetkę do futerału. Lornetka była przestarzała, nie miała nawet wzmocnienia światła, ale w tych warunkach się sprawdzała. Poza tym sierżant lubił mieć przy sobie sprzęt pozbawiony jakiejkolwiek elektroniki; nawet baterie GalTechu miały zwyczaj wyczerpywać się. - Myślę, że ci tutaj kierowali się na południe, do naszego celu.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin