Sekrety bogaczy 03 - Celmer Michelle - Taniec zakochanych.pdf

(571 KB) Pobierz
Michelle Celmer
Taniec zakochanych
Tytuł oryginału: Millionaires Pregnant Mistress
Sekrety bogaczy 03
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W swoim dwudziestoczteroletnim
życiu
Tess McDonald
niejednokrotnie podejmowała niewłaściwe decyzje. Tym
razem przeszła jednak samą siebie. Dawno temu obiecała
sobie,
że
nigdy się nie stanie taka jak matka. A tu proszę.
Powtarza wszystkie jej błędy. Może to było przeznaczenie?
Albo zwykły pech.
Spojrzała w górę na imponujący budynek z granitu i
marmuru. Ciemny, złowrogi, na tle zachmurzonego, po-
sępnego nieba, wyglądał jak zamek ze współczesnej bajki.
Zaczarowany zamek, w którym nic nie było tym, czym się
wydawało, w którym czaiła się bestia gotowa pożreć ni-
czego niepodejrzewające dziewczę. W tej bajce brakowało
tylko tajemniczego księcia dotkniętego klątwą, którego od-
czarować mogłaby jedynie czysta miłość.
Tess już dawno przestała wierzyć w cuda. Liczyła się
rzeczywistość. Bajki istniały tylko w książkach. Nie było
zaklętych książąt ani zaczarowanych zamków, a jedynym
potworem, jakiego znała, był mężczyzna mieszkający z jej
matką w Utah.
Wdrapała się po szerokich, marmurowych schodach na
górę, do frontowego wejścia. No, zrób to. Uniosła z niechę-
R
S
cią rękę i zmusiła się,
żeby
zadzwonić. Na głuchy dźwięk
gongu, który dotarł do niej przez masywne, misternie rzeź-
bione, podwójne drzwi, serce zaczęło jej bić w piersi jak
oszalałe. Płynęły sekundy, które wydawały się godzinami.
Kiedy już prawie przekonała samą siebie,
że
nie ma nikogo
w domu, drzwi nagle się otworzyły.
Spodziewała się ujrzeć pokojówkę lub kamerdynera w
służbowym uniformie, podobnego do Lurcha z Rodziny
Addamsów. Zamiast tego pojawił się Ben wyglądający tak
jak wtedy, gdy go poznała.
Tajemniczy i niebezpiecznie intrygujący.
Kruczoczarne włosy opadały mu jedwabnymi falami na
kark. Zlustrował ją uważnym spojrzeniem namiętnych oczu
w kolorze głębokiego brązu. Jego sposób bycia, drogi, czar-
ny kaszmirowy sweter i szyte na miarę spodnie oraz woda
kolońska o zniewalającym zapachu zdradzały,
że
musi być
nieprzyzwoicie bogaty i
że
cieszy się autorytetem. Tess
przebiegł podniecający dreszczyk, podobnie jak tamtego
wieczoru kiedy zauważyła,
że
wpatruje się w nią zza baru.
Ich spojrzenia spotkały się, coś zaiskrzyło, a serce zaczęło
bić mocniej W niespokojnym oczekiwaniu.
Dokładnie tak jak w tej chwili.
Wtedy nie odezwał się ani słowem. Wyciągnął do niej
dłoń, a ona w odpowiedzi na niemy gest, przyjęła jego za-
proszenie. Poprowadził ją na parkiet, wziął w ramiona. I
przyciągnął blisko do siebie. Tess poczuła, jak ogarnia ją
słabość. Pochylił ku niej twarz i musnął ustami jej wargi.
Połączyli się w pocałunku, nie mogąc się od siebie oderwać.
Jakby się idealnie dopasowały dwa elementy puzzli. Ugięły
się pod nią kolana, wszystko wokół zaczęło wirować jak
R
S
na karuzeli. Już wtedy wiedziała,
że
pójdzie z nim do
łóżka.
Nie była to
świadoma
decyzja, raczej przeczucie,
że
jeśli
zmarnuje tę okazję, będzie
żałowała
do końca
życia.
Nie miała wątpliwości,
że
z jego strony była to przygoda
na jedną noc. Kiedy jechali windą do jego pokoju, pomiędzy
pocałunkami zakomunikował jej subtelnie,
że
nie interesuje
go związek. Nie sądziła,
że
jeszcze kiedykolwiek go zoba-
czy.
Z wyrazu jego twarzy wyczytała,
że
on również.
Wiedziała,
że
powinna się odezwać, ale nie była w stanie
wydobyć z siebie głosu. Wpatrywała się tylko w niego, za-
stanawiając się, czy wie, kim ona jest. Czy dziwi się, jak jej
się udało go znaleźć? Nie czytała prasy bulwarowej, nie
miała telewizji kablowej. Dopiero po kilku tygodniach do-
wiedziała się od dziewczyn z pracy, kim był i co ukrywał.
Zaklinował ramieniem drzwi i skrzyżował ręce na piersi,
lustrując ją uważnie wzrokiem od góry do dołu. Spojrzenie
jego ciemnych oczu bez trudu odnalazło słabe miejsce w
zbroi, którą ostatnio przywdziała, chroniąc się przed męż-
czyznami.
- A już myślałem,
że
porwało cię UFO - powiedział je-
dwabiście miękkim głosem.
Więc ją pamiętał.
Chyba nie zamierza udawać,
że źle
go potraktowała?
Gdyby tamtej nocy została z nim do rana, odwlekłaby tylko
to co nieuniknione. I tak by ją spławił. „Było naprawdę su-
per,
życzę
ci powodzenia w
życiu".
Typowa gadka takich
jak on mężczyzn.
R
S
Jej serce nie zniosłoby tego, gdyż tamtej nocy bezna-
dziejnie głupio się w nim zakochała.
- Nie byłeś zainteresowany kontynuacją znajomości -
przypomniała mu.
Jego oczy się zwęziły. Dostrzegła w nich tę samą nie-
skończoną, tajemniczą głębię, która tak ją zafascynowała za
pierwszym razem. Skąd mogła wiedzieć, co ukrywał pod
czarującą powierzchownością?
- Nadal nie szukam dziewczyny - oświadczył, rzucając
jej uwodzicielskie spojrzenie.
- Przyszłam porozmawiać. Mogę wejść?
Zawahał się, po czym otworzył szerzej drzwi i cofnął się,
znikając w ciemnym wnętrzu.
Wsunęła się do przestronnego holu. Gumowe podeszwy
jej służbowych butów zapiszczały na marmurowej posadz-
ce. Otaczający mrok połknął ją jak głodna bestia. Powoli jej
oczy zaczęły się przyzwyczajać do panujących ciemności.
Zewsząd bezszelestnie, jak niespokojne duchy, otoczyły ją
złowieszcze cienie.
- Chyba nie wierzysz w zjawy? - skarciła się w myślach.
Niespodziewanie zatrzasnęły się za nią drzwi z głośnym
hukiem, który odbił się pustym echem od
ścian
i sufitu. Ben
stał przed nią wyniośle. Przez obcisłe rękawy koszuli widać
było napięte mięśnie jego ramion. Jego twarz ukryta była w
mroku. Tamtego wieczoru to właśnie ten onieśmielający
wygląd i wspaniała muskulatura tak ją zachwyciły. Jak gdy-
by nigdy wcześniej w
życiu
nie dostała nauczki. Mroczni,
niepokojący mężczyźni zazwyczaj zwiastowali wyłącznie
kłopoty. Z drugiej strony mogli być wspaniałą przygodą na
jedną noc.
R
S
Zgłoś jeśli naruszono regulamin