Medaliony - Przy torze kolejowym.odt

(24 KB) Pobierz

Przy torze kolejowym



To opowieść pewnego człowieka o młodej kobiecie pochodzenia żydowskiego, której nie udała się ucieczka z pociągu. Została ranna w kolano i nie może się poruszać. Czeka cierpliwie w pobliżu toru kolejowego i po cichu liczy na czyjąś pomoc. Nikt nie chce jej pomóc, choć gromadzi się wokół niej spora grupka gapiów. Każdy obawia się o własne życie. W pobliżu często przebywa młody mężczyzna, który litościwie kupuje jej wódkę i papierosy, a w ostateczności spełnia jej desperacką prośbę – prośbę o śmierć.

 

Pewien człowiek opowiada autorce o kobiecie, której nie powiodła się ucieczka z pociągu. Właściwie żyje ona już tylko w pamięci tego człowieka. Jej istnienie wyznaczone jest ramami jego istnienia. Rozmówca nie może zrozumieć owej dziwnej historii, która przydarzyła się młodej uciekinierce. W czasie transportów do obozów koncentracyjnych wielokrotnie zdarzały się ucieczki, nie zawsze udane: „Ludzie wpadali pod koła i często ginęli.” Ucieczka była aktem odwagi. „Jedynym sposobem było wyłamanie desek z podłogi wozu.” Towarzysze podróży pomagali odważnym, niektórzy z nich również decydowali się na desperacki krok. Niewiadomą był ostateczny rezultat skoku. Gdy taką próbę zauważyli konwojenci, zabijali.

 

Kobieta odważyła się wraz z innymi, m.in. z mężem. Ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Mimo zmroku dostrzeżono uciekinierów i oddano w ich stronę kilka strzałów. Została ranna w kolano. Męża zastrzelono. Leżał zabity pod lasem. „Gdy się rozwidniło (...), siedziała na zboczu rowu kolejowego (...). Uciekło kilku, zabitych było dwóch. Ona jedna została tak – ani żywa, ani umarła.” Co jakiś czas pojawiali się wokół niej ludzie – przechodnie wracający z pracy, kobiety, mężczyźni, chłopiec. Nikt nie chciał jej pomóc. Rozpoznawano, że jest Żydówką. Wskazywał na to wygląd dziewczyny: kręcone czarne włosy i zbyt czarne oczy. Był to czas wzmożonego terroru: „Za danie pomocy lub schronienia groziła pewna śmierć.” Ludzie się bali. Odgradzał ją od nich pierścień przerażenia.

 

Pewnego młodzieńca poprosiła o zakup weronalu w aptece. Dała nawet pieniądze, ale odmówił. Zgodził się wyświadczyć jej przysługę, gdy zmieniła wybór towaru. Poprosiła o wódkę i papierosy. Popijała alkohol i drzemała. Przypominała wyglądem zwierzę, które zapomniano dobić. Jakaś stara wieśniaczka przyniosła jej chleb i mleko, ukrywając starannie te dary. Do rannej kobiety podeszli policjanci, by zorientować się w sytuacji. Zażądała, by ją zabili. Nie zdecydowali się. Towarzystwa dotrzymywał jej głównie mężczyzna od wódki i papierosów. Co pewien czas nadpsutą zapalniczką podpalał jej papierosa.

 

Nie skosztowała mleka z blaszanej kwarty. Staruszka, która przyszła po naczynie, tak usprawiedliwiła zachowanie „obserwatorów”: „ – Żeby to z lasu, toby ją łatwiej było wziąć. Ale tak, na ludzkich oczach – nie ma sposobu.” Po upływie dnia – o zmierzchu ponownie wrócili dwaj policjanci. Znów poprosiła o śmierć. Zastanawiali się, ale bez wahania wyręczył ich ów młodzian asystujący jej powolnej agonii. Spełnił życzenie kobiety i zastrzelił ją. Nocą, gdy było już ciemno, zjawiło się dwóch ludzi. Planowali ją zabrać, ale gdy jeden z nich usiłował ja podnieść, pojął, że ma do czynienia z nieboszczką. Jej ciało przeleżało jeszcze całą noc i poranek. Przed południem postanowiono ją pogrzebać wraz z dwoma zabitymi przy torze kolejowym.

 

Relacjonujący to zdarzenie człowiek nie może do końca uwierzyć, że dziewczynę zabito jak psa. Niezrozumiałe są dla niego też motywy działania mężczyzny, który zdobył się na ten spektakularny gest, mimo że wszystko wskazywało na to, że żal mu umierającej Żydówki.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin