Uczmy się od Botswany !
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=12318&Itemid=47
Zimbabwe i Botswana. Dwie drogi niepodległej Afryki
Kamil Cebulski 3-3-2013, http://www.uwazamrze.pl/artykul/986163.html?p=1
09.04.2014.
Czy możliwe jest, aby biedna Białoruś przegoniła gospodarczo Niemcy, a bogata Wielka Brytania pogrążyła się w biedzie? Taki scenariusz rozegrał się w ciągu ostatnich 40 lat w Afryce
W latach 70. tereny dzisiejszego Zimbabwe były najbogatszym (poza RPA) regionem subsaharyjskiej Afryki. Najbiedniejsza w Afryce i w zasadzie na świecie była wtedy Botswana. Dzisiaj role się odwróciły. Zimbabwe to trzeci najbiedniejszy kraj świata, a Botswana jest zdecydowanie najzamożniejszym państwem czarnej Afryki, z PKB wyższym niż Polska czy RPA.W drugiej połowie XX w. kraje afrykańskie zaczęły odzyskiwać wolność. W 1963 r. Zambia oraz Malawi uzyskały niepodległość od Brytyjczyków. Trzy lata później Botswana.
W 1980 r. niepodległość ogłosiło Zimbabwe. Po zakończeniu wojny domowej, w 1987 r., w pierwszych „wolnych" wyborach prezydentem kraju został Robert Mugabe. Wykształcony na Oxfordzie i finansowany przez Chińczyków zwolennik marksizmu, zaczął zmieniać kraj. Wprowadził państwową edukację, później publiczną służbę zdrowia. Aby utrzymać się u władzy, stworzył także sieć państwowych monopoli, w których stanowiska przyznawał zasłużonym dla władzy „krewnym i znajomym królika".
Ze szczytu na dno
Kolejne posunięcia to podniesienie podatków i wprowadzenie wysokich ceł, aby chronić państwowe, niewydolne monopole. Cło na samochody wynosiło 50 %, Mugabe wprowadził opłatę za przejazd każdą asfaltową drogą, obecnie opłata wynosi jednego dolara i jest pobierana co około 50 kilometrów. Wystarczyło 15 lat socjalistycznych zmian, aby Zimbabwe zadłużyło się po uszy, a kraj pogrążył w recesji. Koniec XX w. to dla Zimbabwe niekończące się strajki. Mugabe winą za kryzys obwinił potężną suszę w 1992 r. oraz... białych ludzi, którzy wyzyskują czarnych, zatrzymując cały zysk dla siebie, nie dzieląc się z ludem pracującym.
W efekcie takiej polityki nasiliły się prześladowania białych farmerów, które zakończyły się w 1999 r. znacjonalizowaniem białych gospodarstw i de facto zmusiły farmerów do emigracji. Pozyskaną w ten sposób ziemię (ok. 50 proc. powierzchni kraju) rozparcelowano pomiędzy czarnoskórą ludność. Doprowadziło to do potężnego głodu, jaki przetoczył się przez kraj w pierwszej połowie XXI w. Polski misjonarz w Zimbabwe wspomina, że w tym okresie nawet psy zostały zjedzone. Sytuacja z roku na rok stawała się coraz trudniejsza. W końcu Robert Mugabe, wybitny marksistowski ekonomista, wymyślił sposób, jak zapobiec katastrofie. 7 lipca 2007 r. nakazał dekretem prezydenckim wszystkim właścicielom sklepów, fabryk itp. obniżyć ceny o połowę. [chce powiedzieć: do połowy ! MD]
Aresztowano 1500 najbardziej opornych przedsiębiorców, a dziesiątki tysięcy wyemigrowało z kraju. Pod koniec 2007 r. weszło w życie prawo nakazujące wszystkim firmom zagranicznym oddanie 51 proc. udziałów czarnym mieszkańcom Zimbabwe. W ciągu zaledwie roku znacjonalizowano w ten sposób 700 zagranicznych korporacji, w tym między innymi zakłady Coca-Coli.
Z chwilą wygnania białych farmerów (1999 r.) kraj coraz bardziej się pogrążał. Rząd finansował się głównie z druku pieniądza. Inflacja w 1999 r. wynosiła 32 proc. i rosła za każdym razem, gdy „geniusz ekonomii" podejmował kolejne próby ratowania gospodarki. W 2007 r. wyniosła 100 tys. procent. W listopadzie 2008 r. inflacja sięgnęła najwyższego poziomu 516 trylionów proc. (sic!). Oznacza to, że ceny podwajały się co 31 godzin.
W styczniu 2009 r., ratując sytuację i pod naciskiem opinii międzynarodowej, która groziła odebraniem przydzielonej pomocy na budowę elektrowni, Mugabe ogłosił, że dolar Zimbabwe przestał być jedyną obowiązującą walutą. Obecnie przyjęły się w powszechnym obiegu trzy waluty. Jest to dolar amerykański, pula botswańska oraz rand południowoafrykański. W każdym sklepie ceny są podawane w tych trzech walutach.
Nietrudno zgadnąć, że utrzymanie się u władzy w takich okolicznościach nie należy do łatwych zadań. Wszystkie wybory, jakie były dokonywane w Zimbabwe, społeczność międzynarodowa uznawała za sfałszowane. Najgłośniejsze były te w 2008 r., kiedy to w pierwszej turze, przewagą kilku punktów procentowych, wygrał kandydat opozycji Morgan Tsvangirai. Mugabe wstrzymał wtedy drugą turę pod pretekstem policzenia głosów. Armia w tym czasie kupiła trzy miliony sztuk amunicji i trzy tysiące moździerzy. Bojówki Mugabego zamordowały około 90 liderów opozycji oraz podpaliły 20 tys. domów. Oponent wycofał się z wyborów.
Pod presją światowej opinii publicznej Mugabe doszedł do kompromisu z opozycją. Po dokonaniu poprawki w konstytucji stworzył stanowisko premiera, które zajął lider opozycji Morgan Tsvangirai. Miesiąc później doszło do ciężkiego wypadku samochodowego, w którym zginęła jego żona. Sam Morgan schronił się w Botswanie.
Jeden z najbogatszych krajów Afryki subsaharyjskiej dzisiaj jest cieniem swojej potęgi. Kraj ma dobrą infrastrukturę, ale nie remontowaną od dziesiątków lat. Dużo dróg asfaltowych, ale trudno po nich jeździć, bo dziura goni dziurę. Dużo ładnych budynków, ale z połowy odpada tynk. Dużo słupów z prądem, ale wiele bez kabli, bo ukradzione.
Afrykański cudotwórca
Botswana w 1966 r., w chwili odzyskania niepodległości była najbiedniejszym krajem tej części świata. Jest blisko dwa razy większa od Polski. Jej centralną część zajmuje pustynia Kalahari. W 1966 r. ludność liczyła ok. 700 tys., dzisiaj w Botswanie żyje ponad dwa miliony mieszkańców, a kraj jest na 28. miejscu na liście wolności gospodarczej jako najbardziej przyjazny gospodarce kraj czarnej Afryki i może się pochwalić PKB na mieszkańca wyższym od Polski. Botswana przez 33 lata od odzyskania niepodległości rozwijała się średnio 9 proc. rocznie. Jest to jeden z niewielu krajów nie posiadających długów. Gdy Polska ma długi równe ok. 60 proc. PKB, rząd Botswany posiada nadwyżkę rezerw w wysokości 100 proc. PKB. Jest to też jedyny kraj Afryki, który w konstytucji ma zapis zabraniający przyjmowania zagranicznej pomocy.
Botswana zawdzięcza sukces swojemu długoletniemu prezydentowi Seretse Khamie. Był on księciem afrykańskim, synem wodza plemienia Bamangwato. Po śmierci ojca Khama był za młody, aby przejąć rolę króla. Regentem został jego wuj Tshekedi, a on sam wyjechał na studia do Wielkiej Brytanii, gdzie ożenił się w 1948 r. z Ruth Williams i wrócił do ojczyzny. Czynem tym popełnił dwie poważne zbrodnie. Ożenił się z dziewczyną z niższej klasy społecznej, i to w dodatku białą, co było zakazane przez panujący wtedy w Afryce apartheid. Do kraju mógł wrócić dopiero w 1956 r. W 1961 r. założył Demokratyczną Partię Botswany. W 1965 r. wygrał wybory i rok później, gdy Botswana odzyskała niepodległość, został jej pierwszym prezydentem.
Choć Seretse Khama może żywić o wiele większą nienawiść do białych niż Robert Mugabe, to jego polityka była diametralnie inna. Zamiast wprowadzać socjalizm, zaczął go likwidować i wprowadzać wolny rynek. Zamiast wyganiać białych, zapraszał ich do inwestowania w kraju. Obniżył podatki, całkowicie uwolnił gospodarkę. Dodatkowo bardzo zaostrzył kodeks karny i zreformował sądownictwo.
Seretse Khama zmarł w 1980 r., jednak rozpoczęta przez niego polityka była kontynuowana przez kolejne rządy. Po wprowadzeniu ustawy podatkowej w 1995 r. Botswana posiada najniższe podatki w całej Afryce. Obecnie dzień wolności gospodarczej wypada pod koniec marca. Podatek dochodowy płaci się dopiero od kwoty 4,5 tys. dolarów i wynosi on 9 proc. Natomiast od zarobków powyżej 20 tys. dolarów wynosi 12 proc. W Botswanie nie ma czegoś takiego jak darmowa szkoła, darmowy szpital czy emerytura. Obywatele cieszą się bardzo dużą wolnością zarówno gospodarczą, jak i osobistą. Przedszkolanka żyjąca w 7-tysięcznym miasteczku Kasane dostaje wypłatę równą 900 dol. na rękę i do pracy przyjeżdża czteroletnią toyotą corollą. Dobre zarobki w porównaniu z dość niskimi cenami powodują, że Botswańczycy żyją na wysokim poziomie. Litr oleju napędowego kosztuje 2,9 zł, co pomaga obniżyć cenę pozostałych produktów. W Botswanie wolność posunęła się do tego stopnia, że nie ma obowiązku technicznego przeglądu samochodu. W sąsiednim Zimbabwe dla porównania trzeba badać auto co 5 tys. kilometrów i zabieg ten kosztuje aż 100 dol., czyli o 20 dol. więcej, niż dostaje za miesiąc pracy nocny stróż w Plumtree, małym mieście w Zimbabwe.
Krowy na pustyni
Socjaliści mówią, że Botswana zawdzięcza swój sukces diamentom. Rzeczywiście, kraj ten posiada ok. 30-proc. udział w światowym ich wydobyciu. Jeżeli to prawda, to dlaczego diamenty nie stworzyły sukcesu gospodarczego w Kongo, gdzie wydobywa się 65 proc. światowego wydobycia? Kongo w 2011 r. było najbiedniejszym krajem świata z 348 dolarami PKB na osobę. Otóż to nie surowce, a niskie podatki i poszanowanie prawa przez Botswańczyków stworzyły dobre warunki do inwestowania, życia i rozwoju. Przykładowo pod koniec XX w. do Botswany masowo emigrowali wypędzeni z Zimbabwe farmerzy. Zaczęli kupować półpustynne grunty i przekształcali je pod uprawę i hodowle. W pustynnym kraju, gdzie mieszka zaledwie dwa miliony ludzi, dzisiaj hoduje się sześć milionów sztuk bydła, tyle co w całej Polsce (5,7 mln). Problem jest taki, że w Polsce, na zielonych łąkach i żyznych glebach, hodowla bydła się nie opłaca bez dotacji. W pustynnej, jałowej i sztucznie nawadnianej Botswanie wręcz przeciwnie.
Opłacalna, bez dotacji, jest także uprawa. Wszystko dzięki nowatorskim technologiom. Wyobraźcie sobie wychodzącą z ziemi półmetrowej średnicy (?? Za gruba, pomyłka md] rurę, zgiętą na wysokości 2 metrów i w poziomie ciągnącą się na długość 450 metrów, z lekką podporą co 25 metrów. Na końcu rury znajduje się traktor, który obraca całą konstrukcję, nawadniając w ten sposób 63-hektarowe, okrągłe pole. Z samolotu widać ich setki.
Na przykładzie Botswany i Zimbabwe jasno widać funkcjonowanie dwóch skrajnych doktryn społeczno-gospodarczych. Zostały one wprowadzone przez dwóch różnych prezydentów sąsiadujących ze sobą państw. Smutne jest to, że większość Europejczyków słyszało niejednokrotnie o hiperinflacji w Zimbabwe i o Robercie Mugabe, który zniszczył kraj, a mało kto wie o naprawdę świetnym polityku, Seretse Khamie, za rządów którego zaczęło się opłacać hodować krowy nawet na pustyni.
kasiakdk