PRZECZYTAJ CAŁOŚĆ, NAWET JEŚLI NIE JESTEŚ RODZICEM DZIECKA AUTYSTYCZNEGODiagnostyka wegetatywno-rezonansowa na tropie przyczyn autyzmu
Aktualizacja statusu
Przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP
To dopiero hipoteza, której nie potwierdziło wykonanie badań w oparciu o EBM, ale dzielimy się niepokojącymi informacjami: "Czy autyzm ma podłoże wirusowe? Nowa teoria powstawania autyzmu i związek autyzmu ze szczepionkami"
W pewnym kraju europejskim prezes jednego ze stowarzyszeń rodziców dzieci chorych na autyzm zaprosił operatora testu wegetatywno-rezonansowego (w skrócie: vega-test) z wieloletnim doświadczeniem do przetestowania tą metodą grupy dzieci autystycznych. Operator postanowił zatem, że sprawdzi, jakie wspólne czynniki będą znajdowały się w organizmie dzieci autystycznych. Rodzice tych dzieci byli niezwykle zdeterminowani, ponieważ nikt ze środowiska lekarskiego im nie pomagał. Zostali zostawieni samym sobie, a lekarze odrzucili wątek jakiegokolwiek związku autyzmu ze szczepieniem, chociaż u połowy dzieci nastąpił ewidentny zbieg czasowy z podaniem szczepionki (autyzm został zdiagnozowany przez lekarzy ok. 1,5 do 2 miesięcy po podaniu szczepionki). Stało się to tak późno, ponieważ zmiany w zachowaniu dzieci nie były łatwe do zaobserwowania, ponieważ były małe. Kiedy więc na początku przestały reagować na swoje imiona, rodzice wpierw chodzili z nimi do laryngologów i specjalistów od słuchu, a dopiero na koniec trafiali do neurologa, który diagnozował autyzm i zwracał uwagę rodziców na dziwnie „nieobecny” wzrok maluchów. Po wykonaniu testu wegetatywno-rezonansowego dzieci na obszernej liście markerów elektromagnetycznych różnych czynników infekcyjnych z selektora medycznego urządzenia, na którym pracował, operator zaczął myśleć nad wynikami. Okazało się, że w teście wegetatywno-rezonansowym dzieci autystyczne nie różnią się od innych zdrowych dzieci praktycznie niczym oprócz stanu zapalnego w układzie nerwowym i występowania w nim kilku egzotycznych wirusów, co było bardzo zaskakujące. Wirusy, które wykrył sprzęt, to: Ebola, Marburg, małpia ospa i Denga. U niektórych występowały również powszechne w populacji wirusy typu Cooksakie, ale nie było to niczym niezwykłym. Jednocześnie nie wszystkie dzieci miały obciążenie rtęcią, co nie sugerowało jej bezpośredniego związku z powstaniem autyzmu. Jednak te 3 wymienione na początku wirusy były aż tak nieprawdopodobne, że nie dało się ich nie zauważyć. Dlaczego? Ponieważ pierwsze dwa były obecne u wszystkich badanych autystyków, a u większości również wirus małpiej ospy.Zaatakowane wirusami części ciała u badanych dzieci to: – móżdżek (odpowiada m.in. za mowę, koordynację ruchową, pamięć krótkotrwałą), – pień mózgu, – twór siatkowaty – reguluje poziom pobudzenia centralnego układu nerwowego, uwagi, odpowiada m. in. za emocjonalność, czyli to, czego brak dzieciom z autyzmem, – hipokamp (jego uszkodzenie upośledza pamięć i zdolność do nauki), – zakręt obręczy (odpowiada m.in. za motywację), – ciało migdałowate (jego uszkodzenie, potwierdzone przez fachową literaturę, daje następujące objawy: agnozję wzrokową i słuchową – trudności w rozpoznawaniu znanych obiektów, nierozpoznawanie dźwięków otoczenia, nierozpoznawanie bliskich osób. Jakie to charakterystyczne dla dzieci autystycznych!). – pień trzewny (unerwienie jelita – problemy z jelitami, zapaleniami jelita i perystaltyką są również charakterystyczne dla większości dzieci autystycznych),– pień współczulny większy,– kora mózgu, struktury podkorowe,– płyn mózgowo-rdzeniowy.Ponieważ wyniki te były spójne i powtarzalne u wszystkich testowanych dzieci, operator skontaktował się z dwoma placówkami dyplomowanych lekarzy w Rosji, którzy stosują tę technikę diagnostyczną. W Rosji, w związku z dużą ilością niemieckich i rosyjskich prac naukowych na jej temat, test wegetatywno-rezonansowy ma status zarejestrowanej prawnie przez Ministerstwo Zdrowia Federacji Rosyjskiej metody diagnostycznej i jest tam w zdecydowanie częstszym użyciu niż w reszcie krajów europejskich. Okazało się, że lekarze z dwóch centrów medycznych w Rosji również dostrzegli tę zależność – również wykrywali infekcje wirusami małpiej ospy, Marburg i Ebola (filowirusy) w układzie nerwowym u kilku dzieci autystycznych, z którymi mieli styczność.Co ciekawe, również medycyna konwencjonalna zwracała uwagę na stan przewlekłej infekcji mózgu i układu nerwowego u chorych na autyzm, choć czynniki infekcyjne nie były określone. Przykładem może być artykuł naukowy pt. „Immunity, neuroglia and neuroinflammation in autism” (Odporność, komórki gleju i zapalenie układu nerwowego w przypadku autyzmu) – Pardo CA1, Vargas DL, Zimmerman AW. (Int Rev Psychiatry. 2005 Dec; 17(6):485-95).Z kolei kalifornijscy naukowcy przeprowadzili badania polegające na wykonaniu sekcji zwłok dzieci i dorosłych autystycznych, którzy zginęli w wypadkach, m.in. samochodowych. Okazało się, że mózgi dzieci autystycznych (szczególnie hipokamp i ciało migdałowate) zawierały nawet o połowę mniej komórek nerwowych niż analogiczne części mózgu ludzi zdrowych. Co mogło doprowadzić do takiego spustoszenia?W przypadku wspomnianych dzieci badanych vega-testem rzeczą charakterystyczną było to, że im więcej występowało u nich objawów, tym sprzęt wykazywał większe rozprzestrzenienie wspomnianych wirusów w ich układzie nerwowym. Dlatego we wszystkich opisywanych przypadkach po konsultacjach osoby badające dzieci doszły do wniosku, że w tych konkretnych przypadkach właśnie wykryte wirusy spowodowały tak ogromne spustoszenie w ich układzie nerwowym, zdiagnozowane finalnie jako autyzm.Skąd groźne wirusy wzięły się u dzieci?A co można powiedzieć o wspomnianych wirusach, których obecność u dzieci autystycznych wydaje się aż nieprawdopodobna? Pierwsze dwa należą do rodziny filowirusy (teraz podzielonej na "Ebola like viruses" i "Marburg like viruses").Wirus Ebola (EVD) znany jest z tego, że wywołuje gorączkę krwotoczną Ebola (EHF) (ostatnio znaną w związku z przypadkami zarażenia we Francji). Za jego rezerwuar uważa się niektóre małpy i prawdopodobnie niektóre gatunki nietoperzy. W wielu dokumentach uważany jest za potencjalną broń biologiczną. Cechą szczególną jest to, że jest niesłychanie wirulentny, tzn. zdolny do wywołania infekcji już przy bardzo małej ilości czynnika zakażającego. Jego miara zjadliwości jest najwyższa spośród wszystkich znanych wirusów.Od 1976 roku wystąpiło kilka epidemii tego wirusa, między innymi w Sudanie (1976 rok, 151 ofiar śmiertelnych na 284 zarażonych ze śmiertelnością 53%), Zairze (1976 rok, 280 ofiar śmiertelnych na 318 zarażonych, śmiertelność na poziomie 88%), Gabonie (1994–1995 rok, 32 ofiary śmiertelne na 52 zarażonych, śmiertelność 62%), w Ugandzie (2000–2001 rok, 224 ofiary śmiertelne na 425 zarażonych, śmiertelność 53%) i wiele innych. Co ciekawe, występowały również wypadki laboratoryjne. W 1996 roku po ukłuciu igłą zmarła laborantka laboratorium Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej (w ramach testu miała zarazić wirusem króliki), a w 2004 roku zmarła w Rosji Antonina Presnyakova, również laborantka, która popełniła podobny, kosztujący ją życie błąd, tylko przy nakłuwaniu świnek morskich. Natura potrafi się jak widać czasami zemścić.Z wirusem Marburg sytuacja jest podobna, z tym że zaczyna się dużo ciekawiej. Wirus zostal bowiem odkryty po raz pierwszy w 1967 roku w Marburgu i niemal jednocześnie we Frankfurcie nad Menem. Do zarażenia doszło wśród pracowników laboratorium badawczego firmy farmaceutycznej. Jak ustaliła późniejsza kontrola, ludzie zarazili się od małp (sic!) pozyskiwanych do celów hodowli komórkowej w ramach prac związanych z przygotowywaniem szczepionki przeciw polio. Były to koczkodany zielone (Cercopithecus aethiops) przywiezione z Ugandy, których nerki wykorzystywane były do produkcji szczepionek. Na 25 zakażonych osób 7 zmarło. Potem była jeszcze epidemia w Ugandzie w 2005 roku (90% śmiertelności, zmarły co najmniej 244 osoby).Jak zatem takie groźne wirusy mogły trafić do organizmów dzieci? Rola małpich nerek w przemyśle szczepionkowymOkazuje się, że wiele lat wstecz (od lat 60. XX wieku, a nawet wcześniej) wiele szczepionek przygotowywanych było na siekanych nerkach małpich. To właśnie na komórkach małpy (czasami również innych zwierząt) namnażano czynnik, na który miała uodparniać szczepionka. Tak było m. in. ze szczepionką przeciwko polio. Oczywiście w końcowej fazie produkcji, zgodnie z indywidualnymi procedurami produkcji, materiał biologiczny był odwirowywany, traktowany na przykład trypsyną w stężeniu 0,25% (enzym rozkładający białka, pozwala on na przejście komórek do roztworu, metodę tę stosuje się wciąż przy tzw. pasażowaniu, czyli rozmnażaniu w warunkach laboratoryjnych zwierzęcych linii komórkowych, o czym później) rozcieńczoną zwykle w stosunku 1:300 w PBS (Phosphate buffered saline), dodawane były substancje chemiczne typu fosforan glinu (wzmacniacz reakcji immunologicznej), organiczny związek rtęci thimerosal/tiomersal, formaldehyd lub inne, zależnie od producenta i cyklu produkcji. Dokładna lista substancji jest zwykle podawana w składzie szczepionek (a przynajmniej teretycznie powinno tak być).Wszystko po to, żeby oryginalne czynniki, na które zamierzano człowieka / dziecko uodpornić, nie były szkodliwe, lecz były – jak to się ładnie nazywa – atenuowane, niezjadliwe, niezdolne do wywołania zarażenia. A więc jednocześnie musiały być możliwe do rozpoznania dla układu odpornościowego, nie mogły być „rozpuszczone” zbyt bardzo, bo organizm nie uodparniał by się na charakterystyczne dla nich składniki. Trzeba było zatem jakoś je „zdezaktywować”, ale nie zniszczyć całkowicie. Teoria jest bowiem taka, że określony (oficjalnie: zbadany) czas działania enzymów i chemii powinien dać ten efekt. Kto jednak robił w życiu coś technicznego, ten wie, że często teoria różni się od praktyki, a duża partia produkcyjna to zupełnie co innego niż jeden egzemplarz. Czy może więc tak się zdarzyć, że szczepionka zamiast uodopornić, spowoduje chorobę? Okazuje się, że tak. A przyznają to sami mikrobiolodzy i naukowcy związani ze szczepionkami. Niezależnie od tego, czy chodzi o szczepionki zawierające zdolne do namnażania się komórki bakteryjne, ale pozbawione zjadliwości (stare szczepionki, pierwsza generacja) czy tylko strzępy charakterystycznych dla czynnika infekcyjnego białek (tzw. nowoczesne szczepionki drugiej generacji), ryzyko takie zawsze istnieje. A stawką może być nawet zdrowie lub życie człowieka (zwykle: małego człowieka). Co więcej, w wielu wypadkach dokładny sposób atenuacji jest nieznany. Lekarze, badacze i mikrobiolodzy o niebezpieczeństwach związanych ze szczepionkamiTak jest na przykład ze szczepem odry (measles) używanym do produkcji szczepionki MMR (odra, świnka, różyczka). Podkreślono to wyraźnie w pracy naukowej „Charakterystyka genetyczna szczepionkowych szczepów odry (Genetic Characterization of Measles Vaccine Strains, Bettina Bankamp1, Makoto Takeda2, Yan Zhang3, Wenbo Xu3 and Paul A. Rota1”.Oto fragment z innej pracy naukowej poświęconej szczepieniom: „Stosowanie szczepionek zawierających zdolne do namnażania się komórki bakterii niesie ze sobą niebezpieczeństwo wynikające z zachowania poprzez atenuowane szczepy resztkowej zjadliwości, która może się ujawnić w pewnych okolicznościach, jak np. u osób z pierwotnymi i wtórnymi niedoborami odporności. Niewykluczone jest także zjawisko rewersji mutantów. Problemy wynikające ze szczepienia żywymi, osłabionymi mikroorganizmami dotyczą także skutków ubocznych powodowanych przez substancje toksyczne, będące składnikami osłon komórkowych jak np. lipopolisacharyd (LPS)”.„Dodatkowo, obecność w ustroju nie w pełni zinaktywowanego czynnika patogennego rodzi niebezpieczenstwo groźnych powikłań poszczepiennych”.A od czego zależy obecność „nie w pełni zinaktywowanego czynnika poszczepiennego”? Okazuje się się, że może to być sprawa losowa, której nie da się uniknąć. Bo każdy proces techniczny ma swoje ograniczenia. Bo teoria, że enzymy rozłożą do odpowiedniego stopnia wszystkie wirusy czy bakterie, które wchodzą w skład szczepionki w określonym czasie, nie musi się zawsze sprawdzać. Bo to tylko biotechnologia, a każda technologia może zawodzić, a ta z przedrostkiem „bio” – tym bardziej bywa nieprzewidywalna. Bo odwirowywanie czegoś przez określony procedurami czas czy reakcje różnych odczynników nie za każdym razem, nawet w tych samych warunkach, przy tym samym ciśnieniu i temperaturze, muszą dać identyczny efekt. Bo nie każda komórka, na której namnaża się materiał do szczepionek, jest wolna od innych zanieczyszczeń, a wszystkich nie da się fizycznie sprawdzić. I o ile w przypadku patogenów, na które są przygotowywane szczepionki, jeśli nie wszystkie bakterie są niekatywne lub martwe, a wirusy atenuowane, problemem może być krótkotrwała opuchlizna i ostatecznie organizm sobie poradzi. Co najwyżej organizm „przechoruje” chorobę, na którą się go szczepi. Ale co,jeśli szczepionka zawiera również inne wirusy, takie jak te, o których wspomniano na początku, o których producent nie pomyślał?Co ma piernik do wiatraka, czyli związek testu wegetatywno-rezonansowego dzieci autystycznych z wnioskami końcowymiI tu wracamy do opisywanego testu wegetatywno-rezonansowego, który wykazał obecność w centralnym układzie nerwowym u dzieci autystycznych groźnych wirusów Ebola i Marburg oraz małpiej ospy. Co świadczy o tym, że jest duże prawdopodobieństwo, że pochodzą one właśnie ze szczepionki? Paradoksalnie – to, że te dzieci w ogóle jeszcze żyją. Jak przeczytaliśmy, infekcje nimi wykazują wysoki stopień śmiertelności, dwójka laborantów, którzy zarazili się przez ukłucie, zmarła, a dzieci autystyczne żyją, tylko – co to za życie... Wysnuta została więc teoria, że wirusy te musiały zostać w jakiś sposób osłabione, „atenuowane” – ich zjadliwość została zmniejszona do tego stopnia, że nie zabijają (a przynajmniej bardzo rzadko, bo zdarzają się przecież niewyjaśnione śmierci niemowląt po szczepionkach), ale potrafią zniszczyć delikatną tkankę układu nerwowego u dzieci. Że zostały wszczepione niejako „przez przypadek”, tylko dlatego, że małpa, z której pobrano tkanki do namnażania materiału biologicznego do produkcji szczepionek była zainfekowana tymi wirusami i nikt nie zwrócił na to uwagi. Ktoś może powiedzieć: ale przecież teraz nie robi się już szczepionek na tkankach zwierzęcych. Być może w części wypadków jest to prawdą, ale nie do końca. Rzecz jasna producenci szczepionek chcą, byśmy wszyscy myśleli, że szczepionki są bezpieczne, ponieważ taka jest ich oficjalna wersja. Z tej pozycji bardzo łatwo odparować atak zbytnich przeciwników szczepień, mówiąc, że owszem, tak było kiedyś, ale teraz mamy „nowoczesne” szczepionki, które nie powodują już powikłań jak te „stare”, które nie są produkowane na tkankach pobranych z dzikich zwierząt. Sprzedaż przecież nie może spadać...I tak występują jeszcze szczepionki produkowane na jajach kurzych, abortowanych płodach ludzkich, komórkach świni i wiele innych. Jednakże ostatnimi czasy coraz więcej producentów produkuje szczepionki na bazie tzw. komórek linii VERO. Robi to firma Baxter, GlaxoSmithKline, jak również Sanofi Pasteur Biologics i kilku innych. VERO to bardzo wzdzięczna nazwa, lecz co się za nią kryje?Otóż linia komórkowa VERO pochodzi z nerek koczkodanów zielonych (Cercopithecus aethiops) – dokładnie tego gatunku, o którym wiadomo, że spowodował epidemię wirusem Marburg w laboratorium firmy farmaceutycznej w 1967 roku w Marburgu w Niemczech! Powszechnie wiadomo, że małpy te są nośnikiem również innych wirusów, w tym między innymi osławionego SV-40, którego pewna praca naukowa podejrzewa o możliwość powodowania raka (znajdowano go w tkankach pobranych z guzów nowotworowych). Pierwsze prace nad tą linią komórkową przeprowadzano już w latach 60. Co ciekawe, istnieją prace naukowe wykazujące, że bezpośrednio w DNA tych małp znajdują się fragmenty kodu wirusa SV-40 (źródło: http://www.pnas.org/content/78/1/95.full.pdf). Jest również możliwe, że wśród endogennego DNA/RNA znajdują się kody innych wirusów.Czy nazwałbyś / nazwałabyś takie komórki pobrane kiedyś z nerek małp, materiałem, co do którego można zastosować sformułowanie, że szczepionki produkowane na ich bazie nie są produkowane „na tkankach zwierzęcych”?
Nie trzeba być mikrobiologiem, by mieć odmienne zdanie niż producenci. Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak wielkimi „tubami” propagandowymi dysponuje przemysł farmaceutyczny i bezkrytycznie podchodzi do wszelkich opinii sygnowanych nazwiskami „fachowców” reprezentujących przemysł szczepionkowy i wakcynologię jako naukę.Czy możliwe jest, by rozmnażane w warunkach laboratoryjnych komórki z nerki koczkodanów zielonych, nazwane VERO (z Esperanto Verda Reno – Zielona Nerka, czytaj: nerka koczkodanów zielonych) zainfekowane były od wielu lat odmałpimi wirusami?Oficjalnie nie, ponieważ o procesie produkcji czytamy w amerykańskiej bazie PubMed.gov (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/2759353):„Special emphasis was laid on the absence of any virus in the cells or any trace of viral sequence included in the Vero cell genome. Sensitive tests were applied to check that residual cellular DNA was as low as possible per dose of vaccine”. Polskie tłumaczenie: „Szczególną uwagę położono na brak obecności jakiegokolwiek wirusa w komórkach lub ślad jakiejkolwiek sekwencji wirusowej zawartej w genomie komórek Vero. Zastosowano czułe testy, by sprawdzić , czy szczątkowe DNA komórkowe było jak najmniejsze na dawkę szczepionki”.Czyżby więc jednak nie wszystkie ślady zostawały usunięte??? Kto określił, co może zostać, a co nie? Co, jeśli jednak, mimo tylu testów, coś zostało? Co, jeśli owe „szczątkowe DNA komórkowe”, które ma być rzekomo „jak najmniejsze na dawkę szczepionki” i jest pozbawione jakiegokolwiek wirusa lub sekwencji wirusowej, to nie tylko oryginalne DNA komórek małpy, ale również fragmenty kodów wirusów takich jak Marburg, Ebola i małpiej ospy (o których wiadomo, że powszechnie infekują ten gatunek małp), SV-40 czy innych? To bardzo problematyczne do oceny, poza tym nie ma gwarancji, że mimo że badana próbka nie jest zainfekowana wirusami, inna partia komórek jest. Po prostu się to zakłada.Jednak istnieją już źródła naukowe, które wykazują, że szczepionki są ogromnie zanieczyszczone materiałem DNA i RNA niewiadomego pochodzenia Wróćmy jeszcze do wirusów Ebola i Marburg. To wirusy (szczególnie Ebola) o największej znanej wirulentności. Co to oznacza w praktyce? Są to bardzo małe wirusy, które zawierają zaledwie 7 genów (rola części z nich wciąż nie jest znana). Wystarczy ich niewielka ilość (w porównaniu do innych wirusów), by wywołać nawet śmiertelną infekcję. Ich wykrycie wbrew pozorom nie jest proste, ponieważ są bardzo małe (ok. 80 nm). Czy jest możliwe, by wirusy te lub ich pozostałości znalazły się w gotowych szczepionkach. To pytanie pozostaje wciąż otwarte. Pewno jest za to jedno: badania naukowe już stwierdziły skażenie niektórych szczepionek (np. szczepionka przeciw polio) wirusem SV40 oraz Pestivirusem (był wykryty w szczepionce MMR). Logika nakazuje przypuszczać, że losowe zanieczyszczenia szczepionek również innymi wirusami są jak najbardziej możliwe i kolejne mogą być wykryte w przyszłości.Co ciekawe, sami producenci lub organy rządowe zajmujące się ich dystrybucją przyznają, że w szczepionkach mogą się znajdować śladowe zanieczyszczenia z procesów produkcyjnych itp.:„Śladowe składniki to pozostałości znikomej ilości substancji, które były użyte we wczesnych stadiach procesu produkcyjnego konkretnej szczepionki. W zależności od użytego procesu produkcyjnego, mogą się w to wliczać śladowe ilości płynów z hodowli komórkowej (!), protein charakterystycznych dla jaj kurzych, drożdży, antybiotyków lub substancji inaktywujących. Zwykle jedynie znikome ślady tych substancji wykrywane są w finalnym produkcie szczepionkowym.(Fragment oryginalny: "Trace components are the remaining minute quantities of substances that have been used in the early stages of the production process of individual vaccines. Depending on the manufacturing process used this may include trace amounts of cell culture fluids, egg proteins, yeast, antibiotics or inactivating agents. Usually, only minute traces of these substances are detected in the final vaccine product". (http://www.ncirs.edu.au/immunisation/fact-sheets/vaccine-components-fact-sheet.pdf).Poza tym czytamy w bazie PubMed czytamy:Tłumaczenie: E-IPV (szczepionka przeciw polio) zostało wylicencjonowane w lipcu 1982 roku i od 1983 roku ponad 20 milionów dawek zostało zaszczepionych dzieciom bez jakichkolwiek efektów ubocznych”. (Tekst oryginalny: „E-IPV was licensed in July 1982 and since 1983 more than 20 million doses have been inoculated into children, without any side-effects”). Biorąc pod uwagę, jak w wielu krajach wygląda zgłaszanie niepożądanych odczynów poszczepiennych, na jakiej podstawie stwierdzono, że bez jakichkolwiek efektów ubocznych? Badań statystycznych czegoś, czego nie zgłaszano lub nie dano takiej możliwości rodzicom? Czy oznacza to, że szczepionkę tę testowano na 20 milionach niewinnych dzieci? O ile w tym czasie zwiększyła się liczba dzieci autystycznych? Czy ktoś w wiarygodny sposób próbował odpowiedzieć na te pytania?Inne wzmianki w oficjalnej literaturze naukowej również nie nastrajają optymistycznie:„The quality of the Vero cell line, as produced and tested by the "Institut Mérieux", combined with the safety afforded by the virus purification, has helped to prevent potential problems”.Tłumaczenie: Jakość linii komórkowej VERO, wyprodukowanej i testowanej przez "Institut Mérieux", połączona z bezpieczeeństwem osiągniętym przez oczyszczanie z wirusów, pomogła uniknąć potencjalnych problemów.Lecz czy możliwe jest całkowite usunięcie wirusów z komórek odzwierzęcych. Okazuje się, że oficjalne hasła producentów mówią co innego, a doświadczenia naukowców i laborantów zupełnie co innego. O powszechności zakażeń wirusowych w liniach komórkowych świadczy wiele cytatów. Oto przykłady:1. „No reliable way to compeletely eliminate viral contamination” Tłumaczenie: Brak wiarygodnej metody, by zupełnie wyeliminować zanieczyszczenie wirusowe.(Źródło: fragment prezentacji naukowej o różnych, nie tylko wirusowych, zanieczyszczeniach linii komórkowych http://wikisites.mcgill.ca/djgroup/images/9/9d/Contamination_%26_cell_line_mixed_up.pdf).2. Why does virology testing need to be performed on biologicals?When production of a biotechnology product or biological is derived from mammalian cell lines, contamination by endogenous and adventitious viruses can occur during the manufacturing process. Tłumaczenie:Dlaczego testowanie wirologiczne powinno być stosowane na materiałach biologicznych?Podczas produkcji produktu biotechnologicznego lub biologicznego pochodzącego z linii komórkowych ssaków, zanieczyszczenie przez endogenne (pochodzące z wewnątrz) i przypadkowe wirusy może pojawić się podczas procesu produkcyjnego. Źródło:Strona producenta komercyjnych testów na wiele wirusów, sprzedawanych laboratoriom:http://www.bioreliance.com/virologytesting.aspxJak zatem widzimy, fakty świadczą o tym, że brak zanieczyszczeń wirusowych w liniach komórkowych używanych m. in. do produkcji szczepionek, to czysta fikcja i pobożne (a może i nie...) życzenie producenta. Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że dana partia szczepionki jest pozbawiona jakichkolwiek zanieczyszczeń mikrobiologicznych.A oto szczepionki, w których oficjalnie użyto komórek linii VERO, (pochodzących z nerek małp, za stroną http://vaccines.procon.org/):– (6) DTap-IPV Vaccine (Kinrix: diphtheria, tetanus, pertussis, & polio) – producent GlaxoSmithKline Biologicals, Nov. 2011 (dyfteryt, tężec, krztusiec, polio),– (7) DTap-HepB-IPV Vaccine (Pediarix: diphtheria, tetanus, pertussis, hepatitis B, & polio) – producent GlaxoSmithKline Biologicals, Nov. 2011 (dyfteryt, tężec, krztusiec, zapalenie wątroby typu B i polio),– (16) Japanese Encephalitis Vaccine (Ixiaro), Intercell Biomedical, Sep. 2010 (japońskie zapalenie mózgu),– (21) Polio Vaccine, Sanofi Pasteur, SA Dec. 2005 (polio),– (23) Rotavirus Vaccine, GlaxoSmithKline Biologicals, Feb. 2011 (rotawirusy),– (25) Smallpox Vaccine, Sanofi Pasteur Biologics Co. Aug. 2007 (ospa prawdziwa).Inne szczepionki (lub inne nazewnictwo tych samych):– Rotavirus vaccine (RotaTeq)– Vaccinia (ACAM2000)Na linii komórek VERO powszechnie namnażane są również wirusy odry, ponieważ komórki małpie dają się nim w łatwy sposób zainfekować. Laboratoryjnie namnażany wirus odry używany jest również do produkcji szczepionek (takich jak MMR), mimo że komórki VERO nie są podane w oficjalnym składzie szczepionek, ponieważ w procesie produkcji szczepionki sam wirus nie jest namnażany na komórkach VERO. Powszechna jest jednak praktyka hodowli tego wirusa właśnie na komórkach linii VERO, w związku z czym jest teoretycznie możliwe przeniesienie śladowych zanieczyszczeń (podczas rozpoczynania hodowli), które mogą zagrozić któremuś z zaszczepionych.Autystyczni chłopcy, bezpłodne dziewczęta – „przede wszystkim nie szkodzić” w wykonaniu lobby szczepionkowegoCzy sam pomysł, że szczepionki (czytaj: to, co zawierają) mogą spowodować autyzm, jest nowy? Nie, sugeruje to mnóstwo źródeł naukowych. Sugeruje to również pewna cicha „statystyka szeptana” – głosy zrozpaczonych matek na całym świecie, które uważają (i informują o tym inne matki na forum prywatnym lub internetowym), że ich dzieci stały się jakieś dziwne (bo autyzm jest tylko jednym z najpoważniejszych zgłaszanych w tym kontekście objawów) po podaniu szczepionki. Niestety, głosy te są w ogromnej większości zupełnie ignorowane przez lekarzy, również pediatrów, którzy przysięgali przecież „przede wszystkim nie szkodzić”, a przez niewiedzę lub bezkrytyczne zaufanie do przemysłu farmaceutycznego obietnicy tej nie wypełniają.A jakie są inne raportowane po szczepieniach niepożądane objawy? Wymieńmy chociaż niektóre:– zespół nagłej śmierci niemowląt i dzieci,– poważne zapalenia mózgu (encefalopatie), często śmiertelne lub kończące się poważnymi skutkami,– przeraźliwy krzyk mózgowy, – obrzęki, – drgawki, – epizody hipotoniczno-hiporeaktywne– śpiączki poszczepienne,– padaczki poszczepienne,– paraliże kończyn (zwykle tych, w które wkłuwana była szczepionka),– porażenie nerwów twarzy bez oficjalnie ustalonej etiologii,– drgawki u niemowląt i dzieci (ostatnio coraz częściej się o nich słyszy),– tzw. paraliże wiotkie (szczególnie w przypadku szczepionki przeciwko polio),– niektóre przypadki zeza (doświadczenie własne autora – wspomniane wirusy w nerwie wzrokowym i nerwie poruszającym okiem),– objawy nadpobudliwości ruchowej / bechawioralnej (dawniej klasyfikowane jako ADHD),– objaw „zawieszania się” dziecka na chwilę bez ruchu (zwykle kilka do kilkunastu sekund, czasem dłużej) – w tym czasie brak z dzieckiem kontaktu,– uwstecznienie mowy, opóźnienie rozwoju (wirusy w niewielkich ilościach w możdżku, strukturach podkorowych itp.),– długotrwały płacz u dzieci występujący bardzo często z niewiadomych powodów, powtarzający się bardzo często przez wiele miesięcy, a nawet lat,– krzyk mózgowy, – tzw. wgłobienie jelita (wsunięcie się zwykle odcinka jelita cienkiego w grube związane z jego zwiotczeniem) – objaw najczęściej występujący po doustnie podawanych szczepionkach przeciw rotawirusom, które są również produkowane na linii komórkowej VERO; doświadczenie rosyjskich operatorów vega-testu wskazuje, że za ten objaw odpowiedzialne jest często zanieczyszczenie szczepionek wirusem małpiej ospy (i nie tylko),– objawy charakterystyczne dla zespołu Aspergera,– autyzm i autyzm regresywny, pojawiający się nierzadko nawet kilka miesięcy po szczepieniu (pogorszenie jest wtedy związane ze stopniowym rozprzestrzenianiem się wirusów w organizmie),– SIDS (tajemnicza śmierć łóżeczkowa).Co prawda większość źródeł łączyła dotychczas autyzm poszczepienny z konserwantami opartymi na rtęci, takimi jak thimerosal, lub z reakcjami autoimmunologicznymi, ale koncepcje te nie wyjaśniały tak różnorodnych objawów u różnych dzieci. Koncepcja odwirusowego pochodzenia autyzmu wyjaśnia to wszystko: po prostu objawy zależą od stopnia rozprzestrzenienia się wirusów w układzie nerwowym szczepionych oraz od ilości szczepów, które dostały się do organizmu oraz od zachowanej zjadliwości resztkowej. Wszystkie te elementy mogą zależeć od czystego przypadku.Co więcej, to już nie tylko koncepcja. Reakcja na markery elektromagnetyczne tych wirusów została w powtarzalny sposób potwierdzona przez osoby z uprawnieniami, które zajmują się ww. techniką diagnostyczną od wielu lat. Osoby te pracują w różnych krajach Europy i nie miały wcześniej ze sobą kontaktu. Jak na razie nie było testowanego dziecka autystycznego, w którego centralnym układzie nerwowym nie zostałyby znalezione te wirusy, choć stopień ich rozprzestrzenienia w ich organizmie jest w prawie każdym przypadku inny i zdaje się pokrywać z objawami.Co więcej, zaobserwowane zostało przez doświadczonych operatorów vega-testu, że wirusy te zupełnie inaczej zachowują się w organizmach dziewczynek, a inaczej w organizmach chłopców. Rzeczą charakterystyczną jest, że w organizmach chłopców atakują głównie różne części mózgu (wymienione wcześniej) i pień trzewny (co wywołuje problemy z perystaltyką i zaparcia). Natomiast w organizmach dziewczynek silne infekcje mózgu są rzadsze, natomiast rzeczą znamienną jest zainfekowanie ciałka żółtego w narządach rodnych. Infekcja u dziewczynek jest również często widoczna w pniu trzewnym (systemie unerwienia jelita), co sprzyja pojawieniu się zaparć. Ciałko żółte produkuje progesteron, hormon, który przygotowuje błonę śluzową macicy do przyjęcia zarodka powstałego z zapłodnionej komórki jajowej. Umożliwia w ten sposób jego rozwój. W wypadku jego nieprawidłowego działania niemożliwe staje się zajście w ciążę. Skutkiem takiej infekcji może więc być bezpłodność.Co ciekawe, obserwacja to koresponduje z faktem, że statystycznie cztery razy więcej chłopców niż dziewczynek choruje na autyzm, a coraz więcej młodych kobiet jest bezpłodnych (czego nikt nie jest w stanie stwierdzić przecież u małych dziewczynek przed rozpoczęciem współżycia). Rzeczą znamienną jest fakt, że dziewczynki, u których diagnostyka wegetatywno-rezonansowa wykazuje infekcję pnia trzewnego, mają częste zaparcia i problemy z perystaltyką. Jest to coraz częściej spotykany symptom u dzieci. Niestety, potwierdzenie obecności tych wirusów standardowymi metodami mikrobiologicznymi wbrew pozorom wcale nie jest proste. Najlepszą metodą wydawałby się test PCR na DNA tych wirusów. Problem w tym, że nie gwarantuje to poprawności wyników, ponieważ wszystko wskazuje na to, że zanieczyszczenia te będą śladowe, ogromnie ciężkie do wykrycia. W tym celu zapewne najlepszy byłby materiał pozyskany z biopsji części układu nerwowego (mózgu) takich chorych, i to tych części, które wykazują obecność wirusa w diagnostyce wegetatywno-rezonansowej. Co więcej, dodatkowe nakłuwanie i tak już pokrzywdzonych dzieci autystycznych jest wątpliwe pod względem moralnym.Czy linie komórkowe używane do produkcji szczepionek są bezpieczne?Ponieważ, jak już wspomniano, zanieczyszczenia wirusowe spotyka się w liniach komórkowych bardzo często, linie te są badane na niektóre wirusy w trakcie procesów produkcyjnych. Według oficjalnych danych Instytut Merieux badał różnymi technikami linie komórkowe VERO na obecność bakterii, grzybów, Mycoplasmy, HIV-1, Mason-Pfizer monkey virus (MPMV), SIV (simian immunodeficiency virus – zespół niedoboru odporności małp). Brak w tych dokumentach jakichkolwiek danych, czy komórki VERO były testowane na obecność wirusów takich jak Marburg, Ebola czy małpiej ospy (monkeypox virus). Brak również informacji, czy badane były na takie wirusy jak Nipach, Guanarito (powodujący tzw. gorączkę wenezuelską), Lassa, Sabia (spotykany u osób z twardziną układową) i inne. Operatorzy vega-testu donoszą, że wirusy te ostatnimi czasy również zaskakująco często wykrywane są w diagnostyce wegetatywno-rezonansowej u wielu ludzi.Co ciekawe, w tym samym dokumencie wspomina się, że prowadzone pod egidą FDA testy (Petricciani et al.) wykazały w niektórych pasażach komórek, że rozrastają się one, formując guzy w kulturach organowych. Mimo to w końcowym wniosku uznano, że komórki zostały „szczegółowo przetestowane i wykazano, że są wolne od przypadkowych czynników na które są aktualnie dostępne testy i do granic czułości tych testów”.Czy zauważają Państwo, jaką furtkę tu zostawiono:1. Można sprawdzać owe linie komórkowe na jeszcze inne zanieczyszczenia mikrobiologiczne (na niektóre nie ma jeszcze testu, a na niektóre są, ale nie były „dostępne”).2. Mowa o granicach czułości testu. W praktyce wiadomo, że nie zawsze jeśli test czegoś nie wykazuje, to tego nie ma. O czynnikach, na które testy nie były wykonywane nie trzeba chyba wspominać – ryzyko ich wystąpienia jest oczywiste.Dane te pochodzą z dokumentów FDA dostępnych pod adresem:http://www.fda.gov/ohrms/dockets/ac/00/backgrd/3616b1a.pdfPoważne wątpliwości odnośnie szczepionek – podsumowanieJeśli chodzi o szczepionki i ich kontynuowanie w obecnej postaci, w niektórych krajach pod przymusem administracyjnym, wielu osobom nasuwają się liczne wątpliwości, w tej sytuacji zupełnie uzasadnione. Czy przyłożyłbyś / przyłożyłabyś własnemu dziecku rewolwer do głowy, by grać w rosyjską ruletkę? Wygląda na to, że właśnie do tego można przyrównać obecne szczepienia – do biologicznej ruletki. Wygląda na to, że po prostu jedna na ileś szczepionek zawiera po pierwsze nie do końca atenuowane czynniki, na które ma działać – i taką możliwość potwierdzają przytoczone źródła naukowe. Oprócz tego szczepionki zawierają związki rtęci, fosforan aluminium, formaldehyd i inne związki chemiczne, i to w ilościach przekraczających normy dla dorosłych, co w zrozumiały sposób budzi niepokój rodziców małych dzieci, którzy się o tym dowiadują, a w zadziwiający sposób nie niepokoją lekarzy pediatrów. Najwidoczniej jest to skutek propagandy koncernów farmaceutycznych i powszechnego braku samodzielnego myślenia, co nie nastraja tych rodziców optymizmem.Lecz, co gorsza, wygląda na to, że co któraś szczepionka zawiera również ślady RNA i DNA pochodzenia odzwierzęcego lub niewiadomego pochodzenia. Są to zanieczyszczenia, o których mówi się, że są śladowe i związane z produkcją, i to prawda. Istnieją oficjalne informacje, że dostarczają ich komórki używane do namnażania szczepów wirusów i bakterii, na które przygotowuje się szczepionki, ponieważ takie ślady RNA i DNA są znajdowane. Lecz, co najgorsze, istnieje możliwość, że niektóre z tych „śladów DNA i RNA” to również kawałki sekwencji kodu śmiertelnie groźnych wirusów odmałpich, takich jak Ebola, Marburg, małpia ospa, SV40 (Symbian virus), Pestivirusów (których dowody obecności w partii szczepionki MMR znalazła bezpośrednio w szczepionkach poważna praca naukowa. O niektórych możemy nawet nie wiedzieć.Problem jest tylko jeden – nie wiadomo ile szczepionek jest zanieczyszczonych: czy jedna na tysiąc, czy jedna na 100, czy jedna na milion. Wymaga to solidnego zbadania przez naukowców niezależnych od koncernów farmaceutycznych. Czy moralne jest badanie tego „in vivo” na własnych szczepionych dzieciach? Każdy rodzic powinien mieć możliwość osądzić to sam.Coraz więcej niezależnych od koncernów naukowców i uczciwych, myślących i nie zaślepionych propagandą koncernów farmaceutycznych lekarzy ocenia, że ryzyko zachorowania na choroby, na które powszechnie szczepi się najmłodszych, jest niewspółmiernie małe w stosunku do ryzyka wystąpienia poważnych powikłań poszczepienych, w tym autyzmu. Poza tym nawet przechorowanie takich chorób jak odra, świnka czy różyczka w zdecydowanej większości wypadków nie skończy się dla rodziny taką tragedią, jak opieka nad dzieckiem autystycznym.Coraz więcej głosów zarzuca wręcz oszustwo autorom badań o braku związku szczepień z autyzmem. Istnieją informacje, że badania związane ze szczepieniami przeprowadzone przez CDC (Centers for Diseases Control), m.in. tzw. studium duńskie, zostały sfałszowane. Doktor Poul Tho...
kasiakdk