Zelazny Roger, Sheckley Robert - Jesli z Faustem Ci sie nie uda.pdf

(1235 KB) Pobierz
Roger Zelazny
Robert Sheckley
Jeśli z Faustem Ci się nie uda.
ZAWODY
1
Dwóch przedstawicieli Światłości oraz Ciemności –
po jednym z każdej strony – zgodziło się spotkać
w „Tawernie w pół Drogi” w Limbo, by zapoczątkować
zawody, które były już pomiędzy nimi ustalone. Limbo jest
ponurym miejscem, niemal pozbawionym światła
i znajdującym się pomiędzy Siedzibami Dobra i Zła;
stanowi zamgloną poczekalnię, nieokreśloną przez
większość czasu, ale i nie pozbawioną całkowicie zalet.
Jak sama nazwa wskazuje „Tawerna w pół Drogi”
znajduje się w samym środku owej krainy. Jest to
dziwaczny, stary i koślawy drewniany budynek,
z nieprawdopodobnie krzywo nasadzonym dachem.
Posadowiono go na linii oddzielającej najbliższą Limbo
część Nieba od równie mu bliskich peryferii Piekła. Nie
działo się tutaj zbyt wiele; było to miejsce służące
rozwijaniu partnerskiej współpracy Sił Światłości oraz
Ciemności i utrzymywane w tym celu, by wspomóc te
spośród duchów, którym zdarzyło znaleźć się tutaj
w drodze prowadzącej dokądkolwiek indziej.
– A więc to jest ta słynna „Tawerna w pół Drogi”! –
zagaił archanioł Michał. – Nigdy wcześniej nie byłem
tutaj. Czy kuchnia jest przyzwoita?
– Ma całkiem niezłą reputację – poinformował go
Mefistofeles. – Jednak pół godziny po posiłku zapomnisz,
że cokolwiek jadłeś. Smakowite, lecz nie materialne, jak
cała reszta Limbo.
– A co to za miejsce tam dalej? – zapytał Michał,
wskazując o co mu chodzi. Mefistofeles spojrzał uważnie.
– Och, to Poczekalnia. W dawnych czasach posyłano tam
cnotliwych pogan i nie ochrzczone dzieci, by oczekiwały,
aż coś zostanie postanowione w ich sprawie. Dzisiaj nie
ma to wielkiego znaczenia, ale nadal wiele ludzi trafia
tutaj z takiego czy innego powodu.
– Zastanawiam się, czy jest po najlepsze miejsce na
nasze spotkanie? – powiedział archanioł; nie lubił oglądać
rzeczy z
gatunku tych, które mógł ujrzeć przechodząc przez
Poczekalnię.
– Zostało ustalone odgórnie pomiędzy naszymi
władzami – wyjaśnił Mefistofeles. – Limbo stanowi
neutralne terytorium, takie ni pies, ni wydra, coś na kształt
świdra. Czyż można było wybrać dogodniejszy punkt na to
rendez-vous i rozpoczęcie zawodów? Chodź, powinniśmy
wejść.
Michał skinął głową trochę niechętnie, ale skierował
swe kroki do oberży.
Był wysoki nawet jak na archanioła i dobrze
zbudowany, gdyż niebianie odczuwali skłonność ku
sportom. Miał kręcone czarne włosy, haczykowaty nos
oraz oliwkową karnację – spadek po semickich i perskich
przodkach. Był aniołem stróżem Izraela w tych dawnych
czasach, kiedy lokalne bóstwa nie zostały jeszcze
zastąpione systemem monoteistycznym, tak później
popularnym na Ziemi. Michał mógłby poddać się boskiej
operacji plastycznej, gdyż w Niebie każdemu wolno było
wyglądać wedle własnego widzimisię tak długo, jak długo
jego aparycja nie służyła odnoszeniu osobistych korzyści,
wolał jednak na pamiątkę przeszłych czasów pozostać
przy swoich naturalnych rysach twarzy, choć jak inni
archaniołowie mógł bez najmniejszego trudu zostać
niebieskookim blondynem. Sądził, że sztywne jak druty
czarne włosy oraz drapieżna, orla fizys nadają mu
szlachetny wygląd.
– Zimno tutaj – stwierdził Mefistofeles, zacierając
energicznie ręce.
Miał przeciętny wzrost wyższego oficera w szeregach
Sił Ciemności, był szczupły, o pociągłej, wąskiej twarzy,
dłoniach z długimi palcami i o małych, kształtnych stopach
obutych w lakierki. Kruczoczarne włosy z naturalnym
przedziałkiem po środku głowy nosił zaczesane gładko do
tyłu. Reszty dopełniał niewielki wąsik oraz szpicbródka
w typie zwanym imperialnym – trwał przy niej, ponieważ
Zgłoś jeśli naruszono regulamin