HISZPAN.pdf

(290 KB) Pobierz
HISZPAN
Mówią mi Alex, mam 22 lata, mieszkam w Warszawie. Tu się wychowałem i teraz tu
studiuję. Mam brązowe włosy i zielone oczy. Jestem wysoki, wysportowany, lekko opalony.
Kiedyś nie byłem taki... Na początku pociągali mnie tylko chłopcy, ale jak większość,
randkowałem z dziewczynami. Dziś jestem biseksualny...
Moja opowieść wiąże się z Markiem, nazywanym Marco, bo jego ojciec, Hiszpan z krwi i
kości, tak się do niego zwracał.
Z Marco chodziłem razem do szkoły podstawowej. On zawsze uczęszczał na basen, w
czwartej klasie zaczął chodzić na siatkówkę. W siódmej (jeszcze nie było gimnazjów)
zauważyłem, że jest z niego niezłe ciacho. Ładnie umięśniony dzięki uprawianym sportom,
ciemne włosy i oczy, złocista skóra, odziedziczona po ojcu i spotęgowana słońcem ciepłych
krajów.
W podstawówce miałem nadwagę. Z tego powodu nie uczestniczyłem w życiu klasowym
tak, jakbym chciał. Od imprez sportowych byłem odsuwany, ale nie opuściłem żadnej
wycieczki, chociaż podczas takich wędrówek po górach pot lał się ze mnie strumieniami. Z
tego samego powodu podczas pobytu na zielonych szkołach, gdzie chłopaki otwarcie i
grupowo masturbowali się w pokoju, ja do nich nie dołączałem. Wstydziłem się. Ale pod
kołdrą robiłem to samo.
Dzięki tym wyjazdom dowiedziałem się, że Marco ma największego i że sam potrafi sobie
obciągnąć! Ja też potrafiłem sobie dosięgnąć kutasa językiem, ale jeśli Marco ma
największego – to ja pewnie mam takiego zwykłego, normalnego, jak wszyscy... myślałem...
Z Marco chodziliśmy do tego samego liceum, ale do różnych klas, choć o podobnym profilu.
Wtedy nasza znajomość rozluźniła się, mówiliśmy sobie tylko „cześć” na korytarzu.
W liceum ostro się wziąłem za siebie i swoje tłuste ciało. Ograniczyłem sobie żarcie,
wieczorami zacząłem biegać, w tajemnicy, żeby mnie nikt nie widział. Potem zacząłem
chodzić na siłownię i powoli nabierałem „normalnego” wyglądu (niektórzy znajomi mnie nie
poznawali!), dorobiłem się sześciopaka i mogłem już bez problemu chodzić na basen albo na
halę sportową. Wśród tych znajomych znowu był Marco.
Po wyczerpujących ćwiczeniach (lubię się porządnie zmęczyć), miłym bonusem było
popatrzeć sobie na kolegów pod natryskiem. Zwykle widziałem tylko ich nagie tyłeczki, choć
czasem pałkę też udało mi się zobaczyć. Wtedy sam się naocznie przekonałem, że moja pałka
wcale nie jest mała. Śmiało mogłem powiedzieć, że w tym gronie ja miałem największego!
Widziałem, jak oni też dyskretnie mnie podpatrują i sprawiało mi to satysfakcję! Nie
wiedziałem tylko, co dokładnie kryje Marco pod swoimi obcisłymi slipkami, bo nigdy nago
się nie pokazał. Ale widać było, że też ma tam sporo.
W drugiej klasie poderwała mnie jedna dziewczyna. Ja też wcześniej zwróciłem na nią
uwagę, bo ładna i fajna. I z nią miałem swój pierwszy raz... Ale nadal interesowałem się
chłopakami. Zrozumiałem, że jestem biseksualny, ale wciąż jeszcze bliższego kontaktu z
chłopakami nie miałem.
Dostałem się na studia dziennikarskie na UW. Jak się okazało, dostał się też Marco!
Przywitaliśmy się serdecznie, jak dobrzy znajomi.
Studenckie życie płynęło szybko, imprezki, panienki... i panowie, ale grupowo, z
dziewczynkami, co dawało mi nie lada podnietę, gdy widziałem ich kutasy w całej
okazałości. Wtedy na dziewczynach byłem niezmordowany! Wśród chłopaków zdecydowanie
wiodłem prym. Gdy dziewczyny opuszczały metę, a mój kutas dalej mi stał podniecony,
„podkręcałem” sobie upatrzonego chłopaka, żeby został... i dalej on się mną zajmował, a ja
nim... Rano mówiliśmy sobie, że jest w porządku, okey... Jednym słowem, pełna ściema.
Czyli było zajebiście!
Ale nigdy w tych imprezach nie uczestniczył Marco. Nasza znajomość osiągnęła status
przyjaźni.
To było na drugim roku studiów. Pan profesor postanowił sprawdzić naszą zdobytą wiedzę.
Mieliśmy przygotować prezentacje. Podzielił nas na trzyosobowe grupy. Najpierw wybrał
kilka osób, w tym mnie, i kazał nam wyciągnąć dwie karteczki. Wyciągnąłem Anię – fajna
dziewczyna, mądra i ładna, świetna w łóżku. Byliśmy jakiś czas razem, na pierwszym roku,
ale gdy się przyznała, że ma dwuletniego synka – zszokowała mnie tą wiadomością... Wtedy
sama stwierdziła, że na dłuższą metę nie może z tego między nami nic wyjść, że nasza
znajomość jest tylko przelotna. Było mi to na rękę, bo po takich grupowych imprezkach, które
były świetną przykrywką dla moich ukrywanych ciągot do chłopaków, nie miałem zamiaru z
nich rezygnować... Na drugiej kartce widniał – Marco...
Umówiliśmy się na następny dzień u Marka. Jego rodzice wciąż przebywali w Hiszpanii i
sam Marco przebąkiwał po cichu, że pewnie już tu nie wrócą. On, wiadomo, do końca
studiów tu będzie. Co dalej, jeszcze nie wie. Tymczasem gospodarował sam w ładnym
jednorodzinnym domku.
Gdy dotarłem do niego, Ania już była. Marco na wstępie zaproponował nam coś do picia,
procentowego – i przyrządził eleganckie drinki. Ania chciała zobaczyć jego dom, więc
oprowadził ją po swoim królestwie. Miał się czym pochwalić.
Potem zaczęliśmy pracować nad prezentacją, czyli jej tematem i podziałem ról. W trakcie tej
pracy zadzwoniła Ani mama, że synek gorączkuje. Ania przeprosiła nas, że musi natychmiast
wracać. Postanowiliśmy nie przerywać pracy, zrobimy sami, a ją poinformujemy, jakie
zadanie zostawiliśmy dla niej.
Praca szła nam dosyć sprawnie. Wspominaliśmy przy tym nasze szkolne czasy. Marco
sprawił mi wielką przyjemność mówiąc, że jak mnie pamięta takiego z czwartej klasy
podstawówki a teraz – niebo a ziemia! Że tak się wyrobiłem. Ja mu z kolei, że on nic się nie
zmienił, tylko jeszcze bardziej wyprzystojniał. Zaczęliśmy się śmiać i zaczęła się gadka o
dziewczynach. Szczerze mu powiedziałem, że jakiś czas byłem właśnie z Anią, ale on tylko
się uśmiechnął, że wszyscy o tym wiedzieli i nawet mówili, że pasujemy do siebie. I pewnie
gdyby nie to, że ma dziecko... Zaskoczył mnie, że słyszał o naszych grupowych zabawach, o
których głośno trąbiły dziewczyny... Dobrze, że dziewczyny, a nie chłopaki – pomyślałem, i
byłem spokojny, że za dużo o mnie nie wie. Zapytałem go, dlaczego nigdy do nas nie
dołączył. Odpowiedział, że nie gustuje w orgiach oraz że już mu brzydną te dziewczyńskie
zaloty, bo wystarczy jego jeden uśmiech, a dziewczyna sama mu się rozkłada. Co z tego, że
forma (dziewczyna) jest różna, jeżeli jej treść (dziura) jest zawsze taka sama. Roześmiałem
się, przyznając mu rację. Gdy spytałem, czy dużo miał dziewczyn, odrzekł, że „trochę”...
Trochę... pomyślałem sarkastycznie. Ciekawe, ile to jest to „trochę”. Bo ja – dziewczyn
miałem co najmniej kilkanaście. Chłopaków – kilku...
Poszedł drugi drink, potem trzeci... Marco stwierdził, że na pewno jesteśmy głodni i zmówił
pizzę.
Kiedy małoletni dostawca przywiózł nasz gorący i pachnący karton, Marco szybko go
otworzył i niechcący ujebał się sosem czosnkowym. Od razu zdjął koszulę, bo poradziłem
mu, żeby to natychmiast zaprał w ciepłej wodzie. Mogłem popatrzeć przez chwilkę na jego
klatę... Wyszedł do łazienki, po chwili wrócił w dresowej bluzie.
Zjedliśmy pizzę. Na zegarze dochodziła już 23:00. Powiedziałem, że będę musiał spadać, bo
późno się robi. Wstałem, a on przytrzymał mnie za rękę i dziwnie głęboko, przenikliwie,
spojrzał mi w oczy.
– Masz telefon, zadzwoń, że... zanocujesz – dokończył ciszej. – A ja zrobię jeszcze po
drinku.
Przez chwilę stałem nieruchomo. Wreszcie wyjąłem komórkę. Nie dzwoniłem, wysłałem do
domu smsa. Marco się uśmiechnął i przyniósł kolejnego drinka. Gdy go spróbowałem, był na
pewno mocniejszy od tamtych.
Gadaliśmy o bardzo osobistych, „męskich” sprawach. Jak często potrzebujemy seksu, jak to
lubimy. I chyba wzajemnie nakręcaliśmy się. W pewnej chwili powiedział, że dla dziewczyn
jestem uosobieniem seksu, a dla chłopaków supermenem. I że zgadza się z tym, bo... widział
mnie pod natryskiem.
– Jesteś...
Zapytałem: jaki?
Odpowiedział: bardzo męski i bardzo podniecający – złapał mnie w ramiona i mocno
pocałował swoimi pełnymi ustami. Byłem kompletnie zaskoczony, ale odwzajemniłem mu
ten pocałunek. Gdy zobaczyłem, że zrzuca z siebie tę dresową bluzę... gdy podszedł do
mnie... gdy zaczął mi rozpinać koszulę... gdy zdjął ją ze mnie... gdy przejechał palcami po
mojej klacie... gdy ścisnął mi oba sutki... gdy pochylił się do nich ustami i zaczął je ssać –
odjechałem... W pewnej chwili przerwał. Popatrzył mi w oczy. Uśmiechnął się i powiedział:
– Chodź...
Poszedłem z nim na górę, jak automat. Wprowadził mnie do wielkiej sypialni, chyba
rodziców, ale po pewnych drobiazgach, które dostrzegłem, stwierdziłem, że na pewno teraz
on ją użytkuje. Ku mojemu zdziwieniu, nie rzucił mnie na łóżko, na co już wewnętrznie
byłem gotowy, ale podprowadził mnie pod wielkie lustro, od podłogi prawie po sufit, oparł
się o nie i pociągnął mnie za sobą... Obróciliśmy się wraz z tym lustrem – i znalazłem się w
zupełnie innym pomieszczeniu. Moim oczom ukazała się lustrzana pakamera o niekończącym
się horyzoncie, z wieloma wielkimi łóżkami, a w istocie było ono tylko jedno, stojące idealnie
na środku, widziane w setkach obrazów. Zrozumiałem, że wszystkie ściany i sufit tego pokoju
– to lustra. Widząc siebie w tylu odbiciach, i jego obok siebie, który zaczął mnie całować,
podnieciłem się niesamowicie. Marco rozebrał mnie do naga, a siebie, do slipek. Powiedział:
– Jesteś marzeniem, ideałem... – i lekkim ruchem wtrącił mnie na łoże. Całował mnie po
całym torsie, przygryzał mi sutki, a moja maczuga zaczęła ostro napierać na jego ciało. On,
widząc to, zaczął ocierać swoją maczugą, wciąż jeszcze ukrytą w slipach, o moją, odsłoniętą,
nagą, spragnioną... Chwyciłem głęboki oddech i oczami poleciałem w sufit. Zobaczyłem jego
nagie plecy i tyłeczek zapakowany w bieli materiału i nie wytrzymałem:
– Zrób mi z nim coś, bo zaraz zwariuję. Ssij go wreszcie!.
Marco grzecznie posłuchał mojego rozkazu i zaczął ssać moją pałę. Świetnie to robił.
Pomyślałem, że na pewno nie robi tego pierwszy raz. Wciągał ją coraz głębiej, ale do końca
mu się to nie udało, jak nikomu przed nim. Leżąc na satynowych poduszkach spoglądałem to
w lustra, widząc setki odbić mojego wymarzonego kochanka, to bezpośrednio na niego, żeby
nie mieć wątpliwości, że to naprawdę on, a nie tylko moja fantazja i złudzenie.
Nagle mój super facet opadł obok mnie, zmęczony, dając mi jasno do zrozumienia, że on też
tego chce, że teraz moja kolej. Zacząłem ustami od jego malutkich sterczących sutków, a on
pojękiwał raz po raz. Kiedy mój język i wargi bawiły się jego sutkami, dłonie buszowały po
jego gładkim ciele. Dotarłem do jego slipów. Jednym ruchem zdarłem mu je... Moim oczom
ukazał się cud natury: duża, gruba, żylasta pała – obrzezana! i dokładnie wygolona, bez
jednego włoska! Bez namysłu pochwyciłem ją do ust. Ssałem do utraty tchu. On jęczał i
prawie krzyczał, żebym głębiej, po same jaja! Nie... ja też nie potrafiłem wessać mu całej
pały. Wtedy przestałem i postanowiłem bawić się jego masywnymi jądrami, dużymi i
nabrzmiałymi, wreszcie złapałem obie nasze pały w dłonie i ocierałem je o siebie,
porównując. Moja była na pewno grubsza, ale wyglądała jakby delikatniej. Jego była dłuższa,
a przy tym wydawała się bardziej władcza, agresywna, pokryta mocnymi żyłami, i ten
odkryty olbrzymi łeb! Chowałem je obie między nami, ocierałem je o nasze spocone ciała, a
Marco parzył na to w odbiciu luster. Podniósł mi głowę, przybliżył twarz do swojej twarzy,
pocałował namiętnie i powiedział:
– Teraz wiesz, dlaczego nigdy nie dołączyłem do waszego grona, chociaż chętnie bym to
zrobił.
– Bo... nikt z naszych chłopaków nie ma obrzezanego? – odgadłem. – Wstydzisz się tego?
– Krępuje mnie to. To nie ta sfera kultury, nie ta obyczajowość. Żeby mnie ktoś pytał, czy
jestem Żydem?
Rozumiałem go.
– A dziewczyny...? – spytałem.
– Zakładam gumę i wpycham, gówno wiedzą. W gumie każdy kutas ma łysy łeb.
Chyba bym się roześmiał w głos; dobre.
– A... a na zielonej szkole, wtedy, pamiętasz?
– Dobrze pamiętam. Wtedy zobaczyłem, że u mnie jest inaczej. I na tym się skończyło. A ty
czemu wtedy nie... z nami?
– Ja? Wtedy? Taki gruby, tłusty...
– Ale i tak zawsze postawiłeś na swoim, nie dawałeś się. Za to teraz...
– Teraz... co?
– Teraz mam na ciebie ochotę... Prawo większego, tak?
Przytaknąłem ruchem głowy, ale gdy powiedział:
– To ja zaczynam...
...zrozumiałem...
Miałem tylko jednego kutasa w dupie, i tylko raz, bo zawsze to ja rżnąłem chłopaka, ale raz
sam chciałem spróbować i dałem. Jednak kutas Maćka był dużo mniejszy od mojego, a już
taki jak Marco...! Ogarnął mnie strach.
Marco wyciągnął ze skrytki kilka kondomów. Wziął jednego, a resztę położył na stoliku.
Rozerwał opakowanie. Założył. Jego gnat w prezerwatywie lśnił cały jak złocone berło, z
dużą ilością śluzu na żołędzi. Żałowałem, że najpierw mi nim nie popieścił odbytu.
Tymczasem on poślinił palec i włożył mi do tyłka tak głęboko, że aż mi uda poderwało,
pokręcił nim, poruszył tam i z powrotem, a ja już doznawałem drgawek. Wziął tubkę,
wycisnął z niej sporo żelu i tym samym palcem wprowadził mi go do środka. Tak samo
nasmarował swoje berło. Przyłożył pałę, przejechał nim lekko w górę i w dół i jednym
mocnym, zdecydowanym pchnięciem wdarł się we mnie. Myślałem, że mnie Tatarzy nabijają
na pal! Zawyłem. Ale gdy od razu ruszył ostro, sam jakoś zmiękłem i poddałem się... Marco
jebał jak zawodowiec. Patrzyłem mu albo prosto w twarz, albo w lustra, w których widziałem
setki Marków, nagich, cudownych, wspaniałych. Patrzyłem, jak nieziemsko porusza się jego
wspaniały tyłek... Wyszedł... dlaczego? Kazał mi się odwrócić, uklęknąć. Aha... Posłusznie
podporządkowałem mu się. Wypiąłem się. Od razu wszedł we mnie, jeszcze głębiej. Brał
mnie na pieska i walił ostro, aż mu jaja biły o moją dupę i zderzały się z moimi jajami.
Myślałem, że od razu się spuszczę! Gdy już padałem na twarz, on mocnymi ramionami
dźwigał mnie w górę i dalej swoje... Znowu wyszedł ze mnie, położył się na wznak i wciągnął
mnie na siebie, nasadzając mi dupę na swoją wielką wieżę. Teraz było mi lepiej. Siedziałem
na nim, unosiłem się do góry i spadałem w dół, kontrolując całą sytuację. Widziałem jego
twarz pełną rozkoszy... aż mnie zatrzymał mocnym uchwytem swych wielkich dłoni.
– Na brzuch... – powiedział krótko.
Posłusznie zsiadłem z niego i położyłem się, a on przykrył mnie sobą. Znów zabolało, jak
1372152896.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin