Pamiętaj mnie - Rozdział 31.pdf

(1133 KB) Pobierz
1
Rozdział 31
Teraźniejszość
- Nie wierzę, że nie trafiłam na twojego cerbera u boku – powiedziałam roześmiana
i potrząsnęłam głową, upijając łyk soku pomarańczowego ze szklanki.
- Ten
cerber
jest także twoim
przyjacielem,
Lynn – odparła roześmiana Cath, trącając
mnie swoim ramieniem.
- Ten przyjaciel, był także moim chłopakiem, a teraz ślini się z moją najlepszą
przyjaciółką. Fuj. – Zmarszczyłam nos, niemalże wybuchając śmiechem i spojrzałam na nią
znacząco.
- Ty się ślinisz z facetem, który uczył nas psychologii przez kilka miesięcy. To dopiero
fuj – rzuciła, naśladując przy tym moją minę.
- Leciałaś na niego – przypomniałam jej i odchyliłam głowę, ciesząc się promieniami
słońca.
- Bo był seksownie niedostępny i muszę przyznać, że jest…
- Ciachem? – spytałam roześmiana.
Przyjaciółka spojrzała na mnie znad okularów przeciwsłonecznych, wykrzywiając wargi
w powstrzymywanym śmiechu i pokręciła z niedowierzaniem głową. Promienie słońca igrały na
jej kasztanowych włosach, sprawiając, że wyglądały na jaśniejsze i niemalże bordowe. Kontrast
między tym, a śnieżnobiałą sukienką kobiety sprawiał, że wydawała się jeszcze piękniejsza niż
na co dzień. Nic dziwnego, że Lucas się w niej zakochał.
- Ciachem? – powtórzyła po mnie z wesołością w głosie. – Ile ty masz lat, Lynn?
Piętnaście?
- Umysłowo może być – mruknęłam, udając nadąsaną i wróciłam do czytania magazynu,
który leżał mi na kolanach.
Dobrze było po prostu spędzać czas z Catherine, zupełnie jak za starych, dobrych
czasów. Oprócz tego, że to nie były już stare, dobre czasy i ciągle miałam tego bolesną
świadomość. Wszystko się zmieniło, więc naiwne byłoby sądzenie, że i my pozostaniemy tacy
sami. Nie należałam do naiwnych osób i w tamtym momencie żałowałam tego bardziej, niż
kiedykolwiek wcześniej.
- Kim jest dla ciebie przyjaciel, Lynn?
Zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc sens tego pytania. Czemu ono miało
właściwie służyć? Jednakże po chwili odpowiedziałam jej na nie.
- Myślę, że przyjaciel to taka osoba, która gdy jest ci źle, doda otuchy. Gdy jesteś na
dnie, poda pomocną dłoń. Wesprze cię, gdy tylko będzie w stanie. Przyjaciel to osoba, na której
wiesz, że możesz polegać. Zawsze jest przy tobie, nawet w trudnych sytuacjach. Zawsze możesz
do niego zadzwonić. Nie zawsze musi dawać dobre rady, ale zawsze wysłucha – powiedziałam i
spojrzałam na Cath.
2
Dziewczyna nie ruszała się, leżąc na plecach, lecz po jej postawie widziałam, że nad
czymś się poważnie zastanawiała. Delikatnie ściągnięte wargi, w wąską linię, jak wtedy, kiedy
coś analizowała, rozważała. Przetrawiała moje słowa, dostosowując je do różnych sytuacji, które
miałyśmy w przeszłości.
- Nie jesteś moją przyjaciółką – powiedziała w końcu.
Rozchyliłam wargi, czując się tak, jakby kopnęła mnie w żołądek. Wiedziałam, że nie
zasługiwałam na to, aby nazywać siebie jej przyjaciółką, po wszystkim co zrobiłam, lecz nigdy
nie sądziłam, że mi o tym powie. Tym bardziej nie w takiej chwili.
- Przyjaciel jest przy tobie, kiedy jest dobrze i źle. Który wysłucha, kiedy zadzwonisz.
Osoba, która poda ci pomocną dłoń. Ktoś, kto postara się dodać ci otuchy ciepłymi słowami –
mówiła spokojnie, patrząc na niebo przez swoje okulary przeciwsłoneczne. – Nie jesteś moją
przyjaciółką, Evelyn.
Wiedziałam, że powinnam odwrócić wzrok, udawać, że to wcale nie boli, lecz nie
potrafiłam tego zrobić. Mogłam jedynie wpatrywać się w nią jak idiotka, modląc się, aby to nie
działo się naprawdę. Ale działo się.
- Nie jesteś obok, kiedy jest dobrze i źle. Ty jesteś ze mną. Nie obok, jesteś jakby we
mnie. Mam wtedy wrażenie, że jesteśmy jednością, Lynn, że przeżywasz dokładnie to, co ja. Nie
wysłuchasz mnie, kiedy zadzwonię. Ty wylecisz w tej swojej głupiej piżamie w małpki,
przybiegniesz do mnie, wpakujesz się do mojego cholernego łóżka i będziesz słuchać o
wszystkich głupich rzeczach, które nie pozwalają mi spać. Nie podasz mi pomocnej dłoni.
Zaprzesz się rękami i nogami, aby wyrwać mnie z dna i wypchniesz mnie wyżej, ponad samą
siebie – powiedziała cicho, po czym ściągnęła z oczu okulary przeciwsłoneczne, patrząc na mnie
wilgotnymi oczami. – Nie jesteś moją przyjaciółką, Lynn. Jesteś moją siostrą.
Cath była dla mnie jak siostra, którą sama sobie wybrałam. Chociaż i tego nie byłam
pewna. Miałam wrażenie, że to ona wybrała mnie, a nie ja ją. Mimo tego, że tęskniłam za Tessą
każdego dnia i kochałam ją, to musiałam przyznać, że to właśnie Cath sprawiała, że ta strata
wydawała się mniej bolesna. Pokazywała mi świat w sposób, w jaki zrobiła by to Tessa. Świat
z perspektywy starszej siostry, która jest jednocześnie najlepszą przyjaciółką. Nie często
zdarzają się tacy przyjaciele, dlatego należy o nich dbać.
Nigdy nie można o tym zapominać.
- Jest kilka osób, dla których wskoczyłabym w ogień – westchnęła, ścierając łzy ze
swoich policzków i spojrzała na wymanikiurowane paznokcie. – Ale jeszcze więcej jest tych,
których bym do niego wrzuciła.
Wybuchłam śmiechem, widząc promienny uśmiech na ustach przyjaciółki.
- Za niektórych ludzi oddałabym życie. Nie dlatego, że jestem szlachetna. Dlatego, że bez
nich moje i tak nie miałoby sensu – westchnęłam z delikatnym uśmiechem, po czym spojrzałam
na nią przez ramię. – A tak w ogóle, to co cię wzięło na takie rozmyślania? – spytałam,
przechylając głowę na bok.
- No wiesz. Słońce, zieleń. Żyć nie umierać. Poza tym ten blask przypomina mi o pewnej
blond…
- Flądrze – podsunęłam z rozbawieniem i westchnęłam głęboko, przymykając powieki.
- Znowu zaszła ci za skórę? Przysięgam, że…
- Dam sobie z nią radę, Cath – szepnęłam i posłałam przyjaciółce delikatny uśmiech. -
Nie pozwolę jej nigdy więcej zniszczyć swojego życia. Chcę odzyskać kontrolę nad swoim
życiem. A kiedy już to zrobię, nikomu jej nie oddam.
3
- Moja dziewczynka. – Dumny uśmiech przyjaciółki sprawił, że coś ciepłego rozlało się
po moim ciele. Nie chciałam nawet dociekać tego, co to było, po prostu cieszyłam się tym
uczuciem.
Najlepsze przyjaźnie opierają się na solidnych fundamentach: alkoholu, sarkazmie,
śmiechu i nienawiści do tych samych osób. Jeśli to prawda, to ja i Cath miałyśmy najlepsze
podstawy do tego, aby nasza przyjaźń przetrwała wszystko i była na zawsze. Jej głupota, w
połączeniu z moją głupotą tworzyła najsilniejszą, nieromantyczną więź, jaką kiedykolwiek
mogłam doświadczyć.
- On cię kocha, Lynn – westchnęła, przekręcając się na bok, aby na mnie spojrzeć
i posłała mi jeden ze swoich najszczerszych, najdelikatniejszych uśmiechów. – Zawsze cię
kochał, mała idiotko – dodała i nawet obelga w jej ustach brzmiała pieszczotliwie. Taki urok
Cath.
- Wiem – jęknęłam cicho i przymknęłam powieki, pocierając palcami skronie.
- Nie prawda. Nie wiesz. Wiesz jaki jest twój problem? Boisz się prawdy. Boisz się o niej
rozmawiać, a tylko ona cię uleczy. Prawda nie jest taka zła i jeśli tylko…
- Nie znasz prawy, Cath – mruknęłam, mimowolnie przyjmując pozycję obronną.
Kiedy spojrzałam na dziewczynę, niemalże od razu tego pożałowałam. Widziałam
współczucie, ciepło i coś jeszcze w jej oczach, czego po raz pierwszy od dawna nie potrafiłam
zidentyfikować. Zupełnie jakby coś przede mną blokowała i chyba to zabolało jeszcze bardziej.
Nigdy nie miałyśmy przed sobą sekretów, a teraz obie skrywałyśmy w sobie coś, czego żadna
nie chciała powiedzieć na głos. Mimo to wciąż była moją przyjaciółką. Wiedziałam, że tak było.
Chciałam, aby to, co zepsuło się między nami, dało się jeszcze naprawić. Nie wiedziałam tylko
jak to zrobić.
Bo są ludzie, z którymi od pierwszej chwili znajduje się wspólny język, a później bez
względu na upływ czasu, dzielące kilometry, albo dni milczenia, wystarczy jedno spojrzenie i
znów porozumiewa się bez słów.
Są ludzie, z którymi relacje się nie zepsują, nie ważne ile czasu się nie widzą, ile czasu ze
sobą nie rozmawiają. Zajmują oni pewne miejsce w ich sercach i nic, absolutnie nic tego nie
zmieni.
- Wszyscy znamy prawdę, Lynn – wyszeptała cicho, a czułość i ból w jej głosie raniły
mnie do żywego. – Wszyscy musieliśmy ponieść ofiary, aby się jej dowiedzieć.
***
- O czym myślisz, kochanie? – spytał, siadając obok mnie z kubkiem kawy w ręce.
- Chyba o wszystkim – odparłam, posyłając mu zmęczony uśmiech i wsunęłam się
między jego ramiona.
Lubiłam po prostu siedzieć na parapecie. Nie musieć robić niczego, po prostu siedzieć
i patrzeć na otaczający nas świat. Słońce leniwie sunące po niebie, czy też śnieżnobiałe obłoki,
powoli przepływające po jasnobłękitnym niebie. Czułam ciepło jego ciała, gdy otulił mnie
rękami, przyciągając bliżej swojego torsu. W tamtej chwili wszystko przestało mieć znaczenie
i liczyło się tylko poczucie bezpieczeństwa, które odczuwałam przy nim.
Przymknęłam powieki, uśmiechając się delikatnie. Nic nie musieliśmy mówić, aby czuć
się przy tobie tak, jak nigdy nie poczulibyśmy się przy nikim innym. Miałam wrażenie,
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin